W związku z badaniem histopatologicznym, któremu poddała sie moja mama - rocznik 1954 -
w dniu 28.08.2013 r. stwierdzono nowotwór trzonu macicu G II.
O wyniku i diagnozie dowiedziała sie 1 października 2013 r. kiedy odebrała wynik z oddziału.
W dniu 15 października dopiero nastapiła wizyta u onkologa ginekologa,
który wyznaczył termin zabiegu operacyjnego na dzień 1 grudnia 2013 r.
Proszę o podpowiedź, w związku z obawami mamy, czy to nie jest zbyt póżny termin zabiegu.
Czy w tym czasookresie czyli do dnia 1 grudnia nowotwór może się rozszerzyć i naciekać na inne części czy nawet osiagnąć stopień złośliwości wyższy?
Nie wiem jak wesprzeć mame, jest koniec roku i większość szpitali ma końcówke kontraktów.
Nie ma możliwości przyspieszenia tego zabiegu operacyjnego.
Czy termin 6 tygodni oczekiwania na zabieg jest w tym wypadku zbyt długim i ryzkownym czy może jednak powinnysmy byc spokojne?
Czy termin 6 tygodni oczekiwania na zabieg jest w tym wypadku zbyt długim i ryzkownym czy może jednak powinnysmy byc spokojne?
Określiłbym ten termin jako na granicy akceptowalności.
Skoro nie ma możliwości przyśpieszenia go (w tym lub innym szpitalu) to jak to się mówi - nie ma innego wyjścia,
ale optymalny termin wykonania takiego zabiegu to byłyby 2-3 tygodnie od rozpoznania.
mara_28 napisał/a:
Czy w tym czasookresie czyli do dnia 1 grudnia nowotwór może się rozszerzyć i naciekać na inne części czy nawet osiagnąć stopień złośliwości wyższy?
Stopień złośliwości nie jest cechą zmieniającą się z upływem czasu tak jak stadium zaawansowania,
raz określony jest praktycznie stały (może się zmieniać w innych sytuacjach, w dłuższym czasie).
Natomiast nie leczony nowotwór zmienia (zwiększa) swoje zaawansowanie i to jest czynnikiem niekorzystnym.
Ale proces ten bywa różny w różnych sytuacjach, na niego ma wpływ m.in. stopień złośliwości,
który w Waszym przypadku korzystnie nie jest wysoki lecz średni,
a i czas o jaki zabieg będzie opóźniony nie przekracza 3-4 tygodni od terminu optymalnego,
więc uważam, że jeszcze nie ma powodów do paniki.
Korzystną wiadomością jest zakwalifikowanie mamy do zabiegu operacyjnego,
co oznacza, że stadium zaawansowania choroby jest nie wyższe niż II (w skali czterostopniowej),
zatem dające potencjalnie większe szanse powodzenia leczenia
(uprzedzając ewentualne pytanie: w czasie oczekiwania na zabieg operacyjny raczej nie powinno dojść do progresji choroby zwiększającej zaawansowanie w sposób dyskwalifikujący od leczenia operacyjnego).
Pozdrawiam i witam Cię na forum.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Ból przy zmianach nowotworowych_lekarze zaprzeczaja
Dziekuję w imieniu swoim i mamy za odpowiedź. Wydrukowałam ją mamie, która w oczekiwaniu na termin zabiegu posiłkuje się nią w celach uspokojenia. Nie znalazła jej w słowach lekarzy, a słowo zapisane na forum ja podnosi na duchu.
Mam pytanie do państwa, byc może, ktoś by miał chwilę, aby mi odpowiedzieć. Czy rzeczywiście prawda jest, iż zmiany nowotworowe nie powodują bólu? Onkolog kierujący na operację, zapytany o przyczynę bólu w podbrzuszu, bólu o charakterze partym, odpowiedział mamie, iz jest ten ból wynikiem wytworu psychiki aniżeli schorzenia. Jednak, ten ból ustaje, gdy mama bierze środki przeciwbólowe, a ból ją co kilka dnia "przeszywa", więc się nimi wspomaga. Mam nie uzyskała tez odpowiedzi, co w takim razie może być przyczyna bolu. Ginekolog prowadzący mamę, u którego prowadział profilaktyczne badania, też potwierdził, iż nowotór nie boli ale tez nie wyjaśnił co może zabolec.
Czy rzeczywiście prawda jest, iż zmiany nowotworowe nie powodują bólu?
Jest to prawda w odniesieniu do zdecydowanej większości nowotworów począwszy od wczesnych
aż do umiarkowanie a nawet dość znacznie zaawansowanych nowotworów.
Ból pojawia się dopiero w późnych a nawet terminalnych stadiach zaawansowania,
kiedy pojawia się konieczność stosowania odpowiedniego specjalistycznego leczenia przeciwbólowego.
mara_28 napisał/a:
Mama nie uzyskała tez odpowiedzi, co w takim razie może być przyczyna bolu.
Tym bardziej nie odpowiemy na to pytanie tutaj na forum,
gdzie nawet lekarz bez badania i kontaktu z pacjentem nie może postawić diagnozy => wdrożyć odpowiedniego leczenia.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Witaj !
Ja też zachorowałam na raka trzonu macicy dwa lata temu. Choroba nie dawała absolutnie żadnych objawów ani ze strony fizycznej, ani psychicznej i gdyby nie jedne małe krwawienie które skłoniło mnie do natychmiastowej wizyty u ginekologa to żyłabym w całkowitej nieświadomości co w sobie noszę . Jestem jak twoja mama rocznik 1954 i muszę powiedzieć że przed zachorowaniem bardzo o siebie dbałam. Regularnie chodziłam do lekarza i się badałam i zawsze wszystko było ok. Zdrowo się odżywiałam, dbałam o ruch, o wagę. Odkrycie u mnie tej choroby było dla mnie niesamowitym szokiem i wydawało mi się takie niesprawiedliwe, bo ja wkładałam tyle wysiłku w utrzymywanie mojego ciała w zdrowiu a RAK mi pokazał kto tu rządzi.Jeżeli chodzi o bóle twojej mamy to wydaje mi się że tu trochę rządzi psychika. Mama wie że jest chora na raka a ta choroba najbardziej kojarzy się z bólem i być może tak to działa.Ja leczę się od dwóch lat i muszę powiedzieć że ból jaki miałam związany był z metodą leczenia i jej skutkami ubocznymi, takimi jak operacja, brachyterapia, radioterapia, chemia. Ale to wszystko można znieść tylko trzeba myśleć o życiu. Czasem to trudne ale trzeba cieszyć się każdym dniem i myśleć że jutro będzie lepiej. Wierz mi ja wiem jakie to trudne, ale w tej chorobie psychika odgrywa bardzo ważną rolę. Staraj się zając mamę czymś co zawsze lubiła ale nie na siłe bo być może musi się oswoić z tym nowym ciężkim doświadczeniem. Ja potrzebowałam dużo czasu a jeszcze teraz nieraz zdrowo sobie nad sobą popłaczę i chcę wtedy być sama.Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo siły
Witam
Mój rak mnie nie bolał (rak szyjki macicy). Gdyby nie krwotok to nie wiedziałabym, że on tam jest !!!
"Bolało" leczenie: radioterapia, chemioterapia, brachyterapia. Bolało to za dużo = było bardzo uciążliwe. Kurację skończyłam w czerwcu, a do tej pory mam problemy z żołądkiem... pewnie skutki uboczne terapii...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum