absenteeism, szukam "dojść", żeby zdalnie (e-mail + tel) to załatwić. W stanie na dzisiaj, ani nie mogę tam z nią jechać, ani na praktycznie dobę samą ją zostawić
[ Dodano: 2012-07-16, 14:46 ]
Edit: bo dzisiaj miałem dzień, że hospicyjno-domowe kwestie rozpoznawałem. I w obu, w których byłem - byli skłonni "wziąć ją" od ręki. Co nie wchodzi w rachubę. Babcia chce stanąć na nogach, a nie się ostatecznie położyć. Skąd innąd wiem, że chce bardzo pojechać w dwa miejsca. I jak bardziej stanie na nogi, to pojedziemy.
Dlatego, a to obierze ziemniaki na obiad, a to czosnek do małosolnych, a to przejdzie do samochodu, żeby pojechać na pobranie krwi do badania (nie chciałem, żeby przyjeżdżała pielęgniarka - uznałem, że 120 metrów spacerku, podzielone na cztery dawki nie zaszkodzi). W mojej ocenie sił jeszcze trochę jest, problem jest z chęciami...
Póki co - pojutrze - będzie lekarz z hospicjum. Mógł być jutro, ale żeby się nie rozminąć z wynikami krwi - ustaliliśmy, że środa.
[ Dodano: 2012-07-16, 23:04 ]
Edit edit: a swoją drogą, to dziwne jest, że takich rzeczy nie można zdalnie. W tym w ramach płatnej, prywatnej wizyty. Jestem w lekkim szoku, bo "ashkar-owcy" dotarli do mnie bardzo szybko. W dodatku kanałem, który mnie zaskoczył...
Spokojnie. Jak czosnek, to do zupy. A cieciorkę wypróbuję jeżeli znajdę przekonujący przepis. Eksperymentowałem dzisiaj z soczewicą i nawet pies nie chciał zjeść
Na poważnie: skończyło się na żurku. A właściwie na niecałych dwóch ziemniaczkach i jednym jajku od zielononóżki (bez pieczątki, od kury szczęśliwej) w żurku. Plus drożdżówka
ze srem na śniadanie i drugie śniadanie. Oraz - musiałem pojechać - 1/4 pizzy Dr Oeteker na kolację.
Dość zjadła? Biorąc pod uwagę, że apetyt miewa co drugi dzień?
Na jutro plan jest taki, że wystawiamy stołeczek przed ganek i będzie sobie wycinać miętę (zaczyna kwitnąć).