Trzy lata temu padła diagnoza nowotworu płuc. Tatko przez dwa lata funkcjonował tylko z kaszlem. Przez ostatni rok boleć zaczęło, przez ostatnie miesiące schudł do granic możliwości. We wtorek wezwałam karetkę, bo przestał jeść i pić, a ja nie skojarzyłam tego z umieraniem. Normalnie chadzał do łazienki, normalny kontakt z nim był. Dużo leżał w łóżku ale już wcześniej miewał takie okresy zalegania w łóżku. Pomyślałam że ma infekcje,mimo że temperatura jakaś niska, bo nad ranem nie było nawet 36. Wezwałam karetkę przekonana że to do wyleczenia, wieczór przed śmiercią byłam u niego rozmawialiśmy o wypisie do domu, o tym że nie ma co mu radia przywodzić bo wraca. W prawdzie lekarz mówił że słabiutko, ale ja nie zrozumiałam że aż tak słabiutko.Lekarz rozmawiał o wypisie, o skierowaniu do hospicjum. A tata, nad ranem 3 listopada zmarł we śnie. I już. I go nie ma. Ot tak.Rozmawiał o radiu, o goleniu, że się sam ogoli, nie dał się ogolić mojemu mężowi. Mówił że zrobi to sam. A na drugi dzień już go nie było. Miał 84 lata. Chciał umrzeć w domu, a ja myślałam że to infekcja i jeszcze będzie żył, więc wezwałam karetkę. I jest mi z tym źle. Teraz nie mogę sobie darować. Pocieszam się tym że w szpitalu był bardzo zadowolony z opieki, i że zadbali o to aby odszedł bez bólu. A jednocześnie czuję że zawiodłam.
Chciał umrzeć w domu, a ja myślałam że to infekcja i jeszcze będzie żył, więc wezwałam karetkę. I jest mi z tym źle. Teraz nie mogę sobie darować.
martal napisał/a:
A jednocześnie czuję że zawiodłam.
Nie zawiodłaś bo opiekowałaś się tatą zapewne najlepiej jak potrafiłaś. Poza tym, nie pomyślałaś, że to zbliżający się koniec tylko to co bywa w tej chorobie spadki i wzloty. Zobaczyłaś spadek formy taty więc postąpiłaś tak jak wiele osób robi, wezwać karetkę i ratować tatę, w szpitalu na pewno Mu pomogą, w szpitalu postawią Go na nogi, wróci do domu z większymi siłami do dalszej walki. Tak się nie stało, nie musiałaś wiedzieć, że tato odchodzi. Byłaś z Nim w szpitalu, umilałaś mu czas, tato wiedział, że jesteś przy Nim. Odszedł bo może chciał odejść bez Ciebie, żeby zaoszczędzić Ci tego widoku i tak się czasami zdarza.
Nie wiń się za nic, co umiałaś, co potrafiłaś zrobiłaś a że skończyło się to odejściem taty to widocznie tak właśnie miało być. Najważniejsze, że tato nie cierpiał a to w tej chorobie jest bardzo ważne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum