Umrzeć w domu, jak pomóc wrócić do domu- dylemat rodziny
Witam,
Czytam wiele wpisów głównie poświęconych umieraniu i pomocy chorym w godnym odejściu.
Uwaga moja skupia się tylko na tym ponieważ od trzech tygodni zmagamy się z nowotworem u dziadka. Obecnie zaczęliśmy trzeci tydzień jego pobytu na oddziale pulmonologii, 30 stycznia odwiozłam dziadka do szpitala w celu zdiagnozowania zaawansowania choroby nowotworowej. Dziadek ma nowotwór pęcherza, przerzuty do płuc (prawe płuco i lewe z licznymi zmianami) wątroby oraz podejrzenie przerzutów do kości i mózgu.
Z uwagi na tak zaawansowany nowotwór oraz wiek dziadka 8 marca kończy 80 lat lekarze nie podjęli się ani leczenia, ani pełnej diagnostyk.
W środę miałam zabrać go do domu, nie udało się w noc poprzedzającą dostał wysokiego ciśnienia. Następnie drgawki, utrata świadomości, agresja. Dokładnie nie wiemy co się wydarzyło tej nocy. Sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że mój dziadek jest całkowicie nie słyszący. Kiedy przyjechałam po niego zastałam go wpół przytomnego przypiętego pasami do łóżka. Był to wstrząs i dla mnie i dla niego. Błagał mnie o odpięcie, uskarżał się na silny ból w podbrzuszu ( w nocy został założony cewnik, który dziadek sobie wyrwał) początkowo pielęgniarki tym usprawiedliwiały jego uskarżanie się na ból.
Ja nie dałam wiary wezwałam lekarza, po badaniu kazał ponownie założyć cewnik. Nerki wstrzymały pracę. Przez kolejne dni przezywałam horror. Oszczędzę szczegółów.
Codziennie jestem z nim i przy nim. Z uwagi na trudności w komunikacji możemy przebywać z nim 24h, każda doba to pogorszenie jego stanu. Każda godzina przynosi diametralne zmiany, od nagłych wybuchów agresji do wręcz takich osłabień, że przelewa się przez ręce.
Dzisiaj był przytomny i świadomy może z godzinę. Spał po przebudzeniu tępo patrzył gdzieś przed siebie. Oczywiście wiem, że to jest wynik leków o które zresztą walczyłam bo były zmniejszane dawki morfiny lub robione dłuższe przerwy w podaniu jej. Zdajemy sobie sprawę, że to już kres jego życia. Walczymy teraz by nie cierpiał.
Myślę, że sytuację jasno opisałam. Gdyby jednak pojawiły się pytania w waszych głowach to odpiszę. Ja pogodziłam się z tym, że dziadek mój umiera. Chciałabym tylko, żeby nie cierpiał i wrócił do domu by móc tam spokojnie odejść.
Wobec tego mam wiele wątpliwości czy powinnam się upierać na zabranie go do domu (lekarz sugeruje hospicjum). W jak sposób mogłabym to zrobić? Dzidek bardzo jest związany z domem, jak jest świadom to błaga nas byśmy pozabierali wszystkie kroplówki, nie robili zastrzyków i zabrali go do domu. Dopytuje się kiedy wyjdzie i jak jego pies się czuje. Bardzo tęskni za domem.
Re: Umrzeć w domu, jak pomóc wrócić do domu- dylemat rodzin
emsi napisał/a:
Dzisiaj był przytomny i świadomy może z godzinę. Spał po przebudzeniu tępo patrzył gdzieś przed siebie. Oczywiście wiem, że to jest wynik leków o które zresztą walczyłam bo były zmniejszane dawki morfiny lub robione dłuższe przerwy w podaniu jej. Zdajemy sobie sprawę, że to już kres jego życia. Walczymy teraz by nie cierpiał.
Kochana to albo zmniejszacie dawki leków albo chcecie żeby nie cierpiał...
_________________ "Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami.
Jestem jaka jestem. Niepojęty przypadek, jak każdy przypadek."
hmmm przepraszam źle to sformułowałam.
My walczymy o to by były jak największe i jak najczęściej się da. Właśnie po to by nie cierpiał. Lekarze zmniejszają i wydłużają przerwy.
[ Dodano: 2014-02-16, 22:05 ]
Właśnie wróciłam ze szpitala........ mam już wątpliwości czy dotrzyma do jutra
Witam.
Dobrze sformułowałaś, przynajmniej ja tak to zrozumiałam.
Mój tato ma przerzuty do mózgowia, nadnerczy, pierwotnego nie znaleźli i nie szukają, a ma 54 lata
Jest w domu, ale jego stan jest póki co dobry.
Potrzebujesz dużo sił!!! Ja w lipcu pochowałam mamę, była przez 3 tygodnie w hospicjum w takim stanie, że nie wyobrażałam sobie ją transportować.
Zabraliśmy dziadka do domu. Zaczęło się wszystko od konsultacji z lekarzami zgodzili się na to by wrócił do domu. Nie byłam przy tej rozmowie jak dojechałam do szpitala to zaczęła się akcja pakowania. Dziadek idzie do domu i tak próbował się podnosić i wychodzić. Skończyło się na tym, że siedział na wózku i kazał wieźć się do windy. Do domu przewieźliśmy go karetką z ratownikiem medycznym.
Oczywiście jak tylko rano się dowiedziałem, że tak to szybko nastąpi zaczęliśmy organizować łóżko i tlen. Powrót do domu okupiony był niezłymi nerwami.
Udało się, radość dziadka była ogromna. Uśmiechał się, żartował i przede wszystkim był spokojny. Niestety nie dane mi było to widzieć. Kiedy on nasycał się powrotem do domu ja szukałam morfiny ( w aptekach nie dostanie się od ręki takich leków, nikt nam tego przy wypisie nie powiedział) nie udało się znaleźć w żadnej aptece. Martwiłam się tym cholernie, szpital też nam nie pomógł. Byłam przerażona tym co będzie wieczorem.
Kiedy dojechałam zaczęła się męczarnia. Nerwowość i agresja dziadka przekładała się na wszystkich. Szarpał się z nami, nie chciał połknąć leków i dostał wysokiej gorączki. Oczywiście do tego miał silne bóle. Nie czekając dłużej wezwaliśmy karetkę ratownicy podłączyli kroplówkę kazali podjąć decyzję czy zabierać mają go do szpitala. Został w domu.
Ściągnęliśmy lekarza, wpisał antybiotyk (nie wiem dlaczego ze szpitala nie było recepty, tym bardziej że tam podawali antybiotyk jeszcze rano w dniu wypisu) dziadek wystraszy się troszkę, że z powrotem wróci do szpitala więc pokornie przyjął leki.
Noc minęła względnie spokojnie. Czekam dalej na rozwój wypadków.
[ Dodano: 2014-02-18, 09:31 ]
Klaudka27 napisał/a:
Witam.
Dobrze sformułowałaś, przynajmniej ja tak to zrozumiałam.
Mój tato ma przerzuty do mózgowia, nadnerczy, pierwotnego nie znaleźli i nie szukają, a ma 54 lata
Jest w domu, ale jego stan jest póki co dobry.
Potrzebujesz dużo sił!!! Ja w lipcu pochowałam mamę, była przez 3 tygodnie w hospicjum w takim stanie, że nie wyobrażałam sobie ją transportować.
Dziękuję Tobie za wsparcie. Będę trzymać kciuki za Was z całej siły byście z Tatą byli jak najdłużej w dobrej formie.
My zaryzykowaliśmy ten transport, nie było łatwo. Różnie lekarze oceniali to jeden się zgadzał inny nie.
Podjęliśmy to ryzyko z miłości do dziadka. On chciał być w domu nie mogłabym spokojnie spać, gdyby zmarł w szpitalu.
Witam
emsi Dobrze że wziełaś dziadzia do domu czuje się w nim napewno lepiej psychiczniej niż w szpitalu opieka nad chorymi to duża odpowiedzialność no i poświęcenie.
Bądź przy nim jak najdłużeji najczęściej jak tylko możesz jeżeli są przerzuty do mózgu a tak sądzą lekarzę jego agresja może być tym spowodowana.
Bądź silna wspieram Cię myślami ja sama mam podobną sytuacje babcia ma przerzuty do wątroby, płuc chodzi na chemioterapie paliatrywną też pomagam jej jak tylko moge więc wiem co czujesz
Trzymaj się cieplutko
Zgłoś jak najszybciej dziadka do opieki hospicyjnej, przyjdzie lekarz, pielęgniarka.
W przypadku problemów z dostaniem morfiny w aptece, dostaniecie ją z hospicjum.
Skierowanie może wystawić lekarz rodzinny.
Serdecznie pozdrawiam
_________________ Teresa
Mąż odszedł 19.09.2011 DRP
Zgłoś jak najszybciej dziadka do opieki hospicyjnej, przyjdzie lekarz, pielęgniarka.
W przypadku problemów z dostaniem morfiny w aptece, dostaniecie ją z hospicjum.
Skierowanie może wystawić lekarz rodzinny.
Serdecznie pozdrawiam
Dzisiaj była już pielęgniarka będzie przychodzić dwa razy w tygodniu. Skierowanie poprawione, morfina jest dostarczona.
Zastanawiam się co zrobić ze szpitalem gdzie domagać się wyjaśnień.
[ Dodano: 2014-02-18, 19:47 ]
sylwiax napisał/a:
Witam
emsi Dobrze że wziełaś dziadzia do domu czuje się w nim napewno lepiej psychiczniej niż w szpitalu opieka nad chorymi to duża odpowiedzialność no i poświęcenie.
Bądź przy nim jak najdłużeji najczęściej jak tylko możesz jeżeli są przerzuty do mózgu a tak sądzą lekarzę jego agresja może być tym spowodowana.
Bądź silna wspieram Cię myślami ja sama mam podobną sytuacje babcia ma przerzuty do wątroby, płuc chodzi na chemioterapie paliatrywną też pomagam jej jak tylko moge więc wiem co czujesz
Trzymaj się cieplutko
Dziękuję, również będę trzymać kciuki za Was by babcia jak najdłużej pozostała w formie. Boli mnie bo nie mogę z nim być teraz mieszkamy od siebie dość daleko. Jak leżał w szpitalu miałam blisko więc mogłam być codziennie. Ma jednak na miejscu dobrą opiekę bliskich nam osób więc ja jestem z nim myślami.
Napewno to dodatkowe obciążenie dla Ciebie jak nie możesz być tak często przy Dziadziu
Pocieszeniem jest to że dostaje morfine nie cierpi i ma dobrą opiekę.
Nie zadręczaj się tym że Cię nie ma przy nim ulgę przyniesie Ci wieczorny różaniec... mi pomaga w ten sposób będziesz każdego dnia przy nim
Niektórzy kiedy bliska osoba odchodzi uciekają od tego bo nie chcą patrzeć na cierpienie nie potrafią pogodzić się z tym
U mnie w rodzinie najbardziej babci i dziadziowi pomagam ja i mama mimo że pracujemy to potrafimy pogodzić czas natomiast ciocia przychodzi tylko wtedy gdy ją prosimy bo my nie możemy.
Rozumie to nie mam pretensji do niej każdy na swój sposób przeżywa to co się dzieje.
(Jeżeli chciałabyś poczytać o mojej babci jest w tym dziale pod nazwą Nowotwór jelita grubego - przerzuty do wątroby i płuc)
zgadza się nie każdy musi być wierzący
Ja tylko doradziłam, zaproponowałam powiedziałam że mi to pomaga ja tak sobie z tym radze przecież nikogo nie zmuszam chce emsi jakoś pomóc bo wiem przez co przechodzi
Jeżeli uraziłam kogoś to Przepraszam
W kwestii wiary nie będę się wypowiadać, każdy ma swój sposób na wyciszenie. Mi otuch dodaje pewna książka, którą przeczytałam kiedy sama ciężko zachorowałam będąc jeszcze nastolatką.
Polecam przeczytać "Oscar i Pani Róża" E. E. Schmitta,jeden z wielu pięknych myśli zawartych w tej właśnie książce
[...] "życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć."
[ Dodano: 2014-02-19, 21:04 ]
Dzisiaj minął tydzień od tej felernej nocy kiedy to pojawiły się pierwsze objawy zaatakowania mózgu. Dziadku kocham Cię z całych sił.
_________________ "Byle kretyn może cieszyć się życiem w wieku dziesięciu, dwudziestu lat, ale kiedy człowiek ma sto lat, kiedy już nie może się ruszać, musi uruchomić swoją inteligencję."
właśnie wróciłam od dziadziusia ........ to ta noc
[ Dodano: 2014-02-28, 01:11 ]
miesiąc temu odwiozłam dziadka do szpitala
[ Dodano: 2014-02-28, 01:17 ]
Mój kochany dziadek odszedł, już nie cierpi
_________________ "Byle kretyn może cieszyć się życiem w wieku dziesięciu, dwudziestu lat, ale kiedy człowiek ma sto lat, kiedy już nie może się ruszać, musi uruchomić swoją inteligencję."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum