Witam wszystkich! Na imie mam Andrzej, lat 37, mieszkam za granica... U mojej mamy stwierdzono chloniaka... Tate stracilem majac 17 lat, teraz mama ( jestem jedynakiem) i bez wzgledu na wiek... troche jestem tym zalamany... Mam Zone i rodzine i wspaniale wsparcie przyjaciol... Szkoda tylko ze nie ze strony mojej polskiej rodziny...
Mama ma 3 siostry- wszyscy wymagaja ode mnie abym zostawil wszystko, przylecial, opiekowal sie Mama- oni nie chca... Groza ze zabiora mi mieszkanie ( mama ma tylko mnie)- dostaje stek wyzwisk e-mailem...
Jestem osoba dotknietym lekkim autyzmem , ale to nie przeszkadza mi w zyciu prywatnym i zawodowym... 6 lat temu wyemigrowalem z Polski razem z Zona... zaczelismy zycie- mamy prace, dom... Zona jako jedyna osoba w moim zyciu dostrzegla moja chorobe... Z ktora cale zycie nieswiadomie sie borykalem...
Serce mi krwawi kazdego dnia, dzwonie co tydzien do lekarza, mama ma chemie- czuje sie oslabiona, potrzebuje obieki calodobowej juz teraz... Jest mi cholernie ciezko... rodzina z polski przesylam i e-maile w ktorych wyzywa mnie od symulantow...
Zostawiajac wszystko na boku- nie moge przyleciec teraz.. Mamy 3 banki na glowie, 2 prace... Rok temu stracilismy dziecko- Zona przechodzila depresje...
Kazdego roku w wakacje odwiedzamy mamy na 1 miesiac.. Tym razem... Moge sie spoznic...
Nie radze sobie... Nie radze sobie z rakiem mojej mamy, nie radze sobie z ty, ze jestem daleko, zly jestem na siebie ze nie jestem w 100 zdrowym czlowiekie, nie radze sobie a agresja rodziny, ktora nisila sie z kazdym dniem... boje sie, jestem naprawde na granicy wytrzymalosci nerwowej.... Dzieki Bogu, ze mam wsparcie Zony i moje rodziny tutaj...
Co robic dalej- nie wiem...
Czekam... i to czekanie tez dobija... Przypominaja mi sie dobre sceny z dziecinstwa, w nocy slysze mamy glos, chcve mi sie plakac caly czas, dzwonie do lekarza co tydzien... Chloniak nacieka na gardlo...
Chcialem sie tylko podzielic tym wszystkim z Wami tutaj...
Nie chce UZALAC SIE NA SOBA... Bo to moja mama umiera i cierpi.. ale mam tez swoja prywatna tragedie...
Przepraszam za chaotyczny styl pisania, ale... To emocje...
Hey opis nie jest chaotyczny jak najbardziej klarowny. Wsadze moje 3 grosze choc kazdy ma swoja opinie i nie musisz sie nia sugerowac. Poczytaj moj watek tez bylam daleko jak Tata chorowal, tez nie jestem milionerka, tez musialam zostawic prace. Rob co mozesz. Pamietaj jednak, ze na rozwiazanie problemow z bankami etc masz cale zycie a Mama teraz Cie potrzebuje i jak zauwazyles byc mozejej czas nie jest tak dlugi. Wiem, ze ciezko pieniadze, droga, odpowiedzialnosc, zona etc jednak powinienes sie choc pokazac na tydzien ( nawet za pozyczone pieniadze) jezeli nie mozesz dluzej. Mama dala Ci zycie i zmagala sie napewno rowniez z wieloma problem i dylematami. Jezeli puszczaja Ci nerwy idz do lekarza to nie jest wstyd masz ogrom problemow na glowie. Moze pomoze Ci z czyms uspokajajacym na ten ciezki okres. Rodzina nie przejmuj sie poprostu ignoruj ich nie odpowiadaj na ich maile. To nie jest wazne. Natomiast wiedz ze Mama teskni
Dasz rade nie ma sytuacji bez wyjscia szukaj planu B. Da sie zrobic jak sie chce.Nie zakladaj odrazu negatywnie ze sytuacja jest nie do przeskoczenia - szukaj rozwiazania tak abys mogl przyjechac.
TAK- planujemy przyjechac z Zona na 10 dni na Swieta... a potem jeszcze.. jak Bog pozwoli... na caly miesiac w czerwcu... tyle mozemy...
Co mnie dobilo.. rozumiem moja rodzine w Polsce na swoj sposob... dobila mnie jedna rzecz... pisalem o tym "krotkoterminowym" przyjezdzie... dowiedzialem sie, ze "to nie wystarczy" i "ze nie chce wziasc odpowiedzialnosci"...
Przylecimy na 100% na Swiete Wielkanocne.. Wtedy mozemy...
Musicie wiedziec, ze naprawde czuje sie jak wyrodny syn, jak ta czarna owca... Wszyscy mi mowia- ze nie... Ale sami wiecie, jak to jest, kiedy czlowiek walczy rowniez z poczuciem winy...
Ide poczytaj Twoja historie soraj.. i dzieki za poswiecony czas...
Rozwiązań opieki i pomocy w tych trudnych chwilach jest zapewne wiele. Podstawowa sprawa jaką powinieneś zrobić to przyjechać do mamy, rozeznać dokładnie sytuację, porozmawiać o możliwej pomocy rodziny lub kogoś z otoczenia. Może trzeba kogoś zatrudnić np. pomoc sąsiedzka za drobne wynagrodzenie... Gdy jako jedynak nie poczyniłeś nawet takich starań, to wybacz ale Twój post traktować należy jak szukanie usprawiedliwienia dla siebie, dla swojej postawy a rozpisywanie się o sobie tego nie zmieni. Im dłużej będziesz zwlekał, tym mocniej zrazisz sobie swoją rodzinę do siebie i do jakiejkolwiek pomocy.
Andrzej1976 napisał/a:
Przypominaja mi sie dobre sceny z dziecinstwa, w nocy slysze mamy glos
To nie daje Tobie nić do myślenia...
Piszesz; ja, my , rodzina, a gdzie jest Mama, która Ciebie wychowała...
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Walcze ze soba, z autyzmem, moja Zona choruje na cukrzyce- czasami laduje w szpitalu z cukrem 600..
Gdzie jest moja Mama? W sercu... Tak- rozmawialem z rodzina na temat opieki, rozmawialem na temat oplat- jestem gotowy TU i TERAZ placic za opieka... Siostra mojej nie godzi sie na to- zeby "obca" osoba zajmowala sie Mama- tylko ja...
Mama dala mi zycie- to prawda... Ale nie moge tez pozwolic sobie na bezpodstawne ataki moje rodziny... Przylece- nie wystarczy, chce zaplacic... tez zle...
Nie szukam usprawiedliwienia... Czy ktos tutaj z Was bedzie mnie zle ocenial, czy moja rodzina... Bedzie bolalo, ale musze isc przed siebie... Napisalem tutaj, bo w moim przypadku nie jest latwo podjac dezycje... Wiem ,ze widzicie kogos, kto pisze, niby sobie radzi z zyciem.. ale tak nie jest...
Kmis... Szkoda ze nie doczytales.. a ja nie dopisalem... Choruje od lat na zespol Aspergera... a to nie ulatwia niczego... szczegolnie kiedy sytuacja wydaje sie podbramkowa.. Zona w pewnym sensie ponosi za mnie opowiedzlanosc...
Tak jak pisze- funkcjonuje dosc dobrze w zyciu publicznym,ale wiadomosc o chorobie mamy... totalnie podsciela mi skrzydla...
Andrzej1976,
Każda prawda czasem boli...
Prawda o chorobie nowotworowej bardzo...
Twoja choroba, lecz nie 'śmiertelna", także...
Ja podałem Tobie najprostsze rozwiązanie; rozmowa i dialog. Jeśli tego nie uczynisz dla dobra mamy, dla jej godnego leczenia to już Twoje sumienie.
To Forum onkologiczne i nikt nie powinien tu szukać usprawiedliwienia dla siebie lecz pomoc i poradę.
'Kmis'; pacjent onkologiczny.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Może odpiszę jako osoba,której dwie córki przebywają za granicą.Ja z mężem w PL.Otóż,ustaliłyśmy,że gdyby któreś z nas poważnie zachorowało,to mają przyjechać do Polski,ustalić jak pomóc i wrócić do swojej pracy i rodziny.Tak też było,gdy ich Ojciec był bardzo chory.To jest nasze życzenie.My i tak w końcu umrzemy,a córki mają mieć gdzie wrócić-do pracy,wnuki do szkoły itp.
W tej chwili oboje z mężem zamykamy nasze sprawy w PL i wyjeżdżamy do UK.To jest z naszej strony ukłon dla dzieci.Nie powinno być tak,że ktoś jest chory na cokolwiek i wtedy już nikt więcej się nie liczy tylko ten chory,na zasadzie,że po mnie to choćby potop.
I całkowicie zgadzam się z wpisem soraj, tyle,że mam Wnuka z juz zdiagnozowanym spektrum zaburzeń audystycznych i szkopuł w tym,że Andrzej1976, ,też jest z tą dysfunkcją.I chyba Go rozumiem.Czy Twoja żona nie chciałaby przejąć pałeczkę od Ciebie i z pełną życzliwością dla rodziny Mamy rozejrzeć się w sytuacji i ustalić w czym i jak Oni mogą pomóc.Skoro piszą maile,to chyba mają dużo energii i trzeba by ją zagospodarować.
Jednak jechać do Mamy trzeba koniecznie.Myślę,że żona byłaby odpowiednią osobą.Potem już Wy oboje na święta.Myślę,że to jest uczciwe załatwienie sprawy.
Z calym szacunkiem dla smiertelnie chorych,ale nikt nie powinien robic my wyrzutow. Moze np.dla Niego wazniejszy jest zakup nowej lodowki niz bilet do Pl. Kazdy ma swoj system wartosci.Moze nie chce patrzec jak mama cierpi?
Ja przylecialam jak tylko dowiedzialam sie o chorobie - bo chcialam, bo czulam taka potrzebe jako jedyna z trojga rodzenstwa. Nie mialam juz urlopu, wylecialam z dnia na dzien.
Moglam stracic prace- a mam nieletnie dziecko.
Do rodzenstwa mialam ogromny zal, ale zrozumialam, ze nie mam prawa robic im wyrzutow-to sprawa ich sumienia.
Gdybym to ja byla umierajaca to nie chcialabym, aby moja jedyna corka ryzykowala tak jak ja i przyleciala-takie jest moje zdanie.
Gdybym stracila prace to wyladowalabym z dzieckiem na ulicy.Mimo wszystko postawilam wszystko na jedna karte
Dwa dni po powrocie kupowalam bilety na pogrzeb- byla wtedy olimpiada w Londynie na loty wydalam ponad 1000 £, ale dla mnie pozegnanie z mama jest bezcenne.
Bo ktos mieszka za granica to inaczej patrzycie. A gdyby pracowal w zabce za 1000 byl jedynym zywicielem rodziny i mial szefa, ktory zwalnia nawet za chorobowe?
Nie wiemy jakie mial stosunki z matka...
Napisal bo ma wyrzuty sumienia...
Autorze ja Cie nie potepiam postapilabym inaczej ale to Twoja decyzja i to Ty bedziesz ponosil jej konsekwencje
Dziekuje wszystkim wypowiedzi- nie moja intensja bylo robienie tego zamieszania wokol mojej ososby- bo to Mama jest najwazniejsza teraz... Podzielilem sie z Wami moim problem, bo chcialem dowiedziec sie jak to wyglada z perspektywy innych osob mieszkajacych za granica i chorym rodzicem w Polsce...
i tutaj nie chodzi o zakup nowej lodowki czy priorytety... Moj problem to ja i... wymagania rodziny... MY przylatujemy razem z Zona pod koniec kwietnia na 10 dni a potem jeszcze na caly miesiac.. Rodzina chce zebym rzucil wszystko na czas nieokreslony i przylecial.. i zostal...
Czy ciezko mi jest myslec o chorobie mojej Mamy i czy boje sie zobaczyc jak umiera... Jak odchodzi... Tak...
Mamie dzisiaj zalatwilem opieke 24/h dzwoniac pol dnia do Polski, przeslalem juz pieniadze nawet... Siotra mojej mamy nie zgadza sie aby ktos "obcy" opiekowal sie moja Mama... Osoba jest zaufana, ma doswiadczenie... Oplacilem prywatnie 2 lekarzy ktorzy beda odwiedzac mame raz w tygodniu- raz w tygodniu dzwonie do lekarza prowadzacego... Robie, co moge... Uwierzcie mi- kocham moja mame.... Ktos napisal i moich relacjach z mama... Teraz to juz nie wazne- liczy sie mama i jej zdrowie... Przysiegam Wam- staram sie to wszystko zorganizowac najlepiej jak potrafie...
Nikt nie ma prawa wywierac na tobie presji.
Zrobiles co uwazales za sluszne wszystko co bylo w Twojej mocy.
Ja mieszkam za granica, mam juz zmarla, ale tata wlaczy z nowotworem i tylko ja wiem jak strasznie sie boje, gdy nie ma go na Skype 2 dni.
Zapewniles mamie pomoc, a zdanie ciotki nie powinno Cie zbytnio obchodzic.
Wspomniales cos o domu- ze Cie strasza-spokojnie tym sie teraz nie przejmuj.
Ja Tate odwiedzam co 2-3 mies, cieszy sie, ale zawsze mi mowi "po co przylecialas itp" nie chce mi robic problemow. Zapewniam go, ze to nie problem, bilety zawsze tanie on wie, ze jesli kiedys nie przylece, to dlatego, ze naprawde nie moglam
Mam nadzieje, ze w wakacje zobaczysz sie rowniez z mama
Andrzeju, poczyniłeś starania i to jest bardzo cenne. Nikt z rodziny nie może czynić już Tobie wyrzutów, że nie robisz nic dla mamy. Także mamie będzie łatwiej, bo zapewne te rodzinne chimery i złośliwości pod Twoim adresem docierały do niej. Jak będziesz w najbliższym czasie u mamy to będziesz mógł osobiście sprawdzić jak ta opieka wygląda, czy mamie to odpowiada i co by jeszcze usprawnić.
Podzieliłeś się swoim problemem tu na Forum i uzyskałeś szczerą odpowiedz... i inne 'dość ciekawe' odpowiedzi. Jedno co najcenniejsze to to co już poczyniłeś dla mamy i jak sam napisałeś; odpowiedz była dla Ciebie 'mobilizująca'. Działania już widać... bez wywracania do góry nogami swojego życia... Wszystkiego dobrego dla mamy i całej Twojej rodziny...
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum