Tata jest już po operacji wyłonienia stomii. Podobno wszystko przebiegło prawidłowo. Pobrano też wycinki z guza i wyniki mają być za 2 tygodnie.
Na początku jak czytałam forum, różne osoby pisały, że choroba szybko postępuje, a mi się wydawało, że u Taty wszystko się dzieje bardzo powoli. Ostatnio jednak pomyślałam, że to jak z lodowcem. Obserwacja z dnia na dzień i wydaje się, że nic nie drgnęło. Ale jak się porówna tydzień wcześniej, już nie mówiąc o miesiącu wcześniej, to postęp choroby jest ogromny.
U Taty doszły problemy z koncentracją. Parę dni przed pobytem w szpitalu przestał czytać książki, teraz nie rozwiązuje już sudoku ani krzyżówek. Patrzy na telewizor, ale mówi, że właściwie nie ogląda. Czasami wydaje się, że zasypia, ale to taki bardzo płytki sen.
Pogorszył mu się też bardzo głos. Mówi z sensem, ale bardzo cicho i niewyraźnie. Mówi, że ma całkiem zatkane uszy i zatoki, ale nie ma kataru ani nic takiego. Nie wiem, czy powodem jest rak.
No i zaczął oddawać bardzo ciemny mocz. Czy to wstęp do żółtaczki miąższowej?
Nie wiem naprawdę, jak interpretować te ostatnie zmiany. Tata nie jest żółty, po kroplówkach i operacji wygląda na buzi znacznie lepiej, a jednak mam wrażenie, że jakiś wir go nieuchronnie wciąga.
schizart,
Może te objawy są spowodowane operacją, stanem przygnębienia, osłabienia po operacji i zapewne choroba też robi swoje, na razie sa to objawy do obserwacji.
Co do głosu i zatkania to mogą to być chwilowe zmiany po operacji, tato był zaintubowany i trochę gardło jest wtedy podrażnione.
schizart napisał/a:
No i zaczął oddawać bardzo ciemny mocz. Czy to wstęp do żółtaczki miąższowej?
Może ale tato jest w szpitalu, robione ma wyniki z krwi, moczu więc jak coś się zacznie dziać będzie to widoczne w wynikach. Możesz podpytać pielęgniarki o ten mocz, jak coś Ich zaniepokoi tak jak i Ciebie to zrobią badania pod kątem bilirubiny z krwi.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Rzeczywiście okazało się, że Tata odwodnił się trochę w szpitalu. Zaczął normalnie pić w domu i mocz wrócił do prawie normy, nadal jest trochę ciemniejszy niż powinien być, ale już jest to tylko delikatna różnica. Tata ma też szarawy kał, ale nie jest zażółcony ani nic.
Choroba rozwija się sinusoidalnie i w coraz większym tempie. Po powrocie ze szpitala było okropnie. Nie radziliśmy sobie do końca ze stomią. W szpitalu odciągnęli wodę z brzucha, ale wróciła jak tsunami i zaczęła od środka napierać na szwy. Zrobiła się mikroskopijna przetoka na brzuchu i dostawaliśmy kota, próbując dociec, czemu Tata co chwila jest zalany żółtym płynem.
Potem Tata zaczął się czuć lepiej. Apogeum przypadło na dzień, w którym była u nas przemiła pani doktor z hospicjum. Przywróciła nam nadzieję i popadliśmy troszę w przesadę. Tata zaczął sam chodzić po mieszkaniu, mówił, że ugotuje obiad. Zjadł wszystkie posiłki - nie za dużo, ale zjadł.
Następnego dnia znowu kryzys. Tata zaczyna mieć kłopoty z myśleniem. Myślał, że program telewizyjny rozgrywa się w rzeczywistości (a był to historyczny film o Jezusie). Dzisiaj powiedział, że leki nasenne każą mu śnić określone sny, których chcą, chociaż on ich nie chce. Śpi cały dzień. Zaczyna mieć kłopoty z połykaniem. Dzisiaj nic nie jadł, na nic nie miał ochoty. Budził się tylko na siusiu. Nadal siada, ale z pewną pomocą. Zauważyliśmy z moim Lubym, że sinieją mu palce u rąk i u stóp - ale nie na cały czas - sinieją i wracają do normy. Jest mu też strasznie zimno. Spał w koszulce, ciepłej bluzie, grubym wełnianym swetrze i pod kołdrą wełnianą, a i tak czuł zimno.
Czy te oznaki wskazują, że zbliżamy się już do końca?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum