No w wątku merytorycznym tak sobie było. Nawet nikt nie napisał przykro mi. Musi wrażenie zbyt twardego wywarłem
Aktualnie sytuacja jest taka, że od ubiegłej środy 2 * 10 oxycontinu + jeżeli boli 10 sevredolu (wczoraj trzeba było podać dwa razy - dzisiaj ani razu). Przedwczoraj i wczoraj były ataki (kilka - kilkanaście minut co godzinę) mokrego kaszlu. Doraźnie zapodalim thiocodin, a od wieczora pójdzie DHC Continus (60 * 2).
Z bólem - generalnie - dajemy sobie radę. Z dokładnością do tego, że muszę sprawdzać, czy babcia wydaj odgłosy, bo wydaje odgłosy, czy wydaje odgłosy, bo ją boli. Ale całkiem nie radzimy sobie z osłabieniem.
Mam takie podejrzenie, że ból nasila się po wysiłku fizycznym. W taki czwartek babcia postanowiła się przejść. Zrobiła 60 metrów (w pół godziny) i trzeba było zapodać sevredol (po godzinie). Po atakach kaszlu - również.
Z apetytem - cienko. Niby je 3 - 5 razy dziennie, ale ilości takie, ręce opadają. Dwudaniowe obiady oczywiście nie wchodzą w rachubę. Więc jeden dzień zupa, drugi dzień nie-zupa.
Przy czym jak zupa, to (na dzisiejszym przykładzie) 3 litry rosołu z 1,5 kg drobiu i 0.8 kg wołowiny. Więc bardziej niż konkretnie.
Pytania:
1. Czy zbyt duży wysiłek może być przyczyną nasilania się bólu?
2. Czy ból ewidentnie skorelowany z wysiłkiem może wynikać z niedożywienia?
3. Czy wlanie (dożylnie) pół litra glukozy + PWE przez dwa dni wystarczy do zweryfikowania, że ból/osłabienie wynika z niedożywienia?
4. Jak wpłynąć na apetyt metodami nieostatecznymi (ostateczne znam, ale na nie jest chyba za wcześnie)?
5. Jak przeliczać dawki DHC na dawki oxycontinu?
Witaj, podczytuję Cię w wątku merytorycznym i jestem pod wielkim wrażeniem jak ze wszystkim technicznie sobie radzisz. Choć jest to niewątpliwie bardzo trudne, doskonale jet wszystko zorganizowane.
Na tym etapie babci potrzebna jest czyjaś obecność, starsi ludzie -wiem po swoim dziadku- mam wrażenie,że uwielbiają jak się nimi zajmować. To jest piękne Na pytania Ci nie odpowiem, bo odpowiedzi nie są i znane, ale przesyłam wiele cierpliwości i wytrwałośći dla Ciebie oraz zdrówka dla babci. Musi być lepiej przy takiej opiece z Twojej strony!
Witaj . Według mnie zbyt duży wysiłek może być z całą pewnością przyczyną nasilenia bólu . Raczej nie wiązałabym tego z niedożywieniem . Niedożywienie może natomiast z całą pewnością być przyczyną osłabienia ( między innymi ). Co do apetytu to nie ma innego sposobu jak leki np.megace . I nigdy nie jest na to zbyt wcześnie . Jeśli zachodzi potrzeba podania takich leków to nie ma co zwlekać . Wychudzenie ( kacheksja) towarzyszy często chorobom nowotworowym i nie ma naturalnych metod , które by sobie z tym radziły . Jak babci samopoczucie ?
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Hmm... Tu i ówdzie można przeczytać, że palenie (ale nie papierosów...) wspomaga leczenie p. bólowe i wzmaga apetyt. A ponieważ zakazu palenia nie dostała - tak się roboczo od rana zastanawiam, czy by jej nie zorganizować zagranicznej wycieczki...
soja napisał/a:
Jak babci samopoczucie ?
No dzisiaj od południa na pełnych obrotach. Znaczy mało śpi, bo co chwilę dzwoni telefon (80-te urodziny).
Ale słaba - na obiad wymyśliliśmy, że kurę z wczorajszego rosołu dodusimy w kabaczku i kalarepie. I odpadła po starciu mniejszej połowy średniej wielkości kabaczka (mięciutkiego, prosto z grządki).
[ Dodano: 2012-07-31, 23:05 ]
A ogólnie jest tak, że właśnie trzy razy pytałem, czy wyłączyć światło, i trzy razy usłyszałem, że wzięła wszystkie tabletki. A jeszcze godzinę temu całkiem rezolutnie przez komórkę rozmawiała.
Jak się nic nie dzieje to zapada w sen/letarg. Wychodzi z tego na bodźce głosowe, ale - to charakterystyczne - z kilkoma (3-5) szybkimi (1-2 sekundy) ruchami przedramion/dłoni.
A ogólnie jest tak, że właśnie trzy razy pytałem, czy wyłączyć światło, i trzy razy usłyszałem, że wzięła wszystkie tabletki. A jeszcze godzinę temu całkiem rezolutnie przez komórkę rozmawiała.
Jak się nic nie dzieje to zapada w sen/letarg. Wychodzi z tego na bodźce głosowe, ale - to charakterystyczne - z kilkoma (3-5) szybkimi (1-2 sekundy) ruchami przedramion/dłoni.
Jeśli babcia ma wykluczone zmiany w mózgowiu, to najpewniej są to skutki uboczne po zastosowaniu sevredolu . I ja bym właśnie to obstawiała .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Servedol - raczej nie. Po kilkunastu godzinach od podania też taki objaw jest.
Wykluczonych zmian w mózgowiu nie ma. Nie była badana pod tym kątem. A ponieważ stan ogólny + wiek, są takie, jakie są - średnio czuję potrzebę diagnozowania tego tematu.
No powiedzmy, że prywatnie zrobimy tomografię lub rezonans. Państwowo - nie wchodzi w grę, to by był tydzień na telefonie i w rozjazdach, co by wyczerpało cierpliwość moich najważniejszych zleceniodawców. A są BARDZO wyrozumiali - mam dwa projekty z przekroczonymi terminami, ale kasa - w miarę faktycznych postępów - wpada. Choć formalnie mogliby mnie wysłać na drzewo już miesiąc temu.
Dlatego - jeżeli - to prywatnie, bo po prostu taniej w moim przypadku wyjdzie.
Tylko po co? Jak coś wyjdzie, to nagle przeciwwskazania do leczenia innego niż objawowe, zamienią się we wskazania? Oczywiście mogę rezonans głowy zrobić. Z poza diagnostycznych powodów mi się to podoba, bo najpierw babcia się ruszy na pobranie krwi na kreatyninę, a później na samo badanie.
Tylko, czy coś to zmieni? Pomoże lepiej/bardziej ustawić aktualne leczenie objawowe? Bo jeżeli nie, to ja nie chcę wiedzieć, czy są przerzuty w mózgu...
Mnie bardziej martwi kaszel, bo mimo dodatkowych proszków dalej jest. Więc bardziej chciałbym się dowiedzieć, czy z oskrzelami nie zrobił się problem. Więc bardziej myślę o ewentualnej tomografii (?) bronchoskopii (?).
Ale tu znowu problem, bo to jednak badania obciążające organizm.
No chyba, że są jakieś badania, z których wynika, że sub-standardowe dawki promieniowania X mają (miewają) pozytywny (czyli negatywny) wpływ na nowotwora.
No problem jest w tym, że całe otoczenie to ja. I ja podejmuję WSZYSTKIE decyzje. Mając świadomość, że uporczywa diagnostyka to też obciążenie.
Ja się (na razie) nie obawiam bezsilności. Bezsilny to ja byłem, jak wypisali mi babcię ze szpitala. Bez poinformowania, że bez różowych recept będzie nieciekawie.
No problem jest w tym, że całe otoczenie to ja. I ja podejmuję WSZYSTKIE decyzje.
I naprawdę świetnie sobie radzisz!
Śledzę Twój wątek i jestem niezmiennie pełna uznania.
W zakresie dziwnych zachowań Babci na razie uważnie obserwuj, dziwaczne odpowiedzi w wieku starszym zdarzają się z również z innych powodów niż nowotworowe zmiany w mózgu, wystarczą zmiany geriatryczne np przytępienie słuchu - by bezsensownie odpowiadać. Jeżeli jednak objawy się nasilą warto je choćby skonsultować z lekarzem, a szczególnie te mimowolne ruchy rąk.
Masz rację twierdząc, że uporczywa diagnostyka to obciążenie, ale bezpieczniej chyba będzie - biorąc pod uwagę dobro Babci- polegać w tym zakresie na opinii lekarzy i im pozostawić decyzyjność. Leczenie objawowe wiadomo, ma złagodzić objaw, ale jeżeli źródło objawu nie będzie znane, to jak z nim walczyć? Metodą prób i błędów?Podobne objawy mogą mieć przecież różną etiologię, a w tym schorzeniu każdy objaw może powodować cierpienie, o którym chory może nam nie powiedzieć z różnych względów.
Pozdrawiam ciepło i życzę Wam obojgu spokojnych, pogodnych dni.
_________________ Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
Jak cholera świetnie... Wieczorem okazało się, że babcia nie ogarnia samodzielnie tabletek, które łyka. Na szczęście innych niż przeciwbólowe - tych pilnowałem ja. Jest więc szansa, że neurologiczne objawy oraz niskie ciśnienie wynikają z nadmiaru potasu
Nie robię niczego bez porozumienia z lekarzem/pielęgniarką. Jednak w standardzie opieki jest taka liczba wizyt jaka jest. Więc dopóki jest relatywnie dobrze - nie chcę im zawracać głowy codziennie / co drugi dzień. Mają swoją nielekką robotę na co dzień. Jak trzeba - działają szybko. DHC - które w moich wiejskich warunkach trzaby zamówić i dzień poczekać - miałem przywiezione po 6-ciu godzinach.
Dlatego na własną rękę rozważam rezonans. Jako opcję. Z zastrzeżeniem, że niekoniecznie. Bo zrobię, coś wyjdzie - i co? Będzie dokładniejszy obraz kliniczny, ale czy to zmieni sposób leczenia? W tym jest problem.
Póki co jedziemy na badanie słuchu. Od lat powtarzałem: babcia idź sobie do laryngologa, zbadaj słuch - kupimy aparat. Nie, bo to drogie. A dzisiaj (od rana) okazało się, że drogie i proceduralnie chore, jeżeli via NFZ. Bo prywatnie w pół dnia się sprawę załatwia. W dodatku za ułamek kasy jaką zapłaciłby NFZ po skierowaniach, kolejkach, czekaniach, wożeniach kwitów, zbieraniach pieczątek i innych takich.
Spokojnie, nadal twierdzę, że świetnie
Wychodzi po prostu na to, że tabletki- i to wszystkie- musisz sam ogarniać. To monotonne i czasowo ograniczające działanie ( przecież lek trzeba podać o konkretnej godzinie, więc nie ma, że nie da rady bo inne obowiązki) ale wykonalne.
Faktycznie możliwe jest, że niewłaściwe pobieranie medykamentów rozregulowało troszkę Babcię i bądźmy dobrej myśli, że to właśnie to.
A pewnie, że Babcia laryngologa powinna odwiedzić Najprawdopodobniej są zmiany w słuchu, choćby z racji wieku, a aparat na pewno polepszy jakość komunikacji.
Tyle,że wtedy słowa nieprzyzwoite będziesz musiał mamrotać pod nosem, bo inaczej Babcia usłyszy, a przecież nie uchodzi, by je słyszała
Nie wątpię, że nie robisz niczego bez konsultacji z lekarzem, bo choroba za poważna jak na rady Goździkowej. Chodzi mi o to, że czasem obciążenie wynikające z diagnostyki może przełożyć się pozytywnie na polepszenie funkcjonowania chorego. Leczenia podstawowego nie zmieni, ale pozwoli skutecznie eliminować objaw pochodzący z konkretnego, ustalonego źródła.Powiem tak: jeśli boli "brzuch" można podejrzewać niedyspozycję żołądkową albo problemy z układem trawiennym. Ale ten ból może mieć np tło ginekologiczne, na które leki wspomagające układ pokarmowy niewiele pomogą, a zastosowanie specjalistycznych medykamentów ginekologicznych powinno sprawę załatwić. Oczywiście, można zwalczać sam ból, ale niedyspozycja z którą można się stosunkowo łatwo rozprawić niepotrzebnie obciąża organizm. W tym kontekście widzę potrzebę diagnostyki, bo nie wszystkie objawy dysfunkcji organizmu muszą być pochodną choroby nowotworowej. I w to trzeba wierzyć.
Trzymajcie się
_________________ Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
Pojechalim "do ludzi" na wproszony obiad. Babcia zjadła tyle, że w domu to byłyby trzy kolejne obiady. Za to ja - w dwie godziny - wypaliłem pół paczki papierosów. Pięć szpil takich poszło, że mogłem się albo rozryczeć, albo wyjść na fajkę i od razu wypalić dwie...
Dowiedziałem się (między innymi), że pierogi można jeść. Bo byle czego nie. Przy czym to byle co jak głupi codziennie gotuję
Po czym - na do widzenia - babcia zaliczyła podłogę w wstając z krzesła.
A ja, jak już wstała, miałem przez chwilę taką radość i ulgę niezdrową.
Bo to jest tak, że jak lekarz, goście, w gościach, to okaz zdrowia. A jak jesteśmy sami, to jęczenie (z tendencjami do wycia) i śpię 4 godziny na dobę.
Więc jakby popatrzeć przez chwilę i z zewnątrz, to ja jej wmawiam stan między terminalnym a poważnym. Na szczęście[1] dzisiaj się okazało, że niekoniecznie sobie wymyślam.
[1] Oczywiście żadne to szczęście. Podle się czuję z adnotowaniem takich zdarzeń. Ale MUSZĘ to robić,,,
Wiesz co, podziwiam cię . Do takich starszych ludzi czasem trzeba iście niebiańskiej cierpliwości . Ty ją z całą pewnością masz . Babcia powinna być ci dozgonnie wdzięczna .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Jestem już znowu u siebie. Sobie poklikałem po innych wątkach i wychodzi mi, że w sumie mieliśmy szczęście. Ja oczywiście byłem gotowy na dowolnie dłużej i dowolnie ciężej, ale chyba Jej to się za bardzo nie uśmiechało. Ta utrata sił i coraz mniejsza sprawność bardzo jej przeszkadzała. Więc wziął ją Bóg do siebie, jak jeszcze była relatywnie samodzielna.
Przynajmniej tak to sobie tłumaczę. Bo nawet lekarz z hospicjum był zdziwiony, że to już...
Dzięki wszystkim tutaj i nie tutaj. W sumie trafialiśmy z Babcią na samych dobrych ludzi. Jak już byłem sam - trafiły się dwie z ewidentnym deficytem empatii, ale to nic w porównaniu z całą resztą, która w ramach zamykania spraw doczesnych zachowywała się bardziej niż w porządku.
Jeszcze raz dzięki, wszystkim, który dobrym słowem, a nawet tylko zaglądaniem w wątki (bo to też ważne!) pomagali w ciężkich chwilach.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum