Nie wiem czy mogę jeszcze tu pisac, ewentualnie proszę o przeniesienie do właściwego działu.
Przejrzałam cała prawie dokumentację medyczną mamy… Szukam i uczę się po niewczasie bo wciąż mam w głowie tyle myśli, z którymi nie radze sobie.
Mama zmarła 24 maja.
Listopad 2013r. mama leży w szpitalu psychiatrycznym i przeziębia się. Lekarze podejrzewają zapalenie płuc. Pali nałogowo.
17.12.2013 mama trafia do specjalistycznego szpitala chorób płuc. Jest badana pod kątem procesu rozrostowego płuc /wówczas myślałam, że to medyczna nazwa zapalenia płuc/.
Niemniej proces rozrostowy został wykluczony – wszystkie badania tj. RTG, TK klatki piersiowej USG i bronchofiberoskopia są pozytywne.
Lekarz wydaje mi dokumenty i potwierdza, że mama jest zdrowa! Ma kaszel ale to kaszel palacza.
Luty 2014r. mama trafia do szpitala z zapaleniem płuc. Po tygodniu wychodzi zdrowa. RTG bez zarzutu.
Mama regularnie bada krew /zażywa silny lek psychotropowy – klozapol – jego stosowanie wymaga comiesięcznego badania krwi/. Wyniki są OK.
W grudniu 2014 mama zaczyna się dziwnie zachowywać… jest osłabiona, czasem mam wrażenie, że mówi bez sensu, pojawiają się bardzo dziwne biegunki, chodzi jakoś tak przekrzywiona.
Powyższe objawy przypisuję nadużyciu leków psychotorpowych.
W marcu 2015 znów osłabienie, znów mówienie bez sensu i dziwne zachowanie /w środku nocy ubrała się i zamierzała wyjść z psem/.
Mama twierdzi też, że się przewróciła /potem się okazało, ze to nie prawda/ i boli ją w klatce piersiowej.
W marcu ma robiona morfologię – OK, USG jamy brzusznej – OK., RTG kl. piersiowej OK - choć mało widac z uwagi na skrzywienie kręgosłupa.
Ja nie wierzę już w nic co mówi. Sądzę, ze skoro badania są ok. to nic poważnego nie dzieje się z mamą. Znów podejrzenie o nadużycie leków psychotropowych.
9 kwietnia trafia do szpitala - rozpoznanie zapalenie płuc, płyn w prawej jamie opłucnowej, pleuropneumonia prawostronna, stan po cholecystemii / i inne jeszcze choroby/. Dostaje antybiotyk, biopsja upuszcza 1,5 l płynu. Nadal pali. Przewraca się w szpitalu i łamie biodro.
Dostała plasterki p.bólowe Transtec.
17.04 wraca do domu w całkiem dobrej formie.
19.04 trafia do szpitala z rozpoznaniem – ostra niewydolność oddechowa polekowa, pleuropneumonia prawostronna, stan po cholecystemii, płyn w prawej jamie opłucnowej, podejrzenie guza płuca /i inne/.
Od tego momenty wyniki krwi zaczynają się zmieniać, parametry życiowe spadają.
04.05 mama ze szpitala ogólnego trafia do szpitala chorób płuc /ten sam co w roku 2013/ z rozpoznaniem – proces rozrostowy prawego płuca, POCHP IV stadium wg GOLD – zaostrzenie, przewlekła niewydolność oddechowa – zaostrzenie / i nne/.
22.05 mama trafia na oddział paliatywny z rozpoznaniem – guz płuca bez pobrania materiału do badania histopatologicznego, POCHP ST. IV wg GOLD, przewlekła niewydolność oddechowa.
Proszę o wytłumaczenie, czy możliwe jest aby 1,5 roku wczesniej mama była całkiem zdrowa?
Czy wcześniejsze zachowania mamy w grudniu 2014 mogły świadczyć, że cos się z nią dzieje złego a ja źle zinterpretowałam te objawy przypisując je nadużyciu środków psychotorpowych? Czy takie objawy można pomylić /rak i zachowania po nadużyciu leków/?
Czy możliwe jest aby RTG z marca było prawidłowe a z kwietnia ukazywało płuca niemal zupełnie zalane płynem?
Czy niewydolność oddechowa i POCHP oraz rak mogły współistnieć gdzieś w płuckach mojej mamy niemal bez objawów a potem jednocześnie, pod wpływem plasterków p.bólowych uaktywnić się w sposób lawinowy?
Celowo nie zamieszczam wypisów ze szpitali, bo i tak post wyszedł mi bardzo długi. Mama nie żyje już i nic tego nie zmieni, jednak nie umiem sobie poukładać własnych myśli… no i wyrzuty sumienia, że przeoczyłam ważne objawy albo pomyliłam je z psychicznymi nie daje mi żyć…
Proszę o odpowiedź na moje pytania…
Może odpowie Ci ktoś fachowo na wszystkie Twoje pytania, ja chciałam tylko odnieść się do jednego zdania:
Miri_A napisał/a:
Mama nie żyje już i nic tego nie zmieni
Wiem, że to cios, wiem, że cierpisz ale im więcej będziesz się zagłębiać w temat, analizować to będziesz sama siebie ciągnęła na dno. Mamy już nie ma i musisz ten fakt zaakceptować dla własnego dobra, to już się stało i nie jesteś w stanie ani cofnąć czasu ani nic zmienić.
Co Ci da analizowanie co zrobiłaś źle a co dobrze? Jakby nie patrzeć to każdy z nas ma jakieś wyrzuty sumienia mimo tego, że zrobił wszystko co było w Jego stanie żeby ratować kochaną osobę.
Takim roztrząsaniem tematu doprowadzisz się do silnej nerwicy lub depresji, czego nie życzę ale wiem po sobie w jakim byłam stanie po śmierci mamy i chorobie męża. Trzeba żyć dalej, bo życie toczy się dalej, bo żyją osoby, które nas bardzo potrzebują.
marzena66, dziękuję że podejmujesz ze mną dyskusję. Bardzo mądra i rzeczowa z Ciebie osóbka.
marzena66 napisał/a:
Trzeba żyć dalej, bo życie toczy się dalej, bo żyją osoby, które nas bardzo potrzebują.
Ja to wiem i dla tych moich bliskich, staram się żyć dalej, ale jakos wciąż przychodzą mi do głowy te trudne myśli i pytania. Ale o tym więcej rozpisałam się w innym wątku...
Niemniej uzmysłowić sobie nie potrafię, że to wszystko mogło potoczyć się w takim tempie.
Mam nadzieję, że ktoś z forumowych ekspertów choć po części zechce wyjaśnić mi dręczące mnie pytania. Zwłaszcza to
Miri_A napisał/a:
Czy niewydolność oddechowa i POCHP oraz rak mogły współistnieć gdzieś w płuckach mojej mamy niemal bez objawów a potem jednocześnie, pod wpływem plasterków p.bólowych uaktywnić się w sposób lawinowy?
Raz jeszcze dziękuję Marzenko, za odpowiedź.. Staram brać sobie do serca Twoje rady..ale.. Sama wiesz, jak to jest. Jednego dnia wydaje mi się, że czuję sie OK, to nazajutrz budzę się z wyrzutami sumienia, że zaczynam "zapominać". To nieprawda, nigdy nie zapomnę przecież... ale dziś w mojej głowie myśli racjonalne wypierane są przez te nacechowane emocjami.
Pozdrawiam serdecznie!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum