Tak mama przyjmuje lek osłonowy Nolpaza, amitryptylinę 2x dziennie ( rano, wieczór) Morfina 10mg co 8 godzin podskórnie doraźnie przyjmuje dicloduo oraz ma naklejone plastry Matrifen 150.
Lekarz z hospicjum nic nie powiedział na temat tego płynu ( chyba czekał na decyzję onkologa) Na moje pytanie czy coś się da zrobić z mamy "odkrztuszaniem" i bulgotaniem powiedział, że nic się nie da zrobić. Onkolog nic nie powiedział a sama nie pytałam bo dzisiaj było zbyt dużo emocji.
Niekiedy ACC ułatwia pozbycie się zalegającej wydzieliny, sam byłem w podobnej do Ciebie sytuacji. Jeśli duszności będą się nasilać, to trzeba porozmawiać z lekarzem z hospicjum na temat zmiany leków i/lub ewentualnego podjęcia innych kroków.
Czy Twoja mama korzysta z koncentratora tlenu?
Mama nie korzysta z koncentratora tlenu. Jak bierze ten steryd to mówi, że jej się dużo lepiej oddycha i je ( wcześniej miała problem bo czasami "źle jej wpadło" i wtedy nie mogła sobie poradzić, odkrztuszała taką białą i pienistą wydzielinę) ale zdaję sobie sprawę z tego, że może być potrzebny i właśnie jesteśmy w trakcie załatwiania go. Pytałam właśnie lekarza o "coś" co mogło by pomóc to powiedział, że tak musi być i nic się nie poradzi. Z siostrą zastanawiamy się nad zmianą lekarza prowadzącego z hospicjum tylko nie wiemy czy można tak zrobić. Nie jest zły ale on nic nie mówi przepisze leki zapyta się czy boli i idzie. Jak Pan doktor był na urlopie mieliśmy kryzys i u mamy była inna pani doktor i było całkowicie inaczej to ona opanowała ten ból neuropatyczny, porozmawiała z mamą, powiedziała dlaczego tak się dzieje i co się może dziać, pożartowała i wypytała się o wszystko.
Przykro jest czytać, że tak wiele osób choruje na to paskudztwo jedyny plus jest taki, że zarówno chorzy jak i ich rodziny nie czują się osamotnieni. Jak słyszę rozmowę telefoniczną mamy ze znajomymi, którzy także są chorzy na nowotwór, jestem pełna podziwu, ze wzajemnie potrafią tak się wspierać:)
Kwiatuszek123, jak na mój chłopski rozum, to rozsądek podpowiada tyle, że należy robić wszystko, co pozwoli lepiej poczuć się osobie chorej (również psychicznie).
W razie pytań, pisz śmiało.
Pozdrawiam serdecznie,
Michał.
Moja mama jest osobą, która "niczego nie potrzebuje", "wszystko jest dobrze" i nigdy nie mówi, że coś by chciała i tak samo ze jest ze zmianą lekarza bo po co komuś zawracać głowę. Na szczęście udało się mamę przekonać ( bo bez mamy wiedzy nie chciałyśmy tego robić) i będzie miała panią doktor:) Niestety chyba powracają dolegliwości bólowe ale mam nadzieję, że to tylko chwilowe.
Mam jeszcze jedno pytanie ale chyba powinno być umieszczone w innym dziale. Jak najlepiej pielęgnować odleżynę? Niestety mama leży tylko na jednym boku i to już od maja i mimo smarowania solcoselyrem powstała, na pośladku. Robiłam opatrunki z granugelu (gruba warstwa maści i gaza jałowa i przemywanie wodą z mydłem) a teraz przyklejamy takie plastry granuflex (mają się trzymać do tygodnia) niestety one się tak rozpuszczają i ta odleżyna mamę zaczyna boleć. Może zna ktoś jakiś dobry sposób pielęgnacji odleżyn.
Chciałabym się także zapytać jak najlepiej zorganizować opiekę dla mamy na kilka godzin dziennie? Od października ja i siostra zaczynamy rok akademicki co się wiąże z tym, że mama może zostać bez opieki.
Wpisz na stronie głównej forum w wyszukiwarkę słowo - odleżyny.
Będziesz miała bardzo dużo odpowiedzi na ten temat.
Próbowałam Ci skopiować, ale jest za dużo.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Dziękuję za odpowiedzi:)
Przeczytałam wszystkie materiały zarówno te podesłane jak i te z forum zebrałam wszystko w całość i teraz już z tą wiedzą czuję się lepiej. Po konsultacji z pielęgniarką odklejamy plastry i wracamy do opatrunków z granugelu. Mamy poczekać na efekty do przyszłego tygodnia i zobaczymy co dalej.
To znowu ja odleżyna jak to stwierdziła Pani pielęgniarka zaczyna się goić ale niestety zaniepokoiło mnie coś innego. Mama ma obrzęk limfatyczny prawej ręki i od wczoraj przez skórę tak jakby zaczął wyciekać jakiś płyn nie mam pojęcia co to może być. Może ktoś na forum spotkał się z czymś takim? szukałam ale nie znalazłam. Na szczęście mama ogólnie czuje się dobrze.
Niestety planiści zrobili mi psikusa i ułożyli taki plan, że od rana do wieczora będę na uczelni co mnie troszkę przeraża bo nie będę mogła w tym czasie być z mamą i ewentualnie jakoś jej pomóc. Szczerze mówiąc to jestem troszkę załamana z tym co się ze mną dzieje. Od początku choroby byłam raczej silna, pocieszałam innych domowników, jako jedyna porozmawiałam z mamą o śmierci jako nie o czymś strasznym a czymś normalnym bo mama zdaje sobie sprawę ze swojego stanu i można powiedzieć, że ważne rzeczy uzgodniłyśmy. Moja mama często żartuje, ze wygląda jak kościotrup i, że gnije od środka albo, tak łapie się za kolanka i mówi, że już krew nie płynie co dla mnie na początku było straszne ale nie dawałam po sobie znać i później także odpowiadałam żartem. Płacz pojawiał się w samotności ale zawsze się "ogarniałam" a teraz chyba coś we mnie pękło bo co chwilę mam ochotę się rozryczeć nie jestem w stanie myśleć, najchętniej zamknęłabym się w pokoju i już z niego nie wychodziła. Ja się czuje strasznie a co dopiero osoba chora. Rak jest straszny. Mam dziadków już w podeszłym wieku bo ponad 80 i także z nimi mieszkam i wiem, że mogą także od nas odejść ale jakoś o tym na co dzień się nie myśli ale niestety w przypadku mamy nie potrafię tak zrobić. Wiem, ze ta wiadomość jest chaotyczna za co przepraszam ewentualnych czytelników ale miałam potrzebę emocjonalnego wypisania się.
Witam Kochana
Tak mi przykro,że w tak młodym wieku musisz przez to wszystko przechodzić ,bardzo wam współczuje.
Jesteś wspaniałą córka,mama jest z Ciebie bardzo dumna.
Pozdrawiam.
_________________ Romka.
To nie był czas,to nie była pora.21.o3.2014.
Niestety codziennie czytam jakiś wątek, który kończy się tak samo to straszne ile ludzi cierpi przez to choróbsko.
U mamy w sumie bez zmian co mnie cieszy. Podziwiam ją bo jest strasznie, ze jest taka silna a zarazem taka chudziutka i malutka. Ostatnio nasilił się kaszel mama odkrztusza co chwilkę i jak śpi to czasami słychać ten płyn w płucach.
Na ostatniej wizycie lekarz przepisał mamie aescin i powiedział, że to na tą wypływającą wodę z ręki. Mają także zmienić insulinę(jeżeli będzie się dało) bo mama dostaje ją 4 razy dziennie i możemy ja tylko w brzuch dawać bo w nóżki ani nigdzie indziej się nie da bo boli.
Mamie pod szyją zrobiła się takie twarde wybrzuszenie i nie wiem co to jest nie wiem czy to można dotykać( smarujemy mamie szyję maścią po radioterapii). Nie wiem czy to dobrze ale o ściągnięciu tego płynu lekarz i pielęgniarka nic nie mówią(lekko wspomniałam czy może to by mamie nie ulżyło). Dzisiaj jak kąpałam mamę zauważyłam, że jak nigdy ma widoczne żyły na klatce piersiowej są takie grube i wystające do tego po kąpieli mamie lewa dłoń ta dość sprawna zrobiła się sina ale jak rozmasowałam to przeszło. Mam nadzieję, że nie mam czym się martwić.
W momencie gdy cukier jest niski mama często życzy sobie ptysie wiem, że może nie powinna ale aż serce się raduje jak wcina ze smakiem:) Mam nadzieję, że taki stan mamy jak je te ptysie utrzyma się jak najdłużej.
A gdzie dokładnie jest to wybrzuszenie, bardziej po prawej stronie? Jest bolesne? Ruchome?
Widoczność żył jest większa po tej samej stronie, co wybrzuszenie, czy gdzie indziej?
To wybrzuszenie jest po prawej stronie po tej co guz. Jest nieruchome i dość twarde nie boli jak się go dotyka. Na chłopski rozum jest w miejscu kości obojczykowej. Żyły są duże na całej klatce piersiowej. Na ręce nie widać bo jest wielka od obrzęku limfatycznego. To wybrzuszenie widziałam już wcześniej ale jakoś "zlewało" się z opuchlizną szyi i myślałam, że to od tego a teraz jest bardzo widoczne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum