Dawno nie pisałam, bo ostatnio jestem bardzo zajęta.
Asia, mam nadzieję, że u Was w porządku. Daj znać.
U nas... Wciąż myślę, że w przypadku mojego Taty dzieje się cud. Choć prawie rok temu mówiłam, że cudów nie ma, że to koniec. Gdy dowiedzieliśmy się o pierwszym przerzucie do mózgu, mój Syn miał niecały miesiąc. Byłam załamana, zastanawiałam się, czy Tata dożyje wiosny. W minioną sobotę mój Synek skończył rok! W niedzielę była impreza roczkowa - podwieczorek dla najbliższej rodziny, połączony z moimi i męża imieninami. Na moją prośbę Tata napiekł moich ukochanych kruchych ciasteczek z dżemem
Wszyscy byli zachwycenia
Prawie rok po diagnozie pierwszego przerzutu do mózgu i 7 miesięcy po diagnozie drugiego - Tata żyje i ma się nieźle. Przeszedł dwie operacje mózgu, potem stereotaksję, całą serię chemii, by zmniejszyć przerzuty w płucach. Niedługo decyzja o operacji płuc. A Tata nadal chodzi, żartuje, gotuje. Niedawno przyjechał odwiedzić wnuka - autobusem przez całe miasto... Doczekał jego pierwszych kroków!
Choć mówiłam, że cudów nie ma - to jest prawdziwy cud.
Niedługo kolejne Boże Narodzenie. Gdy rok temu, tydzień przed wigilią obchodziliśmy wigilię u nas - tylko my, nasz synek i moi Rodzice i Brat (w prawdziwą wigilię Tato miał już być po operacji mózgu), naprawdę myślałam, że to ostatnie takie święta. Teraz nie zakładam już nic, nie wierzę w statystyki, nie martwię się na zapas. Wygląda na to, że przed nami kolejne wspólne Boże Narodzenie. Być może ostatnie, być może nie. Staram się o tym nie myśleć, cieszę się chwilą.
Gdy widzę mojego Tatę z ukochanym, pierworodnym wnuczkiem na kolanach - wiem, że życie jest wspaniałe
Wam również życzę takiego poczucia na te zbliżające się, najwspanialsze w roku, święta
[ Dodano: 2011-11-30, 20:45 ]
Jak to w życiu - dobre myśli przeplatają się ze złymi wieściami...
Tata jest po rezonansie, znowu coś znaleźli w głowie