Bardzo wszystkim dziękuję, za ciepłe słowa i wsparcie.
Jakoś się trzymam, nawet się uśmiecham czasem, ale ciągle jeszcze nie do końca dociera do mnie, ze mama odeszła często mam tak, ze łapie za telefon i chce do niej dzwonić, opowiedzieć coś, zapytać tak jak to robiłam codziennie. W domu rodzinnym jakaś pustka mimo iż dużo ludzi.
Jutro ważny dzień pożegnanie Mamy. Będzie tylko najbliższa rodzina. Potem zabiorą mamę do kremacji. W piątek msza święta i pogrzeb To będą dla mnie bardzo, bardzo trudne dni. a potem jak żyć?
Jutro idę też poinformować mamy onkologa o tym smutnym fakcie. Prosił mnie o to podczas ostatniej wizyty.
Siostra wczoraj była w szpitalu, zapytała panie, które leżały z mamą na sali o to jak wyglądały mamy ostatnie chwile. Panie opowiadały, ze mama po prostu zasnęła, że nic nie słyszały, nie męczyła się. Jaka to ogromna ulga.
Casharel, dla mnie kremacja była trudniejsza od pogrzebu. Pociecha tylko w tym, że ani mój tata ani Twoja mama już nie cierpią. Trzymaj się jutro kochana. Posyłam dobre myśli.
_________________ Tata NDRP - walczył dzielnie od lutego 2013 do 23 września 2014.
Casharel, wiesz kiedy odeszła moja Mamusia, bardzo to przezywałam... I wtedy ktoś do mnie wysłał taki oto tekst, na otarcie łez.
"Przestańcie szlochać Moi Kochani,
przecież ja jestem cały czas z wami, jestem nadzieją, wiarą, miłością, nie chcę być smutkiem, chcę być radością. Spróbujcie dostrzec mnie prawie wszędzie, wtedy Mnie i Wam łatwiej będzie..
Choć jestem daleko i bujam w obłokach cierpię, gdy widzę twarz, która szlocha. Chcę byście byli dla mnie szczęśliwi, tak jak gdy ja byłam z wami,żywa. To dla mnie ważne jak dla was Ja, by już nie spadła żadna łza. Być może miną miesiące, lata, lecz kiedyś przyjdzie właśnie ta data, ten dzień szczególny i tak się stanie, wyjdę naprzeciw wam na spotkanie...
Dopiero wtedy mnie zrozumiecie, że tu jest lepiej niż tam na świecie. Dopiero wtedy będziecie wiedzieć, jak mnie cudownie jest teraz w Niebie.Tu jest bajeczny dom Boga Ojca, rzeki miłości płyną bez końca. Żyję wiecznie w świecie radości, w wielkiej cudownej Bożej Miłości...
Piszę do naszych rodzin, by nikt z Nich nigdy już nie zbłądził... Czynem, myślami, brakiem wiary. Każdy z Was, mały, młody czy stary musi pamiętać do końca życia, że ma swoją drogę do przebycia. Dłuższą, krótszą, nie ma jednakowej... ...ale dopiero na końcu jej powie :
"Przepraszam Cię dziecko Moje kochane, przeze Mnie miałeś serce złamane, bo gdy zwątpiłam i nie wierzyłam, tym wiele smutków Ci przysporzyłam". Dlatego właśnie Moi Kochani, Musicie wierzyć dniami, nocami: że jest Mi wspaniale, jestem szczęśliwa, lecz tylko wtedy gdy Wy wszyscy żywi, wierzycie głęboko w nasze życie wieczne i pozwalacie Nam czuć się tu bezpiecznie. Wy kochacie Nas, a My Was kochamy, musicie uwierzyć, bo My tu czekamy.....!!!"
a mnie kremacja przyniosła ulgę i pomogła przeżyć " w pionie pogrzeb. Dużo gorsze byłoby pożegnanie i pochówek jednego dnia. Tak więc jest to sprawa indywidualna. Życzę dużo siły. Ukojenie nie przyjdzie tak szybko...
Pięknie Jolana jakbyś moją mamcię cytowała. Piękne wydrukuję to sobie i będę czytać w gorszych chwilach.
Mnie kremacja nie przeraża, sama bym chciała by mnie spalono. Bardziej przeraża mnie jutrzejsze pożegnanie przed kremacją, trumna z mamą będzie otwarta, nie wiem czy dam rade podejść mam wewnętrzny opór.....
pożegnałam się z mamą jak jeszcze żyła i taka chce Ją zapamiętać...
Pogrzeb przeżyje, chociaż moment składania kondolencji może postawić kropkę na i i odpłynę...
Dzień, którego się tak obawiałam minął...nie było tragedii, wszystko pięknie, spokojnie wyszło. Mama wyglądała pięknie, spokój bił z jej twarzy. Już nie cierpi. nawet przekornie jakby uśmiechała się do nas. I lampka mrygała w pewnych momentach Wiem, ze Jej tam dobrze na tej chmurce. Ja jakbym odzyskała ten potrzebny mi spokój choć w sercu rana wielka i pewnie nigdy się nie zagoi wcale nie chcę by się zagoiła.
Rano pojechałam do szpitala, zgodnie z obietnica poinformowałam lekarza prowadzącego mamę o Jej śmierci. Widziałam jak ocierał łzy i mocno mnie do siebie przytulił. Żałował, ze nie mógł mamie bardziej pomóc a przecież wiem, ze zrobił wszystko co mógł. Cudowny człowiek.
Odwołałam w szpitalu tk który mama miała mieć niebawem, uznałam ze należy to zrobić by ktoś mógł skorzystać z wcześniejszego terminu. Wiadomo, ze czeka się bardzo długo.
Witaj
wiesz Casharel, dasz sobie radę, jesteś bardzo dzielna. Najważniejsze, że Mama już nie cierpi....
Cytat:
Rano pojechałam do szpitala, zgodnie z obietnica poinformowałam lekarza prowadzącego mamę o Jej śmierci. Widziałam jak ocierał łzy i mocno mnie do siebie przytulił. Żałował, ze nie mógł mamie bardziej pomóc a przecież wiem, ze zrobił wszystko co mógł. Cudowny człowiek.
Dokładnie - cudowny człowiek. Dużo, naprawdę dużo jest takich lekarzy, którzy chcą aby nasz bliski żył jak najdłużej. Mimo, że są przeciążeni pracą, obowiązkami związanymi z wymaganiami biurokratycznymi, to jednak starają się znaleźć czas dla swojego chorego.
ojej popłakałam się czytając całą historię. Czuję, że wlaśnie i u mnie to się rozpoczynam...ale w głębi serca wierzę, że się mylę.
Byłaś bardzo dzielna, nie wiem jak ja dam rade... byłam sama przy umieraniu babci w tym roku... teraz czeka mnie zapewne umieranie mamy....:(
Witajcie moi kochani....
to aż nieprawdopodobne ale dzisiaj mijają dwa miesiące od kiedy odeszła moja mama.Trudny to da mnie czas, bardzo trudny...tęsknię bardzo, tak bardzo, że to aż boli....boli strasznie...
Pogrzeb moja mama miała piękny czy pogrzeb może być piękny? Może....Przyszło mnóstwo ludzi, tak dużo że aż przecieraliśmy oczy ze zdumienia...kwiatów i wieńców nie mieli gdzie układać, dobrze, ze 4 sąsiednie groby należały do naszej rodziny, bo tam mogli to wszystko poukładać...Pogrzeb z którego mimo wszystko niewiele pamiętam, bardzo podobałby się mojej mamie. I wiem, ze Ona tam ze mną była i dała mi znak, że jest dobrze. I mama zasłużyła na taki pogrzeb bo cudownym człowiekiem była.
Ja posypałam się zdrowotnie strasznie..ale jest już dobrze..lekarz nazwał mnie dzieckiem rodzica onkologicznego....cokolwiek to znaczy ale cierpliwie wypisywał skierowania na kolejne badania. jest dobrze..tylko serce boli tak strasznie....
Moje dzieci też tęsknią za babcią, często pytają, chętnie jeżdżą na cmentarz....i zadają masę pytań....
czy kiedyś będzie lepiej? bo ja mam wrażenie, że każdego dnia boli bardziej..że jest trudniej i już nigdy nie będzie lepiej.
boję się świąt...podświadomie odsuwam od siebie myśl, ze się zbliżają...będzie ciężko....
Kiedy się miało miłość która się nie trafia
czyjeś ciało i duszę całą,
a zostaje tylko fotografia..
to jest
to jest bardzo mało....
https://www.facebook.com/...96461609&type=1
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum