Wczoraj od rana mamę głowa "tupała" jak to określiła.
Wieczorem dodatkowe atrakcje rodzinne, bo wylądowałam z córką na SORze.
więc dała rodzince dodatkową dawkę nerwów.
A o 3:30 jechałam uśpić sunię 14 letnią i to widziałam mamę już totalnie przybiło.
Mój Tata zawsze mawiał "Jedna bida nieporadzi, aż się siedem zgromadzi".
Tak samo i u Ciebie, uszy do góry Justynko :-)!
Wyswiechtane może hasło ale co Cie zabije to Cię wzmocni.
Janusz dzięki za wsparcie :D
faktycznie co mnie nie zabije to wzmocni przecież, śmieję się, że ostatnio nic mi nie wychodzi.
Chciałam sobie dzisiaj kupić nowy tel, bo stary pada i co ... pół godziny obsługi w sklepie i okazuje się że tel nie ma i nie da się zamówić.
Wyszłam śmiejąc się.
Ja też, mimo że Tata już odchodzi 96% dnia śpi niepoddaje się :-) nawet pracuje kolo domu, jednocześnie staram się spędzić jak najwięcej czasu z Nim. Kiedyś w sierpniu były upały i była jakas praca fizyczna na dworze, nie powiedział wprost idź Janusz, tylko płakał, dopiero jak poszedłem uśmiechnal się i zjadł normalnie obiad :-) około miesiąca temu zapytal "kiedy jest święto" chodziło Mu o 11 listopada. Zobaczymy czy szykuje jakąś niespodzianke. Mimo, że sam codziennie płacze, nie mając wsparcia u żony, przy Nim chwytam sens życia. I zawdzięczam Mu wszystko.
Justynko rób to samo spędzaj jak najwięcej czasu z Mamą jednocześnie pokazując Jej swoim zachowaniem,że dasz radę ogarnac wszystko jak Jej zabraknie. Wtedy będzie z Ciebie naprawdę dumna.
Mama wczoraj znowu "rozbita" była i głowa bolała.
Po południu odwiedziła nas ciocia taka jej przyjaciółka z lat szkolnych i trochę odżyła, ale później odpoczywała.
Ja jakaś wypruta z emocji jestem.
Pewnie za kilka dni "pęknę" i się po kątach z płaczem będę kryła.
jussti,
nie trzymaj emocji, wypłacz się, wyrzuć z siebie, trzeba dać im ujście.
Takie wizyty na pewno są w jakimś stopniu miłe ale dużo kosztują chorego.
jussti,
Reakcja organizmu na sytuacje stresowe może być różna, jeden płacze cały dniami, inny dusi w sobie i jeszcze masa innych reakcji. Ty musisz znaleźć swoje rozwiązanie co uwolni Cię od tego stanu "obcego" jak go określiłaś, chyba że czujesz się z takim stanem w miarę dobrze to jest wszystko ok. Nie ma co ukrywać, każdy z nas ma w sobie dużo emocji a takie sytuacje w jakich tutaj się wszyscy znajdujemy odbijają się na naszym zdrowiu wcześniej czy też później.
Jak to ja określam, są osoby toksyczne i nie zawsze Ich obecność jest potrzebna. Zawsze warto zapytać mamę czy ma ochotę się z kimś spotkać, porozmawiać, będzie to jakaś forma spełnienia mamy zachcianek a to przecież teraz najważniejsze.
No dałąm upust emocjom
Nie mogę się widywać z moim ex
Masakra
Wczoraj zawiozłam mamę na rediagnostykę po chemii
Weekend już cały w nerwach
w niedzielę nie chciała nawet jeść ze zdenerwowania
w poniedziałek schodziła z 4 odpoczynkami z VI piętra (mamy remont windy)
wyraźnie gorzej oddycha
trzęsą jej się ręce
w szpitalu byłyśmy na 9
pech chciał, że akurat na sali gdzie mama miała leżeć zmarła pacjentka
widok straszny, od razu pomyślałam, że mnie to też czeka i będę siedzieć tak sama przy mamie
ale szybko te myśli odpędziłam
także mama dostała łózko dopiero po 14 i to jak delikatnie się przypomniałam pielęgniarce
ja rozumiem, że wszystko wymaga czasu, ale takie sytuacje powinny być inaczej rozwiązywane
nie wiem jakie są procedury, ale to ja poprosiłam o parawan żeby ta rodzina która była ze zmarła miała strefę prywatności, a i dla pozostałych pacjentów to niekomfortowa sytuacja - ja zabrałam mamę na świetlicę i tam tyle godzin siedziałyśmy.
Dzisiaj mama ma mieć badania.
Wyniki najwcześniej jutro.
Siedzę jak kłębek nerwów.
Domowo też nerwowo.
Współczuję kochana. Ja przeżyłam to od tej drugiej strony siedziałam przy mamie gdy odchodziła i gdy przestała oddychać dwie jej sąsiadki o połowę starsze pomodliły się i dziękowały Bogu za taką cichutką śmierć i prosiły o taką samą. Nie będę pisać więcej bo wy jeszcze walczycie, jeszcze jest leczenie... Trzymaj się
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
jussti, znam to, gdy Tato został przyjęty pierwszy raz na oddział onkologiczny celem drenażu otrzewnej też czekaliśmy 8h na łóżko po zmarłym, Tacie nic innego w głowie nie siedziało jak to, że jego pewnie też ze szpitala ,,nogami do przodu wywiozą" i cały jego pobyt tam był pod znakiem łez i obrazy nawet na Boga, że co on mu zrobił, że taki koniec go czeka. :(
Jak Tato zmarł w HS mając na sali 2 innych pacjentów w miarę kontaktowych też czekaliśmy około 5h na transport, niestety formalności człowiek nie przeskoczy i pewnie w szpitalu było tak samo.
Wspieraj mamę, bądź przy niej, na pewno ją to podbuduje. Ściskam serdecznie i wspieram myślami!
_________________ Tato - mój Anioł 01.05.1949-04.11.2015 - Kocham Cię, nie mówię żegnaj, a do zobaczenia!
ale to ja poprosiłam o parawan żeby ta rodzina która była ze zmarła miała strefę prywatności
I to mnie przeraża w szpitalach i bulwersuje. Wiadomo, że ludzie tam umierają, sama byłam świadkiem nie jednej śmierci w szpitalu czy też toalety pacjentów i są to sytuacje przerażające, żadnej intymności, żadnej pokory, żadnego poszanowania dla osoby umierającej jak i rodziny towarzyszącej. Ja wiem, że pacjentów są setki, personel medyczny ograniczony ale choćby parawan jak nie ma izolatki w czasie agonii/śmierci czy taka toaleta pacjenta. Nie tak powinno być, to są ludzie, którzy mają swoją godność, wstyd, cierpienie i powinno się to szanować.
Co do czekania na łóżko w szpitalu to też czekaliśmy na krześle albo na łóżku do przewożenia chorych godzinami. Samo życie. Przechodzisz to co wiele z nas przeszło.
Trzymaj się, zdarzają się też cudowne Anioły, które pomagają nam w tym trudnym czasie.
Byłam już u mamy, ale oficjalnych wyników nie ma.
Wszystko w rękach onkologa - zadecyduje o dalszym podawaniu chemii czy już nie.
Nie podoba mi się mamy oddychanie, ale mamy tak naprawdę nikt nawet nie badał osłuchowo.
I poprosiłam o zlecenie na perukę.
Byłam u psychiatry.
Pogadałam sobie i spokojniejsza jestem, bo wiem, że przynajmniej od strony mojego zdrowia psychicznego jestem bezpieczna - bałam się, bo mój ex podejrzewał u mnie depresję, nawet głos mu drzał jak o tym rozmawialiśmy wiec odrobinę się przejmuje moim losem, aczkolwiek oby nie wykorzystał tego przeciw mnie.
A dzisiaj ide z synem na mecz siatkówki. W końcu spędzimy czas razem.
Taty stresy staram się ignorować - w sensie wyżywania się na mnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum