Dziękuje za wyjaśnienia. Mimo wszystko mam nadzieję. Od czasu zawału tata dbał o siebie... chodził do lekarza, a tu nagle coś takiego. Do dobrych wiadomości należy to, że poprawił mu się humor wśród innych chorych nie czuje się osamotniony. Trzymajcie kciuki, jutro ciężki dzień pozdrawiam
[ Dodano: 2011-11-28, 20:46 ]
Nie mogę zmieniać swoich postów, więc pisze kolejnego. Chciałam jeszcze zapytać jak wygląda procedura po tomografii w przypadku złego wyniku? Dostaniemy wyniki tego samego dnia?Nie wiem czy zabierać tatę z ostrołęki juz po tomografii czy czekać na inne badania? do jakiegoś centrum onkologicznego?
Dziś tato miał wykonane: spirometrię, tomografię, usg brzucha, wyników nie ma, ale powiedział mi przez telefon, ze podejrzewają, że to pozostałość po jakiejś chorobie ( tu nie wiem kto tak powiedział bo opowiadał chaotycznie, a nie chciałam go już denerwować). Dają mu jakiś antybiotyk, czy to możliwe, że to nie rak? po co antybiotyk? kurde nic nie wiem jutro może coś powiedzą, a w nerwach cała
Niestety nie zanosi sie dobrze.... W tomografii potwierdzili guza, nie podoba im się też wątroba. Takich słów użył tato przez telefon. Jadę za chwilę do Niego czekam tylko na siostrę. Zapytam lekarza o co chodzi i tak naprawdę teraz doceniam, że w życiu liczy się tylko zdrowie. Wczoraj była nutka a może cień szansy i od razu zrobiło mi się lżej. Dziś jest z powrotem ciężko....
[ Dodano: 2011-11-30, 20:17 ]
Lekarz prowadzący stwierdził, że to na pewno nowotwór. Jeden guz na prawym płucu. Niedostępny do pobrania wycinku za pomocą bronchoskopii, ale jutro zrobią i zobaczą czy się da. Planowali zrobić nakłucie, ale zasłania to miejsce łopatka. Nie wie co się dzieje w wątrobie czy to nowotwór czy otłuszczenie. Coś niby jest na "pakiecie węzłów chłonnych", ale czy to przerzut też nie był w stanie powiedzieć. Na początku rozmowy mówił, że to operacyjne, później, że mało prawdopodobne, a na samym końcu, że jest szansa. Mówił o przerzutach później, że nie. Jedno co wywnioskowałam z jego nieprecyzyjnych informacji, że guz jest jeden i że nie rośnie jak kulka (tak powiedział) tylko w różne strony. Powiedział, że nacieka na tylną stronę klatki, a później, że trochę nacieka na oskrzela to może wycinek da się podać. Jedno co wyniosłam z tej rozmowy to ,że jutro tacie zrobią bronchoskopię i jeśli nie pobiorą wycinka to powiedzą jak wygląda to od środka. Ja zrozumiałam, że nic nie wie. Ciotka, że są przerzuty, a moja siostra wyszła na tyle zdezorientowana, że nic nie wiedziała.
Pytałyśmy o wszelkie możliwości. Doktor mówi, że operacja ryzykowna bo wiele osób umiera. Chemia tak na prawdę nie pomaga bo guz się rozpadnie i pacjent dostanie zatoru.
Mówił, że to poważna sprawa. W każdym przypadku wypiszą skierowanie.
Proszę was serdecznie o namiary na onkologa w Warszawie specjalizującego się w tej dziedzinie. Nie ukrywam chodzi o wizytę prywatną na bronchoskopię trzeba czekać dwa tygodnie. Może jakiś fachowiec wytłumaczył by nam treść i wyniki tych badań powiedział czego można się spodziewać po wynikach wycinka.. Tato dostanie skierowanie na ul. Płocką naczytałam się w internecie średnich opinii na ten temat Sama nie wiem
Dziś była bronchoskopia. Po wizycie u lekarza prowadzącego nic nie dowiedziałam się niczego znowu może może może w dodatku był bardzo nie przyjemny jakby pacjent miał operacje wyrostka. Mąż wpadł na pomysł by porozmawiać z ordynatorem, który wykonywał bronchoskopię, więc poszłam. Ordynator od razu konkretnie mi powiedział " Jest nieoperacyjny rak, zajęte węzły chłonne śródpiersia i tętnica płuc" Zrobiło mi się słabo. Musimy czekać na wyniki bronchoskopii. Cierpliwie odpowiadał mi na wszystkie pytania wiem dużo więcej. Niestety nie był w stanie stwierdzić co w wątrobie (tata miał ob tłuszczoną wątrobę wcześniej oraz wiele lat pił). W między czasie załatwiliśmy konsultację u profesora z dotychczasowymi wynikami oraz zamówiłam pestki moreli. Licząc, że to ma sens. Zastanawiam się czy nie wymusić jakiegoś badania wątroby by było co pokazać prof. by wiedział co to jest czy przerzut czy ob tłuszczenie. Jeśli tak to jakie badanie?
Ja też chciałam spróbować z pestkami, jednak wszystkie moje wątpliwości i dziwne zamiary zostały jasno przedyskutowane dając mi do zrozumienia, że nie ma takich cudów. Można zadziałać jednak na niekorzyść chorego
Proponuję to przemyśleć !
Czy powiedziałaś lekarzowi o pestkach ?
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Z tego co czytałam i z informacji uzyskanej od znajomej, która je łyka co dziennie od kilku lat to nie mają szkodliwego wpływu. Lekarzowi powiem w czwartek na konsultacji. Po prostu spytam czy nie zaszkodzą. Jeśli chodzi o szkodliwość pestek to moja babcia jadła całe jabłko z pestkami i nic jej nie było. Po za tym jak wyżej wspomniałam znajoma łyka nic jej nie jest. Znam też przypadek chłopca który brał pestki żyje o rok dłużej niż dawali mu lekarze. To dlaczego nie spróbować?
Anelia bardzo mądrze napisała już w zasadzie wszystko, co o metodach typu pestki moreli można powiedzieć. Zalinkowała też posty, w którym można znaleźć inne linki dot. tego rodzaju "terapii". Polecam wszystko wnikliwie przeczytać.
Jeśli chodzi o wątrobę - być może wykonają TK jamy brzusznej, skoro w USG nie ma jednoznacznego obrazu, ewentualnie powtórzą USG.
Oczywiście na razie trzeba czekać na wynik histopatologii. Jednak jeśli węzły układają się w pakiety, to oznacza, że niestety prawdopodobnie są zajęte nowotworowo. Aczkolwiek potwierdzić ( / wykluczyć) istnienie choroby nowotworowej może jedynie histpat wycinka.
Wszystko się zgadza tylko, że ja nie chcę leczyć ojca tylko pestkami. Na stronach piszę, że nikomu dwie pestki nie zaszkodziły (dziennie). Ciekawe jest jeszcze to, że mojej ciotce lekarz zabronił branie jakiej kolwiek wit. B, ponieważ przyśpiesza ona krążenie krwi czy tam ją rozrzedza co w przypadku nowotworu nie jest dobre (tak przekazała mi ciocia mogła coś pokręcić, bo nie pamiętała dokładnie- miała nowotwór piersi, wycięto razem z węzłami, a później poddano radioterapii). Jeszcze przemyślę dokładnie sprawę. Mimo wszystko największa nadzieja w prof. Orłowskim. Mam nadzieję, że właściwie nas pokieruje. Tato lekko podłamany, tym bardziej, że podrażnili mu tą bronchoskopią gardło. Do tej pory lekarze oszczędzali mu tych wszystkich wiadomości jutro przy wypisie wszystkiego się dowie. Próbuje w pamięci przypomnieć sobie wszelkie objawy ojca i jedyny najodleglejszy to taki, że jak wchodził na nasze drugie piętro i niósł coś ciężkiego to musiał zrobić przerwę brakowało mu oddechu. Tak sobie myślę, że popełniłam duży błąd składając to na zawał i wiek może gdybym go wtedy wysłała do lekarza.. gdyby coś mi przyszło do głowy, że to płuca... dziś było by inaczej.
Swoją drogą nie czułość lekarzy jest duża pisałam wyżej jak potraktował nas lekarz prowadzący, słuchając go patrząc jak się śmieje, kręci na krześle nie patrzy w oczy, nie da zadać pytania, myślałam sobie tak "Stań kiedyś koleś na moje drodze i najlepiej żebyś potrzebował mojej pomocy" Wiem, że to rutyna przemęczenie, ale tu chodzi o czyjeś życie.
O dziwo ja jestem spokojniejsza może dlatego, że wiem już czego się spodziewać. Sama nie wiem. Mam pewność, że muszę Mamę wysłać na badanie klatki piersiowej najlepiej tomografię (także wieloletni palacz), będę musiała to zrobić prywatnie, ponieważ mamy lekarz rodzinny jest toporny na takie rzeczy. Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale musiałam się komuś wygadać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum