Tak pewnie może być, że Tata będzie na liście oczekujących.
Nie znam tej praktyki, bo na szczęście w mieście z którego ja pochodzę ( liczy około 120 tyś mieszkańców) Hospicjum było wspaniałe, bo pielęgniarka gotowa była przyjść następnego dnia, po tym jak Tatę zapisalam.
Ogólnie polecam, opieka jest cały czas pomoc lekarska, psychologiczna itp.
Tata jest podczas leczenia onkologicznego, ale z racji tego że DRP postać jest agresywna, że były przerzuty do mózgu, to lekarz onkolog skierował do Hospicjum (szczerze to lekarz nie liczył na dobrą reakcję na leczenie). I tak u Taty bywała rehabilitantka, lekarka, ma stałą pielęgniarkę, która dba, żeby Tata miał zawsze niezbędne leki.
Ogólnie przez okres 4 miesięcy to lekarka tak naprawdę musiała raz zainterweniować z powodu opuchniętej jak balon nogi - podała heparynę na rozrzedzenie krwi oraz leki moczopędne - opuchlizna schodzi.
Także polecam Tatę nawet tylko zapisać i czrekać, zawsze dobre i to. Ale z znaczeniem jaki jest stan Taty i prośbą o szybką reakcję.
Myślę że dla mojego Taty jest to duży komfort, że wie, że jest lekarz koło niego zawsze.
Dziękuję za odpowiedź.
Tacie też zaczęliśmy podawać heparynę ,ma przepisaną małą dawkę z tego powodu ,że trzy miesiące temu miał lekkie krwioplucie ,które zostało zatrzymane, zagrożenie nawrotu jednak istnieje.
Leki moczopędne? Muszę zapytać lekarza czy w taty wypadku nie byłyby wskazane.
Do lekarza onkologa mamy 30 km ,tato nie chce już ruszać się z domu, pozostała nam więc opieka lekarza rodzinnego ,często sami musimy proponować rozwiązania i przedyskutowywać je z lekarzem.
Szkoda że nie możemy skorzystać z opieki hospicjum domowego.
Mój tata jest już po tamtej stronie .
Zmarł 5 stycznia o 23.00 .
Wczoraj pochowaliśmy go.
mam nadzieję że jest teraz szczęśliwy, że spotkał tam swoją matkę , o którą ostatnio często pytał, swoich znajomych których było mu brak bo odeszli wcześniej.
Ostatni tydzień przed śmiercią był straszny, tato cierpiał nie mógł znaleśc sobie miejsca, ciągle chodził, dusił się . Pogotowie zabrało tatę do szpitala na oddział wewnętrzny ,Tam nie potrafili ustawić leczenia tak aby tacie było lżej , męczył się dwie doby ,prawie w ogóle nie spał ,zrywał się i chciał gdzieś iśc ,cały ten czas z siostrą byłyśmy z nim, po tych dwóch koszmarnych dniach w końcu zwolniło się miejsce w hospicjum . Tu tato dostał coś nie wiem na noc i wreszcie odpoczął ,następnego dnia nie chciał sie już obudzić ,spał ale tak niespokojnie .Zmarł gdy była przy nim moja siostra ,zdążyła mu jeszcze podziękować
Chciałabym podziękować wszystkim z hospicjum Dobrego Samarytanina w Lublinie , wspaniali ludzie - ciepli i serdeczni , wspaniałe miejsce dla osób cierpiących.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum