Czerwonykapturek - jak to teraz mawiają młodzi - szacun.
Wiecie Państwo, że jak czasem czytam niektóre posty, w szczególności te o warzywoterapii (nie tylko w tym wątku), to wydaje mi się, że moje klepanie w klawiaturę jest kompletnie bez sensu, no ale cóż poradzić.
majkelku - chwytamy się wszystkiego, trochę takie zostawione same sobie jesteśmy - żaden lekarz niczego z nami nie przedyskutował, nie wyjaśnił, nie pozwolił zapytać. Owszem, grupa groźnie wyglądających onkologów oznajmiła Mamie - "jest pani chora, we wtorek chemia, jakieś pytania? nie? to proszę - zgoda do podpisu". Jak próbowaliśmy zapytać później to "mama wszystko wie". Guzik! Nic nie wie!
Dziękuję Wam wszystkim za różne sposoby, majkelku - dzięki za linki (ponownie). Już przetłumaczone - po południu streszczę je Mamie.
Dziś mieliśmy dramatyczny poranek. Mama miała się zgłosić (do innego szpitala w naszym mieście) na mammografię w celu zdiagnozowania zmian w piersi. Byłyśmy w szpitalu typowo onkologicznym - ja przeżyłam szok - jak wielu ludzi choruje! Człowiek nie ma świadomości, dopóki problem go nie dotyczy. Mamę dosłownie przeczołgali mi po całym szpitalu kolejka - rejestracja - kolejka - do lekarki po skierowanie (...i życiowe mądrości) - kolejka - rejestracja do mammografii - kolejka - mammografia. Łącznie prawie 4 godziny trwało coś, co miało być "tylko" zgłoszeniem się na mammografię! OK, rozumiem każdy czeka. Ale oprócz czekania spotkałyśmy się z najwyższym poziomem nieuprzejmości chyba jaki istnieje. Pierwsze to jeszcze przed wejściem do gabinetu. Kolejka na godzinę czekania, albo lepiej - siostra między pacjentami delikatnie weszła, zapytała czy możemy, że tylko po skierowanie (bo reszta pacjentów się zgodziła). Pani doktor wywrzeszczała do niej, że zaprasza wszystkich - niech się wszyscy naraz rozbiorą i się pobadamy. Na to siostra, zbliżonym wrzaskiem - "ja tylko pytam". Po jakiejś półgodzinie Mama weszła do gabinetu pani doktor, po ww. skierowanie. Pani doktor badała, a mama ośmieliła się zadać kilka pytań - w tym między innymi jedno o to, czy wolno jej czy nie wolno zażywać tabletki z buraka. OK, to nie jest lekarstwo, opinie mogą być różne, ale chyba na Mamę to działa - może bardziej psychicznie, ale działa. No to zapytała. I bój się Boga, super-uprzejma pani doktor zaproponowała mamie, żeby sobie najlepiej całe pole buraków posiała i jadła, jadła ile da radę, żeby było czym rzygać po chemioterapii...
Wiem, pacjentów sporo, może ciężki dzień i takie tam, ale czy tak powinien się zachować lekarz? I to takiej "delikatnej" specjalności? Pytanie retoryczne, pozostawiam pod rozwagę. Ja swoją opinię mam!
Jutro rano mamy zgłosić się na oddział chemioterapii. Na szczęście w mniej masowym szpitalu. Ile może potrwać cała "procedura"? Zawozimy Mamę przed ósmą. O której będziemy ją mieć z powrotem?
cadevra, chyba bym po takim komentarzu nie wytrzymała...
Boże, dzięki ci za to, że jak do tej pory moja mama podobnych uwag nie słyszała!
A jeśli chodzi o Twe zapytanie. Myślę że jest różnie, np moja mama szła na oddział (dzienny), miała pobieraną krew, potem za około 2 godz. z wynikami do lekarza. Kwalifikacja do chemii i tylko zostawało czekanie na nią i sama chemia ( która trwa różnie). I do domu. Razem ok. kilka godzin. Ale na każdym oddziale jest inaczej. My też zeby skrócić czas pobytu, załatwiliśmy mamie, by pielęgniarka z hospicjum rano brała krew do laboratorium, więc te dwie godz czekania na wyniki odpadały. Mama szła od razu do gabinetu dr a wyniki tam już były.
Cadevra, proszę Cię, jeśli cenisz moje zdrowie psychiczne, to daj spokój w tymi burakami Co Ty tam w tych burakach masz takiego, że mają pomóc? Zainwestuj lepiej w owoce morza, warzywa strączkowe, wątróbkę, czy porządny, krwisty stek wołowy
Co do Pani doktor, no cóż, życie, ludzie - nie zwracaj na takie rzeczy uwagi. Niestety, wielu osobom, bardzo wielu osobom, wydaje się, że mają 'jedwabiste' poczucie humoru, a sarkazm świadczy o olbrzymiej bystrości ich umysłu. No to ja mam dla takich informację, bo osobiście znam wiele bardzo bystrych osób (choć sam nie jestem): Sarkazm w połączeniu z brakiem autoironii świadczy o głupocie i zbyt wysokim mniemaniu o sobie.
Pozdrawiam serdecznie,
Michał
P.S. Przepraszam za 'offtopa', ale akurat pasuje - Ja zawsze lubię słuchać mądrzejszych od siebie, więc powtarzam sobie często za Andrzejem Zawadą:
"Podstawową rzeczą w życiu człowieka, każdego, jest to, żeby trzymać się z daleka od prostaków. Rozumiesz?! To jest podstawowe zadanie człowieka. Jak najdalej od prostaków, bo szkoda życia na to. A po drugie, żeby być jak najdalej od ludzi, którzy nie mają poczucia humoru. Bo życie jest za krótkie i szkoda tego życia na banały".
super-uprzejma pani doktor zaproponowała mamie, żeby sobie najlepiej całe pole buraków posiała i jadła, jadła ile da radę, żeby było czym rzygać po chemioterapii...
Jestem 2 godziny przed wyjazdem na urlop i... padłam.
Zaznaczam wątek jako śledzony i postaram się Wam, razem z majkelkiem, pomóc informacyjnie.
- przy czym do tej sytuacji odniosłabym pierwszą część w/w komentarza.
majkelek napisał/a:
P.S. Przepraszam za 'offtopa', ale akurat pasuje - Ja zawsze lubię słuchać mądrzejszych od siebie, więc powtarzam sobie często za Andrzejem Zawadą:
"Podstawową rzeczą w życiu człowieka, każdego, jest to, żeby trzymać się z daleka od prostaków. Rozumiesz?! To jest podstawowe zadanie człowieka. Jak najdalej od prostaków, bo szkoda życia na to. A po drugie, żeby być jak najdalej od ludzi, którzy nie mają poczucia humoru. Bo życie jest za krótkie i szkoda tego życia na banały".
majkelku, a to nie jest tak że są dobre na krew, bo są czerwone?;) buraki rzecz jasna;P
aha, a tabletki z owoców morza są? bo Mama robali je nie jada:D
Żarciki żarciki!
Dziś z dowcipem, bo za nami dobry dzień. Straszny z zasady, bo pierwszy z chemią, taki strach przed nieznanym i owianym nutą grozy. Ale trafiliśmy na oddział 1-sza klasa. Niby NFZ, a jak prywatna klinika. Wszyscy uprzejmi, wyjaśniają co i jak, opisują co się będzie działo. Lekarze po imieniu z pacjentami, z życzliwością! Ogromne wrażenie zrobiła na nas pani pielęgniarka Magda, która przykucnęła przy Mamie i ze spokojem, patrząc prosto w oczy wyjaśniła jej wszystko. Dała nam telefon, maila - do kontaktu "w razie czego". Mama (ja zresztą też) patrzyła na nią jak na obrazek:)
Da się? Da!...bo przecież są ludzie i Ludzie, nie?
Mama dzielnie zniosła pierwszy wlew, w sumie zeszło cały dzień - najdłuższe było czekanie na wyniki. I tak sobie myślę jakby ten kolejny raz to przyspieszyć. Można zrobić badanie krwi dzień wcześniej? Rano byśmy wyniki odebrali i z nimi prosto do lekarza. Zapomniałam o to zapytać lekarza. Chociaż, pewnie gdyby tak się dało, to by tak robili...
Z przeciwwymiotnych Mama dostała Emend. Jedną tabletkę dziś, jedną jutro i jedną pojutrze. Dostała jeszcze od lekarza dwa opakowania czegoś, ale na razie nie wiem czego - ja byłam z nią rano, teraz po Mamę i wypis z receptami pojechała siostra.
Teraz to mi tylko zostało kciuki trzymać, żeby Mama dała radę z wszystkimi nieprzyjemnościami jakie się z chemią wiążą. Inaczej: mogą wiązać.
Raczej nie, ponieważ robi się je w tym samym dniu co chemioterapia.
Niekoniecznie, moja Mama jak przyjmowała chemię w szpitalu w DG robiła morfologię w labolatorium dzień wcześniej, a wyniki były przesyłane na oddział. Następnego dnia jechała już tylko do lekarza i na podanie.Ja natomiast jak leczę się w Katowicach mam badania tego samego dnia.
pzdr
Mija trzecia doba po chemioterapii i...cisza. Mamę trochę boli żołądek, nie bardzo chce się jej jeść, ale je - trochę na siłę. Ale je. Dużo śpi. Jak ją zaczyna boleć żołądek to się kładzie i zasypia. Poza tym jest słaba, ale taka trochę była już przed.
Póki co, oprócz ww., bez większych rewolucji żołądkowych. Wg broszurki, którą dostałyśmy to tak własnie do 3 dób po może się zacząć... Prawda to? Później już jest "bezpiecznie"?
Teraz jak byłam w lekarza rodzinnego (wczoraj) po skierowanie na badanie krwi to zapytałam czy można leki osłonowe i jakie można. Przepisał Pantopraz 40mg. Dziś rano mama wzięła na czczo. Ale dalej czuła żołądek cały dzień. Teraz wieczorem strasznie osłabła. Mówi, że ją mdli, że jest ciągle śpiąca. Oby na tym się skończyło... I żeby jutro było lepiej, bo jakoś serce mi pęka jak patrzę na nią taką słabą. A to dopiero początek...
, to dobrze i niech mama bierze tak jak przepisała rodzinna, nawet jak nic się z żołądkiem nie dzieje.
Zapomniałam spytać, czy na wymioty przepisali mamie po chemioterapii leki, jeżeli tak to też powinna je brać.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum