Hej kochani.
Dzis nie jest mi wesolo bo tatao nie dostal chemi.To juz 2 raz i wszystko sie przedluza.Wychodzi na to ze potrzebuje 2 tygodni po kazdej chemi aby miec lepsze wyniki...na regeneracje...
Ma bardzo malo bialych krwinek,czerwonych etc...
Martwi nas to bo kurcze za duze odstepy tez nei sa dobre...
Sama nie wiem co myslec.
W niedziele tato ma przyjsc do szpitala gdzie go przyjma i przygotuja na poniedzialek na ten zabieg co wczesniej pisalam.Maja mu ten dren zalozyc tylko na 3 miesice bo nie mozna dluzej.Przynajmniej przez te miesiace nie beda musieli go kluc..ale mimo wszystko....
Poza tym w Srode na przyjsc na chemie jesli nie bedzie mial dobrych wynikow do Srody to maja podac mu jakies zastrzyki co bedzie mu mam podawac codziennie w ramie.Nie wiem o co chodzi...Moze ktos wie o czym mowa...
A tak wogole to dzisiaj tato zdal dopiero sobie sprawe z tego ze ma raka.Bo pielegniarka cos tam mowila i mowi ,tak to jest wkoncu ma pan raka.A on na to Ja raka nie ....
I potem mial pretensje do mamy ze to przed nim ukryla...
A przeciez od 2 miesiecy wie ze ma raka.Bo sama onkolog nazywal to po imieniu i dawalismy mu broszurki do czytania etc....
Wiecie ja mysle ze poprostu mial jakas blokade i ze jego mozg nie przyjmowal tego do wiadomosci dlatego nas zaskoczyl tym zdziwieniem ze ma raka....
Mam tylko nadzieje ze sie nei zalamie....
Ale jak mowie nic nie ukrywalismy wiadomo staramy sie nei uzywac tego slowa Rak....a on sam nie czyta dokumentow lekarskich bo po co ma sie denerwowac....
No nic w Niedzele znow szpital...mama nadzieje ze do srody sie wzmocni i podadza mu chemie....