Mam pytanie. Zastanawiamy się cały czas nad II rzutem chemii.. nasze obawy to czy da tata radę (w sumie mama przy nim też). Tato jest baaaardzo słaby, więc podróż i cała hospitalizacja to męczarnia. Z drugiej strony- to zawsze może przedłużyć życie... Jesli zdecydowalibyśmy się na chemię, mama miałaby byc z Tatą czas czas- ojciec wyrywa wenflon:/
Jesteśmy w takim punkcie, że wiemy że zbliża się nieuniknione, ale jest możliwość podania chemii, która wydłuży czas taty z nami. Z tym, że tak się zastanawiam, chemia w takim przypadku jak taty nie byłaby chemią paliatywną? czy istnieje coś takiego jak chemia paliatywna?
Po prostu zastanawiamy się czy warto... Wiem, ze nikt z forum nie powie mi czy warto czy nie, ale może coś wyjaśni, przybliży.
Z góry dziękuję.
_________________ Cieszyć się życiem choć przez całe życie wieje wiatr w oczy.'
Z tym, że tak się zastanawiam, chemia w takim przypadku jak taty nie byłaby chemią paliatywną? czy istnieje coś takiego jak chemia paliatywna?
Nie ma określonego schematu chemii, który byłby chemią paliatywną, jeśli o to Ci chodzi.
Chemia paliatywna to każda chemioterapia, która nie ma na celu (zwykle w połączeniu z innymi sposobami leczenia) wyleczenia pacjenta, a jedynie przedłużenie mu życia. Tak też byłoby i w Waszym przypadku.
W przypadku raka płuca praktycznie każda chemioterapia, która jest jedynym leczeniem pacjenta, jest chemioterapią paliatywną.
quchasia, piszesz, że tata jest baardzo słaby, aby się zakwalifikować do chemioterapii, trzeba spełniać pewne warunki np., dobry stan ogólny, dobre wyniki krwii.....
Chemioterapia II-go rzutu, jest bardzo obciążającym leczeniem, z którego niewielu pacjentów odnosi korzyści.
Spróbować napewno warto, a zrezygnować w trakcie też można.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
ela1, niby onkolog prowadząca powiedziała, że jak będziemy chcieli to go weźmie na oddział.. a my chyba jednak jesteśmy bardziej na nie... sama nie wiem.
_________________ Cieszyć się życiem choć przez całe życie wieje wiatr w oczy.'
mam pytanie, jak można traktować takie wahania formy u taty- kilka dni nie chce wstawać z łóżka, nic nie mówi, a potem kilka dni ma więcej sił i bardziej kojarzy. Czy to jest jakiś kolejny etap choroby?
_________________ Cieszyć się życiem choć przez całe życie wieje wiatr w oczy.'
Kochanie, wspieram mocno. Mój tato ma potworne bóle, podobno ma przerzuty do rdzenia kręgowego. Jest w szpitalu. Dziś wydawało mu się, że chcą go zabić i był taki inny niż zawsze... chciał, żebyśmy były z nim w nocy, albo mama albo ja... Jezu jak mi smutno....
U mojego taty takie różne stany zaczęły się od połowy września,bywały dni że myślałam że to już koniec a pożniej się troszkę poprawiało.Tatę dałam do szpitala na sam koniec września bo musiałam chodzić do pracy na zmiany a strach było zostawić go samego , strach też było z nim spać bo miał różne zwidy i różne pomysły aby się przed czymś i kimś bronić.Ze szpitala też się kazał brać bo go zabiją ,opowiadał różne historię nawet że w nocy wycinają chorym organy na żywca.Tata też niby miał operację na żywca a jemu było bardzo zimno to go nie chcieli nawet przykryć .
Takie stany chorego - że ktoś chce go zabić, to wydaje mi się efekt choroby niestety ;( u mojej mamci było dokładnie to samo - ciągle powtarzała że chcemy ją zabić a jednocześnie mówiła mi jak bardzo mnie kocha - ja sobie to tłumacze, że to nie moja kochana mamusia tak mówiła, tylko ten podly gad co w niej siedział przemawiał za nią ... :(( Lekarz mi kiedyś powiedział, że masa guzów może być tak duża, że niekoniecznie w głowie muszą być zmiany, że to ta ilość guzów jakie są dają takie zaburzenia, zatruwają organizm.....
Pozdrawiam i życzę dużo ciepła, sił i cierpliwości
Dzięki za słowa wsparcia!
Tato na szczęście nie ma takich chwil, że mówi ze chce go ktoś zabić... Teraz tylko cały czas wydaje mu się, ze jest gdzieś indziej, z kimś innym... I często o jajkach mówi;] zupełnie nie wiem skąd takie majaki... no ale to taka choroba... :(
_________________ Cieszyć się życiem choć przez całe życie wieje wiatr w oczy.'
Dzięki i Tobie bardzo qchasiu za wsparcie, jestem teraz w domu po trzech godzinach spędzonych z tatą. Na szczęście dziś dali mu jakieś środki uspokajające, oprócz morfiny...Więc i ja jestem spokojniejsza. Do szpitala wzięłam trzy książki z biblioteczki Berta Hellingera, czytałam sobie i życiu i odchodzeniu. Powiedziałam po wyjściu ze szpitala tacie: jak chcesz możesz odejść tatusiu. Ja pożyję jeszcze trochę, a potem pójdę za tobą.
Właściwie to chciałam powiedzieć, że zostanę jeszcze tyle, ile będzie mi dane. Ale powiedziałam, że pójdę za nim. Właściwie tego najbardziej bym chciała. Ale jutro chciałabym powiedzieć mu, że zostanę jeszcze tyle, ile będzie mi dane...
Tak - to wszystko choroba mowi za Tatę .... o tych jajkach też .... dużo sił życzę Kochani.... trzeba walczyc o wszystko o każdy dzien i o każdą chwilę .... a jeżeli pojawiają sie majaki - to pamiętać że to nie tatko tak mówi - to to paskudztwo przez niego mówi ....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum