Witam, bardzo często bywam na tym forum ale w końcu postanowiłem napisać, podzielić się z tym, doradzić.
Mój dziadek 1,5 roku temu zachorował na żółtaczkę mechaniczną, trafił do szpitala i jak się okazało ma guza trzustki (kilka mm). Lekarze zrobili operacje aby go usunąć. Okazało się że do guza nie ma dojścia i są nacieki. Zrobiono mu tylko obejście (dokładnie nie wiem co to jest). Ogólnie lekarz powiedział że stan jeest zły, i możemy się wszystkiego spodziewać.
Nie jakie 2 tyg. później okazało się że wszystko jest już dobrze nacieków niby nie ma i do domu. Żadna chemia nic tylko tablety i dieta. Dziadek ogólnie wtedy schudł 30 kg.
Nie powiem bo po kilku miesiącach troszkę przybrał trzymał się diety rzucił fajki i jak by było lepiej. Trwało to może pół roku. Po tym czasie znowu schudł i trafił do szpitala. Zrobili kolejne obejście. Po operacji dziadek bez przerwy wymiotował przez 2 dni. Później po badaniach wyszło że ma "wrzody na dwunastnicy". I w tym właśnie czasie zmienił mu się głos, strasznie schudł. Dostał plastry z morfiną (które trochę pomagają) i jakieś mleczko na apetyt które nie pomaga.
Ogólnie dziadek co chwile przysypia, nie ma na nic siły nawet nie kontynuuje swojej życiowej pasji (gołębie) która była i jest wszystkim bo nie ma siły. Cały czas mówi że go boli wszystko i nie ma siły. Widać po nim jak gaśnie. W tamtym tyg. był u lekarza i zbiera mu się jakiś płyn w brzuch ale jest go nie dużo i guz na trzustce z mm urósł do cm. Powiedzcie co o tym myślicie, czy to pomału koniec??
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum