Tato jest w trakcie leczenia paliatywnego cytostatykami. Co jakiś czas pokonuje pociągiem z Mamą, bądź rzadziej samochodem z moim bratem, trasę 120km.
Każdy taki wyjazd to męczarnia. Tato jest w stanie przejść jedynie kilka kroków, siada gdzie popadnie, teraz ma przenośne krzesełko, ale wcześniej potrafił usiąść np. na krawężniku. Wyobraźcie sobie więc, co to znaczy takie przejście na odpowiedni peron a później jazda 1,5- 2 godziny trzęsącym się pociągiem.
Dziś rodzice o mały włos nie zdążyliby na pociąg, bo trzeba było zmienić perony, a tato słaby i miał problem z dojściem..
Tato zawsze był skromny, nie chciał nikomu robić problemów, zawracać głowy, a teraz sam mówi, że ma nadzieję na ten transporty, bo będzie mógł jechać leżąc, będzie spał. On w ogóle teraz bardzo dużo śpi.
Do rzeczy - jakie warunki musi spełniać pacjent, żeby był właśnie w taki sposób transportowany do miejsca leczenia?
Issoria, mój dziadek jest po usunięciu płata płuca zajętego nowotworem złośliwym. Do maja w najbliższej rodzinie nie było żadnego auta. Dziadek w kwietniu jechał do Głuchołaz, do sanatorium. Moja mama dowiedziała się, że wystarczy skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Otrzymaliśmy również nr telefonu pod którym wystarczyło umówić transport. Gdy przyjechała karetka w wyznaczony dzień, trzeba przedstawić to skierowanie sanitariuszom.
To bardzo pomocne, mój dziadek tak samo, miewa b.duże duszności więc sanitariusze pomogli zejść dziadkowi po schodach (zabrali go z 2giego piętra na krzesełku do karetki). Tam był przez całą drogę zabezpieczony tlenem.
Proponuje Ci zgłosić się z tą sprawą do lekarza 1szego kontaktu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum