1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
DumSpiro-Spero
Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 53560
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2010-08-05, 01:25 Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
Bardzo, bardzo mi przykro ..
Wciąż dziś o Was myślę .. |
Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
DumSpiro-Spero
Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 53560
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2010-08-04, 14:37 Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
Katarzynka36 napisał/a: | może gdyby udało się płyn ściągnąć byłoby Wam dane jeszcze więcej czasu? |
Nie, nie, Katarzynko, to jest postępowanie wyłącznie objawowe, nie wydłuża czasu przeżycia. Jeśli nie ma objawów wymagających interwencji to nie ma takiej potrzeby.
padrone33 napisał/a: | tata leży z kroplówka furosamid, ma cewnik i wyobraźcie sobie obrzeki nóg (od trzech tyg nie zdejeli w szpitalach) zeszły przez kilka nocnych godzin już o połowe !!!! a wiec mozna coś robic ! |
Furosemid to lek silnie odwadniający. Obrzęki na nóżkach to jedno, ale najważniejsze są płuca - myślę, że i w tym zakresie furosemid nieco pomógł. Nie podaje się takiego leku bezkarnie - silnie wypłukuje potas (który jest niezbędny do prawidłowej pracy serca), no i odwodnienie (gdy pacjent nie pije) wiadomo z czym się wiąże..
Natomiast! W tej sytuacji jest to postępowanie właściwe - pacjenta się nie nawadnia, a odwadnia - by znieść obrzęk, by mógł oddychać. Tu chodzi już wyłącznie o ograniczenie cierpienia, nie ma tu już niestety miejsca na działania średnio czy długoterminowe
Nawilżanie ust tak - jak najbardziej, przynosi ulgę.
Chory natomiast w takim stanie nie czuje pragnienia i nie powinno to budzić żadnych obaw.
Bałam się, że etap duszenia potrwa dłużej - mogło tak być. Najwyraźniej jednak odwodnienie i rozluźnienie mięśni obecnie zrobiły swoje. To ostatnie jednak oznacza zbliżający się czas pożegnania - fakt, poszło 'galopem' ..
Myślę też, że wszyscy, którzy przez to przeszli opiekując się swoimi najbliższymi w stanie terminalnym zgodzą się z tym, że przedłużanie takich cierpień w nieskończoność kojarzy się z okrucieństwem losu. Jak mamy odejść, to godnie.. |
Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
DumSpiro-Spero
Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 53560
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2010-08-03, 22:27 Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
Cytat: | Punkcja opłucnej
WSKAZANIA DO WYKONANIA BADANIA
Objawy (kliniczne i z badań dodatkowych: badanie radiologiczne, utrasonografia) wskazujące na obecność płynu lub powietrza w jamie opłucnej:
* odma opłucnej,
* wysięk lub przesięk opłucnej,
* ropniak opłucnej,
* krwiak opłucnej.
(...)
MOŻLIWE POWIKŁANIA PO BADANIU
Bardzo rzadko zdarza się nakłucie naczyń międzyżebrowych lub nakłucie płuca (pacjent może odpluwać krwistą plwocinę), które zwykle jeszcze w trakcie badania jest rozpoznawane, i na ogół nie wymaga interwencji chirurgicznej. Sporadycznie może wystąpić odma opłucnowa.
| źródło: Punkcja Opłucnej | zdrowie.med.pl
Zastanawiam się czy to wszystko może mieć jakiś związek z -> tym mało radosnym faktem <-
Miasto to znam, bo jest ono moim 'drugim rodzinnym'. Jeżdżę tam od dziecka, ale i przez jakiś czas tam mieszkałam. Nawet miałam okazję kiedyś zwiedzić izbę przyjęć na Walczaka.. Na Dekerta wciąż bywają moi dziadkowie.
padrone33,
a czy lekarz w hospicjum.. wypowiedział się jakoś w tej kwestii?.. Czy również nie widział potrzeby wykonania punkcji?..
Nie kontynuowałabym tematu już ani przez chwilę gdyby nie fakt, że tata tam nadal.. siedzi (a nie leży). Dom / szpital / hospicjum - to nie ma znaczenia jak się nazywa dany lokal; jeśli istnieje tylko jedna forma skutecznej pomocy w danej sytuacji (a tutaj tak właśnie jest) - to nie tyle chodzi o zmianę zakwaterowania, co o tę konkretnie czynność. Po jej wykonaniu - tak, odpowiednie warunki byłyby bardzo ważne.
Bardzo mnie to wszystko zastanawia i.. martwi.
Przestudiowałam ponownie wszystkie wskazania i przeciwwskazania do punkcji opłucnej - nie ma wytłumaczenia dla faktu, że odmówiono pomocy.
To, że "nie chcą dodatkowo męczyć" pacjenta, który się dusi, a któremu można i trzeba pomóc - po prostu po to by mógł się położyć, zasnąć i umrzeć spokojnie oddychając - brzmi .. szokująco.
Tyle tutaj, reszta w pw. |
Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
DumSpiro-Spero
Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 53560
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2010-08-02, 01:44 Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
padrone33,
zajrzyj proszę -> tutaj <-
To tak a propos kroplówek;
Ale sytuacja taty jest szczególna - taka kroplówka byłaby teraz jak przysłowiowy 'gwóźdź do trumny' - zabiłaby go.
Tata nie potrzebuje teraz kroplówki, bo nie walczy aktualnie o płyn, a o.. powietrze.
Dusi się.
Cytat: | Postępowanie w nawracających wysiękach opłucnowych w przebiegu chorób nowotworowych
Adrianna Drozdowska, Ewa Jassem
Klinika Alergologii Akademii Medycznej w Gdańsku
Nawracające wysięki opłucnowe w przebiegu zaawansowanych chorób nowotworowych stanowią istotny problem leczniczy w opiece paliatywnej.
U większości chorych powodują one wystąpienie lub nasilenie duszności, ból w klatce piersiowej, kaszel oraz znaczne obniżenie jakości życia. Ewakuacja płynu z opłucnej przynosi w takich przypadkach natychmiastową kliniczną poprawę, ale z reguły efekt ten jest krótkotrwały. U większości chorych stwierdza się nawrót dolegliwości związany z ponownym gromadzeniem wysięku. W niniejszej pracy przedstawiono metody postępowania prowadzące do długotrwałego zahamowania wytwarzania wysięku opłucnowego, z uwzględnieniem ich skuteczności.
(...)
Punkcja jamy opłucnej
W przypadku, gdy wysięk opłucnowy powoduje objawy kliniczne, w pierwszej kolejności wykonuje się punkcję opłucnej. Jest to najprostsza metoda umożliwiająca ewakuację płynu i zmniejszenie związanych z nim dolegliwości. Objętość wydalanego płynu, zwłaszcza przy pierwszym nakłuciu, nie powinna być zazwyczaj większa niż 1000–1500 ml ze względu na możliwość działań niepożądanych (kaszel, ból w klatce piersiowej, zaburzenia sercowonaczyniowe, obrzęk płuc). W przypadku nawracającego gromadzenia się wysięku zachodzi konieczność systematycznego powtarzania zabiegu.
(...)
|
źródło -> TUTAJ <-
- można je sobie zapisać, wydrukować, nawet wziąć pod pachę jadąc do szpitala i -w razie potrzeby- pokazać palcem odpowiednie akapity żądając realizacji procedury punkcji (mam szczerą nadzieję, że nie będzie to konieczne.. )
Tatę powinien ktoś zawieźć na chirurgiczną izbę przyjęć natychmiast (choć przypuszczam, że będzie potrzebował karetki; może nie przebyć drogi mieszkanie -> auto). Tam na miejscu trzeba będzie dopilnować by bezzwłocznie wzięto go na zabieg.
Wzywając karetkę czy pojawiając się na izbie przyjęć nie ma się co wdawać w żadne zbędne dyskusje - pierwsza rzecz, którą trzeba głośno i wyraźnie sygnalizować to to, że chory się dusi - ponieważ ma dużą ilość płynu w jamie opłucnej i natychmiast potrzebujecie pomocy w postaci wykonania punkcji (zaraz zresztą po nakłuciu i ewakuowaniu płynu tata zacznie normalnie oddychać i będzie mógł się położyć.. ).
padrone33, jeśli rodzice mają jakąś pomoc tam na miejscu, to dobrze by było przekierować sprawę - by pomoc nadeszła natychmiast i tata nie musiał na Ciebie czekać do wtorku.
Mówiąc śmiertelnie poważnie : możliwe, że poczeka i przesiedzi kolejną noc na fotelu, ale może się zdarzyć, że nie poczeka.
Może się po prostu udusić (płynu w jamie opłucnej cały czas niestety przybywa). Przeżyliśmy już i taką sytuację na tym forum .. |
Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
DumSpiro-Spero
Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 53560
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2010-08-01, 21:51 Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
padrone33 ...
Mamy :- IV (ostatni, w skali NYHA) stopień przewlekłej niewydolności krążenia.. (przypuszczam, że to niewydolność prawokomorowa)
- nadciśnienie
- bardzo niski poziom czerwonych krwinek i hemoglobiny, niemal 2-krotnie poniżej dolnej granicy normy hematokryt!
- bilirubinę w moczu - ze względu na masywny rozpad krwinek czerwonych (tata siusia na brązowo..), ale i -jak sądzę - rozpoczynającą się niewydolność wątroby
- dnę moczanową! - przypuszczam, że wtórną, na tle katabolizmu dużej ilości białka (co towarzyszy wysiękowi w jamie opłucnej). Wysokie stężenie mocznika we krwi powoduje utratę apetytu i odruch wymiotny..
- ciała ketonowe w moczu.. (odzwierciedlają pewnie niedożywienie)
- cukrzycę
- pomimo zabiegu pleurodezy - sporą ilość płynu w jamie opłucnej, podejrzewam, że płyn może być też w osierdziu
- powinien sporo pić, bo w takich warunkach szybko może pojawić się niewydolność nerek, ale NIE MOŻE, bo się udusi (wysięk w opłucnej - to tam odkłada się to co tata wypije) i krążenie siądzie, bo i tak niewiele już brakuje..
- jeśli ma zakrzepicę kończyn dolnych to powinien się ruszać bo brak ruchu prowokuje tworzenie się zatorów, ale NIE MOŻE - bo nawet leżąc / siedząc - nie jest w stanie dostarczyć swojemu ciału wystarczającej ilości tlenu. O żadnej aktywności fizycznej nie ma mowy!
Bo to jak zmusić się do biegu przez płotki z głową szczelnie owiniętą workiem foliowym.. .. Jaka więc chemioterapia ? (!!) ...
Jak kochasz tatę i masz taką możliwość to zamiast kupować soczek z pokrzywy... weź wolne z pracy (urlop? zwolnienie? - na rodzica można otrzymać L4, jak najbardziej) i jedź do niego.. Po pierwsze - trzeba mu pomóc, bo strasznie, strasznie się męczy. Siedzi , bo nie może leżeć - w pozycji leżącej woda zalewa mu płuca, i najzwyczajniej w świecie się dusi. Niedługo będzie tylko siedział, i w takiej pozycji będzie spał - aż nawet i to już nie pomoże..
Trzeba tam pojechać - do szpitala, w którym leżał, i pójść pogadać z ordynatorem - jak mężczyzna z mężczyzną. Po pierwsze niech gruntownie uzasadni dlaczego nie chcą się podjąć odbarczenia płynu z jamy opłucnej (pewnie ze względów anestezjologicznych, serce... - nie ma jak znieczulić ) - jeśli odmówił anestezjolog, sprawdzić czy inny też odmówi (bo to różnie bywa). Jak odbarczenie nie będzie możliwe (w co mimo wszystko trudno mi do końca uwierzyć) i w związku z tym pan dr nie będzie widział możliwości czy celu ponownego przyjęcia pacjenta to siąść tam gdzieś w tym szpitalu i powiedzieć, że nie wyjdziesz dopóki natychmiast nie wezmą ojca na oddział i mu nie pomogą: w JAKIKOLWIEK sposób! To nieludzkie, wypuścić do domu kogoś kto się dusi, z opłucną pełną płynu! Coś musi się dać zrobić, ale nie w domu! Tata powinien mieć opiekę szpitalną w tej chwili. Jestem przekonana, że już dawno powinien był dostać morfinę, która oszczędziłaby mu wiele cierpienia - morfina bowiem łagodzi bardzo duszność (-> tu o tym pisałam.. <- )
Teraz, zgodnie zresztą ze sztuką, którą głoszą wszystkie dostępne źródła, wytyczne, z czego szkoleni są również i lekarze (tak, wiem - nie wszyscy; ok - uświadamiajmy więc sami tych, którzy na owe szkolenia nie dotarli) - priorytetem jest to, by tata przestał cierpieć, lub przynajmniej by to cierpienie maksymalnie ograniczyć.
Cała reszta powinna być daleeeko w tyle..
Umieszczam poniżej wytyczne sformułowane przez czołowych polskich onkologów (tu reprezentują wspólnie Polską Unię Onkologii) definiujące kryteria kwalifikujące do chemioterapii paliatywnej. Nie mając pewności z czym mamy do czynienia zamieszczam wytyczne dot. chemioterapii nowotworów klatki piersiowej. Dodam tylko, że nawet jeśli byłby to guz tkanek miękkich, a nie płuca czy opłucnej (i niech będzie nawet i Askina) - to i tak by to kompletnie niczego nie zmieniło..
A tutaj, dość zwięźle i przejrzyście, o niewydolności krążenia (wraz ze skalą zaawansowania NYHA) : Przewlekła niewydolność krążenia | emedica.pl Można trochę zrozumieć co to w ogóle jest, dlaczego tata nie wstaje.. i nie rozmawia..
To jeszcze dorzucę : -> Dna moczanowa | Wikipedia <- I tu - o ile tata wcześniej nie chorował na tę przypadłość - warto spojrzeć na dnę wtórną.
Teraz leki, które zalecono :
omnic - stosowany w łagodnym przeroście prostaty, poprawia komfort oddawania moczu
sotahexal - łągodzi zaburzenia komorowe serca
milurit (allopurynol) - lek zmniejszający stężenie kwasu moczowego we krwi
dhc (dihydrokodeina) - p/bólowy, opioid, działa słabiej niż morfina
megalia (megestrol) - lek hormonalny, leczy się nim hormonozależnego raka piersi i macicy. Niektórzy leczą nim u innych chorych onkologicznie kacheksję - czyli zespół wyniszczenia nowotworowego.
furosemid - moczopędny, przeciwobrzękowy
verospiron - lek odwadniający, obniżający ciśnienie tętnicze
lactulosum - lek łagodnie przeczyszczający
Wszystko jest dla mnie jasne i ma sens, o ile tata tę masę tabletek może bez większego problemu połknąć - jeśli nie, trzeba je pozmieniać. Nie powinien się nimi (połykając) krztusić czy mieć przez nie odruch wymiotny etc. DA SIĘ to pozmieniać odpowiednio, gwarantuję.
Osobiście przedyskutowałabym z lekarzem opcję odstawienia megestrolu, ponieważ w tej chwili sytuacja jest taka, że może to przynieść (w mojej przynajmniej opinii) więcej strat niż pożytku:
Cytat: | Działanie niepożądane: Zwiększenie masy ciała, powikłania zakrzepowo-zatorowe, zakrzepowe zapalenie żył, zatory tętnicy płucnej (niekiedy prowadzące do zgonu). Nudności, wymioty, obrzęki, krwawienia międzymiesiączkowe. W pojedynczych przypadkach: duszność, niewydolność serca, nadciśnienie, uderzenia gorąca, zmiany nastroju, twarz cushingoidalna, ogniskowe zaczerwienienie skóry (z towarzyszącą hipoglikemią lub bez niej), hiperglikemia, utrata włosów, zespół cieśni nadgarstka. Rzadko pokrzywka - przypuszczalnie reakcja nadwrażliwości na lek. U chorych z zaawansowanym niehormonozależnym typem nowotworu: duszność, nudności, obrzęki, ból, śpiączka i biegunka. | źródło: Megestrol | MP - portal dla lekarzy
To hormon przecież. I, jak i inne leki hormonalne - zatrzymuje wodę w organizmie i wzmaga obrzęki (i, niestety, przy okazji poziom płynu w opłucnej).
Tata i tak nie będzie jadł. I to z innych przyczyn niż kacheksja nowotworowa. Megestrol teraz więc na pewno mu w niczym nie pomoże, a może łączyć się z kilkoma powikłaniami, które dla taty, w jego aktualnym stanie, mogą być mówiąc delikatnie niebezpieczne.
Aaa.. jeszcze terapia tlenowa - jak nie chce, to absolutnie nie ma co namawiać. Pacjent czuje czy mu coś pomaga czy nie, a może nawet ... szkodzi.
Cytat: | Przeciwwskazania
Przed rozpoczęciem terapii tlenowej należy zapoznać się również z przeciwwskazaniami. W niektórych wypadkach nie wolno stosować terapii tlenowej lub można z niej korzystać tylko będąc w stałym kontakcie z lekarzem:
* niewydolność oddechowa
U pacjentów z ciężką chroniczną niewydolnością zastosowanie mieszanek powietrza z tlenem ( 02>50%) może doprowadzić do
1. depresji oddechowej
2. kwasicy oddechowej
3. pC02 = 60mmHg |
źródło: Wskazania do terapii tlenowej |
Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
DumSpiro-Spero
Odpowiedzi: 136
Wyświetleń: 53560
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2010-07-30, 05:37 Temat: Guz Askina w opłucnej co to za raczysko POMOCY !!!! |
Witaj padrone33.
Jeśli wynik badania mikroskopowego tkanki jest, powiedzmy, 'podejrzany' - bo na przykład nie odpowiada obrazowi klinicznemu, bądź danego typu nowotworu raczej nie spotyka się w danej grupie pacjentów (np. wiekowej) - to powinno się ów wynik sprawdzić;
weryfikacja powinna się odbyć w ośrodku mającym odpowiednie doświadczenie, wyposażenie i.. środki - na to, by wykonać pełny panel badań (koszt badań immunohistochemicznych jest wysoki; jeśli zaś weryfikujemy wynik - stosujemy często szerszy ich zakres, a przynajmniej w wypadku gdy użycie dodatkowego panelu przeciwciał może wnieść nowe, istotne informacje).
Oczywiście, jak to w życiu bywa, decyzje o weryfikacji wyniku bywają czasem nietrafne i faktycznie niepotrzebnie przeciągają diagnostykę i opóźniają leczenie -
na tym forum jednakże opisano również niejedną sytuację, gdy pierwszy wynik stanowił niewątpliwą pomyłkę. Pomyłkę niosącą za sobą druzgocące skutki - np. w postaci przeprowadzenia nieprawidłowego leczenia, które w tej sytuacji w ogóle nie pomogło, a jedynie zaszkodziło. Takie błędne wyniki histpat. również narażają pacjenta na zwłokę w podjęciu właściwego leczenia, ale przy tym narażają go na znacznie więcej - bo na działania niepożądane zastosowanej terapii.
Każdy rodzaj nowotworu złośliwego odznacza się innymi cechami i wrażliwością na dany rodzaj leczenia. Chemioterapia to bardzo ogólne określenie gałęzi systemowego leczenia przeciwnowotworowego - w rzeczywistości jest to najczęściej dożylne bądź doustne leczenie, którego skład bywa bardzo różny - inne leki (cytostatyki) stosujemy na niedrobnokomórkowego raka płuca, inne na raka gardła, inne na raka żołądka czy rozsianego czerniaka. Jeszcze inne na międzybłoniaka opłucnej. Zupełnie inne w leczeniu guza Askina - gdzie chemioterapia składa się z cytostatyków stosowanych, w różnych kombinacjach, w leczeniu guzów tkanek miękkich.
W rzeczywistości więc nieprawidłowe rozpoznanie pociągać za sobą może konsekwencje w postaci podania złych leków, w ogóle nie działających na typ nowotworu, na który pacjent naprawdę choruje..
Niestety w przypadku rzadkich nowotworów, rozpoznawanych nie za pomocą zwykłego badania histopatologicznego, a dzięki użyciu panelu przeciwciał immunohistochemicznych,
diagnostyka niejednokrotnie wymaga czasu. Szumne doniesienia, iż można tego typu badania wykonać w ciągu kilku dni podsumowano jakiś czas temu na przykład następująco: Rynek zdrowia - Guza zbadają w ciągu czterech dni - komentarz
padrone33 napisał/a: | hgb jest na poziomie 7,2 !!! wiem ze to słabo po przetoczeniu wzrasta do 9-10 ale .....
tracę nadzieję ze nawet jak doczekamy tych wyników z W-wy to że uda sie poprawic tacie wyniki krwi , oraz krązenie aby mógł dostac chemie ..... |
I przechodzimy do sedna niestety.. Moim zdaniem - a przynajmniej na podstawie tego co opisujesz - faktycznie tata nie kwalifikuje się do chemioterapii. Z tylko i wyłącznie jednej przyczyny: stan ogólny taty jest najprawdopodobniej taki (trudna do opanowania zatorowość / głęboka niedokrwistość wymagająca przetoczeń), że pierwszy wlew mógłby go po prostu zabić.
Cytostatyki podawane ogólnie nie tylko leczą; są de facto w pewnym sensie również trucizną. Niestety więc - aby odnieść korzyść z tego typu leczenia - trzeba być w odpowiedniej formie, pozwalającej na 'przetrwanie' procesu niszczenia zdrowych tkanek oraz ich regenerację.
Jeśli ktoś myśli, że aby móc być leczonym chemicznie wystarczy 'poprawić wyniki krwi' to tkwi niestety w głębokim błędzie. Dyskwalifikować od leczenia systemowego może bowiem cały szereg czynników: zaburzenia krążenia, wyniki wskazujące na nieprawidłową pracę nerek, wyniki wskazujące na upośledzoną czynność wątroby, zaawansowana choroba zakrzepowa, nieprawidłowa praca szpiku kostnego powodująca istotne odstępstwa od norm w morfologii krwi obwodowej, nadciśnienie, cukrzyca, schorzenia serca, zakażenie wymagające antybiotykoterapii, znacząca nierównowaga elektrolitowa i inne. Co do samej morfologii - to mamy kilka rodzajów zaburzeń, przy czym najistotniejsze dotyczą stanu upośledzającego transport tlenu drogą krwi (niedokrwistość), brak wystarczającej ilości tzw. 'białych ciałek' (tu głównie granulocytów obojętnochłonnych) - co oznacza b.dużą podatność na infekcje, oraz małopłytkowość, która może wiązać się z krwawieniami - również rzecz jasna wewnętrznymi.
Dopiero CAŁOŚĆ w/w wyników badań (bywa, że są -w razie potrzeby- wykonywane również i inne) dająca obraz nie budzący większych zastrzeżeń czy obaw - pozwala na wstępne lub ostateczne zakwalifikowanie do chemioterapii.
Pacjent zakwalifikowany pomimo przeciwwskazań: - może w trakcie lub bezpośrednio po wlewie dostać wstrząsu, może rozwinąć się uogólnione zakażenie (tzw. 'sepsa'), może zdarzyć się incydent zakrzepowo-zatorowy (nierzadko niestety od razu śmiertelny), może nagle ustać funkcja nerek itd, itp.. Na tym forum mamy już co najmniej kilka wątków gdzie chory czy chora zmarli bezpośrednio po wlewie (lub w ciągu kilku dni) - wszystko są to sytuacje zaawansowanej choroby nowotworowej i nie do końca zadowalającego stanu ogólnego pacjenta.
- może nie odnieść w leczeniu korzyści (np. uzyskania remisji guza/guzów), która następnie utrzyma się jakiś czas, co przedłuży choremu życie i poprawi jego jakość (źle, co do potencjalnych wyników leczenia chemioterapią, wróży niedokrwistość: niedotlenienie bowiem powoduje upośledzenie transportu leku do tkanki guza - tym sposobem guz niejako otrzymuje dużo niższe dawki cytostatyków (tj. o niższym stężeniu) co w sposób oczywisty przekłada się na wyniki leczenia. Guz źle utlenowany ponadto szybko zyskuje zdolność do przeżycia w tych warunkach i - niestety również - paradoksalnie do coraz agresywniejszego tempa wzrostu (przykrym przykładem mogą być 'galopujące' wręcz zmiany w wymiarach guza obserwowane w badaniach obrazowych Twojego taty; pomimo, że cierpi on ostatnimi czasu na znaczącą niedokrwistość). Zdrowa, 'normalna' tkanka, bez odpowiedniej ilości tlenu zaczyna obumierać, a z całą pewnością traci pierwotne zdolności do regeneracji (które są bardzo potrzebne, by 'naprawić' straty/uszkodzenia, które poczyniła czy ma poczynić chemioterapia). Niestety - udowodniono już bezdyskusyjnie, że im większa niedokrwistość, tym mniejsza skuteczność leczenia systemowego. Osobną kwestią jest uszkodzenia szpiku, do którego często dochodzi u takich chorych, w wyniku zastosowania chemioterapii.
- chemioterapia w takich sytuacjach może zamiast poprawić jakość życia chorego (co jest najważniejszym celem leczenia paliatywnego) - znacząco ją pogorszyć. Przykładem niech będzie fakt, iż paliatywna chemioterapia w niedrobnokomórkowym, nieresekcyjnym raku płuca przedłuża życie przeciętnie o ok. 2 miesiące. Jeśli przez pozostałych kilka miesięcy (podczas trwania leczenia) pacjent źle znosi leczenie chemiczne, tygodniami wymiotuje, ulega ciągłym zakażeniom i opada z sił tak, że głównie leży w łóżku - wypada zadać pytanie, czy takie postępowanie w ogóle ma sens.
I właśnie z powyższych przyczyn do chemioterapii można zostać zakwalifikowanym lub nie; i nie chodzi tu bynajmniej o odebranie choremu szansy czy nadziei - zawsze, gdy chemioterapia nie wchodzi w grę idzie o dobro chorego ; niestety czasami można je określić wyłącznie na zasadzie wyboru 'mniejszego zła' (którym w w/w sytuacjach jest rezygnacja z leczenia chemicznego w danym, indywidualnym przypadku).
Chorzy i ich rodziny postrzegają to nieco inaczej - główna przyczyna tego stanu rzeczy jest jedna: brak doświadczenia i wiedzy w tej materii.. Lekarz onkolog je posiada - ale i tak nie zawsze łatwo jest podjąć decyzję - podać choremu chemioterapię czy nie; nierzadko bywa - jak to w medycynie - że sytuacja nie jest do końca oczywista. Leczenie systemowe chorych onkologicznie to trudna sztuka i ogromna odpowiedzialność. Jedno jest pewne - jeśli lekarz nie ma wątpliwości co do tego, że chemioterapia to dla danego pacjenta zbyt wielkie ryzyko powikłań (w tym możliwych - śmiertelnych) i ryzyko to znacząco przewyższa potencjalne korzyści, które chory mógłby odnieść z tego leczenia -
nie powinien ulegać naciskom ze strony pacjenta czy też jego rodziny i zgodzić się na to leczenie, bo byłoby to działanie na szkodę chorego a nie dla jego dobra!
Aby mój post nie został odebrany jako tendencyjny dodam, że od 18 miesięcy na tym forum wypowiadam się przede wszystkim jako zagorzały zwolennik, i promotor -zgodnego z aktualnie obowiązującymi w onkologii standardami- leczenia chemicznego. Każdy pacjent będący w dobrym stanie ogólnym, gdy nie istnieją inne istotne przeszkody - oraz o ile rzecz jasna są wskazania - powinien zostać zachęcony przez swojego lekarza do skorzystania z możliwości czy szans, które oferuje dzisiejsze, nowoczesne leczenie cytostatyczne.
I na koniec kilka słów o niedokrwistości. Zanim zacznie się leczyć niedokrwistość - trzeba poznać jej przyczynę. Przyczyny bywają różne! I każda z nich wymaga nieco innego postępowania. W zaawansowanej chorobie nowotworowej niedokrwistość bywa zjawiskiem złożonym. Może wynikać z krwawienia samego guza, z uszkodzeń mechanicznych tkanki zdrowej, będących bezpośrednim skutkiem ucisku, nacieku, czy wręcz perforacji (powodowanych fizycznie przez guz) - to z kolei wiąże się czasem z krwawieniem wewnętrznym, nagłym lub przewlekłym. Leczeniem z wyboru jest wtedy próba odnalezienia i opanowania krwawienia. Może być to skutek leczenia przeciwnowotworowego, może być też (i najczęściej jest) wynikiem obecności we krwi obwodowej szeregu substancji wytwarzanych przez sam guz, zaburzeń metabolicznych z tym związanych i w końcu patologicznego pobudzenia układu immunologicznego chorego, w odpowiedzi na cytokiny wytwarzane przez guz.
Ta ostatnia przyczyna powoduje, że walka z niedokrwistością jest bardzo ciężka i najczęściej - w późnym etapie choroby - nie do opanowania niestety.
Piszę to w świetle dyskusji i porad jakie się czasem na forum pojawiają - typu soczek z pokrzywy.. (czy syrop, być może pomyliłam); tego typu sprawy - o ile nie szkodzą - to mają szansę niestety poprawić jedynie Wasze samopoczucie (związane - jak sądzę - ze zrealizowaniem się poprzez podjęcie i przeprowadzenie własnej inicjatywy w ramach wojny z rakiem. Widziałam tylko kiedyś na własne oczy, jak z wielkim obrzydzeniem tego typu ciecz połykał chory - a tę wątpliwą przyjemność zafundowała mu jego własna, najbliższa rodzina. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że panie ciecz kupiły nie w aptece, a przez internet, na portalu aukcyjnym (!).
No, ale dość o horrorach typu ekstremalne eksperymenty na najbliższym członku rodziny, i to chorym na raka.. - kończąc myśl: to nie ten kaliber przeciwnika (powodujące niedokrwistość: rak, lub chemioterapia) by warto było zmuszać do tego typu degustacji swojego bliskiego.
Wymyślna dieta, czy też dostępne bez recepty specyfiki (nie daj boże serwowane bez zgody onkologa!) - nie leczą niedokrwistości powstałej na tle choroby nowotworowej bądź na skutek chemioterapii. Tę wiedzę dzisiejsza, nowoczesna medycyna akademicka, jako nauka oparta na dowodach, posiada już z całą pewnością.
padrone33, przemyśl proszę to co napisałam -
wiem, że nie jest Ci łatwo pogodzić się z myślą, że może nie dojść w ogóle do żadnego leczenia onkologicznego. Jednak teraz wiesz już nieco więcej - jak to wygląda w praktyce.
Prawda jest taka, że pomóc można jedynie w sytuacji, gdy choroba nowotworowa nie zaczęła jeszcze pustoszyć organizmu ogólnie.
I .. trudno tu doszukiwać się jakichkolwiek winnych - choroba została zdiagnozowana jako co najmniej miejscowo zaawansowana, z wysiękiem w jamie opłucnej - to od samego początku nie pozostawia większego pola manewru, niestety
Wykonano zabieg paliatywny w postaci pleurodezy, szybko i sprawnie - to była de facto forma leczenia - bez niego tata Twój bardzo by cierpiał, bowiem wysięk taki zazwyczaj uporczywie nawraca.
Jeśli zechcesz jeszcze o coś zapytać , np. a propos niniejszej 'lektury', to oczywiście zapraszam.
pozdrawiam ciepło. |
|
|