jolandar35 czas jaki zostaje można przeżywać radośnie - niekoniecznie w płaczu i rozpaczy - to, że raczej w życiu byłam i mam nadzieję jestem optymistką nie oznacza, że mówienie o śmierci jest sprzeczne z moim charakterem. Niestety, w moim przypadku chemia narobiła więcej złego niż dobrego. Niestety mój nowotwór nie zareagował na leczenie. Podobno cuda się zdarzają ale to jak usłyszałam musiałby być baaardzo duży cud. Mam czasami wrażenie, że to ja podtrzymuję moich bliskich na duchu. Czasami trzeba zdecydować czy nadal leczyć się czy przerwać terapię nie dającą żadnych pozytywnych skutków. Myślę, że na pewnym etapie życia i choroby trzeba pogodzić się z losem - nasze wyobrażenia o śmierci są zdominowane przez kulturę, religię, społeczeństwo.
jo_a w naszym kręgu kulturowym śmierć to żałoba, płacz, rozpacz, tęsknota - same negatywne uczucia...niestety. Masz rację - umieramy za każdym razem kiedy zamykamy oczy do snu, a rodzimy się z każdym porankiem.[/b]
Nino78, jestem jakiś czas tu, wśród chorych, bądź ich rodzin.
Wiem, z autopsji, że bardziej boli tych co zostają. Bardziej boli tych, co patrzą na odchodzenie. Choroba, jej objawy, powodują u nas strach. O najbliższych. O nas. Jak sobie poradzimy. Co będzie dalej. Nie wierzymy, że "czas leczy rany". Czy leczy? A czy blizna zostaje na całe życie? To pytania retoryczne, nie z tej strony, z której odzewu oczkujesz.
Ale pomyśl...
Może chorzy bardziej liczą się z tym, że w jego przypadku "cud nastąpi"? Może przygotowują się w rozpaczy? Mimo, że twierdzą, że "się pogodzili"? Nie wiem. Ja wciąż się nie godzę. Ja wciąż jestem w tej "głupiej" kulturze. Jestem tym ziarenkiem, które zostało. Które musiało sobie poradzić.
Co będzie jeżeli będę z drugiej strony? Kiedy będę się bać z innej perspektywy?
Nie wiem... Wiem, że poruszyłaś trudny temat.
Pozdrawiam. Nie zimno, nie ciepło, a gorąco!
Bardzo chcę mieć w sobie siłę i odwagę powiedzieć: odchodzę... Kocham... Poradźcie sobie... Chcę mieć czyste sumienie, że zostało po mnie "czyste podwórko".
Że z otwartym sercem powiem: było, odchodzi, pamiętaj... Ciągle kochaj, nie miej pretensji.
Ściskam )))))))
_________________ „Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
Nino ,przepraszam ,ze pisalam o podjeciu leczenia ,wyniklo to z niezrozumienia Twojej wypowiedz ,zwiazanej z rezygnacja z chemi . Tak masz racje ,ze przychodzi taki czas kiedy nalezy powiedziec dosc ,pogodzic sie i sprobowac zyc godnie i szczesliwie do konca .
Nino ,ciezko jest rozmawiac o smierci ,dlaczego - moze obawiamy sie urazic bliska nam osobe,nie wiemy na ile ona jest swiadoma ,i ile chce znac prawdy ,czy nasze slowa ,ze odchodzi nie zalamia jej .To samo funkcjonuje w druga strone -tak przypuszczam ,wiec moze tak po prostu :sluchajcie...,ja wiem i chcialabym abyscie wy tez swiadomie przez to przeszli razem ze mna ... Wielki szacunek dla Ciebie Nina ichyle nisko glowe
[ Dodano: 2013-08-30, 20:25 ]
jo_a ,przepraszalam Nine za niezrozumienie , Ciebie tez przepraszam . Masz racje umieranie nas dotyczy na kazdym kroku ...znajomi ,rodzina ,obcy ludzie odchodza i zawsze temu towarzyszy smutek ,poczucie jakiegos bezsensu naszej jakze krotkiej egzystencji .Nie umiemy o tym rozmawiac i dobrze ,ze ktos chcial zalozyc taki watek... widocznie jest potrzebny i wcale tego nie neguje . pozdrawiam Cie serdecznie
Nikt w naszej kulturze nie oswoił nas z myślą, że umieramy każdego dnia. U nas umieranie wiąże się z... żałobą. A może czas byłoby zmienić podejście?
Mocno w sedno. Popatrzmy, jak chetnie rozwijane sa przez (niektorych) tematy opisujace smierc i odchodzenie bliskich chorych. Normalnie horrory jakies. Zamiast rozwodzenia sie PO o znakach, przeczuciach i atrubytach smierci, powiinismy sie nauczyc rozmawiac o niej PRZED.
To duzo trudniejsze ale bardzo potrzebne. Wszystkim.
ale jak rozmawiać? kto nas tego nauczy?
jeszcze dorosły może ,,jakoś,, to pojąc ale jak tłumaczyć małym dzieciom?
walczyć? pogodzić się? rozmawiać? nie rozmawiać? udawać że nie ma?
ehhhh trudne to ... i nikt nie będzie wiedział czy dobrze robi.... słuchać się siebie czy psychologów? kto tak naprawdę tak nas najbardziej zna...
jeszcze dorosły może ,,jakoś,, to pojąc ale jak tłumaczyć małym dzieciom?
walczyć? pogodzić się? rozmawiać? nie rozmawiać? udawać że nie ma?
wbrew pozorom tłumaczenie dziecku jest proste , dużo prostsze niż dorosłym
Dzieciom mówimy tak ,żeby zrozumialy , krotko i na temat.
Taka rozmowa powinna odbyć się się w atmosferze spokoju ale nie w grobowym nastroju, Bo grobowej miny i placzu , czy strachu dzieci będa bać się dużo bardziej niz samego tematu smierci .Dla nich to coś ciekawego a nie strasznego , one nie mają pojęcia że smierci się boimy . Ten strach przed smiercią nabywamy wraz z wiekiem .
plamiasta, mam nadzieję że nie będziesz z dziećmi na razie na ten temat rozmawiać . Zyczę Tobie jeszcze długich lat w zdrowiu
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Nina78
Nie tak dawno straciłam swoją ukochaną córkę.Była młodsza od Ciebie.Wiek tu w tej chwili nie gra roli.
Wierzę ,że rozmowa o odchodzeniu z rodzicami jest dla Ciebie wielką traumą,ja to przeżyłam.
Rodzic nie dopuszcza do siebie tej myśli ,że jego dziecko powoli odchodzi.Ja to wypierałam.Jest to trudne. Też trzeba się postawić z tej drugiej strony.Ty zaprzestałaś terapii a pewnie Twoi bliscy chcą byś ją kontynuowała.Decyzja należy do Ciebie.Ale pamiętaj Oni też cierpią i to ,że nie chcą na ten temat rozmawiać nie świadczy o tym ,że ignorują temat.Oni się po prostu boją o Ciebie.Bo Ciebie kochają.
Jestem o te 2 lata mądrzejsza,ale czy ja wiem czy inaczej bym postępowała? Czy wypierałabym tą myśl? nadal ??
Łatwo dawać rady czysto teoretycznie,gorzej jak to bezpośrednio w nas uderzy.
Wierzę,że podejmiesz stosowną decyzję,pomysł z listami bardzo trafiony. Mam takowe ,ułatwiły wiele trudnych spraw .
Jak masz pytania pisz na PRIV.
Pozdrawiam
niki, temat wraca a to przy pogrzebie sąsiadki a to wytłumaczyć czemu babcia i dziadek sa na cmentarzu, ...
staram się jakoś ,,oswoić,, ale widać w nich strach ale chęć poznania bo pytaja.
mówisz ze łatwo rozmawiać, no nie wiem .groźba że ja znikne szybciej na razie się oddaliła ale nadal jest.....
na razie jakoś sie udaje ale na pewno nie okłamuje dziecka. jeżeli pyta to chce o tym mówić. a moim zadaniem jest tożeby mu powiedziec tyle na ile jego rozumek to pojmie.
w szkile z okazjii wszystkich świętych tez mieli o tym na religii .... i miałam kłopot bo dziecko kilka dni miało koszmary... rozmowa z katechetka pomogła ,
(dodam że Kuba jak miał 3 latka usłyszał że jego mama długo nie pożyje -od wścipskiej sasiadki i każdą moją niedysppozycje czy rozłąke przezywał, chyba dopiero niedawno poja że może mnie opuścić na kilka godzin, że jak wróci to ja będę, a tak to się bał... zostało to w jego serduszku musiałam z nim popracować długo nad zapewnieniem że będę , teraz ma 6 lat i myślę ze juz będzie dobrze)
Nino 78, DUM SPIRO- SPERO ! czy nie za wcześnie się poddałaś? Jesteś taka młoda , może warto spróbować ? Piszesz , że chemioterapia nie pomogła. Czy lekarze nie proponują Ci żadnego leczenia? Nino, rozumiem Twoich bliskich , którzy nie mogą rozmawiać o Twoim odejściu. Im pęka serce z rozpaczy ! Co oni mogą Ci powiedzieć ? Że umierają ze strachu o Ciebie? Że nie są w stanie Ci pomóc , jeżeli Ty sama nie chcesz tej pomocy? I czy w tej ostatniej chwili nie będziesz żałować , że nie podjęłaś ostatniej próby!!
(dodam że Kuba jak miał 3 latka usłyszał że jego mama długo nie pożyje -od wścipskiej sasiadki i każdą moją niedysppozycje czy rozłąke przezywał
plamista rozumiem bo sama bylam w podobnej sytuacji, moi chlopcy mieli 4 i 6 lat
byli świadkami utrat przytomności mamy, Ciagłej nieobecności, bo przynajmniej kilka miesięcy spedzalam w szpitalach
pytali, domyślam się ze nie sami na to nie wpadali , musieli slyszeć gdzieś .
Spokojnie staralam się tłumaczyć , chociaz strach w nich był i chyba jest nadal .
Trudny temat i dla jednej strony i drugiej.
Myślę że warto jednak rozmawiać.
Nina78, rozumiem Cię. To twoja decyzja i myślę że bliscy i dalsze osoby powinny ją uszanowac.Twoje zycie i Twoje cierpienie, nikt nie może wymagać od Ciebie decyzji podjętej pod naciskiem bliskich,
To Ty cierpisz ,nie ci ktorzy chcą Twojego leczenia.
Ty decydujesz czy chcesz zyć i jak chcesz żyć,
Bo żyć to nie tylko być .Czy oddychanie i cierpnienie można nazwać życiem? Zyć w bólu, cierpieniu , przedlużając odejscie w nieskonczonośc ? dla kogo ? dla bliskich.
Taka decyzja jest bardzo trudna.
podziwiam Cię i rozumiem że chcesz rozmowy o umieraniu. Napisz list do najbliższych ( jak kilka osob to podpowiedziało )i opisz im co czujesz. Niech spojrzą trochę z Twojej strony ?
zyć bo chcą tego bliscy? kompletnie nie do przyjęcia
czy chcą ofiary z Twojego cierpienia ?
jesli Cię kochają , na pewno nie chca?
zyczę Ci jeszcze dużo czasu i znalezienie złotego środka porozumienia( jesli taki istnieje)
przytalm mocno i serdecznie
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum