Dokładnie tak samo myślałem, biorąc dosłownie znaczenie łacińskiego 'neoplasma' = nowotwór,
zatem w domyśle: zarówno złośliwy jak i łagodny.
Zadałem pytanie o to naszej nieocenionej DSS, która wyjaśniła mi, że W PRAKTYCE MEDYCZNEJ jest inaczej,
pozwolę sobie przytoczyć fragment Jej wypowiedzi:
Cytat:
Analizując sprawę - rzeczywiście, teoretycznie może być to określenie odpowiednie dla nowotworu łagodnego,
wszak npl to skrót od neoplasma , czyli od "nowotwór". A nie: "nowotwór złośliwy"
Jednak w praktyce, przynajmniej w naszym kraju NIGDY jeszcze nie spotkałam się z 'podejrzeniem procesu npl' w odniesieniu do guzów łagodnych.
Zagadnęłam nawet o to teraz [tu DSS przytacza opinię lekarza będącego niewątpliwie autorytetem w tej sprawie] - potwierdza, jakoś się chyba umownie u nas przyjęło, że tym określeniem sugerujemy złośliwy proces nowotworowy.
O zmianach łagodnych raczej piszą np. 'guz' lub 'zmiana' i zawsze - o ile ultrasonografista lub radiolog podejrzewa, że to nic groźnego - pada sugestia 'łagodna' lub 'prawdopodobnie łagodna' lub 'nie posiada cech złośliwości' etc.
Jak w opisie mamy 'proces npl' to wróży to kłopoty
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Ciekawostką jest też to, że w sieci pełno jest opisów biopsji pokroju "cellulae neoplasmaticae maignae" lub "cellulae carcinomatosae" które jednoznacznie można interpretować.
Skoro tak to wszystko się pogmatwało, to pozwolę sobie zadać jeszcze raz pytanie: czy opis "cellulae neoplasmaticae, Obraz cytologiczny adenoma pleomorphum sialogenes" sugeruje zezłośliwienie/złośliwego tumor mixtusa, czy "normalnego", niezłośliwego (mieszanego)?
Richelieu, moja wypowiedź odnosiła się do opisów badań obrazowych.
Tu mowa o wyniku badania cytologicznego.
Cytat:
Wniosek: Cellulae neoplasmaticae, komentarz: Obraz cytologiczny adenoma pleomorphum sialogenes.
Komórki nowotworowe. Obraz cytologiczny: gruczolak wielopostaciowy (nowotwór łagodny gruczołu ślinowego).
lewmarek napisał/a:
Zgłupiałem w takim razie. Skoro "cellulae neoplasmaticae" oznacza proces nowotworowy ZŁOŚLIWY, a w dalej (np. w moim przypadku) "adenoma pleomorphum sialogenes" czyli nowotwór ŁAGODNY, to jak to w końcu jest?
Nie rozkładaj proszę na czynniki pierwsze. Pamiętaj, że to TYLKO wynik badania cytologicznego (komórkowego). Należy go traktować jako wskazanie do zabiegu.
Wiążącym będzie dopiero wynik badania histopatologicznego (tkankowego). Wyniki te bywają nierzadko odmienne od pierwotnie otrzymanego wyniku biopsji. Badanie cytologiczne jest bowiem znacznie mniej dokładne niż histopatologiczne.
Na tę chwilę wydaje się, że mamy do czynienia z nowotworem łagodnym, który może ulec transformacji na złośliwy i należy go chirurgicznie usunąć.
Pewną identyfikację "przeciwnika" otrzymasz jednak dopiero po operacji - w formie pełnego opisu wyniku badania histopatologicznego materiału operacyjnego.
Nie zwlekaj. Kierunek -> chirurg-onkolog i wyznaczenie terminu zabiegu.
Uprzedzam odpowiedź na pytanie - jak często zdarza się rozbieżność pomiędzy wynikiem biopsji a pooperacyjnym wynikiem badania histpat: na tyle często by nie przywiązywać się za bardzo do wyniku badania cytologicznego i nad nim zbyt długo nie rozprawiać.
Traktować go należy wyłącznie jako wskazówkę.
Tu -> do wykonania zabiegu.
pozdrowienia.
[ Dodano: 2011-03-25, 16:22 ]
Polecam przykładowo początek wątku opiekuna tego działu: mamanel
Obraz cytologiczny sugerował tam inne rozpoznanie, niż ostatecznie postawione.
Nie zwlekaj. Kierunek -> chirurg-onkolog i wyznaczenie terminu zabiegu.
Operację mam wyznaczoną na początek czerwca, trochę późno ale nic z tym nie zrobię. Tym bardziej, że dopiero teraz szczepię się na WZW, a to jak wiadomo musi trochę "odleżeć", zanim zacznie działać.
Generalnie mam trochę pietra, to będzie mój pierwszy pobyt w szpitalu i od razu taka jazda. No i trochę mnie jeszcze w szpitalu na konsultacji nakręcili: że to bardzo skomplikowana operacja itd.
W sumie sam nie wiem co będzie gorsze: operacja czy czekanie na wynik/odbieranie wyniku.
Plan na najbliższe dwa miesiące: zrobić badania o które mnie proszą (RTG klatki, EKG, krew etc) i jakoś się zrelaksować.
Termin jest OK, w niektórych szpitalach czeka się sporo dłużej na operację.
Operacja jest faktycznie skomplikowana. Tak czy inaczej jest to ingerencja i trzeba liczyć się z możliwymi dolegliwościami po operacji itd.
OK, wszystkie badania wykonane, odliczam dni do zabiegu. Poziom stresu póki co dość mały, nastawienie raczej pozytywne. Tłumaczę sobie to tym, że ludzie nurkowali w różnych głębinach, wchodzi na wysokie góry, wylatywali na księżyc, a ja jedyne co mam zrobić, to się stawić, połknąć tabletkę i obudzić się po.
Pryszcz? Pryszcz!
A tak jeszcze przy okazji: słyszałem (właściwie: podsłuchałem) rozmowę dwóch laryngologów, którzy mówili że ostatnio zauważyli strasznie duży wysyp guzów ślinianek i problemów z tarczycą, szczególnie u ludzi w wieku 30-kilku lat. Pokłosie awarii z 1986?
OK, jestem juz po zabiegu wyciecia cholerstwa. Sam zabieg to, jak pisali poprzednicy, pryszcz. Najpierw dostalem glupiego Jasia, ktory zadzialal na mnie mocno rozluzniajaco (do tego stopnia, ze gdyby chcieli mi ucinac reke to pewno bym nie za bardzo protestowal), potem mile panie juz na sali operacyjnej daly wenflon, wpuscily cos do srodka, dostalem maske z tlenem do zalozenia... I tyle pamietam. Zabieg trwal ca 3 godziny, byloby krocej gdyby nie fatalne ulozenie guza i manewry lekarza celem nieuszkodzenia nerwu.
Udalo sie: guza nie ma, nerw nietkniety.
Dla potomnosci napisze: samym zabiegem nie ma co sie stresowac. Pisze to ja, najwiekszy nerwus na swiecie.
Przede mna druga, gorsza czesc zabawy: czekanie na wynik. Tak poza tym, cokolwiek to bylo, ciesze sie ze juz tego nie mam.
Okazało się, że mój guz nie leżał dokładnie w śliniance, ale był jakby do niej "przyczepiony", dodatkowo oplątany nerwem. Niestety zostałem poinformowany że ryzyko wznowy jest duże. Ktoś wie jak to może procentowo wygląda i czy w razie czego będę się w to bawił w nieskończoność?
Nie ukrywam, że trochę mnie przybiła ta informacja...
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2011-06-08, 19:02 ] Po raz kolejny - masz już swój wątek, więc zgodnie z Regulaminem w nim kontynuuj swoją historię.
Operacje mieliśmy podobna. Tak jak pisałeś operacja to pikuś...ale po operacji. Moze podchodzę do tego emocjonalnie bo to zaledwie 3 doba po, no i wiem ze jeść muszę bo starce laktacje. Ale jedzenie przestało być przyjemnością. Teraz rozumiem czemu dzieciaki nie chcą papek;)
Pierwsze USG kontrolne miałem mieć wykonane pół roku po zabiegu (czyli gdzieś w grudniu), tymczasem wczoraj znalazłem mały guzek, tuż obok szwu. Niby coś jak krosta, mały (max 0,4-0,5 cm), ale widoczny na zewnątrz.
Oczywiście spanikowałem, że to może być wznowa, przyspieszyłem USG na dzisiaj i wyszło, że ślinianki są czyste (cytat: "bez ewidentnych ogniskowych zmian patologicznych"). A to coś nie daje żadnego obrazu, więc może to po prostu być jakaś krosta czy coś podobnego.
Nie wiem, może po prostu jestem przewrażliwiony na punkcie wznowy. Z drugiej strony, GDYBY się pojawiła, chciałbym ją usunąć dostatecznie małą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum