Mama jest po 4 chemii, wyniki z krwi utrzymują się na stałym poziomie w granicach normy, jak połykała sobie trochę Essentiale forte to nawet Alat wrócił do normy.
Mam takie pytanie. Przed operacją marker CA 125 wynosił 71, przed pierwszą chemią 14, przed drugą 11,4 przed 3 10,8 a przed 4 już 8. I tu mam zagwozdkę. Czy to normalne, że ten wynik spada powoli? Czy niewysoki poziom startowy markera pozwala założyć optymistyczną wersję, że po chemii nastąpi zatrzymanie się rozwoju raka?
Kiedy najwcześniej wykonuje się jakieś badania żeby ocenić skuteczność chemioterapii?
Czy to, że mama nie przyjmuje Avastinu oznacza, że choroba za chwilę zaatakuje znowu?
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Moim zdaniem poziom markera w tym wypadku sam w sobie nie daje wskazówek co do prognoz. Może to było wczesne stadium (mimo IIIc) i mała łączna masa guzów a może ten konkretny rodzaj nowotworu słabo podnosi wynik markera. Rodzajów raka jajnika jest sporo i nie wszystkie w jednakowym stopniu powodują wzrost markera.
Ocena skuteczności chemii może być przeprowadzona po 3 cyklach ale to wtedy gdy jest co obserwować a po dobrej operacji to nie ma co obserwować więc prawdopodobnie lekarz zleci TK po zakończeniu albo jeszcze później.
Polskie wytyczne stwierdzają że istotne korzyści (w długości całkowitego przeżycia) z avastinu odnoszą chore u których po operacji pozostały zmiany wielkości co najmniej 1 cm (dlatego NFZ innego wariantu nie finansuje). Literatura światowa podaje że 18 wlewów avastinu istotnie wydłuża czas do progresji.
Dziś mama szła po kuchni i zaczeła tracić czucie w lewej nodze i lewej ręce. Kończyny zaczęły jej drżeć, samoistnie się zginać i prostować. Trwało to kilka minut. Mówiła, że czasem jej się tak robi, ale nie czuje przy tym bólu. Wyglądało to trochę jak mały atak padaczkowy. I tu moje pytanie: to związane z udarem niedokrwiennym prawej półkuli czy chemioterapii? Czy kumulacja obu czynników ? W sumie udar obszedł się delikatnie z mamą, niedowłady kończyn ustąpiły całkowicie już 3 dni po udarze.
Dziękuję za odpowiedź.
Udar niedokrwienny może niestety się powtórzyć, czy Mama jest pod opieką neurologa i czy bierze leki? To trzeba koniecznie zgłosić lekarzowi. W czasie takiego ataku koniecznie należy obserwować czy nie ma innych oznak udaru np opadanie kącika ust, powieki lub bełkotliwa mowa. W razie konieczności szybko wzywać pogotowie i w zgłoszeniu podać że był niedawno udar niedokrwienny.
Mama była na dwóch konsultacjach neuro. Na pierwszej dowiedziała się, że ma skończyć chemię i wrócić. Dzisiaj mama była na badaniach i rozmowie z Panią onkolog, która ją prowadzi. Pani onkolog kazała znowu iść do neurologa, bo nie ma pewności, że jej drgawki są skutkiem chemii a nie udaru. Neurolog powiedział, że nie widzi przeciwwskazań do chemii i że teraz leczenie onkologiczne, a później dopiero leczenie neurologiczne. Jeżeli dobrze zrozumiałam, onkolog zastanawia się nad podaniem mamie tylko karboplatyny. Co oznacza dla mamy odstawienie palitakselu?
miałam nadzieję, że po tej pierwszej linii leczenia uda się jej wrócić do zdrowia, albo przynajmniej szybko nie dostanie nawrotu. A teraz to już sama się w tym wszystkim pogubiłam.
I dokąd nie będzie wyniku nowego TK to wszyscy łącznie z lekarzem będą pogubieni. Jak się lekarz zastanawia nad wstrzymaniem paclitakselu to pewnie decyzję uzależnia od stanu chorej przed podaniem chemii (czy Mama dostaje 3-godzinny wlew czy całodobowy?). To naprawdę nie jest tak dokładnie wyliczone że podanie 4 lub 5 wlewów to jest dużo gorsze niż 6 wlewów - pamiętaj że to jest działanie w jakimś sensie zapobiegawcze bo wg tego co napisałaś wszystkie ogniska raka zostały usunięte. Ja bym się upewniła, bo wg chirurga optymalne może coś innego znaczyć niż my to rozumiemy - wystąp o kopię protokółu z operacji, będzie opisany każdy kawałek i jeżeli coś zostało to też będzie. Znaczenie kompletności chemioterapii jest mniejsze jeżeli rzeczywiście wszystkie widoczne ogniska zostały usunięte.
Mama jest po 5 chemii. Pani onkolog zadecydowała o tym, że poda jej i karboplatynę i paclitaksel. Planuje zrobić jej 6 pełnych wlewów. Marker zatrzymał się na poziomie 8 i wiem, że teraz nie ma się już co nim sugerować, najważniejsze, że już nie rośnie. Mama miała obniżony potas i podwyższony sód, dlatego dostała jeszcze kroplówkę z potasem przed chemią. Tak się zastanawiam czy może te zaburzenia gospodarki elektrolitowej powodowały te jej drżenia? Ale to już są moje luźne dywagacje. Wiem, że za 6 tygodni ma mieć rezonans, jak rozumiem żeby ocenić skuteczność leczenia.
Co do długości trwania wlewu to wiem od mamy tyle, że jak ją podłączają pod cytostatyki np o 14 to jest podłączona do 21. Ja nigdy nie rozmawiałam z jej lekarzem prowadzącym, bo mama jest leczona w Warszawie i w tym czasie zajmuje się nią siostra, która jest na miejscu.
Strasznie schudła, bo waży teraz prawie 5 kg mniej niż 3 tygodnie temu. Ogólnie w ciągu 4 miesięcy straciła 22 kg.
Mam kopię protokołu operacyjnego w dokumentach, jutro postaram się ją wrzucić, albo przepisać.
Gaba, bardzo dziękuję za wszystkie Twoje odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Zapytaj jakiegoś ginekologa, bo to pytanie nie o raka a raczej dlaczego organizm wytwarza torbiele. Ale w jakiś sposób to można powiedzieć że zawsze źródłem raka są komórki rakowe, torbiel sama w sobie się nie "uzłośliwia".
Tak ogólnie (jeżeli nic nie pozostawiono) to nie jest źle bo te rozproszone ogniska są wszystkie poniżej 1 cm. Chemioterapia powinna być skuteczna -oby na długo.
Gaba, w poście z 11 lipca umieściłam załączniki z badań histopatologicznych i na czwartej stronie jest wynik dotyczący płynu pobranego z otrzewnej. Przewertowałam internet we wszystkie możliwe strony i gdzieś znalazłam informację, że przerzuty do otrzewnej wykazują dużą odporność na leczenie chemią, bo cytostatyki nie są w stanie wniknąć do otrzewnej. Nie podam źródła, bo go nie pamiętam.
Czy to prawda z tym, że ciężko się ich pozbyć?
Generalnie to prawda, ale przerzuty raka jajnika cofają się zwykle po leczeniu karboplatyną. Tylko zawsze pozostaje pytanie na jak długo - jeżeli nie ma wznowy (w badaniach obrazowych) po 12 mies. to uznaje się że ten rak jest platynowrażliwy i leczenie można powtarzać kilka razy. Nic z góry nie przewidzisz musisz ten rok (oby) wytrzymać.
Mama czeka na 6 chemię. Jest osłabiona, drętwieje jej połowa ciała. Co rusz ma ochotę na coś innego do jedzenia, a koniec końców zjada tylko małą część tego co sobie zażyczyła. Po tej 5 chemii mam wrażenie jakby ktoś moją mamę podmienił na 5 letnie dziecko. Łapie ogromne doły psychiczne, w kółko odlicza czas do chemii, powtarza, że więcej już nie wytrzyma. Zawiesza się, czasem mam wrażenie, że nie rozumie co do niej mówię, w nocy nie może spać, co przekłada się na to, że sama nie śpię, traci równowagę więc i do toalety muszę ją każdorazowo odprowadzać. Ostatnio ostro w dół zleciało jej ciśnienie miała 90/60 za chwilę 92 na 74 (a tak w ogóle to przyjmuje leki na nadciśnienie) przestało ją interesować cokolwiek, leży o czymś rozmyśla, nie chce się kąpać, unika kontaktu z ludźmi. Czy to jest zmiana spowodowana chemią? Czy jest jeszcze szansa, że wróci do stanu w jakim była przed operacją? Byłam u lekarza pierwszego kontaktu, zmniejszył jej leki na nadciśnienie, powiedział, że wymaga rehabilitacji neurologicznej. Jak dojdzie do siebie po chemii to czeka nas neurolog. Proponowałam jej, że pójdziemy do psychiatry, może dostanie coś na ten słaby stan psychiczny. Na razie nie chce o tym słyszeć, więc chwilowo odpuściłam temat. Co mogę teraz zrobić dla swojej mamy? Czuję się bezsilna i bezradna wobec jej choroby.
Przepraszam za chaos w wypowiedzi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum