Wtrace troche pare groszy do tego, ale nie potwierdze ani nie zaprzecze. Chce tylko cos sprecyzowac.
Jesli lekiem na raka bylaby np witamina C to zadna firma farmaceutyczna nie zarobi na tym nic. Z przyczyn finansowych lek na raka musi byc czyms co mozna opatentowac.
To jest jedyny sens tych teorii.
Jednak nie popieram uzywania jakis cudownych wyciagow z czegos tam. Czlowiek potrafi uwierzyc w dzialanie czegos na tyle mocno ze odczowa wszystkie skutki leczenia mimo ze bierze sama celuloze. Jak mozna inaczej wytlumaczyc ciagle erekcje przy badaniach klinicznych wiagry osob ktore mialy problemy z tym tematem a przy badaniach na obnizenie cisnienia osoby biorace placebo nie mialy tego problemu
Jesli chodzi o tworce '' zielonego jablka'' , jest szansa ze byla jakas metoda ktora mogla go uratowac ale nawet jej nie sprobwal bo do konca byl przekonany jedynie metodom konwencjonalnym.
Nie ma sensu torpedowac tych metod ktore nam wydaja sie malo realistyczne bo w przeszlosci czesto byly przypadki wysmiewania ludzi za cos co w naszych czasach oceniane jest jako wielkie osiagniecie ( artysci , wynalazcy )
Mnie ostatnio interesuje nanotechnologia , wszepienie czastki weglowodanu prostego do popularnego leku ktore znacznie zwieksza jego efektywnosc i niweluje skutki uboczne a jest to tylko '' cukier''
Jak słyszę teorię o spisku firm farmaceutycznych, które mają w swoich zasobach lek na raka ale nie udostępniają go z obawy o swoje wpływy to nie wiem czy się śmiać czy płakać.
Skuteczny lek na raka to gwarancja dochodów na poziomie kosmicznym. Czy jakaś firma farmaceutyczna zrezygnowała by z takich wpływów ? Śmiem wątpić. Cały świat czeka na wynalezienie skutecznego leku na raka, prace trwają i oby jak najszybciej udało się wygrać wojnę z tą okrutną chorobą.
Natomiast bzdury o "cudownych" lekach na raka były, są i będą a jedynym celem przyświecającym jest gruby zysk z naciągniętych osób.
> i właśnie o to chodzi, skuteczny lek na raka może nie przynieść dochodów, jeśli nie da się go opatentować, tak jak WIT C i właśnie o to chodzi!!! Wystarczy poczytać publikacje renomowanych amerykańskich instytucji naukowych o skuteczności leczenia dużymi dawkami wit C.
Amelko,
czy mogłabyś zamieścić linki do tych renomowanych publikacji naukowych, w których przeczytamy o skuteczności leczenia duzymi dawkami wit.C? Leczenia nowotworów, jak mniemam.
Przykłady poniżej
- Robert. F. Cathart, Vit C: The nontoxic, nonrate-limited, antioxidant free radical scavenger
- clinical guide to the use if vitamin c the clinical experiences of Frederick R. Klenner, M.D, abbreviated, summarized and annotated by Lendon H. Smith, M.D
- publikacje Dr. Fredericka Klennera
- publikacje Linus Pauling Institute
- Intravenous Vitamin C for treating cancer (tutaj najlepsi specjaliści z długoletnim doświadczeniem wymieniają swoje uwagi nt stosowania wysokich dawek vit c
...
Wymieniać dalej, bo mogę jeszcze długo?
Prosimy o wyniki badań klinicznych potwierdzające teorie tych panów. Randomizowanych badań klinicznych przeprowadzonych na odpowiednio licznych grupach pacjentów. Tylko to stanowi dowód.
PS. Jeśli nie dostarczy nam Pani w/w danych - pożegnamy się.
Miłego dnia.
[ Dodano: 2015-01-04, 10:14 ]
I więcej kultury osobistej w wypowiedziach - uprzejmie zalecam.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2015-05-05, 00:06 ] Post "nagrodzony" 2 punktami karnymi. Uzasadnienie dla każdego do wglądu.
WSTYD, Pani Autorko.
Lub kompletna niewiedza; w tej sytuacji należy jednak uznać Panią za ofiarę a nie złoczyńcę.
Rzeczywiście da radę znaleźć konkretne artykuły które sugerują dalsze badania w tym temacie ukazując obiecujące wspomaganie witaminami. Tak jak powyższy artykuł czy pierwszy z rzędu: http://jnci.oxfordjournal...djs003.full.pdf
Sam mam tatę z zaawansowanym nowotworem i przyznam szczerzę, że bardzo boję się wszystkich rozwiązań alternatywnych. Gdybym miał stosować je na sobie, to wiedziałbym że jestem odpowiedzialny tylko za siebie. Z drugiej strony nie robić nic jest równie bolesne.
Może zadam pytanie z drugiej strony - czy istnieją badania mówiące o tym, że dawka witaminy C, poza jakimiś ogromnymi skrajnościami rzędu 300 gram dziennie zaszkodziła pacjentom?
Chodzi mi tutaj zarówno o zaszkodzenie bezpośrednie "przedawkowania" - mówmy tutaj o formach przyswajalnych w wysokich dawkach, czyli dożylnie lub w formie liposomalnej, jak i o pośrednie poprzez osłabienie działania leków.
Podstawowym pytaniem jest tutaj przez jaki czas chemia działa w organiźmie człowieka, czy jest to kwestia godzin/dni - i stąd tzw. "płukanie" na koniec cyklu, czy w tej trzytygodniowej przerwie również krąży wciąż w pewnej dawce po organiźmie i próba suplementacji mogłaby wpłynąć na jej osłabienie. Odpowiedzią wydaje mi się unikanie wszelkich alternatyw podczas brania chemii i dopiero po powrocie apetytu ewentualne "wzmacnianie" organizmu, jednak fajnie by było usłyszeć potwierdzenie - bo ja takowego nie potrafiłem znaleźć w czeluściach internetu.
Wszyscy wiemy, że bardzo ważne jest zdrowie psychiczne pacjenta - część ludzi zamiast czekać na kolejne chemie, które niestety coraz mocniej osłabiają organizm miała by większą motywację gdyby w okresie regeneracji korzystali z czegoś co być może pomoże, a z pewnością nie zaszkodzi. Nawet poprzez efekt placebo - który nawet jeżeli nie pomoże w pokonaniu choroby fizycznie, z całą pewnością może uspokoić człowieka psychicznie.
Nie chcę nikogo namawiać do sięgania po rozwiązania alternatywne, a już w żadnym wypadku do rezygnacji z leczenia konwencjonalnego. Chcę się po prostu dowiedzieć czy stosowanie witaminy C może zaszkodzić choremu.
Może zadam pytanie z drugiej strony - czy istnieją badania mówiące o tym, że dawka witaminy C, poza jakimiś ogromnymi skrajnościami rzędu 300 gram dziennie zaszkodziła pacjentom?
Tak, i dowiedziałam się o tym dzisiaj od onkologów. Dawka (dożylna) = 600 PLN. Korzyść od lat - żadna. Chorzy lądują u onkologów bo:
A. skończyły im się pieniądze
B. rak postępuje w makabrycznym tempie.
I w przypadku A. i w B. trudno już onkologowi cokolwiek zrobić bo stopień zaawansowania nowotworu umożliwia co najwyżej leczenie paliatywne.
O zaszkodzeniu potem tyle: obciąża nerki, ale przede wszystkim powoduje nieskrępowany rozwój nowotworu złośliwego i ograniczone możliwości działania lekarza onkologa gdy taki chory się wreszcie u niego pojawi. Z guzem jak kalafior i/lub jego przerzutami.
Rozumiem, że mówisz o szkodzie spowodowanej zaniechaniu leczenia konwencjonalnego, czy samym zaburzeniem takowego leczenia przez dodatkowe leczenie niekonwencjonalne? Wydaje mi się, że o tym pierwszym.
Czytałem też o liposomalnej witaminie C, którą całkiem łatwo przygotować w domu ale dopóki nie znajdę konkretnych badań na temat jej wchłaniania i potwierdzenia, że metodą domową da się ją otrzymać wstrzymam się z podawaniem linków.
Czytałem też o liposomalnej witaminie C, którą całkiem łatwo przygotować w domu ale dopóki nie znajdę konkretnych badań na temat jej wchłaniania i potwierdzenia, że metodą domową da się ją otrzymać wstrzymam się z podawaniem linków.
Zapraszam Pana do dyskusji po przedstawieniu w/w danych
"Results. Preliminary investigations of the effects of liposomal and standard formulation ascorbate showed that blood plasma levels in excess of the previously assumed maximum of 220 µm L−1 are possible. Large oral doses of liposomal ascorbate resulted in plasma levels above 400 µm L−1."
Nie chciałbym, żeby doszło do pewnych nieporozumień. Darzę ogromnym szacunkiem osoby udzielające się tutaj, szczególnie te najbardziej aktywne bo pomagają ogromnej ilości osób swoim doświadczeniem. W żadnym wypadku nie podważam czyjejś wiedzy, bo sam posiadam znikomą i zmuszony sytuacją w jakiej postawiło nas życie chciałbym dowiedzieć się jak najwięcej.
Napiszę kilka słów uzupełnienia, mimo, że zdaję sobie sprawę, iż to nic nie zmieni. Wiele razy miałem okazję się przekonać o tym, że internet ma swoje prawa i ilość pięknych słów, czy potęga inwektywy znaczy więcej niż jakość wypowiedzi. Sami zapewne wiecie jak łatwo jest wówczas stracić wiarę w sens robienia czegokolwiek.
Do rzeczy:
1. Zacznę od najważniejszego, mimo, że oczywistego - gen odpowiadający za produkcję vitC został utracony przez wiele gatunków na drodze ewolucji (zerknijcie sobie na drzewa filogenetyczne w tym źródle http://www.ncbi.nlm.nih.g...les/PMC3145266/ ). Zatem, choc pies może sobie vitC produkować, to na raka zapada.
2. Nie znaczy to, że vitC nie może być skuteczna jako terapia uzupełniająca. No i tu w kwestii badań, są dowody na to, że MOŻE zmniejszać ona efekty uboczne po (lub w trakcie) chemio- czy radio-terapii ( http://www.ncbi.nlm.nih.g...3?dopt=Abstract , http://www.ncbi.nlm.nih.g...3?dopt=Abstract ). Istnieje wiele opisanych pojedynczych przypadków, w których wysoka dawka vitC MOGŁA (bo nie znamy prawdziwego powodu) przyczynić się do regresji, nie znaczy to jednak, że można polecać ją w wymiarze terapeutycznym: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24571058
3. Prócz pojedynczych, małych prób klinicznych w latach 70-tych mało jest spójnych dowodów na działanie antyrakowe vitC nawet w bardzo dużych dawkach. Są (niestety również pojedyncze) dowody na to, że vitC może mniejszać efekty uboczne konwencjonalnej terapii onkologicznej.
Warto zapytać skąd ten pomysł się wziął. Z tego co wiem, pochodzi on od Linusa Paulinga ( http://www.quackwatch.com...cs/pauling.html ), który bezsprzecznie był genialnym biochemikiem, niestety, albo nie był zbyt zdolnym statystykiem, albo bardzo chciał na jesień życia dokonać kolejnego przełomu (i "sprytnie" dobierał pacjentów do swoich badań). Oczywiście nie umniejsza to geniuszu Paulinga, ale (w mojej opinii) stało się niestety powodem dla którego vitC jest do dziś kolejnym mitem, wokół którego nie da się normalnie dyskutować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum