Mam nadzieję ze przyda się wąteczek, aby nie smiecić nigdzie indziej- to pewnie i na tym forum przyda sie takie miejsce gdzie będziemy mogli poprostu pogadać o bye pierdołach.
Np o pogodzie :D
U mnie właśnie pada śnieg... A tak bardzo marzyła mi się cieplutka jesień , spacerci w ozłoconym żółkniejącymi liściami parku A tu sanki trzeba szykowac :D
Do tego chyba angina mnie łapie gardło boli mnie jak nie wyrażę sie brzydko , migdały mam wielkości (z wrażenia) pięsci Młody szaleje, hałasuje tak że ledwo z bólem głowy wytrzymuję- a do tego to moje cudowne ciśnienie 80/40 ... że też jeszcze żyję
U mnie tj.w Poznaniu,chłodno,wietrznie i deszczowo-czyli bryyy.
Mam nadzieję,że nie oziębi się aż tak strasznie,bo znowu na grzybki chcieliśmy się wybrać w niedzielę.
Też jestem niskociśnieniowcem,raz nawet moja wspaniała rodzinna stwierdziła,że mam tak niskie ciśnienie,że zbadać się nie da ...hehe
Najniższe miałam kiedyś w szpitalu po zabiegu 30/70,ale działo się,biegali koło mnie,że hej .
Ale tak na serio, to zwykłe ciśnienie80/40 to już coś nie tak,zwłaszcza w ciąży.
Nadzieja, cieszę się że założyłaś ten wątek Już dawno myślałam aby go zaproponowac , bo jestem też na innym forum (dziecięcym ) i tam jest to najczęściej używany wątek, no ale pomyślałam ze tutaj pewnie się nie sprawdzi bo kazdy przeważnie zagląda po pomoc i nie miałam odwagi zakładać. Ale ciesze sie ze Ty to zrobiłaś i mam nadzieję że sie rozwinie
U mnie też pada na przemian śnieg, deszcz i śnieg z deszczem, jest 2 stopnie i wieje ze hej Dzieci mam chore, jedno angine, drugie narazie lekkie zapalenie gardła a więc wesoło nie jest Właśnie wróciłam z nimi od lekarza gdzie oczywiście byłam drugi dzień pod rząd i pewnie na tym nie koniec
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
JUSIA- czyli jesteś ten sam przypadek co ja Pacjent żyje tętna brak :D
Ja mam tez tak niskie ciśnienie własnie przez ciąże. I nie raz jest tak ze nie da sie nawet tego ciśnienia złapać. Byłam z tym u internisty i niestety jedyne co usłyszałam to że medycyna dla kobiet w ciąży jest bezradna. Pijam kawkę jedną czarną drugą z mlekiem i nic. A wiadomo ze na więcej nie moge sobie pozwolić.
Musze jakoś przetrwać do porodu później znów wulkan energii bedzie robił rozpierduche w domu hehehe :D
BANIALUKA- ojjj ja mam nadzieję ze mojego brzdąca nie zarażę. Od kad leżał w szpitalu w marcu bodajze to było, nie ma sznas na wejście do gabinetu lekarskiego bez ryku
Czekam sobie własnie na mojego pana i władcę :P az wróci z pracy. Dzisiaj pozwolę mu gary pomyc niech se chłop po robocie rączki wymoczy hehe
Ale tak na serio, to zwykłe ciśnienie80/40 to już coś nie tak,zwłaszcza w ciąży.
Był pięny słoneczny dzień, 30 lipca 2007, kiedy podmalowana, uśmiechnięta i wyluzowana wparowałam na szpitalną izbę przyjęć uprzejmie informując panią w okienku: "Przyszłam rodzić".
Na ten dzień miałam zaplanowane cc. Trzecie dziecko, trzeci syn, raz już cc miałam, więc traktowałam to wszystko jako coś w stylu 'deja vu'.
Na ginekologicznej izbie przyjęć zabrano się za formalności, w tym mierzenie ciśnienia.
I tu konsternacja : 80/35 ..
Zasadą generalnie jest, że im bliżej końca ciąży, tym wyższe ciśnienie (trzeba bowiem przepompować krew przez siebie oraz przez swój wielki brzuch - serce ma więc sporo roboty). Do tego panie położne uparły się, że przed porodem ciśnienie jest zawsze podwyższone, no bo stres, silne wrażenia itp.
Nie pomogły moje tłumaczenia, ze 'ja tak zawsze'.
Co się kobieciny natłukły i nastukały o stół tym biednym ciśnieniomierzem!.. W końcu poleciały po drugi
Drugi jednak, też "nie domagał"
Koniec końcem zostałam wysłana na porodówkę i odprowadzona wzrokiem pełnym wątpliwości, czy aby na pewno ze mną wszystko w porządu (no bo "co za baba! nie denerwuje się, że będzie rodzić?" )
DSS sorki za dosłowność ale prawie posiusiałam sie ze smiechu czytajac Twój post Ciekawe jak to bedzie ze mną przy tym porodzie teraz ta ciąża mija mi tak ze zapominam ze ona w ogóle jest Poprostu, dzień za dniem, życie sie toczy- ciągłe jeżdżenie miedzy miastami... W sumie to wolę to jeżdżenie niż siedzenie w TG gdzie jestem całkowicie sama. nie ma na kogo liczyć a jak przyjdzie do porodu to pewnie z synkiem na porodówce bedę
W Bytomiu cała rodzina, znajomi... A tu? ja sama- Pan I. w pracy a sąsiedztwo takie ze lepiej nie gadać. Wszyscy wszystko o wszystkich tylko nie o sobie .
(przyznam ze bałam się trochę ze zostanę skrzyczana za ten temat )
Idę pościemniać ze jestem zdrowa jak ryba :D jak Ireneusz się w domku pokaże tol epiej zeby nie widział mnie w pizamie bo znów będzie gadanie "w ogóle o sobie nie myślisz!... Zadbaj wreszcie o siebie!... Z Tobą gorzej jak z dzieckiem!..."... Nie cierpie chorować
Nadzieja, hi hi mamy tak samo, mój Pan był dziś wezwany do spółdzielni mieszkaniowej celem wyjaśnienia ile osób zamieszkuje lokal okazało się, że jakiś uczynny sąsiad poleciał z donosem. Owszem zwiozłam rodziców do siebie ( z jedną torbą podróżną, nie ze wszystkimi meblami) gdy okazało się, że mama choruje. Mam rodziców w podeszłym wieku -oboje chorzy, miałam zdaniem sąsiada zostawić ich samych 40 km do najbliższego onkologa? Na szczęcie w spółdzielni pracują ludzie i kazali mojemu mężowi wracać do rodziny bo już wystarczająco problemów mamy
Jusia kochanie też mnie to zastanowiło.... najważniejsze, że rodzice się nie dowiedzieli o co chodziło, bo skłonni by byli spakować się i wyjechać coby nam problemów nie robić. mój mąż jak już powiedział o co chodzi to sobie razem z panem z administracji wypikałam co powiedzieli a sąsiedzie
Ludzie bez większych problemów, bez pasji, bez sensu po prostu.....
Nadzieja przypomniałaś mi właśnie jak będąc w ciąży dostałam tzw. żądzy na jajka w majonezie, o 2.30 w nocy,mój mąż przerażony wpadł do kuchni a ja cała zaryczana..... bo one się tak długo gotowały na twardo
Piękny okres w życiu... tak dawno, że zaczynam zapominać
Nadzieja, chętnie
Lubię luźno pogadać, czasem mi się nieee chce poprostu, ale ogólnie to lubię
Jestem krótko na tym Forum, ale już baaardzo się z Wami zżyłam...
Cóż emocje czasem są negatywnie wyrażane...
Powiem tak: rak, czy inna ciężka choroba psują, komplikują, ograniczają, .. Naszą aktywność, są powodem Naszych eksplozji emocjonalnych...
Przykre to..., prawdziwe niestety...
Nie mamy wyboru..., jakkolwiek, chcemy żyć...
Więc żyjmy, gadajmy, (przez zęby często...) uśmiechajmy się
Wietrznie dziś..., bardzo, jak to się potocznie mówi: "piź.."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum