Witaj Kamilo,
Jest mi bardzo przykro, że Tobie rak również odebrał ukochaną osobę. Tata mojego męża odszedł już prawie 9 lat temu - zmarł 3 miesiące po diagnozie, również na raka płuc.
Chciałabym napisać, że z czasem będzie Ci lepiej, łatwiej, ale tak nie jest. Widzę, że mój mąż każdego dnia wspomina ojca, myśli o nim, często mówi: Tata cieszyłby się, że wybudowaliśmy drewniany dom, on tak lubił prace w drewnie... I płacze za każdym razem kiedy jeździmy odwiedzić Tatę na cmentarzu. Tata zmarł kilka miesięcy przed naszym ślubem, nieco ponad rok po jego śmierci urodził nam się syn - wnuk, którego Tata nigdy nie poznał i który nie będzie miał żadnych wspomnień związanych z Dziadkiem, chociaż my wiemy, że Dziadek rozpieszczałby go do bólu i byliby świetnymi kumplami...
Czas nie goi ran w dosłownym znaczeniu, upływ czasu sprawia, że widzimy tylko te dobre wspomnienia związane z naszymi bliskimi, którzy musieli nas opuścić i dalej trzeba iść bez nich. Pamiętam, że zaraz po śmierci Taty często widzieliśmy go we wspomnieniach jako schorowanego, pozbawionego sił, mówiącego od rzeczy, odmawiającego ulubionych potraw - takiego jakim był tuż przed śmiercią. Ale każdy dzień pozwalał zapominać o tych złych chwilach, każde kolejne święta były okazją do wspominania Taty kiedy jeździł na ryby, dłubał coś w swojej pakamerce. Te wspomnienia wywołują wciąż łzy, ale jednocześnie uśmiech - naszych bliskich nie ma już z nami ciałem, nie możemy się do nich przytulić, zapytać o radę. Ale jednocześnie czujemy ich obecność - w naszych wspomnieniach, w nas, w naszych dzieciach, które są tak podobne do swoich dziadków czy babć
Przytulam Cię mocno,
Iza