witam serdecznie
Jestem tu po raz pierwszy, mój tata ma raka w prawym płucu, bardzo cierpi. Usłyszeliśmy diagnozę w czwartek 25 kwietnia. Ma 85 lat, ale cóż to jest dla mnie, chyba nie ma dobrego czasu na śmierc rodzica i to zawsze boli. Codziennie chodzę do szpitala i do domu, do mamy, praktycznie mój dom nie istnieje dla mnie. Wiem, że tylko tyle mogę zrobic i nic więcej. Tata nie wie o swojej chorobie, mama także nic nie wie, bo nie wiem jak jej to powiedziec i czy wogóle???? Rok temu przeszła poważną operację serca, ma do tej pory problemy, często trafia do szpitala ze zbyt wysokim tętnem, jest na środkach uspokajających. Jest mi ciężko, że nie wiedzą, ale nie wiem też czy powinni wiedziec? Bardzo cierpię chodząc do taty i widząc, jak się męczy, czasami jest w kontakcie, a później nagle znika, ciągle jęczy, nie wiem jak można mu pomóc, to mnie wyniszcza, jestem strzępkiem człowieka, dlaczego musi tak się męczyc????? Jak funkcjonowac dalej, jak przeżyc kolejny dzień, jak poradzic sobie ze strachem, że zaraz dostanę telefon ze szpitala.................Boże, jak życ??? To jest straszne.
bernela, w żadnym przypadku nie ukrywaj tego przed rodzicami... wiem z własnego doświadczenia,że lepsza jest wiedza choć bolesna niż, nie niewiedza....
Teraz najważniejsze jest Twoje wsparcie i Twoja obecność przy nim.
Życzę dużo wytrwałości, bo będzie Ci potrzebna .
bernela, moim zdaniem to lekarz powinien powiedziec prawdę, dzieci nie są od takich wiadomości.
Pamiętaj, że mama może mieć potem pretensję iż o niczym nie wiedziała. Moża mieć do was żal i jak sobie z tym poradzisz przez resztę życia?
Kochana, wiem jak jest ciężko, ale porozmawiaj z lekarzem i umów się z nim i z mamą, powiedzcie jej w formie jak najwłaściwszej ze względu na wiek i chorobę serca. A potem zastanowicie się co dalej z tatą.
Moja mama też ma raka płuca, jest w trakcie chemii, ma 76 lat. Diagnozę usłyszała w styczniu, teraz jest maj i jest poprawa....
Wy dopiero usłyszeliście diagnozę, a jeśli wdrożą tacie leczenie?
Na pewno jesteście w szoku, pamiętam też ten czas, lecz pierwszy szok mija i pojawia się działanie, pomaganie i ewentualne leczenie - piszę ewentualne bo o chemii decyduje lekarz w oparciu o stan chorego a nie piszesz nic o tym, jak czuje się tata.
Trzymaj się, dużo sił życzę. Magda
[ Dodano: 2013-05-05, 09:26 ]
Zgadzam się z Kasią i z tym co napisała...
Bernela!Nie bierz wszystkiego na swoje barki,bo możesz tego nie udżwignąć.Mama ma prawo wiedzieć o chorobie swojego męża.Piszesz,że mama jest po operacji.Może lepiej powoli przygotować mamę do tego,co może wydarzyć,bo nagłe nieszczęście może być dla niej zabójcze.Byłam w podobnej sytuacji,też chciałam chorobę Taty ukryć przed mamą,ale w pewnym momencie mnie to przerosło.Mama okazała się osobą bardzo silną/choć także chorowała na serce/.A ja czułam się spokojniejsza, ,ze w dwójkę wszystkiego lepiej dopilnujemy.Nie ukrywaj tego przed Mamą,tak będzie lepiej dla Was i dla Twojego Taty.
lepsza jest wiedza choć bolesna niż, nie niewiedza.
To jest kwestia bardzo indywidualna. Są tacy ludzie, którzy wolą nie wiedzieć i dla nich niewiedza jest lepsza niż wiedza.
magdal napisał/a:
to lekarz powinien powiedzieć prawdę, dzieci nie są od takich wiadomości.
To też nie zawsze jest prawda. Nie każdy lekarz umie przekazać złą wiadomość. Wiesz, jak często zdarza się, ze lekarz zatrzymuje się w biegu na korytarzu i mówi: "Pani mąż ma raka, zostało mu najwyżej dwa tygodnie życia"? I w takiej sytuacji lepiej jest, żeby ktoś z rodziny przekazał informację. A bernela nie jest już dzieckiem (choć zawsze pozostanie dzieckiem swoich rodziców) i być może informację od niej Mama przyjmie lepiej. Część cierpienia Twojej Mamy, bernelo, może być związana z pytaniem, jak Ty, córka to przyjmiesz. Jeśli przekażesz Mamie tę informację w sposób spokojny i jednocześnie dając jej wsparcie - ta forma przekazu może być znacznie łatwiejsza do przyjęcia.
Jednym słowem - to Ty musisz podjąć decyzję czy i w jaki sposób przekazać rodzicom tę informację. Zastanów się, czy Twoja Mama łatwiej przyjmie szybki, gwałtowny stres, jakim będzie odejście Twojego Taty, czy przewlekające się oczekiwanie na nieuchronne? Zauważ, że Mama znajdzie się wtedy w takiej sytuacji, w jakiej Ty jesteś teraz:
bernela napisał/a:
Jak funkcjonowac dalej, jak przeżyc kolejny dzień, jak poradzic sobie ze strachem, że zaraz dostanę telefon ze szpitala
Pozdrawiam Cię serdecznie
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Jest dokładnie tak jak pisze Madzia70 . Gdy mąż zachorował, lekarka mnie przekazała tę informację bo twierdziła, że mąż jest tak słaby psychicznie, że nie ma odwagi.
Jakiś czas ja też nie miałam ale w końcu przyszedł moment stawienia się na operację....
I musiałam to zrobić, wiele sił mnie to kosztowało ale cóż....musiałam!
Teraz znowu ja już o przerzucie wiem ale nie wiem czy lekarz mu to przekaże.
Idziemy w środę do onkologa i zobaczę....
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
Są lekarze którzy w sposób pozbawiony taktu informują chorych o śmiertelnej chorobie. I z tym się zgadzam. I jestem oburzona!. Dlatego na każdym etapie chorowania mojej mamy uważnie słucham lekarzy, a nawet wcześniej rozmawiam z nimi o sposobie przekazywania wiadomości mojej mamie. Gdy umierał mój tata, ja byłam wyznaczona przez niego do roli informowania go o wszystkim i tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało, kiedy mówiłam mu o tym, że ma raka.
Teraz postanowiłam inaczej, po konsultacji z psychologiem klinicznym i onkologiem. I jeden, i drugi kategorycznie zakazali moich rozmów z mamą na ten temat. Na szczęście trafiam na dobrych lekarzy, taktownych i nie pozbawiających nadziei. I to nie ja powiedziałam mamie, że jest chora na raka. Byłam przy niej, trzymałam za rękę, ale usłyszała to od lekarza. W "ludzkiej" formie.
Stąd moja wypowiedż na temat przekazywania takich wiadomości.
Ja w takiej roli byłam przy tacie, zapewniam was, że to bardzo trudna rola dla dziecka, które samo jest w szoku, słysząc o chorobie rodzica i sam potrzebuje pomocy i wsparcia. Dlatego myślę, że lekarze są od tego, a że niektórzy są po prostu nieprzygotowani do takich rozmów to już inna sprawa.
Onkolog mojej mamy w czasie rozmowy z mamą prosi, by zostawić je same. Już wcześniej dr mi mówiła, że bardzo często chorzy pytają ją o wiele rzeczy, o które nie zapytaliby przy rodzinie, przy bliskich. I nawet o tym mówią wprost. Ona chce z pacjentem zostawać sam na sam. A ja jej wierzę i ufam.
Ale sądzę też że należy uszanować też wolę chorego który nie chce słyszeć o swojej chorobie. I nie chce rozmawiać z lekarzami. Jeśli chce tylko rozmawiać z bliskimi. to jego wybór. Ale myślę, że tylko wtedy gdy sam tego chce i takie ma życzenie. Wtedy należy to uszanować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum