To, czego doświadczyłaś to reakcja na bardzo silny stres, jakiemu został poddany Twój organizm. Silne emocje i jednocześnie fizyczne obciążenie w ostatnich dniach, przypuszczam, że także niewiele snu, a wiele czuwania – to czynniki sprzyjające zaburzeniu w doświadczaniu czasu i rejestrowaniu tego, co się dzieje. Część działań wówczas wykonywana jest automatycznie, nawet można odpowiadać bezrefleksyjnie na czyjeś pytania a potem tego nie pamiętać. Całe tzw. „zasoby poznawcze”, czyli kojarzenie, zapamiętywanie, odtwarzanie, uwaga itp. ukierunkowane były w tym czasie w jedną stronę – interakcji z Mamą. Podobnie, jak ma to miejsce np. w sytuacji katastrof naturalnych, wypadków i innych silnych przeżyć. Stąd możesz mieć wrażenie, że te wspomnienia jakby „wyłaniają się” – pamiętasz dokładnie słowa, rozmowy, chwile, ale możesz mieć problem z umiejscowieniem ich w czasie lub wskazaniem kolejności. Często dochodzi do tego poczucie „spowolnienia” czasu – poczucie, że ostatni wspólnie spędzony tydzień był jak miesiąc itp., mimo że towarzyszy temu najczęściej niepamięć dokładnych zdarzeń w tych dniach.
PS. Zebro, proszę bez „Pani”
Zdecydowanie z tym "spowolnieniem" tak właśnie jest, ponieważ moja Mama odchodziła ponoć kilka minut, a ja myślałam, że kilka godzin, tylko się dopytywałam pielęgniarki "czy to już?", nic więcej nie mogłam.
I czekałam na lekarza, pogotowie, kogokolwiek, żeby mi Mamę uratował, może też dlatego wydaje mi się, że to wszystko tak niesłychanie długo trwało
To straszne, ale po Mamy śmierci, stałam przy łóżku i zaczęłam się śmiać, i mówiłam Mamie, żeby sobie ze mnie nie żartowała.
Chyba na moment zwariowałam...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Napiszę o swoim 'zawieszeniu'. Czasami mam 'spóźniony zapłon', teraz chcę opisać mój 'czas' zdiagnozowania choroby.
O wznowie OBS. Przyjęłam informację o nawrocie. Upłynęło kilka dni w szpitalu, byłam w czasie chemioterapii, 3 czy 4 dzień chemii, nie pamiętam. Spojrzałam na swoje kapciuszki (do szpitala mam inne kapciuszki, nie domowe) i 'zderzenie' (w umyśle), że ja jestem w tych kapciuszkach, w tym miejscu. Przecież kilka dni już jestem w szpitalu, wiem, że historia zaczyna się od nowa, jestem już w trakcie chemioterapii. A mnie dopiero teraz uderza PRAWDA. Tak jakbym miała dwa JA. Jedno nieświadome, drugie świadome. I w tym momencie 'ja' 'świadome' i 'nieświadome' się zetknęły. I to był cios dla mnie. W tym momencie nie było we zgody na to co się dzieje. Że historia zaczyna się od nowa. Po jakimś czasie 'doszłam' do siebie. Ale to był dla mnie szok. Po kilku dniach od informacji o wznowie.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Justyno, doznałaś dużego szoku. Twój organizm potrzebował czasu, aby "przetworzyć" napływające informacje o zagrożeniu. Potrzebowałaś tych kilku dni, aby informacja rzeczywiście dotarła świadomie.
Greenwald opisał ciekawie model przetwarzania informacji, który wyjaśnia te właśnie stany nieświadomego działania mimo braku świadomej rejestracji informacji. "Ja" przetwarza informacje w dwóch etapach: wstępnym nie do końca świadomym oraz późniejszym świadomym. W pierwszym etapie ocenia informację, na ile jest ona zagrażająca (szokująca, wbudzająca lęk itp.), jeśli informacja uznana zostanie wstępnie za bardzo obciążającą (przekraczającą możliwości poradzenia sobie psychicznie), nie zostanie poddana dalszej ocenie, która byłaby w pełni uświadomiona. Pozostaje przedświadoma - dlatego zdarza się, że w sytuacjach traumatycznych, silnie lękotwórczych, działamy jakby automatycznie. Do przetwarzania informacji dalej, świadomie dochodzi w dwóch przypadkach: (1) jeśli w pierwszym etapie zostanie informacja uznana za istotną i wartą świadomej oceny oraz (2) jeśli możliwości organizmu zostaną ocenione jako wystarczające do poradzenia sobie z nią.
W sytuacjach skrajnego poczucia zagrożenia i obciążenia, może to zająć nawet kilka dni, jak u Ciebie.
Podobnie zdarza się np. w sytuacji nagłej śmierci osoby bliskiej, z którą nie utrzymywało się zbyt dobrych relacji. Pełna świadomość tego, co się stało, żal i smutek, potrafi pojawić się u niektórych osób nawet kilka tygodni po pogrzebie. Zazwyczaj w reakcji na jakiś "bodziec" przypominający o zdarzeniu. U Ciebie bodźcem były "kapciuszki" szpitalne.
Jeśli informacja jest stale uznawana za zbyt zagrażającą, jej przetwarzanie świadome w ogóle nie występuje. Wówczas mówimy o wyparciu.
gdy dowiedziałam się , że Tata ma raka płuc przez pół roku codziennie płakałam. Nie wierzyłam , że odejdzie. Ale stało się. Minęło 20 miesięcy, a ja do tej pory gdy widziałam kogoś podobnego to po prostu łzy mnie zalewały.
A teraz...
21 czerwca nagle zmarła moja Mama. Wieczorem u Niej byłam , a rano nie odbierała telefonu.
Okazało się ,że nie żyje. Do tej pory nie wierzę.....
Codziennie rano sobie powtarzam : Mama nie żyje, to prawda, przecież kupiłam czarne bluzki.
Jakoś sobie radzę. żyję, idę do pracy, rozmawiam, nawet się śmieję, ale cały czas tęsknię.
Dzisiaj jestem sama w domu . I nie mogę przestać płakać.
Moja najukochańsza Mama nie żyje !!!!!!!!!!
Już nigdy nie zobaczę , nie usłyszę, nie wypijemy razem kawy, nie zadzwoni do mnie ...
Dlaczego tak nagle ??????????
Jeszcze tyle miałyśmy zrobić !
Wszędzie Ją widzę, Jej uśmiech . Była taka dobra.
Nie mogę sobie z tym poradzić. Zazdroszczę tym co nie kochają, im chyba jest łatwiej.
Tak strasznie tęsknię. Gdyby to był tylko zły sen ...
Zazdroszczę tym co nie kochają, im chyba jest łatwiej.
Hmm... akurat nie wiem czy jest czego zazdrościć, tego niekochania.
3,5 roku temu zmarł mój tata, trudno w moim przypadku mówić o miłości do niego. Sytuacja między nami była (dyplomatycznie mówiąc) trudna. Był to trudny człowiek. Szacunek dla członków rodziny był mu obcy (tak napiszę, bez szczegółów). Przed śmiercią chorował (nie na raka) ok. 3 lat. W tym chorowaniu pozwalał sobie na więcej niż 'normalnie'. Mało szanował ludzi, zwłaszcza bliskich, a w czasie choroby to już na wszystko mu było mu wolno. Gdy umarł (z przykrością piszę) nie było we mnie żadnego żalu, wręcz przeciwnie. Wstyd pisać, mnie jego córce, ale poczucie ulgi. Aż strach takie rzeczy pisać.
Gdy czytam o tym jak kochaliście swoich tato, zazdroszczę Wam. Zazdroszczę, że mieliście takie relacje.
Niestety relacja rodzic-dziecko to nie tak prosto. Umarł, jest ekstra. Ja cały czas mam w sobie niewypowiedziany żal do niego, za to na co sobie pozwalał. Żal, pretensje, których już nie mogę mu powiedzieć. Nie mam tej ulgi, nie mam tego co się mnie wydawało gdy umarł. Często w myślach krzyczę na niego, kłócę się.
Inaczej jest Mamą. Mama żyje, relacje między nami są rewelacyjne. Kocham ją ponad życie. Już samo wyobrażenie, że Jej może zabraknąć jest dla mnie przejmujące, przenikające mnie do głębi.
Ale na pewno nie możesz zazdrościć ludziom, którzy nie kochają zwłaszcza swoich rodziców.
Ogólnie bez miłości życie jest chyba puste. Takiego czegoś nie można zazdrościć.
Ten wpis nie ma Cię pocieszać. Żałoba po swoich bliska to trudne przeżycie. Ale miałaś ogromne szczęście, że mogłaś tak kochać swoich rodziców.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Gdy umarł (z przykrością piszę) nie było we mnie żadnego żalu, wręcz przeciwnie.
Widzisz Justyna, ja mam podobnie, tylko mój Tata żyje, a Mama nie. Gdy teraz do mnie dzwoni i usiłuje (nawet nie wiem co usiłuje, bo odnoszę wrażenie, że on ma wciąż dobre zdanie o sobie), usiłuje ze mną rozmawiać, to ja mam tylko jedno w głowie, też coś strasznego, dlaczego on jest, a Mamy nie ma.
Mama zawsze wychowywała mnie w wielkim szacunku dla drugiego, również dla niego, mimo wszystko, zawsze potrafiła spojrzeć na niego jak na człowieka, dla mnie to nie takie łatwe, a teraz jest jeszcze gorzej...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
zawsze potrafiła spojrzeć na niego jak na człowieka, dla mnie to nie takie łatwe, a teraz jest jeszcze gorzej...
Ja cały czas staram się uczyć szacunku dla drugiego człowieka. Staram się nie zapominać o tym o tym, że każdemu szacunek się należy. Niestety o szacunek (w myślach) do mojego taty trudno mi.
Zebra napisał/a:
dlaczego on jest, a Mamy nie ma.
Trudno mnie sobie to wyobrazić, to że Mamy nie ma, a jest tata. Gdyby było odwrotnie trudno byłoby mi liczyć na taką pomoc, wsparcie jakie mam w Mamie. Gdyby on był, to jeszcze trzeba byłoby jego 'dopieszczać'. "nooo"
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Zainspirowana dzisiaj wątkiem Anelii doznałam olśnienia
Chciałabym podziękować tym, którzy z nami nie byli w czasie Mamy choroby.
Dziękuję wszystkim, którzy nie przeszkadzali, którzy dali Mamie i mnie możliwość nacieszenia się sobą w spokoju. Którzy minimalizując ilość odwiedzin, popełnili mniej gaf i wypowiedzieli mniej przykrych słów. Którzy mi zaufali i pozostawili Mamę pod moją opieką.
Bardzo dziękuję mojemu Tacie, który w moim odczuciu, w końcu zachował się po ludzku, po prostu dał nam spokój. Nie wydzwaniał, nie pytał, nie radził. Był z boku, pod tel., jak się wyraził "w razie potrzeby".
Najbardziej dziękuję Tobie Mamo, za to że nauczyłaś mnie widzieć drugą stronę, doszukiwać się pozytywów w każdej sytuacji.
Czasem się spierałyśmy, uważałam że jesteś zbyt delikatna, zbyt wrażliwa, że każdego potrafisz wytłumaczyć, nie upierasz się przy swoim, itd.
Teraz rozumiem, teraz wiem, że trzeba mieć w sobie niewyobrażalnie dużo siły, aby spojrzeć na trudną rzeczywistość inaczej, właśnie z drugiej strony...
Trzeba mieć dużo siły, by nie celebrować, nie pielęgnować w sobie
poczucia krzywdy i żalu,
mimo wszystko..., wbrew wszystkiemu...
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Najbardziej dziękuję Tobie Mamo, za to że nauczyłaś mnie widzieć drugą stronę, doszukiwać się pozytywów w każdej sytuacji.
Czasem się spierałyśmy, uważałam że jesteś zbyt delikatna, zbyt wrażliwa, że każdego potrafisz wytłumaczyć, nie upierasz się przy swoim, itd.
Teraz rozumiem, teraz wiem, że trzeba mieć w sobie niewyobrażalnie dużo siły, aby spojrzeć na trudną rzeczywistość inaczej, właśnie z drugiej strony...
Trzeba mieć dużo siły, by nie celebrować, nie pielęgnować w sobie
poczucia krzywdy i żalu,
mimo wszystko..., wbrew wszystkiemu...
Pięknie
[ Dodano: 2011-09-17, 19:08 ]
Cytat wklejam sobie do notesika z rzeczami ważnymi.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
[quote="JustynaS1975"][quote="Zebra"]Najbardziej dziękuję Tobie Mamo, za to że nauczyłaś mnie widzieć drugą stronę, doszukiwać się pozytywów w każdej sytuacji.
Piękne,tak dużo te słowa mówią o Tobie.
Smutne macie przeżycia Zebra,Justyna związane z Waszymi ojcami (nigdy tak nie mówiliśmy w domu zawsze tata -szacunek bo zasługuje na niego)ale w tym wypadku ojciec.
Takie to przykre ,że dzieci mają takie przykre doświadczenia i wspomnienia.
Ale za to mamy cudowne wynagradzała Tobie wszystko Zebra i czuwa na pewno nad Tobą a Ciebie Justyno wspiera i będzie wspierała.
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum