Kiedy maszeruje, moge isc bez przerwy, ale kiedy sie potykam - nie moge wstac!
Czy u Was jest podobnie? Jak sobie radzicie z chwilowymi depresjami, kiedy to nagle tracicie sily?
U nas sytuacja chyba nie moze byc lepsza- u taty remisja! Powod zeby sie cieszyc. ja natomiast nie mam sily. Wpadlam chyba w jakis dolek. Jestem rozdrazniona, czepiam sie wszystkich dookola, nawet na forum strach mi pisac, zeby sie komus zaraz nie oberwalo.
Zawsze lubilam miec poczucie, ze nad wszystkim panuje, ze sobie dobrze radze, ze jestem silna... a tu taka niespodzianka!
Wiem, ze to nie ja jestem chora, ze to nie ja mam najciezej, ale chwilami nie wytrzymuje napiecia krazacego gdzies w powietrzu.
Jak tu cieszyc sie kolejnym dniem, drobnostkami?Jak zyc dalej?
Cherrie- sądzę, że Twój chwilowy spadek formy jest naturalną reakcją organizmu. Przez ostatnie tygodnie żyłaś w ogromnym stresie, a zdecydowana większość Twoich myśli krążyła wokół choroby taty, pisałaś wszelkie możliwe scenariusze i planowałaś jak stawić czoła tym najczerniejszym .
A teraz, kiedy są powody do radości, kiedy wiesz, że jest remisja, możesz w końcu się zatrzymać, dać sobie prawo do słabości i do tego żebyś Ty stała się dla siebie najważniejsza. Myślę, że po prostu nastąpiło przesilenie, wiadomo. I choć może brzmi to idiotycznie - uważam, że powinnaś teraz zrobić coś tylko dla siebie, coś na zwykle szkoda Ci czasu i pieniędzy, coś głupiego, coś wybitnie egoistycznego - nawet jeśli wydaje Ci się, że zupełnie nie masz na to ochoty:) Może taki drobiazg będzie w stanie trochę Cie "podładować".
Odpocznij i nie myśl nieustannie o sprawach, na które i tak nie mamy zbyt dużego wpływu. Ja też lubię mieć kontrolę nad swoim życiem (któż nie lubi ?), ale choroba bezlitośnie wdarła się do naszego życiorysu i aby odzyskać poczucie panowania "nad wszystkim" trzeba najpierw "wszsytko" przedefiniować. Akceptacja zmian to proces - czasami bardzo długi dlatego nie rób sobie wyrzutów, że są chwile kiedy czujesz, że nie dasz rady.
Cytat:
Kiedy maszeruje, moge isc bez przerwy, ale kiedy sie potykam - nie moge wstac!
To chyba tak jak podczas jakiekolwiek pojedynku - póki walczymy nie czujemy ani bólu ani zmęczenia - niesieni adrenaliną, koniecznością i pragnieniem zwycięstwa, dopiero gdy opadną emocje, gdy wynik walki jest znany zaczynamy odczuwać, że "trzęsą nam się nogi z wysiłku" i że nie możemy złapać oddechu;)
Los podarował Wam wspaniały prezent jakiego się na obecną chwilę nie spodziewaliście. Myślę, że tara ma całkowitą rację i bardzo rozsądnie wszystko ujęła. Jesteś zmęczona wcześniejszymi wydarzeniami i potrzebujesz trochę czasu, żeby się pozbierać. I myślę, że powinnaś sobie go dać. Wyluzować, wziąć sobie wolne od choroby tym bardziej, że los dał Wam taką możliwość. I nie marnuj tego czasu, bo później możesz żałować, że zamiast cieszyć się podarowanymi chwilami ty wciąż rozmyślałaś o tym co może nastąpić złego.
Jak żyć dalej? Starać się wrócić do normalności, do dnia codziennego. Chorobę odstawić na bok, starać się o niej nie myśleć. Wiadomo, że strach pozostaje, ale nie można pozwolić mu zapanować nad własnym życiem. Najlepiej jest po prostu odpychać złe myśli, gdy czujesz, że zaczynasz się w nich zatracać, starać się odwracać swoją uwagę na wszelką cenę. To działa, uwierz mi. Szkoda cennego czasu.
I uwalniaj złe emocje, to bardzo oczyszcza.
Wiem, że to trudne, ale spróbuj po prostu normalnie żyć i pozwól żyć tak tacie:-)
No i nie wymagaj od siebie za dużo, ty też jesteś tylko człowiekiem a chwile słabości to u nas normalne:-)
Więcej pogody ducha i spokoju życzę.
No i oczywiście bardzo się cieszę z tych dobrych wiadomości:-)
Pozdrawiam Magda
_________________ "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"
Augustyn z Hippony
tara, madziap, dziekuje za wsparcie!
Tak, rozumiem to o czym piszecie i zgadzam sie z Wami, tyle ze w praktyce tak trudno mi myslec o samej sobie. Od kilku miesiecy odwlekam podroz poslubna. Dotad mysl o urlopie nawet w snach mi sie nie pojawiala, ale moze teraz to najlepszy moment.
Gdyby tylko udalo mi sie zebrac do kupy...
No coz, poczekam troche, moze sie jakos pozbieram wkrotce
Kiedy maszeruje, moge isc bez przerwy, ale kiedy sie potykam - nie moge wstac!
Czy u Was jest podobnie?
O tak potykam się , ale nie mogę upaść, bo wiem, że wtedy już się nie podniosę.
cherrie napisał/a:
Jak sobie radzicie z chwilowymi depresjami, kiedy to nagle tracicie sily?
Nie mogę sobie na nie pozwolić. Muszę iść dalej , muszę iść przed siebie choć z b. dużym wysiłkiem ,to cały czas do przodu. Moje życie to nie tylko choroba, to masa innych spraw, wiele innych problemów, bywa w nim też radość. Te sprawy trzeba załatwiać, problemy rozwiązywać, radować się jeśli są ku temu powody i dawać powody do radości innym, itp. Bo jeśli nie , to po co żyć? Nie mogę dopuścić do rozładowania swoich akumulatorów - tego wymaga życie.
Miewam różne chwile, ale kiedy czuję, że zaczyna mi brakować sił zabieram się za sprawę, która wywołuje we mnie duże emocje, dobre lub złe. I znowu jestem naładowana. W Twoim przypadku może to być właśnie podróż o której piszesz w swoim następnym wpisie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum