...bo w przypadku chemioodpornych nowotworów i tak dojdzie do rozsiewu.
Cytat:
Zależy co w tym przypadku rozumiemy pod pojęciem leczenia(...)
Mając na myśli leczenie mówiłem o jakiejkolwiek pomocy choremu czy to radioterapia czy chemioterapia.
Przecież nawet wykonuje się zbiegi chirurgiczne, żeby poprawić jakość życia np. usunięcie meta do mózgu pomimo tego, że zdiagnozowane przerzuty do narządów odległych rokują w chorobie tak sobie. Czy z powodu nieuleczalności choroby też zrezygnować z operacji ? Uważam, że nie.
Cytat:
Mojemu Tacie (zaawansowany rak płuca z wysiękiem) chemia nie przyniosła nic poza ogromem cierpienia i pogorszeniem jakości życia i wiem, że gdyby miał podjąć decyzje po raz drugi to leczenia by nie podjął.
Zgadzam się z Tobą w 100 %, że czasami leczenie onkologiczne może przynieść więcej szkody niż pożytku i wtedy należy zrezygnować z leczenia tyle, że zaniechanie leczenia onkologicznego będzie w tym przypadku z powodów medycznych a nie czyjeś widzi mi się a to różnica zasadnicza.
Natomiast rezygnacja z leczenia przeciwbólowego można określić jednym słowem: masochizm.
To czy leczenie paliatywne przynosi korzyść czy nie dowiadujemy po leczeniu, najszybciej w czasie leczenia. Zakładając że lekarz wie co robi a inaczej myśleć nie wolno. tylko ten co musi podjąć decyzje w swoim albo nie daj boże w cudzym imieniu wie jakie to trudne. Sama miałam moment przed operacja że chciałam zwiać jak się dowiedziałam jakie mogą być skutki w najgorszym przypadku. Najgorszy jest brak wsparcia, jak nie słyszy się tego zapewnienia "bedę z tobą na dobre i na złe i damy radę"
Czy świadomość że zrobiło się wszystko żeby pomóc sobie czy komuś bliskiemu nie pomaga, nie usprawiedliwia tego że leczenie jednak nie pomogło?
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
sens leczenia jest wprost proporcjonalny do sensu życia
Cytuje tu JaInkę: lepiej żyć niż nie żyć
mądrzejszych słów nie mam
Ktoś kiedyś powiedział: nigdy nie zaprzeczaj kobiecie, bo wcześniej lub później zrobi to sama.
Pierwszego zdania nia rozumiem. Czy uważasz, że leczyć należy jedynie tych którzy chcą żyć (proporcjonalnie), widzą tego sens? Czy załamanych trzeba poddać eutanazji przez zaniechanie?
Cytat JaInki jest binarny: albo żyć albo nie żyć. Ona twierdzi, że lepiej żyć. Ja sądzę, że to nie jest takie proste. Nie zapominajmy o jakości tego życia.
Pozdrawiam,
Mrakad
_________________ Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej.
Albert Einstein
jeśli ktoś widzi sens życia, to widzi sens walki o nie, np. za pomocą leczenia.
Jeśli chory nie ma sił do podjęcia leczenia to oznacza, że poddał się, lub załamał.
Moim skromnym zdaniem, po prostu nie miał odpowiedniego wsparcia, zmęczyła go choroba, cierpienie (brak leczenia p/bólowego) a doping w walce był mierny. Moim zdaniem różne są motywacje chorych do walki z rakiem- jedni robią to dla siebie; inni dla najbliższych. Takie ich prawo i ich wola.
Ani eutanazja, ani zaniechanie- pomoc psychologiczna i psychiatryczna. Nie jestem katem, ani wyrocznią - nie potrafię podjąć decyzji za chorego, za to potrafię przy nim być - na dobre i złe, z szacunkiem dla jego decyzji.
Moim zdaniem różne są motywacje chorych do walki z rakiem- jedni robią to dla siebie; inni dla najbliższych. Takie ich prawo i ich wola.
dbajmy o siebie i o najbliższych, jeśli chcemy i rozumiemy, co znaczy słowo "kocham".
Pozwólmy jednak bliskim decydować w tych najważniejszych dla nich chwilach. To także miłość, przez duże M. Choć nieraz serce pęka, to szacunek dla decyzji wg nas złych czy nietrafnych, również powinniśmy uszanować.
Łysy
_________________ jeśli masz zamiar chorować musisz być zdrowy i mieć pieniądze:)
Jeśli chory nie ma sił do podjęcia leczenia to oznacza, że poddał się, lub załamał.
Moim skromnym zdaniem, po prostu nie miał odpowiedniego wsparcia, zmęczyła go choroba, cierpienie (brak leczenia p/bólowego) a doping w walce był mierny. Moim zdaniem różne są motywacje chorych do walki z rakiem- jedni robią to dla siebie; inni dla najbliższych
Nię będę pisała rozważań na ten temat, ale przytoczę naszą historię na dowód poparcia w/w zdań.
Mojego tatę i nas bardzo zaskoczyła choroba - początek choroby był bardzo przygniatający dla mojego taty - niedowład ręki, brak siły do chodzenia w wyniku przerzutów do mózgu. Jedni lekarza po cichu mówili, że to już koniec, Tata miesiąc, może dwa pożyje, że jeśli tata nie chodzi to nie będzie już chodził. Dostał jednak skierowanie na rasdioterapię - bałam się okropnie, że go nie zakwalifikują, bo już było ciężko - jednak przemiły lekarz pomógł nam i powiedział, że dadzą Tacie promieniowanie, bo jest jeszcze kontaktowy i będzie słuchał ich poleceń.
Tacie odpowiedział tylko, że gorzej mu będzie przez jakieś 2 tygodnie a potem już napewno nie będzie gorzej. Tata mówi - ok, co mi zostało, tylko sie boję, że będę wymiotował.
Lekarz mi powiedział, że zatrzymamy chorobę na trochę ale nie będzie poprawy neurologicznej żadnej. Tata przeżył mękę w szpitalu - daleko od domu, sam, pielęgniarki go zamkęły na łóżku, nie mógł sam jeść...Pierwszy raz tam płakał.... Ale przetrwał....
Dwa tygodnie po naświetlaniu idziemy do onkologa, ten zleca chemioterapię - tata mówi, że się boi, że w trakcie chemii umrze, lekarz mówi, że nie może dać gwarancji, że nic się nie stanie, dodatkowo mówi mu, że już nie wstanie z wózka - 3 dni przed chemią Tata staje na własne nogi i chodzi z naszą pomocą.
Idziemy na chemię - każą tacie czytać skutki uboczne chemii - Tata mówi, że nie będzie czytał, nieważne jakie są, że i tak mu nic nie zostało, więc nad czym się zastanawiać. Tata boi się szpitala - zostajemy z nim tyle ile potrzebuje żeby sie oswoić, każdego dnia ktoś z nim jest, żeby go wspierać.
Tata nie wymiotuje, nie ma bóli nic, dzień po chemii zagdląda do nas słońce - Tata wstaje na nogi, chodzi sam, podnosi lewą ręką w której był niedowład.
Także pomimo wielkich obaw u nas podjęcie leczenia opłacilo się, na razie nie ma skutków ubocznych. Zawsze jesteśmy przy tacie jeśli jest mu źle - jeśli płacze, płaczemy razem z nim, albo go pocieszamy i zajmujemy czym innym. Jeśli się śmieje, śmiejemy się razem z nim i tak codziennie. Pomagamy mu zmagać się z niepełnosprawnością w taki sposób aby nie odczuł tego jaki wielki cieżar. Tacie wszystkie formy leczenia ząłatwiałam ja, ale zawsze rozmawiałam z nim gdzie jedziemy i po co - nigdy nie powiedział, że nie pójdzie. Może poprawa nie będzie trwała długo, ale myślę, że warto było.......
Bycie razem jest niezwykle ważne, poczucie chorego, że bliscy będą z nim zawsze, mimo wszystko, że ma się nie bać, bo będziemy razem....A jak to od dawna wiadfomo w kupie siła:)
04.09.2010 będzie mój ślub i wesele - cieszylismy się naten dzień, ale radość została zburzona - myślę, że Tata walczy własnie dla Siebie ale i dla mnie, żeby być w tym dniu ze mną......
Trochę się rozpisałam, ale myślę, że szybko się czytało:)
Witajcie
czytam wasze wątki na temat podjęcia prób leczenia
opowiem wam historię rok temu siostra mojej teściowej zchorowała trafiła na onkologię na Ursynowie-diagnoza rak pęcherzyka żółciowego bez rokowań na dalsze życie ( żółtaczka przeżuty do płuc brak dróg żółciowych...) ale kobitka nie dawała za wygraną prof. Paluszkiewicz z |Banacha podją się leczenia, operacjii i prowadzenia jej jako jej lekarz w maju skończyła chemioterapię i lekarze są pod wrażeniem całkowita remisja badania ok tak jakby nigdy nie miała komórek rakowych a dawano jej max trzy miesiące życia a żyje od diagnozy już rok Niestety moja mama nie miała tkiego szczęścia w styczniu została zdiagnozowana na ten sam rodzaj nowotworu co ciocia męża ale przegrałyśmy 16.03.2011
nie podawajcie się nie spisujcie bliskich na strary z nowotworem też można żyć prubujcie wszystkiego i szukajcie kontaktów z lekarzami którzy są w stanie pomuc
trzeba wierzyć i trzeba próbować. i wszystkim waszym bliskim życze siły i wiary na lepsze psychika i wiara robi cuda.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: poli: 2011-06-06, 22:52 ] Dalszy ciąg dyskusji w nowym -->wątku
_________________ Tęsknie bardzo za Tobą Mamusiu ....
Serce zasnęło. Już się nie obudzi. Dusza opuściła ludzi. Wzleciała do góry, wysoko ponad chmury. Ujrzała złotą bramę Przekroczyła próg. Nowe życie rozpoczęła,
A brama za nią się zamknęła.
Dobry Jezu a nasz Panie daj jej wieczne spoczywanie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum