Funia, Witaj (niestety) i Ty na tym forum. Ja też jak usłyszałam o chorobie taty to długo się zastanawiałam aby się tu ujawnić i opisać historię choroby taty. Bałam się co napiszą inni po zapoznaniu się z wynikami, bałam się złych wiadomości, jestem osobą słabą psychicznie. Mnie np.nie interesują rokowania i też nie chciałabym aby ktoś mi napisał jak to może wyglądać za jakiś czas. Chcę żyć i cieszyć się chwilą,a nie myśleć daleko w przyszłość,to raczej mi nie pomoże,może jedynie zdołować. Jeżeli u Ciebie jest podobnie to możesz oczywiście zaznaczyć z góry czego nie chcesz wiedzieć, a czego (jakiej pomocy) oczekujesz. Każdy to zrozumie i uszanuje. Jednak po jakimś czasie postanowiłam spróbować i napisać. Przekonałam się,że jest tu wiele osób od których można uzyskać wiele informacji ,podpowiedzi, których czasami cięzko uzyskać w życiu realnym. Są osoby,które potrafią bardzo wesprzeć,przytulić słowami... Są po prostu osoby,które wiedzą co czujemy,bo każdy tu przechodzi coś podobnego... Obojętnie co się stanie musimy myśleć pozytywnie, zbierać siły i WALCZYĆ,bo mamy o kogo walczyć! Życzę Wam wiele siły ! Pozdrawiam.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
FUNIU bądż dzielna. Dobrze, że tu trafiłaś. Znajdziesz tu wsparcie i szczere rady.
Tu można sie wyżalić i otrzymać dużo ciepła.
Przytulam Cie serdecznie.
Witaj Funiu... tutaj, na tym forum...wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną, która ma wspólnego wroga- i która walczy o swych najbliższych a także o samych siebie - bo są wśród nas również ludzie, których dopadł ten przebrzydły skorupiak.
Jesteśmy tu po to, by wspólnie się wspierać, doradzać.. a czasem wyżalić się, i wspólnie popłakać na stronie forum,.
Czasami wiemy że jest bardzo źle, ale przesyłamy dobre fluidy, słowa otuchy i pocieszenia i tak się właśnie wspólnie wspieramy w tej naszej doli - niedoli.
Również do Ciebie kieruję swe pozytywne fluidy, byś mogła udźwignąć ciężar za siebie, mamę i jak piszesz nieporadnego tatę. Musisz być silna za trzy osoby...
[ Dodano: 2011-03-30, 21:48 ]
I walczyć, do końca o życie mamy
_________________ Życie - to jeszcze raz móc odetchnąć. Reszta nic nie znaczy.
Pozdrawiam - Teresa
Funia, witaj.
Czytam Twój post i płaczę, bo tak bardzo przypomina mi się nasza historia. Wiele podobnych wątków, szczególnie typ raka i nieporadny ojciec. Im dłużej żyję tym bardziej dociera do mnie, że to kobiety są tą silną płcią i muszą wspierać mężczyzn.
Przykro, że Mama po raz drugi staje do tej okrutnej walki i tak jak napisała Katarzynka36, ta będzie bardzo trudna, bo przeciwnik jest bezlitosny. Troska, którą okazujesz Mamie jest nie oceniona i życzę Wam oby 54 urodziny były obchodzone bardzo hucznie. Oby choroba "przystopowała".
Tak jak napisały moje poprzedniczki, dostaniesz tu wsparcie duchowe i merytoryczne- zależnie o jakie poprosisz.
Funia napisał/a:
A ja boję się, że zaraz zacznie się to co przeszła Czkawka, co przechodzili i przechodzą inni.
Jak teraz na to patrzę, to wszystkie te ciężkie chwile są niczym w porównaniu z tym jak teraz się czuję. Wtedy to Mama miała najgorszą sytuację, bo to Ona była chora.
Funia opiekuj się Mamą, tul, kochaj jakby dało się na zapas.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Jak teraz na to patrzę, to wszystkie te ciężkie chwile są niczym w porównaniu z tym jak teraz się czuję. Wtedy to Mama miała najgorszą sytuację, bo to Ona była chora.
To są jedne z najmądrzejszych słów, które można napisać i o tym cały czas trzeba pamiętać.
To co my czujemy, to nic w porównaniu z tym co czują ci, których dotyka ta choroba.
Ja boję się strasznie, ale jak bardzo boi się moja mama, tego nie wie nikt.
Słowo "współczuję" to bzdura. Nie zrozumie ten, kto tego nie przeżył, ani bólu, ani strachu - a jak wcześniej wspomniała Katarzynka 36 - ten rak to zabójca, więc hasło -"przeżył" nie dotyczy zbyt wielu.
Gdy ktoś lituje się nade mną, to zawsze mówię, że to nie nade mną trzeba się litować Tylko nad Nią.
I najbardziej mnie wkurza, gdy ktoś lekko rzuca: "nie martw się, będzie dobrze" bo ja wiem, że nie będzie.
Ps. w poniedziałek tomograf głowy i klatki piersiowej.
Oby bez rewelacji i nowych wymiarów podawanych w milimetrach.
Ps. 2. Dziękuję za miłe słowa, fajnie, że jesteście
Trzymaj się Funiu. I tak ja pisały moje FANTASTYCZNE poprzedniczki tu dostaniesz dużo wsparcia. No i bądź z Mamą, bo w całej tej trudnej sytuacji, to chociaż jest nam dane, że możemy przytulić i przytulić się. Ostatnio rozmawiałam z kolegą, którego Mama zmarła nagle. Powiedział mi, że zazdrości pomimo bólu jaki cierpi moja Mama i cała rodzina, że możemy razem BYĆ i przeżywać różne piękne chwile.
Jeżeli chodzi o nieporadnego Tatę, to ja mam też ten problem. Ale wiem też, że on się stara na swój sposób.
Wysyłam duużo ciepełka
Witaj Funia,
Strasznie sie poryczałam czytając Twój wpis...
Jakby czas się cofnął...
Kochana, życzę Ci dużo siły i wsparcia od Najbliższych,
Opiekuj się Mamusią najlepiej jak potrafisz i ciesz się każdą chwilą z Nią spędzoną...
Przytylaj, kochaj, popłacz czasem i z całych sił spraw aby Mamusia czuła się bezpiecznie, aby się nie bała, choć to trudne i nie wiem czy do zrobienia...
Już wiesz, że nie jest łatwo, będzie trudniej ale dasz radę...
ściskam Cię mocno!
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Jak czytam co piszecie jako dorosłe dzieci jak wspieracie matki ( ojców)w tej strasznej chorobie to po prostu... aż łza się w oku kręci....
Niestety nie każda matka ma takie wsparcie od dzieci...
są i takie które nie wspierają ani słowami ani uczuciami- udając że to zbędne.
Ciężko jest wtedy zdrowieć.... więc dobrze że jesteście.
Z jednej strony mam to szczęście, że każdym dniem, każdy gestem mogę się z nią powolutku (oby jak najwolniej) żegnać (w teraz jak nigdy rozumiem "od nagłej śmierci uchowaj nas Panie").
Funia moj Tatko tez mial stwierdzonego nowotwora we wrzesniu 2010 i licze miesiace jak Ty..ale modle sie goraco zeby Bog zostawil nam jeszcze naszych blsikich.Pozdrawiam
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Goniu ja się czuję jak na diabelskim młynie.
Są dni, kiedy mama jest silna - wtedy mam nadzieję, ze wbrew wszystkim, którzy to wykluczyli doczekamy jeszcze kolejnych świąt, a może jeszcze dłużej,
a kiedy jest słabsza to tylko sprawdzam, czy już są objawy z wątku o oznakach początku odchodzenia.
Na codzień jestem twarda baba, ale te ostatnie miesiące zrobiły mi sieczkę w głowie.
Dziękuję tylko losowi, że jedno: że wbrew wszystkim, dajemy radę od września, każdy kolejny dzień, to taki dar od losu. Lekarz, który nas wypisywał z wewnętrznego z diagnozą, radził, by leczenie już sobie odpuścić, bo i tak nie ma sensu.
I choć to takie życie na kredyt, to nieważne.
a kiedy jest słabsza to tylko sprawdzam, czy już są objawy z wątku o oznakach początku odchodzenia.
Mam podobnie, również moj nastrój teraz jest uzależniony od samopoczucia Taty, choć staram się każdego dnia łapać uśmiech, ale nieraz się nie da. Dla osób, które nie borykały się wcześniej z żadnymi przeciwnościami losu, takie wydarzenie jest ogromnym ciosem i dostarcza ogromną ilość stresu i nerwów.
Ewelina Żurek na wątku o swojej mamie napisała to co ja myślę.
Potem Dum - Spiro - Spero też dodała coś ważnego.
A ja dziś pomiędzy jednym klientem a drugim, wyrwałam się do Media Markt i kupiłam mamie koncert Tiny Turner na DVD.
Zrobiłam jej niespodziankę i włączyłam jej ulubiony kawałek "Tonight" śpiewany z Davidem Bowie.
Widać było że aż ją nosi. Potem łezka jej się w oku zakręciła.
Fajna, chociaż smutna chwila.
Na koncert już nie pojedziemy, pewnie też już sobie nie potańczy.
Ale niespodzianka się udała, tak jakbyśmy na chwilę pokonały chorobę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum