Witajcie kochani!
Mama wczoraj zaczela pierwsza chemie. Dostaje karboplatyne i winorelbine. Ma przejsc 4 kursy. W nastepny czwartek jedzie na dolewke. Jak narazie mama czuje sie dobrze, tylko spac jej sie chce. Czy po karboplatynie wypadna jej wlosy? Mama strasznie sie tego boi. Zauwazylam, ze zadne inne skutki uboczne chemii nie sa jej tak straszne jak to wypadanie wlosow:( Pytalam czy chce pojsc na to wsparcie duchowe, ale odmowila. Nie chce jej zmuszac do niczego. Choc musze powiedziec, ze ostatnio zrobila sie bardziej aktywna i bardziej rozmowna, wiec moze powoli wraca do nas nasza dawna kochana mamusia A czy ktos moglby mi powiedziec czy po tych wszystkich kursach chemii i z mamy typem raka T3N0M0 mama bedzie faktycznie wyleczona, czy tak naprawde nie da sie tego okreslic? Czytajac rozne publikacje uzywane jest slowo "wyleczenie" w stosunku do niedrobnokomorkowego raka pluc. Czy przypadek mojej mamy podchodzilby pod taka klasyfikacje? Byloby cudownie
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!!!!:*
[ Dodano: 2011-01-21, 11:43 ]
P.S. Przepraszam za brak polskich liter, ale pisze z pracy i ten komputer ma tylko angielska klawiature:)
Karboplatyna nie różni się w tym od innych soli platyny.
Włosy wypadają u większości pacjentów stopniowo. Po trzecim-czwartym wlewie większość jest bez włosów. Bywa jednak inaczej: mojej żonie wypadła mniej-więcej połowa, która potem odrosła. Pociesz mamę, że u niektórych nowe włosy są mocniejsze i czasami mają nawet tendencję do kręcenia się, choć wcześniej były proste.
Rozumiem, że kobietom nie jest z tym łatwo, ale aby łatwiej to znieść, warto się przygotować.
A więc kupić zawczasu taką perukę, która się podoba, do tego nakrycia głowy jak chustki. Poradzić się kosmetyczki, jak się malować, aby jak najmniej wpadało to w oko, bo brwi i rzęsy też wypadają, do tego dochodzi często chorobliwa bladość i obrzęk twarzy od sterydów. Generalnie, doświadczone oko wyławia z tłumu na ulicy bezbłędnie "towarzyszy i towatrzyszki niedoli", ale czy to jest ważne? Nikt nie jest winny tego, że jest chory, i nie musi - i nie powinien- chować się z tego powodu przed ludźmi.
Co do szans wyzdrowienia: jeżeli wynik operacji był R0 (czyli całkowita resekcja), to są szanse na wyzdrowienie całkowite. Nie są one wielkie, ale zawsze trzeba wierzyć, że jest się wśród tych, którym się uda. Pesymizm nie pomaga nikomu.
Dzieki billyb. U mamy wynik operacji byl RO, wiec staram sie myslec pozytywnie:)Mama czuje sie nawet calkiem dobrze potej pierwszej chemii. W czwartek bedzie miala dolewke. Zalatwilam mamie kontynuacje chemioterapii w innym o wiele blizszym szpitalu, zeby nie musiala jezdzic do Bydgoszczy. Czy myslicie, ze to dobry pomysl? Lekarz onkolog z tego nowego szpitala przyjela mame bez problemu i porowadzi schemat tak jak byl ustalony przez Bydgoszcz. Z kolei ja dzis uslyszalam, ze lepiej kontynuowac chemie tam gdzie sie ja zaczelo. Czy to ma jakies medyczne uzasadnienie, zakladajac, ze jest to chemia standardowa, bez udziwnien?
gwiazdeczko
pewnie,że dobrze zrobiłaś,jesli leczenie jest takie same
najwazniejsze to ułatwiać życie naszym chorym i oszczędzić im trudu,chociaż tyle możemy zrobić
ściskam serdecznie
Witajcie kochani! Właśnie mija rok od diagnozy i operacji. Wszystko było w porządku. Mama miała TK w lipcu, żadnych zmian. Teraz następne będzie w lutym. Chemię zniosła dobrze, ale ze względu na wynaczynienie na ręce ostatnie półtora kursu dostała w tabletkach. Czuła się zaskakująco dobrze. Wymioty pojawiły się tylko dwa razy podczas ostatniego kursu, a wyniki krwi miała lepsze niż przed leczeniem. Od dwóch miesięcy jednak pojawił się ból w okolicy żebra, po stronie, gdzie było operowane płuco (prawej stronie). Dwa miesiące temu ból był bardzo mocny, ale mama myślała, że to wątroba, bo zmieniła leki osłonowe i po ich odstawieniu ból przeszedł. Wczoraj przyznała mi się, że idzie dziś do lekarza, bo ten ból tak całkiem nie minął. Pojawia się przy pochylaniu, podnoszeniu ręki, dźwiganiu czy ziewaniu. Mama nie odczuwa go cały czas, ale właśnie przy pewnych czynnościach. I niestety znowu straciła apetyt. Ona twierdzi, że to z nerwów, ale ja już podejrzewam coś gorszego. Oby to ona miała rację, ale jestem zła, że tak długo czekała z tym bólem i nic nikomu nie mówiła!!! Nagadałam jej, żeby nie wychodziła bez skierowania na rtg i krew, a jak dostanie skierowanie do szpitala to ma brać i nie marudzić. Będę dzwonić dziś wieczorem to się dowiem więcej. Co myślicie na temat tego bólu w okolicy żebra? Gdzieś czytałam, że niby takie bóle w miejscu cięcia są możliwe, ale ile w tym prawdy? Czy jest coś jeszcze co powinniśmy srawdzić? Z góry dziękuję za wszystkie podpowiedzi. Pozdrawiam!
Mama dostała tylko skierowanie na rtg i już go zrobiła, wyniki będą jutro. Oczywiście mamę od razu wszystko przestało boleć, ale ja już jej nie wierzę. Rtg miała zrobiony z przodu i z boku. Zasugerowałam jej żeby zrobiła bdanie moczu, bo może ma znowu piasek w nerkach, ale niekoniecznie była ucieszona tym pomysłem. Jutro znowu będę z nią rozmawiać to napiszę jak wyszedł rtg. Próbuję ją przekonać, żeby nie zwlekać z niczym i sprawdzać każdy sygnał, bo w jej przypadku to bardzo ważne, ale mama i tak robi swoje. Nie wiem czemu tak jest...
Gdzieś czytałam, że niby takie bóle w miejscu cięcia są możliwe, ale ile w tym prawdy?
Moja mamusia jest prawie 3 lata po operacji i bóle w miejscu cięcia sa do tej pory, raz mniejsze raz większe ale są. Najgorzej jest na zmiane pogody, wtedy mama musi brać nawet tabletki przeciwbólowe bo tak ja boli i kłuje i sama nie wie czy cięcie, czy żebra ale w kazdym bądź razie po stronie operowanej . Ale oczywiście nie zaszkodzi sprawdzic z tym że ja jakoś do rtg zaufania nie mam kompletnie, po pierwsze mojej mamie nie wykryło wielkiego guza który wyszedł na Tk a potem jak były przerzuty to też na rtg nie wyszły a za kilka dni na Tk wyszły i to 3. Ja bym jednak zawalczyła o TK.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
A więc tak. Mama odebrała zdjęcia z opisem, ale do swojej lekarki już nie zdążyła. Będzie musiała jechać jutro ponownie. W opisie jest, że: poszerzona wnęka płuca prawego, spłaszczona przepona po stronie prawej, lewe płuco i serce bez zmian. Czy to oznacza jakiegoś guza w tej wnęce? Jest to po stronie, gdzie było operowane. Czy mama powinna robić niezwłocznie TK czy czekać do lutego na to zaplanowane? Dzięki dziewczyny za odpowiedzi. Te bóle pojawiły się po raz pierwszy dwa miesiące temu, a od operacji zaraz minie rok. Poza tym nic więcej mamie nie dolega.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum