Witam
Mama trafiła do szpitala z bólem brzucha i wymiotami po tygodniu leczenia wrzodów dwunastnicy, które nas zmyliły. Myśleliśmy, że to wrzody spowodowane helicobacter, a zaistniała sytuacja to reakcja na Metronidazol (wymioty występowały po nim) jednak okazało się, że mama ma niedrożność jelita grubego.
Stwierdzono guz nowotworowy wstępnicy, ale czekaliśmy na wynik szczegółowego badania, który nadszedł dziś. Niestety nie brzmi to dobrze i lekarz polecił szukanie oddziału onkologicznego by szybko udać się na chemie.
Oczywiście dziś wszystko wydaje się takie oczywiste, mama źle czuła się od grudnia, od listopada miała anemię (i pewnie niedokrwistość), bo na własny koszt co kilka miesięcy robiła sobie morfologię itp. Wcześniej miała usuwane bodajże cysty na jajnikach, więc i w tym kierunku się badała. Ginekolog, która kilka lat temu prowadziła mamę stwierdziła, że są jakieś drobne "cysty" (nie jestem aktualnie na tyle kompetentny by stwierdzić co to było), ale nie ma się czym przejmować i jej ewentualne problemy nie są tego wynikiem. Lekarz dał tylko tabletki na anemię uważając, że to nic poważnego.
Dalej więc badaliśmy się prywatnie robiąc kolejne badania w kierunku zapalenia pęcherza i żołądka. USG dopochwowe miało nic nie wykazać, a gastroskopia wrzody dwunastnicy. W połączeniu z trapiącym ją od dawna zakażeniem helicobacter pylori mieliśmy pozornie winowajcę i mama nie wykonywała już kolonoskopii uznając to za błędne. Tydzień później była operowana..
Z badania tomopatologicznego:
Histopatologia pooperacyjna
MAC : Fragment jelita dł. 34cm. Wyrostek robaczkowy dł. 6cm. Fragment sieci śr. 14cm. - makroskopowo bz. W części środkowej na dł. 15cm. Jelito rozdęte a za nim światło prawie całkowicie zamknięte. Na przekroju guz śr. 4cm. Znaleziono 7 węzłów chłonnych.
MIC : Adenocarcinoma G-2 intensini crassi. Nowotwór rozlegle nacieka ścianę jelita i wnika w tkankę tłuszczową. Kikuty, sieć oraz wyrostek robaczkowy prawidłowej budowy histologicznej. Znaleziono 6 węzłów chłonnych z przerzutami raka oraz 5 drobnych ognisk pozawęzłowych w tkance tłuszczowej. Osobno nadesłana zmiana z krezki jelita cienkiego stanowi fragment tkanki tłuszczowej oraz naczynie krwionośne.
Niżej widnieje dopisek T3 N2
Chyba jak każdy po odebraniu takiego wyniku czujemy się zwyczajnie źle, ale co gorsza nie wiemy co dalej robić. Chciałbym prosić o pomoc i podpowiedzi w jakim kierunku i do kogo się udać, na co zwracać uwagę i jakie badania wykonywać. Mieszkamy między Łodzią, a Warszawą w związku z czym może ma ktoś kontakt i namiary na dobrego onkologa i oddział onkologiczny (najlepiej w stolicy) gdzie można liczyć na fachową i przede wszystkim szybką pomoc w tym zakresie. W szpitalu wykonano jedynie USG i rentgen przed zabiegiem, a po nie wykonywano np TK czy CEA itp.
Zapewne nie było sensu, ale jakie badania robić teraz? Mógłby ktoś także powiedzieć coś o przebiegu chemioterapii? Jako 19latek nawet nie wiem czego się spodziewać i co myśleć o mamy stanie zdrowia, który bardzo się poprawił w przeciągu ostatnich 3 dni (po zabiegu dwa tygodnie była naprawdę słaba) z zewnątrz. Co jednak myśleć o tym co dzieje się wewnątrz nie wiem, wszystko brzmi tak przerażająco.
Niestety stopień zaawansowania choroby nowotworowej jest w tym przypadku zaawansowany - jest to stopień III w IV-stopniowej skali. Decyduje o tym obecność przerzutów nowotworowych do więcej niż 4 regionalnych węzłów chłonnych (tu: do 6).
Jeśli macie blisko do W-wy, to z pewnością najlepszym wyjściem będzie leczenie (chemioterapia) w Centrum Onkologii, i tam proponowałabym się zgłosić. Na pewno wykonają tam wszelkie potrzebne badania, m.in. wspominane CEA.
Dziękuję serdecznie za szybką odpowiedź. Jest to jeszcze bardziej dołujące, ale przynajmniej wiem więcej..
Nie jestem w stanie powiedzieć czy było w porządku, bo USG wykonano pod kątem bólów brzucha i po stwierdzeniu nieprawidłowości wykonano także RTG. Dalej lekarze wiedzieli, że jest niedrożność i muszą mamę otworzyć. Dopiero po zabiegu dowiedzieliśmy się, że przyczyną był "guz". Nie mamy dostępu do wyników tych badań, więc nic więcej nie zdradzę :(
Zdaniem lekarza całość była "czysta" jeśli mowa o ewentualnych zmianach, a stwierdził, że mieli okazję do obejrzenia jelit i narządów. Tyle tylko, że to malutki szpital powiatowy, który choć uratował mamie życie to doświadczenie lekarzy w tej materii jest nie wielkie i sam przypadek był dla nich wyzwaniem.
Ehh nie tak dawno temu czytałem o badaniach dla osób po 50 roku życia i nawet nie pomyślałbym, że 45-letnia mama z taką energią zostanie powalona przez to coś..
Potrzebujemy skierowania do CO w Warszawie? Coś specjalnego? Na wypisie widnieje tylko informacja - dalsze leczenie na oddziale onkologicznym.
Prol, jak najszybciej zgloscie sie z mama do CO, z tego co wiem skierowanie do onkologa nie jest potrzebne, na wizyte zabierzcie cala dokumentacje medyczna mamy.Pozdrawiam
Najlepiej będzie zadzwonić do rejestracji do COI w W-wie, przedstawić sytuację (jaka jest diagnoza, że mama jest po operacji etc.) i z pewnością pokierują Was dalej.
Czwartek, 15 marca wizyta.. Czy to normalne? Domyślam się, że każdy przypadek jest pilny i że są ich setki tysięcy, ale to będzie równy miesiąc po zabiegu. Tak bardzo się martwię. Jak uważacie, w jakim czasie od operacji powinno rozpocząć się leczenie cytotoksyczne? Jest ktoś w stanie powiedzieć coś o panu doktorze Jacku Kryńskim?
Jak wygląda kwestia przeciwwskazań? Mama nadal ma anemię z tego co wnioskuje na podstawie morfologii. Ponadto ma wrzody dwunastnicy czyli kolejny element, który chemioterapia może pogorszyć.. Dodaje morfologie z wczoraj (9 marca), minus i plus (- +) jako wykroczenia poza zakres ref, reszta w normie. Czy to prawda, że nie można rozpocząć leczenia z tak niską hemoglobiną? Co poprawić i jak? (mama bierze żelazo - Ascofer dwie tabletki dziennie i to tyle + Polplazor na wrzody).
Jak uważacie, w jakim czasie od operacji powinno rozpocząć się leczenie cytotoksyczne?
Leczenie uzupełniające powinno rozpocząć się 4 - 6 tygodni po zabiegu operacyjnym.
Prol napisał/a:
Ponadto ma wrzody dwunastnicy czyli kolejny element, który chemioterapia może pogorszyć..
Ale jest leczona omeprazolem, więc nie powinno być to problemem (chyba, że coś się dzieje niepokojącego teraz).
Prol napisał/a:
Mama nadal ma anemię z tego co wnioskuje na podstawie morfologii.
Samodzielnie ani RBC ani HGB nie poprawi się dietą lub jakimiś preparatami, więc pozostaje poczekać i zobaczyć, czy wartości same nie wzrosną. Jeśli nie, być może przetoczą krew (morfologia i tak jest wykonywana "świeża" tuż przed kwalifikacją do podania chemioterapii).
A był sprawdzany poziom żelaza, że mama je przyjmuje? Bo może anemia wcale nie jest wynikiem niedoboru żelaza.
Niepokojącego? Mama w czwartek miała bolesną biegunkę, która męczyła ją aż do piątkowego poranka kiedy to trafiła do szpitala. Dostała kroplówkę z potasem itp oraz lek mający zatrzymać to rozwolnienie, zwolnić pracę jelit itp Wzięła go około 15, ale do tej godziny od 9 rano nie miała już potrzeby, więc chyba przeszło samo. Pytanie na ile taka sytuacja jest groźna przy tym raku, a na ile mógł to być efekt stresy i strachy albo jakiś wirus, bo brata również pogoniło tego dnia choć w znacznie mniejszym stopniu.
Niestety nie widzę nigdzie takiego badania, a mam dokumentację medyczną kompletną. Zatem nie wiadomo jak wygląda kwestia tego żelaza i jego wpływu na anemię. Można wiedzieć co dokładnie musielibyśmy zbadać? Jest jakaś konkretna nazwa takiego badania? Z tego co widzę zbadano sód i potas, a z żelazem nic nie sprawdzono. W dodatku je z tego powodu durnego buraka i nawet nie wiemy co z kałem, bo prawie zawsze ma kolor jaki ma - trochę ciemny co tłumaczymy burakami.
Dysponujecie jakimiś statystykami? Z tego co widziałem wg czasopisma Clinical Oncology w stanach przy raku jelita po chemioterapii 5 lat przeżywa... 1%. Przecież to coś strasznego. Z jednej strony kampanie rak to nie wyrok, a z drugiej okazuje się, że efekty tego supernowoczesnego leczenia cytotoksycznego można by podciągnąć nawet pod błąd pomiarowy? Czy to tak samo prawdziwe statystyki jak i z drugiej strony barykady opisy cudownych "leków" na raka z chińskiego grzybka? Od razu dodam, że mój stosunek do tych specyfików jest skrajnie negatywny, ale chodzi mi o to jak efektywna jest chemioterapia. Chciałbym wiedzieć czy to w co wchodzimy to dla mamy ryzyko, ale i szansa czy jednak tak kiepskie są statystyki?
Można wiedzieć co dokładnie musielibyśmy zbadać? Jest jakaś konkretna nazwa takiego badania?
Po prostu oznaczenie poziomu żelaza.
Prol napisał/a:
Dysponujecie jakimiś statystykami? Z tego co widziałem wg czasopisma Clinical Oncology w stanach przy raku jelita po chemioterapii 5 lat przeżywa... 1%.
Statystyki to zawsze tylko statystyki, ale np. wg tej strony 5-letnie w III stadium uzyskuje 46% pacjentów.
Z leczeniem na pewno macie większe szanse niż bez niego.
Anemia po chemioterapii bardzo często jest wynikiem tego, że cytostatyki są mielotoksyczne (tzn. uszkadzają szpik) (a nie jest to kwestia niskiego poziomu żelaza).
Po prostu trzeba poczekać aż szpik się zregeneruje i wtedy zaczną się poprawiać wyniki morfologii krwi.
Tak jak pisze absenteeism,
absenteeism napisał/a:
Samodzielnie ani RBC ani HGB nie poprawi się dietą lub jakimiś preparatami, więc pozostaje poczekać i zobaczyć, czy wartości same nie wzrosną. Jeśli nie, być może przetoczą krew (morfologia i tak jest wykonywana "świeża" tuż przed kwalifikacją do podania chemioterapii).
A był sprawdzany poziom żelaza, że mama je przyjmuje? Bo może anemia wcale nie jest wynikiem niedoboru żelaza
Po chemioterapii są różne skutki uboczne. Mnie jest trudno powiedzieć co było przyczyną w przypadku Twojej Mamy.
Ja też czasami miałam biegunki po chemii. Po chemii spada ilość białych krwinek (czyli spada odporność). "Zaszkodzić" mogą nie tylko 'bakterie' zewnętrzne, ale i te, które są wewnątrz człowieka. Gdy człowiek ma dobrą odporność, bakterie, które są wewnątrz mogą być 'sprzymierzeńcami', bądź 'obojętne'. Gdy spada odporność mogą szkodzić.
Ale tak jak pisałam wcześniej nie potrafię powiedzieć co było powodem biegunki u Twojej Mamy. Być może coś zjadał, co Jej zaszkodziło (a że po chemii jest niższa odporność, to i gorsze u niej były przejścia).
Biegunka długotrwała może doprowadzić do odwodnienia.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Justyno mama dopiero będzie miała wizytę u onkologa także o chemioterapii nie ma dziś mowy. Właściwie to tylko takie przekonanie zasugerowane przez chirurga i różne opinie, że chemia będzie. Także biegunka tylko w kontekście przebytej operacji, a nie leczenia cytotoksycznego. Z drugiej strony słyszałem, że po tym leczeniu chorzy dostają raczej zastrzyk energii przez dodawane "sterydy" czy coś w ten deseń, tak? Widać muszę być gotowy na to, że może być bardzo różnie.
Jest coś takiego jak prawidłowe przygotowanie? Głównie chodzi mi o dietę. Aktualnie łatwo nie jest, bo część produktów odpada ze względu na wrzody, a część przez przebytą operację jelita. Najgorsze jest to, że to co zalecane do X jest zabronione przy Y i w efekcie mamy bardzo wąskie pole do popisu. Mama trochę zaszalała jedząc białą bułkę, zsiadłe mleko i twarożek z oliwą tego samego dnia - trzy nowości, które mogły być przyczyną tego rozwolnienia.
Zatem co jeść przed chemią? Można się jakoś wzmocnić w tym zakresie na jaki mamy wpływ przez odpowiednią dietę? To prawda, że np witamina C jest potem zakazana? Czy ogólnie odpadają suplementy i inne takie, bo chyba nie zabronią jeść marchewki Co ciekawe panuje taki pogląd, że wszelkie mądrości na temat tego co jemy to tylko czcze gadanie i raka to nie interesuje, ale jak widzę poważne strony jak podana w czynnikach środowiskowych zwracają ogromną uwagę na to co jemy. Dziękuję serdecznie za link, który sporo mówi chociaż rokowania smucą :(
Ps. Czy "niesteroidowe leki przeciwzapalne" mają jakiś wpływ? Przepraszam, że bombarduje pytaniami, ale już nie wiem gdzie i co czytałem, a wydaje mi się, że czytałem coś o ich pozytywnym wpływie (z drugiej strony to przed nimi jak np. ketonal bronimy polprazolem przewód pokarmowy).
Zasadą jest, że w czasie leczenia onkologicznego i zaraz po bierzemy tylko to, co przepisze lekarz, ew. to, na co lekarz zezwoli. Jeśli będzie jakiś sens w podawaniu jakiegoś suplementu, to trzeba się onkologa spytać czy wolno go brać, jeśli powie, że wolno - to wolno.
Cytat:
Jest coś takiego jak prawidłowe przygotowanie?
Nie ma.
Prol napisał/a:
Czy "niesteroidowe leki przeciwzapalne" mają jakiś wpływ?
Na co konkretnie? Czy leczą nowotwór? - nie. Leczy się nimi (czy raczej łagodzi) stany zapalne, bóle i np. gorączki, które czasem mogą być skutkiem nowotworu lub jego leczenia, ale to tylko leczenie objawowe. No i jak sam zauważyłeś, mają one zły wpływ na żołądek i w ogóle przewód pokarmowy, więc na pewno mama mając wrzody musi na te leki uważać i także pytac lekarzy, czy może je wziąć w razie bólu lub gorączki.
To co czytałeś nt różnych czynników chroniących przed rakiem/wskazanych suplementów, aspiryny ma znaczenie (jeżeli w ogóle) jako wieloletnia profilaktyka. Jak nowotwór już jest, nic z tych rzeczy nie działa bo leczyć trzeba przez miesiące a nie dziesięciolecia. Zarówno w trakcie chemioterapii (zdarzają się wyjątki) jak i w takcie radioterapii traci się masę mięśniową. Dobrze jest przed pojeść dużo białka. Najlepsze białko jest z jaj i ryb, oba te produkty nie powinny w niczym zaszkodzić. Pozdrowienia
Justyno mama dopiero będzie miała wizytę u onkologa także o chemioterapii nie ma dziś mowy.
Przepraszam
To ja przepraszam, bo zabrzmiało nie tak jak powinno, ale to nic nowego w komunikatach tekstowych Chodziło mi jedynie o to, że chemia to na razie nic potwierdzonego choć chyba pewnego. Dobrze byłoby móc uzasadnić nią biegunkę, a tak dalej jestem nieświadomy co poruszyło mamę także dziś trzy razy. Wprawdzie wczoraj nie wzięła leku choć lekarz powiedział by go wzięła i chyba rzeczywiście tylko jedna tabletka to mało. Dziś wzięła kolejną i jest ok, mam nadzieję, że jutro już będziemy mogli zapomnieć o rozwolnieniu. Ale dziękuję za uwagi dotyczące chemioterapii, bo pytałem o to już wcześniej chcąc wiedzieć coś więcej. Internet ogółem to ciężka sprawa, bo dla jednych to nowoczesne leczenie ratujące życie, a na drugich forach przeczytać można, że to broń masowego rażenia i należy się jej wystrzegać...
gaba napisał/a:
To co czytałeś nt różnych czynników chroniących przed rakiem/wskazanych suplementów, aspiryny ma znaczenie (jeżeli w ogóle) jako wieloletnia profilaktyka. Jak nowotwór już jest, nic z tych rzeczy nie działa bo leczyć trzeba przez miesiące a nie dziesięciolecia. Zarówno w trakcie chemioterapii (zdarzają się wyjątki) jak i w takcie radioterapii traci się masę mięśniową. Dobrze jest przed pojeść dużo białka. Najlepsze białko jest z jaj i ryb, oba te produkty nie powinny w niczym zaszkodzić. Pozdrowienia
Czyli pozostaje wzmacniać odporność i dbać o przyrost masy ciała. Przeczytałem dzięki uprzejmości pani admin czynniki środowiskowe, które poza papierosami w całości dotyczyły diety. Niby czego się spodziewać przy raku jelita grubego, ale jednak producenci żywności dalej twierdzą, że oni nic wspólnego z nowotworowym bumem nie mają. Sam jestem chory na SMA, a przecież praca jelit i perystaltyka także uwarunkowana jest przez mięśnie, a więc jako osoba, która wypróżnia się raz na 3 dni nie wiem co myśleć... Przekonałem się jednak jak zła jest przetworzona żywność. Dziś porównałem skład dwóch paczek herbatników gdzie tańsze rodzimej firmy posiadały jeden chemiczny składnik, a te drugie, droższe produkowane w Niemczech miały dwa razy: coś tam sodu i na dodatek sól (łącznie sód w trzech składnikach), a cukru było więcej niż jajek (tych 26% czyli ile cukru o.0) i jakby tego było mało dodano na koniec słodzik.
A wracając do sedna tematu, chciałbym zapytać w jakim tempie następują zmiany? Myślę o tym o czym staram się nie myśleć tj o ewentualnych przerzutach... Wygląda na to, że najbardziej zagrożona jest wątroba, a od operacji minęły 24 dni. Czy po usunięciu guza wszystko się "uaktywnia" i rozwija znacznie szybciej czy to tylko mrzonka powielana przez skrajnych przeciwników normalnego leczenia w szpitalach? 24 dni temu na USG wyglądała dobrze, dzień później z relacji lekarzy i znajomej pielęgniarki będącej przy operacji także, ale proszę jeszcze o opinię na temat tych zwięzłych informacji dotyczących m.in. pęcherzyka żółciowego.
USG jamy brzusznej z 16.02
Wątroba jednorodna, normoechogeniczna, niepowiększona, bz ogniskowych.
Drogi żółciowe wewnątrzwątrobowe nieposzerzone.
Pęcherzyk żółciowy cienkościenny, niepowiększony, polip, wzgl, złóg średn, 3mm.
Trzustka jednorodna, niepowiększona, bez zmian ogniskowych.
Aorta brzuszna nieposzerzona.
Śledziona jednorodna, niepowiększona - 103 x 40 mm.
Nerki położone typowo, prawidł, wielkości.
UKM obustronnie bez cech zastoju i kamicy.
Pęcherz moczowy gładkościenny bez ech wewnętrznych.
Jelita poszerzone do 30mm, z gesą treścią pokarmową z zachowaną perystaltyką, płyn gr, ok, 12mm, w zatoce Douglasa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum