Pojawiają się (nieliczne) zarzuty o tym, że mówimy chorym prawdę, że "odbieramy nadzieję".
Nieliczne - ponieważ większość chorych chce wiedzieć w jakiej znajduje się sytuacji i wykorzystać realne szanse na walkę z chorobą i jej dolegliwościami. Piszą nam o tym również wyraźnie i na bieżąco .
Informuję Was zatem, że obecnym standardem w medycynie (na całym świecie!) jest mówienie chorym prawdy, choć podkreśla się, że w takim zakresie w jakim sobie życzą i są gotowi ją przyjąć. Nie można jednak decydować za Nich - ile prawdy należy Im mówić (to apel szczególnie do Ich bliskich).
Na naszym Forum wyznajemy zasadę mówienia prawdy (leczenie, rokowanie) w formie dokładnego udzielania odpowiedzi na zadane pytania.
Zatem: nie ma pytania, na które odpowiedź może być bolesna - nie ma tej odpowiedzi.
Pada pytanie - jest odpowiedź, zgodna z prawdą. Plus, o ile jesteśmy w stanie pomóc - podpowiedź co można zrobić w danej sytuacji, jakie postępowanie wydaje się optymalne.
O standardach postępowania w kwestii udzielania informacji choremu onkologicznie:
Standardy te również są podkreślane wyraźnie przez naszą Fundację, z czym można się zapoznać studiując uważnie Regulamin Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO.
Z pozdrowieniami -
Magdalena Kręczkowska
Prezes Fundacji Onkologicznej DUM SPIRO-SPERO.
Całkowicie zgadzam się z DDS nie wolno chorego oszukiwać. Można mu nie powiedzieć wszystkiego jeżeli nie pyta. Taką decyzje ile i w jaki sposób przekazujemy podejmują najbliżsi bo Oni znają chorego najlepiej.
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
Niestety nie ma co liczyć, że obowiązek przekazania trudnej diagnozy weźmie na siebie lekarz.. najczęściej ta powinność spada na rodzinę i najbliższych... a przecież tak bardzo liczy się forma przekazania takiego komunikatu, tak aby udało się niezagasić w chorym jego nadziei... jak dobrze to uczynić, skoro mówi się takie coś pierwszy raz w życiu - bez przygotowania ?
Niestety nie ma co liczyć, że obowiązek przekazania trudnej diagnozy weźmie na siebie lekarz.. najczęściej ta powinność spada na rodzinę i najbliższych...
mnie się wydaje że własnie bliscy w trosce o dobro chorego, zrobią to lepiej , delikatniej , bardziej przystępnie
dlaczego lekarz ma być bardziej empatyczny niż rodzina ?
jesli osoba chora pyta , wtedy lekarz na pewno powie prawdę albo okrojoną prawdę, to już zależy od tego ile sam chory potrafi znieść
nie każdy pyta i nie każdy chce wiedzieć
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Moim zdaniem powinien to zrobić lekarz a dlatego, że On powinien znać psychologię człowieka.
Znam przypadek, że musiała to zrobić córka chorego i została odtrącona przez ojca. Tak jakoś się stało, że chory obwiniał córkę za swoją chorobę. Znam dziewczynę i wiem,że przekazała mu tę wiadomość tak delikatnie jak tylko się dało.
_________________ Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
Moja ciocia poprosila mame moją o odbiór wyników z badań szpitalnych (chodzilo o potwierdzenie przezutów do watroby). Ciocia lezala 4 dnia w szpitalu na badaniach. Nikt nic nie mowil-ona nie pytala. Moja mama byla osobą ktora przekazac musiala terminy na chemioterapie. Zenada. Lekarz wypisujac ją do domu powinien z nią porozmawiac o ciagu dalszym leczenia. Nikt nawet sie nie zająknął. Zastanawiam sie na ile wynika to z tego, ze mają pacjentów na peczki, a na ile z podejscia konkretnego lekarza. Kazdy z lekarzy powinien zamienic choc pare słów na temat choroby-tak ciezkiej przeciez dla czlowieka. No coz-widocznie i tacy są ludzie w tym zawodzie. I nie chodzi mi o mowieniu prawdy od A do Z-bo nawet lekarz czasem nie przewidzi skutkow leczenia. Chodzi mi o zwykla rozmowe lekarz-pacjent.
_________________ Dziadku...bo Świat sie strasznie pomylił...18.02.2012 g.18.30 Kochamy Cie
W tym wszystkim warto jeszcze pamiętać o jednym - lekarze w Polsce, w przeciwieństwie np. do krajów Europy Zachodniej, USA i Kanady nie są uczeni komunikacji z pacjentem - ani na studiach ani później.
Pracują również w o wiele gorszych warunkach - onkolog w Wielkiej Brytanii w ambulatorium przyjmuje kilkunastu pacjentów dziennie. Polski onkolog musi przyjąć kilkudziesięciu.
Wszystko powyższe musi ulec zmianie, jednak długa droga przed nami.
Niestety nie ma co liczyć, że obowiązek przekazania trudnej diagnozy weźmie na siebie lekarz.. najczęściej ta powinność spada na rodzinę i najbliższych... a przecież tak bardzo liczy się forma przekazania takiego komunikatu, tak aby udało się niezagasić w chorym jego nadziei... jak dobrze to uczynić, skoro mówi się takie coś pierwszy raz w życiu - bez przygotowania ?
To prawda, mam wrażenie, że lekarze faktycznie nie "palą się z informowaniem", kiedy ta informacja jest niezbyt pozytywna. Ja dowiedziałam się o raku mamy trzy dni przed nią. Lekarz powiedział mi to prawie z uśmiechem na ustach (bo chwile wcześniej z innym lekarzem żartowali sobie na jakieś inne tematy). Potem mama miała być wezwana na konsylium i chwilę przed tym konsylium znów rozmawiałam z jeszcze innym lekarzem, zauważając, że przecież pacjent jeszcze o tym nie wie i tu dozna szoku. Od początku po prostu oczekiwałam, że to lekarz musi to przekazać, ja nie miałam serca. Bałam się, że zacznę Jej współczuć i litować się zamiast powiedzieć, że trzeba szykować się na wojnę z choróbskiem. Wreszcie jak to usłyszała jedna pani pulmonolog poszła delikatnie porozmawiać z pacjentem. W każdym szpitalu są lekarze i lekarze. I każdy pacjent jest inny...
Całkowicie zgadzam się z DDS nie wolno chorego oszukiwać. Można mu nie powiedzieć wszystkiego jeżeli nie pyta. Taką decyzje ile i w jaki sposób przekazujemy podejmują najbliżsi bo Oni znają chorego najlepiej.
nie zgadzam się że ,,ONI,, znają chorego najlepiej. nikt nie wiee jak się zachowa jak usłyszy ,,rak,,
zgadzam się z tym że chory powienien wiedzieć tyle ile chce. a ci ,,Oni,, mogą mu tylko pomóc w tym.
nie można kłamać myślę że każdy ma prawo wiedzieć podokańczać swoje sprawy pożegnać się z kim chce i jak chce
Plamiasta, masz rację. Nie wyobrażam sobie, że córka wiedziałaby więcej niż ja, jest odwrotnie. Choroba dotyczy mnie i ja mam wiedzieć co mnie czeka. Rodzinie muszą wystarczyć informacje przekazane przeze mnie.
_________________ Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
Ja nie do końca jestem niestety przekonana do tego był lekarze mówili całą prawdę chorym . Niestety nie wszyscy "medyczni" chyba wiedzą jak to zrobić
Mój tato zareagował bardzo źle na ogłoszenie przez lekarza diagnozy bo zwyczajnie zrobił to w nieumiejętny sposób . Powiedzenie pacjentowi , że to rak , niestety nieuleczalny i szybko zbierający żniwa jest dla mnie bezduszne. Nam rodzinie przekazał ( to był wrzesień ) że będzie cud jak dożyje świąt . Tymczasem mój tato walczył i walczy 2 lata już z chorobą .
Potem po diagnozie tego szpitalnego lekarza , pojawiła się lekarka która zupełnie inaczej podeszła do sprawy ....nie ukrywała że już nigdy z tego nie wyjdzie ale dała nadzieje , że nie koniecznie będzie to lada moment , że są ludzie którzy walczą latami i ta walka im się opłaca bo w nagrodę dostają "życie" .udało mu się zwalczyć depresję a zyskać chęć do bycia w śród nas ....To rodzina znając psychikę pacjenta powinna mieć prawo zadecydowania czy chce o chorobie powiedzieć bliskiemu czy ma to zrobić lekarz takie jest moje zdanie
Bylem 2 razy swiadkiem osobiscie, jak lekarz w Polsce mowil do pacjenta onkologicznego, ze ''z tego juz na pewno nie wyjdzie''. Ostro zaprotestowalem i mu przerwalem (moj typowy Skorpioni charakter wychodzi ). Powiem wiecej, zareagowalem gwaltownie i bardzo dosadnie i lekarz spuscil z tonu.
Akurat mi, kiedy chorowalem na nowotwor, lekarze nic nie chcieli powiedziec - z racji mojego mlodego wieku, 20 lat. Bali sie, ze sie zalamie zapewne, natomiast ja ciagle pytalem i dowiadywalem sie najpierw sam, a pozniej po przeczytaniu masy informacji w internecie o moim typie nowotworu, zadawalem konkretne pytania. Wtedy lekarze mowili. Co wiecej, bardzo luzno i z wielkim humorem podchodzilem do mojej choroby, absolutnie nie plakalem po katach i nie rozpaczalem. Wrecz przeciwnie - zaczalem palic papierosy w trakcie w chemioterapii , a jak lekarka na mnie nakrzyczala, to powiedzialem ''no i co z tego, i tak juz mam raka'' (taki moj czarny humor, ktory uwielbiam).
I do tej pory mierzi mnie ten stan smutku, jakby poddania sie i czekanie na najgorsze, ktory czasem czuje na polskich oddzialach w szpitalach onkologicznych w Polsce.
Nie zgadzam sie na okrutne i bezduszne przekazanie choremu onkologicznie prawdy, natomiast jestem jak najbardziej za obiektywna i merytoryczna rozmowa, ktorej w PL nie ma, jako takiej.
Za granica jest zupelnie inaczej - wiem to z wlasnego doswiadczenia.
Tola
Gdyby to było możliwe, jako osoba chora na raka (i inne choroby też) postawiłabym Ci minus za propagowanie takich idei. W Polsce lekarz ma USTAWOWY obowiązek poinformowania chorego o jego stanie zdrowia. Są tacy którzy nie umieją tego dobrze zrobić, i co z tego? Przecież są i tacy którzy nie umieją dobrze leczyć . Są lekarze którzy ten obowiązek bojkotują bo czują się bezkarni wobec poparcia i przyzwolenia na takie praktyki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum