Witam wszystkich.
Jestem nowa tutaj, aczkolwiek często zdarzało mi się zaglądać tu w poszukiwaniu różnych informacji o raku płuc, leczeniu itp...
Mama jest po operacji usunięcia płuca (gruczolakorak), niestety był przerzut do węzła. Zdecydowano się na podanie chemii: cisplatyna + navelbina. Był I cykl, teraz jest II i pojawił się spory problem. Mama ma naprawdę wstrętne zapalenie żył - skutek uboczny navelbiny. Ból promieniuje na całe przedramię, widać zaznaczone na czerwono żyły, ból w nocy staje się nieznośny i mama się budzi. Najpierw robiłyśmy opatrunki z arniki (kilka dni), w zasadzie bez rezultatu. Teraz stosujemy (od wczoraj) gorące kompresy, a na noc opatrunki z maści hydrocortizon. Niestety efekty nie są zadowalające... Wiem, że trzeba czasy na regenerację tych nieszczęsnych żył, ale III cykl coraz bliżej (6.09). Czy ktoś miał podobny problem lub ma pomysł, co można jeszcze zastosować?
Z góry dzięki za odpowiedź.
Jeśli piszę w złym miejscu, lub temat się powtarza - wybaczcie, poprawcie.
Podstawą leczenia zakrzepowego zapalenia żył jest stosowanie podskórnie preparatów heparyny drobnocząsteczkowej (np. preparat Clexane, Fraxiparine). Antybiotyk powinno się stosować tylko w przypadku, kiedy podejrzewamy jakąś infekcję z zewnątrz (np. zakażony wenflon i zapalenie żyły z nim związane). Tu mamy do czynienia raczej z odczynowym zapaleniem żyły - jako reakcją na drażniące działanie chemioterapeutyków. Oczywiście nadkażenia bakteryjnego nie można wykluczyć przez internet
Właściwym postępowaniem jest na pewno konsultacja lekarska i włączenie heparyny. Antybiotyk do decyzji lekarza, który zbada Mamę.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
u mojego Taty przy zapaleniu żył (też przy chemioterapii z Navelbiną, rak płuc) podawany był antybiotyk doxycyclina
A jak twój Tata zniosl chemie? Czy pogorszył mu się stan po podaniu antybiotyku? (zwłaszcza wymioty...).
W razie chęci zapoznania się z wątkiem Taty Anet, oto link do niego: http://www.forum-onkologi...taty-vt5946.htm
absenteeism napisał/a:
Może jakieś maści/żele heparynowe, np. Lioton 1000, Lioven?
Dziś tchnięta przeczuciem dokonałam zakupu tegoż. Jutro spróbujemy z Liotonem 1000 - oby to coś dało.
Madzia70 napisał/a:
Podstawą leczenia zakrzepowego zapalenia żył jest stosowanie podskórnie preparatów heparyny drobnocząsteczkowej (np. preparat Clexane, Fraxiparine). Antybiotyk powinno się stosować tylko w przypadku, kiedy podejrzewamy jakąś infekcję z zewnątrz (np. zakażony wenflon i zapalenie żyły z nim związane). Tu mamy do czynienia raczej z odczynowym zapaleniem żyły - jako reakcją na drażniące działanie chemioterapeutyków
Hmm... podskorne preparaty-antybiotyki? Może to by było coś. Muszę omówić sprawę z mamą.
Niestety moja mama jako pacjent jest strasznie oporna - to chyba najcięższa przypadłość lekarzy, że trudno ich leczyć
Dziękuję za rady, czekam na więcej - może się pojawią?
Chwilowo pomaga Lioton, mama twierdzi, że po nocy (udało się w nocy znaleźć jakaś resztkę tego żelu) mniej ją boli ręka.
Dziękuję za cenne rady - będziemy próbować pewnie po kolei wszystkich środków, jeśli się pogorszy.
Niestety "mój" pacjent nie chce współpracować - kaprysi, grymasi i zawsze wie lepiej (niestety mama jest lekarzem, więc siłą rzeczy nie posiadam kontrargumentów w dyskusji z nią). Na szczęście dziś udało mi się zrobić na noc opatrunki liotonowe bez większych scen.
Pozdrawiam wszystkich.
[ Dodano: 2012-08-29, 20:53 ]
Chciałam jeszcze dopisać, że pomysł z zastrzykami z heparyną wg mnie jest genialny, niestety mama uważa inaczej. Twierdzi, że ma już dość kłucia się w brzuch i przewraca oczami w bolesnym grymasie. A przecież taki zastrzyk z pewnością wzmocniłby działanie zwyklego Liotonu. Zwłaszcza kiedy opatrunków mama nie chce założyć, bo pracuje i wyglądałaby jak mumia :(
Mój mąż przy pierwszm podaniu chemii miał zapalenie żył.
Na pewno dostał od razu jakiś antybiotyk , ale nie pamiętam nazwy.
Natomiast zaraz po tym fakcie miał wsczepiony port i już następną chemię dostawał przez port.
Od tego momentu nie było już żadnych niespodzianek.
Oneiros, co to zaczy: przez port?
U mie antybiotyki nie przejdą, ale mama skłania się ku wyprobowaniu kasztanowca... W każdym razie, Liotion przyniosł odczuwalną ulgę
Czy możecie mi powiedzieć, czy to normalne, że stan mamy jest nieciekawy (po II cyklu): jest przeraźliwie słaba (idąc z mieszkania do samochodu - ok. 20m pieszo + przejazd windą, wsiada do auta i dyszy), chudnie, ale też nie je (dosłownie nie je, na jedzenie patrzy z obrzydzeniem), wymiotuje, duuuzo śpi. Jest tydzień po wlewie małej chemii (sama navelbina). Czy stan nie powinien się chociaż ciut poprawić? Wiem, że u każdego chemia przebiega inaczej... Myślę, czyby chociaż mamy nie zakroplówkować, żeby jakiekolwiek minerały dostały się do organizmu.
Czy możecie mi powiedzieć, czy to normalne, że stan mamy jest nieciekawy
Każdy pacjent różnie reaguje na chemię - jeden nawet po kilku cyklach będzie się czuł dobrze, a inny po jednym czy dwóch będzie osłabiony. Oczywiście warto zawsze zrobić kontrolną morfologię i sprawdzić, czy wyniki są w porządku, ale jeśli tak, to może to być po prostu wynik obciążającego leczenia.
ingrid napisał/a:
Myślę, czyby chociaż mamy nie zakroplówkować, żeby jakiekolwiek minerały dostały się do organizmu.
A były badania sprawdzające, czy np. elektrolity są w normach?
Dziękuję Richelieu, wg mnie pomysł z portem jest idealny, niestety moja mama nie jest zachwycona boi sie, że dostanie zapalenia żyły do której port bedzie podłączony. Ciężki przypadek ta moja mama.
absenteeism napisał/a:
A były badania sprawdzające, czy np. elektrolity są w normach?
Były, ale po I chemii, więc są nieaktualne. Wtedy wyniki były tragiczne, mama była w szpitalu przez tydzień, zakroplówkowana. Przy wyjściu ze szpitala wyniki w normie (początek sierpnia) i dziś mama twierdzi "na oko", ze wszystko ok (lipidogram i morfologia faktycznie są ok - wyniki sprzed 2 tyg. Elektrolitów nie robiono). Brak mi sil do tej mojej pacjentki.
W każdym razie postraszenie kroplówką przyniosło efekt - mama je, jest silniejsza i nawet żartuje
p.s. na zapalenie żył jak narazie najlepiej sprawdza się wyciąg z kasztanowca.
p.s.2 - wiem, że skutkiem ubocznym navelbiny może być porażenie mięśni. Czy jest ono odwracalne? Ręka, w którą była podawana navelbina jest bardzo słaba, chwilami są problemy z poruszaniem palcami.
wiem, że skutkiem ubocznym navelbiny może być porażenie mięśni. Czy jest ono odwracalne? Ręka, w którą była podawana navelbina jest bardzo słaba, chwilami są problemy z poruszaniem palcami.
Szczerze mówiąc, w charakterystyce winorelbiny nie ma nic o skutku ubocznym samym w sobie jako porażenie mięśni. Mogą występować bóle mięśniowe, bóle w miejscu podania cytostatyku, zaburzenia neurologiczne. Być może osłabienie kończyny, gdzie aplikowany jest lek, wynika właśnie z miejscowej reakcji na podawanie leku. Ewentualnie może to być skutek uboczny cisplatyny.
Miałam dokładnie te sama chemię. Najgorsze dni miałam od 3 do 6 po każdym wlewie.
Wszystko mnie bolało, miałam nudności, raziło mnie nawet światło i dźwięk. Wciągu tych dni leżałam bardzo osłabiona w zaciemnionym pokoju. Czułam dosłownie wstręt do jakichkolwiek płynów, to samo było z przyjmowaniem posiłków, aż wylądowałam w szpitalu... Od 7 dnia było lepiej... coraz lepiej... aż do następnego wlewu. Wszystko jest do przeżycia. Każdy inaczej reaguje. W CO I spotykałam ludzi, którzy bezobjawowo przechodzili kolejne cykle chemioterapii....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum