historia niestety przydarzyła się mojemu Tacie (l. 60).
Pod koniec stycznia br. zaczął odczuwać kłucie w lewym podżebrzu. Przestraszył się, że to trzustka i natychmiast pobiegł na USG.
USG wyszło "prawidłowo" - tzn. żadnych zmian w wątrobie, trzustce, śledzionie i nerkach.. Ojciec "uspokojony" wrócił do domu z przekonaniem, że może czas zmienić dietę, zrezygnować ze smażonego, tłustego etc.
Dokładnie 3 miesiące później (koniec kwietnia) pojawił się krwiomocz, ojciec znów pobiegł na USG, tym razem wykazało ono guz w lewej nerce wielkości ok. 3,5cm na 3,5cm.. Dalej wszystko potoczyło się w mgnieniu oka..
TK (jamy brzusznej i płuc nie wykazała innych zmian poza zmianą w płucu, którą ojciec ma od 15 lat) i decyzja o usunięciu całej nerki. W pierwszym tygodniu maja guz wraz z nerką został usunięty.
Operacja trwała ponad 3 godziny albowiem okazało się, że guz niestety wszedł do żyły - całe szczęście zespołowi operacyjnemu udało się usunąć wszyściutko również z żył.
Potem dwa tygodnie rekonwalescencji po operacji i niestety wynik histo, który wskazuje że wycięty guz był 4 stopnia :(
Poniżej podaję histo:
Cytat:
Nowotwór jasnokomórkowy o strukturze pęcherzykowej z ogniskami zwiększonej atypii jądrowej i pleomorfizmu (czy ktoś może wytłumaczyć co ta atypia i pleomorfizm oznaczają?), grade 4.
Widoczne ogniska martwicy tkanki guza (do5%).
Nowotwór ogniskowo nacieka lecz nie przekracza torebki narządowej.
Obecne zajęcie struktur wnęki z wpuklaniem do układu kielichowo-miedniczkowego.
Obecne zajęcie naczyń wnęki, żyły nerkowej - dochodzące do linii odcięcia, jak również w czopie z tego naczynia.
Linia odcięcia naczynia tętniczego i moczowodu wolne od nowotworu.
Nerka poza guzem z torbielą prostą i zapaleniem śródmiąższowym niewielkiego stopnia.
Struktura nadnercza prawidłowa bez zajęcia przez raka.
Nerka wielkości 12x6x6cm odjęta z torebką tłuszczową, powięzią Geroty, z 5cm odcinkiem moczowodu oraz kikutami naczyń nerkowych.
Na przekroju nerki widoczny jest kremowo-żółtawy martwiczo zmieniony guz o wym. ok. 5,5cmx3cmx6cm.
Guz nie przekracza torebki włóknistej nerki i nie wnika do torebki tłuszczowej.
Światło żyły nerkowej jest wypełnione guzem na poziomie linii odcięcia.
Miąższ nerki poza guzem o prawidłowej architekturze z gładkościenną torbielą o średnicy 2cm
Równo dwa tygodnie po opeacji tego samego dnia, w którym odebraliśmy histo. - wizyta u urologa-chirurga, który przeprowadzał operację. Powiedział, że jest pewien że wyciął wszysytko ale niestety 4 stopień źle wróży i daje 4 miesiące bo ten typ raka jest agresywny i oporny na chemię/naświetlanie.
Rodzina w ryk, ojciec załamany, ja płacząc wygooglowałam, że jednak są jakieś lekarstwa na raka nerki, jakieś nowości. Natychmiast zaczęłam szukać (płacz nic nie pomoże) dobrego onkologa i znalazłam prof. Szczylika, dzwonię do Warszawy - szczęście w nieszczęściu okazuje się, że ktoś odwołał wizytę i profesor może nas przyjąć za 2 dni. Szybka decyzja i za dwa dni (2,5yg po operacji, miesiąc po znalezieniu guza na USG) siedzimy u profesora w gabinecie.
Pierwsze wrażenie: szalenie miły człowiek, pozytywny, rzeczowy. Przeczytał histopatologię i powiedział:
"to jest do poprawy"
zrobiłam mniej więcej taką minę
profesor dodał: proszę im to oddać niech to poprawią, albo nie.. proszę do mnie przysłać próbki na Szaserów i ja zrobię wszystko od początku.
Profesor skupił się tylko na opisie samego guza, stwierdził że w sumie nie jest duży (wydawało mi się że ogromny) i to dobrze rokuje choć lekarze nie lubią jak wchodzi w żyłę ale wszystkie czopy i żyły zostały wyczyszczone, więc nie jest tragicznie, na dodatek nic nie wnikło do torebki tłuszczowej i nie wyszło poza nerkę a to jest nawet całkiem dobrze.
Ja zaczęłam profesora prosić o jakieś leki dla ojca. Na co profesor żartobliwie pyta: ale leki na co? Przecież pani ojciec już nie ma raka, leży w śmietniku - gdzie ja mam te leki sypać? do śmietnika? - powiem, że bardzo podniósł nas na duchu w tym momencie ale ja nie dałam za wygraną i mówię, że to przecież 4 stopień złośliwości, doszedł do żyły...
w tym momencie profesor mi przerwał i stwierdził, że on jeszcze nie wie jaki stopień złośliwości ma ten guz
Kazał zrobić TK pod koniec lipca i wywalić z płuca to co ojciec tam nosi od lat. Następnie przyjechać..
Wizyta wiele nam dała przede wszystkim motywacji do walki.
Obecnie od wizyty u profesora minęły 3 tygodnie, czekamy na wyniki biopsji tego czegoś z płuca -co (wstępnym zdaniem prof. Szczylika i profesorów z akademii medycznej u nas) nie jest związane z nerką i jest czymś niezłośliwym.
Wysłaliśmy próbki na Szaserów, w przyszłym tygodniu będziemy dzwonić z pytaniem czy już są wynki. Wczoraj ojciec był na USG: wszystko czysto w jamie brzusznej.
A teraz moje pytania:
1) czy to możliwe żeby coś innego wyszło w powtórnej histo? Gorzej być nie może (jeśli chodzi o stopień złośliwości), więc się łudzimy że może chociaż stopień niżej będzie
2) jakie jeszcze badania oprócz TK proponujecie? (nie jesteśmy ograniczeni refundacją NFZ całe szczęście)
Mam mętlik w głowie i nie chcę czegoś przegapic, wyczytałam że rak nerki może dawać przerzut do:
- płuc
- kości
- mózgu
- watroby
- tkanek miękkich
Póki co jama brzuszna "czysta" ale chcę ojcu sprawdzić stan kości (czy coś się nie dzieje) - czy zalecacie profil kostny badania krwi? (poziom wapnia i fosfataza zasadowa) Podobno jest też takie badanie "scyntygrafia kości whole body", która pokazuje stan kości całego ciała.
Chciałabym też zrobić rezonans magnetyczny głowy żeby sprawdzić czy tam coś nie siedzi i ewentualnie wcześnie coś wychwycić jak się pokaże draństwo.
Zastanawiamy się tez nad PET - może lepiej byłoby zrobić PET, który zastąpiłby TK i rezonans (jedno porządne i dokładne badanie zamiast kilku)?
czy ktoś kto się zna mógłby nam doradzić? Całe szczęście nie jesteśmy ograniczeni finansowo i możemy sobie pozowolić na PET "prywatnie" jeśli ojciec się nie kwalifikuje w ramach NFZ
Petra jesteście w bardzo dobrych rękach i spróbujcie zawierzyc profesorowi.
Poczekajcie na powtórne badanie hist-patolog. i będzie wszystko wiadomo, oczywiście wyjaśni się też sytuacja z płucami.
petra napisał/a:
1) czy to możliwe żeby coś innego wyszło w powtórnej histo?
W waszum opisie jest tylko badanie mikroskopowe i opis guza, brakuje barwień chemicznych i na pewno to na Szaserów zrobią
Poczekajcie na te wyniki
Oczywiście nie róbcie na własną rękę żadnych badań.
Lekarz na pewno zleci to co potrzeba.
dziękuję DorotaP za radę..
w istocie podobno nie ma lepszego specjalisty od raka nerki w PL niż prof. Szczylik na dodatek w tej całej traumie wyszliśmy od niego "uskrzydleni", nawet ojciec, który już prawie (po rokowaniach lekarzy z Trójmiasta) kładł się do trumny i był pogodzony z rychłą śmiercią. Od razu odzyskał wolę walki i chęć do życia. Teraz już się nie może doczekać kolejnej wizyty u profesora i nie słucha nikogo innego. Tutaj w Trójmieście strasznie nam podcięli skrzydła mówiąc, że na raka nerki nie ma ratunku - oczywiście nie byli to lekarze onkolodzy ale mówili z takim przekonaniem, że uwierzyliśmy że poza wycięciem nerki już nic nie da się zrobić...
Ne chcę absolutnie podważać zaleceń profesora, po prostu boję się, że będziemy oglądać tylko jamę brzuszną i płuca a niezauważenie coś się zacznie dziać w głowie czy w kościach i będzie już za późno jak pojawią się objawy
W duchu liczę na to, że jednak może okaże się, że nie będzie to 4 stopień... Strasznie mi żal Taty bo jak czytam czynniki wywołujące raka nerki to w ogóle do Taty nie pasują.. nigdy nie palił, nigdy nie pił, nie jest otyły.. jedyne co to leczy nadciśnienie
Od siebie dodam, że podany przez Ciebie zapis wskazuje na nieradykalnie wykonany zabieg operacyjny:
petra napisał/a:
Obecne zajęcie naczyń wnęki, żyły nerkowej - dochodzące do linii odcięcia
petra napisał/a:
Światło żyły nerkowej jest wypełnione guzem na poziomie linii odcięcia.
co stwarza niebezpieczeństwo wznowy procesu nowotworowego.
Powinno to być szczególnym przedmiotem zainteresowania i interwencji Profesora, pod którego opieką jesteście.
petra napisał/a:
W duchu liczę na to, że jednak może okaże się, że nie będzie to 4 stopień...
Raczej mało prawdopodobne, by miało się to zmienić,
ale szczęśliwie chodzi tu o stopień złośliwości nowotworu a nie jego zaawansowanie,
co byłoby czynnikiem znacznie bardziej niekorzystnym, nie dającym szans na wyleczenie.
W przypadku wysokiej złośliwości ale niższego zaawansowania choroby szanse takie są.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Od siebie dodam, że podany przez Ciebie zapis wskazuje na nieradykalnie wykonany zabieg operacyjny:
petra napisał/a:
Obecne zajęcie naczyń wnęki, żyły nerkowej - dochodzące do linii odcięcia
petra napisał/a:
Światło żyły nerkowej jest wypełnione guzem na poziomie linii odcięcia.
co stwarza niebezpieczeństwo wznowy procesu nowotworowego.
Powinno to być szczególnym przedmiotem zainteresowania i interwencji Profesora, pod którego opieką jesteście.
nie jestem lekarzem ale o ile wyczytałam z przebiegu operacji to było to tak, że tętnicę nerkową odcięto i nagle (już po zaciśnieciu) z kikuta żyły wysunął się czop (który "zaskoczył" operujących).. wówczas postanowiono przedłużyć operację i wyczyścić wszystko dokładnie i jeszcze raz sprawdzić czy nic nie zostało. Tak też nam relacjonował operator zaraz po operacji. Miała ona trwać ok. 1,5-2 godzin a w efekcie trwała 3, właśnie dlatego, że okazało się, że jeszcze tam coś siedzi w żyłach i musieli to "czyścić"
Z opisu operacji:
Cytat:
palcami przemieszczono czop wewnątrz żyły w stronę nerki odsłaniając ok. 7mm wolny odcinek żyły nerkowej, w którym żyłę 3krotnie podwiązano i odcięto. 3krotnie podwiązano i odcięto tętnicę nerkową (...) w trakcie manipulacji, już po zaopatrzeniu żyły nerkowej, doszło do nieumyślnego zwolnienia zacisku z kikuta żyły i wydostania się części czopa, którą odcięto i posłano do osobnego badania hist.-pat.
Tatę operował jeden z najlepszych operatorów w naszym województwie dr hab. i zarzekał się, że usunął wszystko razem z nawiązką, tak że mam nadzieję na to, że tam nic nie zostało jednak
Może jednak ten PET nie jest takim głupim pomysłem ....
o ile wyczytałam z przebiegu operacji to było to tak, że tętnicę nerkową odcięto i nagle (już po zaciśnieciu) z kikuta żyły wysunął się czop (który "zaskoczył" operujących).. wówczas postanowiono przedłużyć operację i wyczyścić wszystko dokładnie i jeszcze raz sprawdzić czy nic nie zostało. Tak też nam relacjonował operator zaraz po operacji. Miała ona trwać ok. 1,5-2 godzin a w efekcie trwała 3, właśnie dlatego, że okazało się, że jeszcze tam coś siedzi w żyłach i musieli to "czyścić"
petra napisał/a:
Tatę operował jeden z najlepszych operatorów w naszym województwie dr hab. i zarzekał się, że usunął wszystko razem z nawiązką, tak że mam nadzieję na to, że tam nic nie zostało
Być może, i oby nie zostało; natomiast moje wątpliwości dotyczyły samego zapisu wyniku badania histopatologicznego,
który wyraźnie wskazywał na coś innego, że ogniska nowotworu były obecne w liniach cięcia, stąd moja uwaga.
petra napisał/a:
Może jednak ten PET nie jest takim głupim pomysłem ...
Jeśli lekarz widzi celowość jego wykonania, to na pewno nie zaszkodzi,
jeśli natomiast masz na myśli, że mógłby być przydatny w ocenie radykalności wykonanego zabiegu chirurgicznego,
to na pewno się nie przyda: jeśli jakieś ogniska nowotworu pozostały w liniach cięcia,
to są one z pewnością zbyt małe, by mogły już teraz zostać wykryte w tym badaniu.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Jeśli lekarz widzi celowość jego wykonania, to na pewno nie zaszkodzi,
jeśli natomiast masz na myśli, że mógłby być przydatny w ocenie radykalności wykonanego zabiegu chirurgicznego,
to na pewno się nie przyda: jeśli jakieś ogniska nowotworu pozostały w liniach cięcia,
to są one z pewnością zbyt małe, by mogły już teraz zostać wykryte w tym badaniu.
Tak, dziękuję że zwróciłeś uwagę na tę kwestię - będziemy musieli to monitorować..
Profesor Szczylik uznał z kolei, że guz jest wycięty w całości i twierdził, że PET wykonuje się tylko w celu sprawdzenia, czy wszystko zostało operacyjnie usunięte. Uznał, że skoro ojcu "wszystko" wycięli to PET teraz nie jest niezbędny.
A ja z kolei lubię dmuchać na zimne i wolę zrobić nawet kilka zbędnych dodatkowych badań (pieniądze na to są) niż potem żałować, że może trzeba było coś zrobić a się nie zrobiło.
Wiem, że zarówno TK jak i PET nie są obojętne dla pacjenta (promieniowanie) stąd pomyślałam, że skoro ojciec i tak musi robić TK (bo tak mu zlecono) to może niech lepiej zrobi PET bo PET jest ponoć bardziej dokładny niż TK. TK ograniczy się tylko do jamy brzusznej/płuc, zaś PET pokaże obraz całego ciała. Pomyślałam więc, że skoro ojca i tak mają napromieniować, to niech zrobią to czymś bardziej dokładnym (PET).
A teraz druga kwestia - nie wiem czy mogę ją tutaj kontynuować czy może z tą kwestią przenieść się do działu PŁUCA.
Wspominałam, że ojciec ma też "coś" w płucu (konkretnie w opłucnej), co siedziało tam dłuuugo (kilkanaście lat) i teraz jakby urosło - baliśmy się, że może ten guz z nerki dał tam przerzut, jednak prof. Szczylik jak i profesorowie z UCK w Gdańsku twierdzili, że to coś odrębnego (inna choroba). Dodatkowo prof. Szczylik uznał, że to nic złośliwego ale trzeba to wyrzucić.
Dziś odebraliśmy wynik i profesorowie mieli rację, to jest odrębna choroba. Rozpoznanie to: Solitary Fibrous Tumor - dostaliśmy to po angielsku ja to sobie przetłumaczyłam jako odosobniony guz włóknisty:
Cytat:
to rzadko występujący nowotwór wywodzący się
z tkanek miękkich. W większości przypadków wykazuje charakter łagodny, ale u części chorych może przekształcić się w postać złośliwą. Najczęstszą lokalizację stanowi opłucna. Inne lokalizacje spotykane są rzadko. Zasadniczą metodą leczenia guzów o charakterze SFT jest leczenie operacyjne. (...) Guzy typu SFT rozpoznawane są rzadko, a ich najczęstszą lokalizację stanowi opłucna. (...) Większość z nich wykazywała charakter łagodny. Jednak niewielki odsetek guzów SFT wykazuje charakter złośliwy, co objawia się skłonnością do nawrotów miejscowych
Jednym słowem kamień z serca, że to coś w opłucnej nie okazało się przerzutem z nerki bo mogę na chwilę obecną powiedzieć, że u ojca nie znaleziono przerzutów z nerki... no ale musimy leczyć się dalej
skoro ojciec i tak musi robić TK (bo tak mu zlecono) to może niech lepiej zrobi PET bo PET jest ponoć bardziej dokładny niż TK. TK ograniczy się tylko do jamy brzusznej/płuc, zaś PET pokaże obraz całego ciała. Pomyślałam więc, że skoro ojca i tak mają napromieniować, to niech zrobią to czymś bardziej dokładnym (PET).
To jest chyba nieprawidłowe rozumowanie, zwłaszcza jeżeli chodzi o raka nerki.
Ale nie chcę tutaj siac zamieszania.
Wiem tylko, że nasz onkolog powiedział kiedyś, że szukanie czegoś ,,nowego onkologicznego,, daje lepszy obraz TK niż Pet, poniewąż czestotliwośc robienia zdjęc w Tk jest większe i mniejsze zmiany szybciej można uchwycic (zwłaszcza na dobrym sprzecie)
TK obejmuje nie tylko Kl.piersiową, ale także brzuch i miednicę mniejszą, wiec uwidocznione są zmiany kostne.
Poprosimy specjalistów o dokładne wytłumaczenie celu robienia tych dwóch badań obrazowych
no właśnie ja też mam mętlik w głowie nie mam nikogo w otoczeniu, kto potrafiłby nam doradzić.
Mam znajomego profesora z AM (ale on jest ginekologiem/położnikiem a nie onkologiem) zachwalał PET, mówił że nic lepszego ludzkość póki co nie ma i że wykrywa najmniejsze zmiany w całym ciele.
Szukając porad w klinikach w USA widziałam, że u nich wyniki ze skanera PET to w zasadzie jedno z kluczowych i podstawowych badań - u nas w PL cały czas ten PET traktowany jest jako coś "nadzwyczajnego".
Wydawało mi się, że PET jest lepszy bo skanuje każdy milimetr ciała, natomiast TK robi się tylko na określonym fragmencie.
Jesli chodzi o PET, to tak, może być skuteczniejszym badaniem pokazującym lokalizację i wczesne wykrycie zmian nowotworowych ( tut. dla potwierdzenia czy wszystko wycięte) jeszcze przed uwidocznieniem się zmian strukturalnych, najszybsze możliwe wykrycie wznowy nowotworowej.
Jak pisałaś prof. stwierdził, że narazie nie jest potrzebny i napewno wie co mówi. Wystarczy TK kontrolne, które nawet jak masz na skierowaniu tylko badanie jakiegoś narządu to i tak, że tak powiem "oblatuje" pozostałe, głównie te gdzie mogą być przerzuty danego nowotworu. Jest dobrym badaniem i skutecznym.
Taka moja rada - skoro masz mętlik w głowie to na następnej wizycie u prof., napisz sobie wszystkie za i przeciw i jeszcze raz porusz temat. Nie zaszkodzi.
Profesor Szczylik to znakomity fachowiec, jesteście w najlepszych rękach i możecie zaufać jego ocenom i wskazówkom.
Petra,
czasami naprawdę trzeba się zdać na lekarza, zwłaszcza, że to specjalista bardzo ceniony i doświadczony. Inaczej zamęczysz się samodzielnym dociekaniem, co na tym etapie można jeszcze zrobić.
Są sytuacje, w których taka postawa jest koniecznością i ratuje bliskiemu życie lub przedłuża je znacznie, ale tu - moja opinia - tata jest znakomicie "zaopiekowany" przez profesora.
Polecam też artykuły na temat skuteczności obrazowania PET w nowotworach urologicznych. Pozdrawiam!
Techniką diagnostyczną najczęściej stosowaną do kontroli pacjentów leczonych z powodu raka nerki jest tomografiakomputerowa.W razie podejrzenia przerzutów do kości stosuje się również scyntygrafię. W większości badań dotyczących zastosowania PET czułość FDG PET w rozpoznawaniu wznowy lub przerzutów raka nerki była niższa niż czułość tomografiikomputerowejiwynosiładlaprzerzutówdo tkanek miękkich 64%, do płuc 75%, do kości 78%, do węzłów zaotrzewnowych 75%. W przeciwieństwie do czułości swoistość tej techniki często przewyższa TK i osiąga nawet 100%. Jednym z ograniczeń jest wielkość przerzutu. PET skutecznie wykrywa zmiany o średniej wielkości 2 cm, natomiast wyniki fałszywie ujemne pojawiają się w przypadku zmian o wielkości około 1 cm i mniejszych.
To jest właśnie fragment z postu11 przytoczonego przez Ptaszenio,
Ptaszenio, DorotaP, dzięki może faktycznie powinniśmy słuchać profesora Szczylika.. moja chęć dociekania wzięła się stąd, że tu w 3mieście jak zobaczono guz w nerce to w zasadzie od razu ojca "spisano na straty" - kilku lekarzy powiedziało nam, że to jeden z najgorszych raków bo nie działa na niego chemia ani naświetlanie, nie ma go jak leczyć.. nikt nie dodał, że od paru lat są lekarstwa, które są w miarę skuteczne co prawda ci lekarze nie byli onkologami no ale wśród nich był jeden urolog a takie rzeczy chyba powinien już wiedzieć
Zaczęłam sama szukać w necie, w tym w klinikach w USA i znalazłam, że są lekarstwa, potem znalazłam nazwisko Profesora Sz. i jak najszybciej ojca do niego zabrałam, to chyba jedyny kompetentny (odnośnie raka nerki) lekarz z jakim do tej pory rozmawiałam
o fenotypie:
CK AE1/3 - , SMA -, beta-catenina -, CD 34 +, CD 99 +, desmina -, vimentyna +, Ki67 poniżej 1%
czy ktoś byłby tak uprzejmy i pomógł przetłumaczyć z polskiego na polski?
Ojciec miał to w płucach - w zasadzie jakoś w opłucnej - przez kilkanaście lat. Wcześniej nie robiono biopsji bo cienkoigłową nie było możliwości a gruboigłowej chyba nie chciano robić bo ten guz nie rósł przez lata i chyba nie chciano ryzykować.
Teraz ojcu wycięli raka nerki (razem z nerką) - więcej tu - i postanowiono zrobić porządek z "płucem" bo ono "kontrastowało" na TK i chciano się upewnić, że to nie przerzut z nerki.
Jeśli chodzi o ten typ guza to wyczytałam, że:
Cytat:
Odosobniony guz włóknisty (solitary fibrous tumor- SFT) po raz pierwszy został opisany przez Klemperer’a w 1931 roku. Początkowo uważano, że guz ten wywodzi się z komórek mię- dzybłonka. Dopiero mikroskopia elektronowa i barwienia im- munohistochemiczne wykazały podobieństwo komórek guza do miofibroblastów .
W klasyfikacji guzów tkanek miękkich wg WHO, nowotwór należy do grupy guzów fibroblastycznych/miofibroblastycznych. W większości przypadków są dobrze odgraniczonymi zmianami. Odosobnione guzy włókniste są guzami łagodnymi, rzadko wy- stępują postacie złośliwe z tendencją do nawrotów. Łagodna postać guza utworzona jest z wrzecionowatych komórek nie- wykazujących aktywności mitotycznej, z atypią jądrową małego lub średniego stopnia. W przeciwieństwie postać złośliwa jest bogatokomórkowa, z nasilonym pleomorfizmem i z wzmożoną aktywnością mitotyczną. Indeks mitotyczny powyżej 4 mitoz na 10 DPW (dużych pól widzenia) jest wskaźnikiem, który oddziela guzy złośliwe od łagodnych .
Najczęstszą lokalizacją, w której rozwija się guz jest opłucna, jednakże zmiany pozaopłucnowe także występują, m.in. w tkan- ce podskórnej, głębokich tkankach miękkich kończyn, oczodo- łach, oponach mózgu, śródpiersiu i przestrzeni zaotrzewnowej. Przebieg nowotworu jest często trudny do przewidzenia, a jego cechy kliniczne i radiologiczne nie korelują z cechami histologicznej złośliwości. Wobec rzadkości zmiany i niejedno- znacznego obrazu radiologicznego, metodą diagnostyczną SFT jest badanie histopatologiczne. Barwienia specjalne a zwłaszcza immunohistochemiczne odgrywają podstawową rolę w ustaleniu rozpoznania. Większość komórek guza wykazuje ekspresję CD34, vimentyny i bcl2, dodatkowo część komórek może wyka- zywać ekspresję SMA i CD99. Metodą leczenia jest za- bieg operacyjny. W przypadku postaci złośliwych jest to wycięcie z szerokim marginesem tkanek zdrowych celem uniknięcia nawrotów, w postaciach łagodnych wystarczające jest usunięcie guza w granicach jego torebki.
To chyba coś bardzo rzadko występującego i mało jest informacji w internecie na ten temat. Mamy umówione spotkanie z lekarzem dopiero 25ego.
CK AE1/3 - , SMA -, beta-catenina -, CD 34 +, CD 99 +, desmina -, vimentyna +
To jest badanie immunohistochemiczne.
To takie oznaczenie barwień chemicznych i ich reakcja na guza. Pozwala to patologowi (a póżniej onkologowi) odpowiedziec jaki to jest guz i jaki typ tego guza.
petra napisał/a:
Ki67 poniżej 1%
KI67 to marker proliferacji. Im wyższy, tym większa złośliwość nowotworu, co oznacza, że komórki nowotworowe 'szybciej' się namnażają.
U was jest bardzo niski, co jest dobrą wiadomością.
[ Dodano: 2014-06-20, 17:50 ]
petra napisał/a:
Barwienia specjalne a zwłaszcza immunohistochemiczne odgrywają podstawową rolę w ustaleniu rozpoznania. Większość komórek guza wykazuje ekspresję CD34, vimentyny i bcl2,
U was CD34 jest dodatnie i vimentyna też dodatnia - to właśnie przemawia za takim rozpoznaniem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum