Gastroenterologii.
Całą noc prawie nie spałam i cały czas w głowie, że to nie był żaden naczyniak tylko guz. A wszyscy o tym zapomnieli. Skupiliśmy się na szpiczaku i leczeniu szpiczaka, a tu taka paskudna niespodzianka na wątrobie. Zaraz jadę do szpitala to coś spróbuję się dowiedzieć.
Niestety, nie za dobrze. Guz jest bardzo duży i w dodatku powoduje zastój nie tylko w drogach zewnątrzwątrobowych, ale i wewnątrz, a tu protezowanie nic nie da. No i w dodatku bardzo niepokojąco wyglądają węzły chłonne wnęki wątroby, zapewne niezwiązane ze szpiczakiem, a przerzutowe...
Jeśli to jest rak wątrobowokomórkowy albo cholangiocarcinoma - nie. W HCC pozostaje opcja leczenia paliatywnego inhibitorem kinaz tyrozynowych, ale przeciwko HCC przemawia to, że jest tylko jeden guz, a nie rozsiew do całej wątroby, a także brak marskości, bo HCC zwykle towarzyszy wątrobie marskiej, często zakażeniom HBV i HCV. Na razie nie wiemy jednak, co to jest.
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
Tak to prawda. Nie wiadomo co to za guz. Wykonywane są jeszcze posiewy i badania krwi. Chcą robić tomograf, ale jest problem z kontrastem ( niewydolność nerek).
Trzymam kciuki.Tez w rodzinie mam osobę chorą na szpiczaka i rodzinne obciażenie del tp53:( Może rzeczywiście antybiotyk pomógł.Wiesz róznica w rozmiarach jest znacząca może jednak jest to naczyniak z jakimś stanem zapalnym.Ważne że operują.Ściskam Cię ciepło
jak dobrze zrozumiałam to chyba pytanie do mnie o białko p53 i gen tp 53? Jest to ściśle powiązane z zespołem li fraumeni czyli wrodzony brak ochrony przeciwnowotworowej.Mając ten koszmarny gen człowiek jest narażony na większość możliwych nowotworów.Tacy ludzie mogą łapać ciągle jakies nowotwory.U nas zbadano ponieważ u brata mojej mamy w krótkim czasie pojawiły się 2 raki,poza tym rak u dziadka i wczęsniej u jego rodziców i rodzeństwa.Ja i moja mama nie wiemy czy jesteśmy nosicielami.Gen dziedziczy się 50/50 ale tylko po rodzicu nosicielu.Gen nie przeskakuje pokoleń.To oznacza ze jeśli moja mama nie jest nosicielem to ja też napewno nie.Chyba ze mój tata jest ale statystycznie to mało prawdopodobne.Bardzo rzadko nosiciel nie zachoruje na raka.Dlatego też trzeba zadać sobie pytanie czy warto wiedzieć bo tutaj nie ma wielkiej profilaktyki tylko losówka.Tak nam powiedział jeden z profesorów.Taka wiedza moze zatruc życie.Dzieci rodzeństwa dziadka sa zdrowe i wszyscy pod nimi też gen juz by się ujawnił.Ściślej del17 p13 przy tp 53 daje trudne rokowania,raki szybko mutują do agresywnej postaci.Robi sie to badanie aby próbowac dostosować leczenie.Wtedy to ma sens.Badania prywatnie kosztuja ok 1200-1500 zł .Nie sa Ci potrzebne bo tez małe ryzyko jest tego ze Twój Tata jest nosicielem a gdyby miał to i tak jest dziedziczenie 50/50 czyli znowu losówka.Sam szpiczak w zasadzie bardzo rzadko występuje rodzinnie,wiec spokojnie.Swoja droga mimo raków w rodzinie też nie można wykluczyć tego ze wujek jest pierwszą osoba z ta mutacją.Bo wielu ludzi nie ma tej mutacji a i tak choruje na raka.Pozdrawiam:)
[ Dodano: 2018-01-02, 22:37 ]
Dodam jeszcze że reszta rodziny nie chce wiedzieć bo nawet odradzali nam to genetycy.
Chyba lepiej nie wiedzieć.
Niestety tata szpiczak mnogi i teraz rak wątroby (?). Ja w czerwcu 2010 usunięty czerniak mikroinwazyjny.
Tata miał wczoraj robione EPCW. Nie ma nowotworu w przewodach żółciowych, ale udało się tylko w 50%. Jest ten ogromny guz. Teraz lekarze proponują tacie biopsję tego guza. Mam pytanie czy to nadaje się do leczenia chemioterapią czy tylko dla zaspokojenia ciekawości lekarzy? Tak naprawdę to nie wiadomo co to jest. Czy to ten naczyniak się tak rozrósł czy to nowotwór?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum