Witam.
Mały update i zarazem pytanie.
Od naświetlań minęło już prawie 5 miesięcy. I niestety mieliście rację- poprawa mamy stanu była tylko chilowa i od pewnego czasu z tygodnia na tydzień praktycznie się pogarsza
Mama większość czasu śpi. Czasami gada od rzeczy, ale w sumie ogólnie jej świadomość jest ok i mimo ogólnego osłabienia i zmęczenia w 90% rozmawia logicznie.
Fizycznie praktycznie nie jest mobilna w ogóle! Tydzień temu została zacewnikowana bo zaczął się problem z oddawaniem moczu.
Mama ma raz gorsze, raz lepsze dni, choć ostatnio z przewagą tych pierwszych niestety.
Mama pozostaje pod opieką HD, ale oprócz tego w ostatnim czasie z powodu strasznego, większego niż zwykle osłabienia, braku apetytu, bólu, zatrzymania moczu... no kumulacja krótko mówiąc... wezwaliśmy pogotowie.
Po przejechaniu została mamie (dwukrotnie) podana kroplówka i można powiedzieć, że za każdym razem zdziałała cuda. Chwilowo, na dwa, trzy dni stan mamy ogólnie sie polepszył. Oczywiście w porównaniu do stanu sprzed przyjazdu pogotowia. W mamę tak jakby na chwilę, na nowo wstąpiło życie. Nabrała apetytu, zaczęła wiecej rozmawiać itp. Krótko mówiąc, chwilowe, ale znaczne polepszenie. Dla nas w tej chwili to dużo.
No ale...
Lekarka hospicyjna KATEGORYCZNIE odradza podawanie kroplówki, bo jak twierdzi wprost- to mamę może zabić. A w najlepszym przypadku doprowadzić do wylewu
i że jakbyśmy chcieli podać kroplówkę ponownie to ona nie pisze, pielęgniarka hospicyjna jej nie podłączy i mamy se dzwonić na pogotowie i niech oni podają na ich odpowiedzialność.
I teraz bądź tu mądry
co robić?
Z góry dzięki za odpowiedź.
Edit:
Acha, I powiedziała jeszcze, że jakbyśmy chcieli znów mamie podać kroplówkę to najlepiej jakbyśmy oddali mamę do hospicjum stacjonarnego. To nie wchodzi w grę, także tym bardziej jesteśmy w kropce