Mój ukochany brat zmarł wczoraj o 19:15. Byliśmy przy nim ja, tato i przyjaciel rodziny.
Do końca był świadomy. Odmawiał wezwania pogotowia. kilkanaście minut przed śmiercią powiedział "czas odejść" :(Na końcu zgodził się na pogotowe, zadzwoniłam po karetkę. Jak wróciłam do pokoju brata leżał bezwładnie z otwartymi nieruchomymi oczami i otwartymi ustami. Tato i przyjaciel nawet nie zauważyłi. Próbowaliśmy go reanimować, podawalismy tlen wtedy przyszli ratownicy z pogotowia. Zaczęli resuscytację. Przywrócili akcję serca, ale mózg już nie reagował, za długo to trwało, doszło do niedotlenienia. Zabrali braciszka na oddział ratunkowy, ale nie udało się go ustabilizować i odszedł. Choć tak naprawdę odszedł już wcześniej w domu.
Kocham go strasznie i nie wierzę w to :(
Dziękuję wam serdecznie za wsparcie i rady.
Teraz tylko czas może złagodzić ból, który pozostał [*]
Wiem, że większość z was przechodziła przez te cięzkie chwile. Bardzo współczuję.
Monii bardzo mi przykro. Przed dwoma laty zmarł mój młodszy brat. Nagle. Z dnia na dzień. Szok i niedowierzenie. I do końca niewyjaśnione pytanie - dlaczego...
Przyjmij serdeczne wyrazy współczucia.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Dziękuję bardzo Ola Olka. Dla ciebie również wyrazy współczucia :(
Wiem, że drązenie tematu już nic nie zmieni, ale nie daje mi spokoju jak tylu lekarzy mogło przeoczyć, że to jest nowotwór? Coś w tym wszystkim ewidentnie nie gra.
Jak znajdę chwilę to przepiszę wypisy ze szpitali.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum