A co moglibyście polecić na tą osłabioną odporność w czasie leczenia? Czy można brać jakieś preparaty wzmacniające w tym czasie, np. olej rybny z wątroby rekina czy coś podobnego. Powinniśmy kupić jakieś maseczki na twarz? Znacie jakieś dobre rady, jak najbezpieczniej przetrwać ten okres?
Ja mam osłabioną odporność bardzo często i prawie, że non stop. Żadnych preparatów nie biorę typu tran nie biorę. Ale może inni mają inne zdanie. Przede wszystkim unikać kontaktu z ludźmi zainfekowanymi (kichającymi, kaszlącymi, itd.), chory raczej nie powinien szwędać się po miejscach, gdzie jest duże skupisko ludzi (duże sklepy, kino w porach największej oglądalności, teatr itd.). Myślę, że maseczki to jednak są zbyteczne. Zresztą w maseczce jest duszno. Chyba, że przychodzi ktoś 'niepewny', to wtedy maseczka tak.
Przepraszam również napiszę o higienie (proszę się nie gniewać, ale myślę, że nigdy za dużo), mycie rąk przed każdym posiłkiem, bez umycia rąk nie wkładać nic do buzi (nawet gumy), surowe owoce, warzywa dokładnie umyć (ja nawet wyparzam).
Przepraszam, ale nie mogłam doczytać ile jest białych. Ponieważ jeśli poziom jest niski (mam na myśli nie ok. 2,5tys./mm3, ale np. 1,5tys./mm3; bliżej 1 tys./mm3), to wtedy myję zęby po każdym posiłku. Prysznic całego ciała co najmniej raz dziennie, dokładnie tu i ówdzie. Ale być może ja mam schizę z powodu tej higieny. Z obniżoną odpornością żyję ponad trzy lata, raz jest więcej, raz mniej białych, jednak zawsze poniżej normy. I stąd może moje "zboczenie".
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Dzięki Justyna Wcale Ci się nie dziwię, że tak na to zwracasz uwagę. Ja tu już wymyślam takie rzeczy, że najlepiej to bym wsadziła ojca do sterylnego pokoju i nie wypuszczała stamtąd przez te pół roku.
Ilość białych krwinek to pewnie zobaczymy w wynikach krwi, prawda? Ja ich jeszcze nie widziałam, dopiero w tym tygodniu będą. Ale tam lekarze powiedzieli, że wystarczy lekki kaszel, katar, czy nawet temperatura podwyższona do 38 stopni i od razu ojciec musi jechać do szpitala, powiedzieli że nawet nie może oddychać zimnym powietrzem, ale za to ma prowadzić normalny tryb życia. Dla mnie to jedno kłóci się z drugim, choć podejrzeam że inni tak właśnie robią. Starają się żyć normalnie.
Ale tam lekarze powiedzieli, że wystarczy lekki kaszel, katar, czy nawet temperatura podwyższona do 38 stopni i od razu ojciec musi jechać do szpitala
Dokładnie tak, niski poziom białych + temperatura co najmniej 38 - lekarz, szpital
acilla napisał/a:
że nawet nie może oddychać zimnym powietrzem, ale za to ma prowadzić normalny tryb życia.
Też prawda, przy dobrej pogodzie wychodzę na dwór, na spacer. Myślę, że taki spacer, 'lekki sport' pomaga zadbać o kondycję i trochę o odporność (jak i również poprawia samopoczucie), oczywiście przy właściwej aurze. Warto dobrze korzystać z natury, przyrody.
Trzeba zaakceptować niektóre ograniczenia natury fizycznej, znaleźć możliwości w swojej sytuacji. A życie będzie do zniesienia, nie będzie uwierało. I naprawdę korzystać z życia, cieszyć się z niego, po pewnym przemianach .
Tata może spotykać się z ludźmi, ale jeśli przychodzą do niego znajomi lub Tata wybiera się do znajomych, to znajomi powinni być zdrowi (prosić znajomych, wytłumaczyć sytuację, że w przypadku infekcji wizyta się nie odbędzie). Być aktywny w swojej sytuacji. Da się.
Tata na obniżoną odporność, ale na pewno jakąś ma. Gdyby miał bliską zeru, to by go ze szpitala nie wypuścili.
acilla napisał/a:
Ja tu już wymyślam takie rzeczy, że najlepiej to bym wsadziła ojca do sterylnego pokoju i nie wypuszczała stamtąd przez te pół roku.
też się nie dziwię, gdy po pierwszej chemii, pierwszych spadkach (leukopenii), 'uczulania' na zarazki, wyszłam najpierw z izolatki, potem ze szpitala, to przestała dziwić się Michaelowi Jacksonowi, że chodzi w maseczce.
Ale nie można dać się zwariować.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Justyna zdarzało Ci się w trakcie leczenia lądować w szpitalu z powodu takich infekcji, czy jednak jest możliwe żeby się od tego uchronić? Słyszałam że nie obejdzie się bez tego.
Przepraszam, że tak Cię wypytuję. Mam nadzieję, że nie czujesz się urażona.
Absolutnie nie czuję się urażona. Pytaj śmiało.
Raz wylądowałam w szpitalu z powodu temperatury (dostałam antybiotyki), ale to było również przy okazji toczenia krwi. Drugi raz gdy miałam gorączkę, to wystarczyła wizyta u lekarza pierwszego kontaktu, antybiotyk, który mnie przepisał był trafiony i temperatura na drugi dzień spadła. Wtedy miałam białych ok. 2,5 tys./mm3 i byłam po przeszczepie szpiku. Białe na poziomie ok. 2,5tys./mm3 po przeszczepie to jednak niższa odporność niż białe na poziomie 2,5tys./mm3 bez przeszczepu szpiku. Przez ponad 3 lata leczenia, mając obniżoną odporność, będąc poza szpitalem miałam dwa razy gorączkę. I Panie Boże uchowaj dalej. Nie 'szaleję', ale i nie ukrywam się. Jestem aktywna z 'zastrzeżeniami' (o których wcześniej pisałam, mam nadzieję, że wiesz o co mnie chodzi).
W moim przypadku (ostra białaczka szpikowa) po chemiach 'agresywnych' zostaje się szpitalu, ponieważ jest spodziewana leukopenia na poziomie prawie 'zerowym' (poniżej 1tys./mm3, czasami 0,1 tys./mm3). W moim przypadku jest tak: chemia, czeka się na 'spadek' (prawie wszystkie parametry krwi spadają dużo poniżej normy), 'spadek', wzrost. W tym czasie leży się szpitalu, często w izolatce. W tym czasie miałam gorączki. Jednak w większości przypadków były to gorączki wywołane przez bakterie szpitalne. Również nie obeszło się bez sepsy. Najważniejsze, aby bakterie były wrażliwe na antybiotyki i lekarze dobrze trafili z antybiotykami. Często antybiotyki stosowane w tych przypadkach mają 'szerokie spektrum działania'. Są to mocne antybiotyki. Szpitale w dużej mierze takimi antybiotykami dysponują.
Pozdrawiam
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Tyle przeszłaś, mam nadzieję, że najgorsze już za Tobą. Człowiek myśli, że nieszczęście które na niego spada to taki mały koniec świata, którego nikt poza nami samymi nie zauważa. Tymczasem tylu ludzi przechodzi to samo. Trzymaj się ciepło
Człowiek myśli, że nieszczęście które na niego spada to taki mały koniec świata, którego nikt poza nami samymi nie zauważa. Tymczasem tylu ludzi przechodzi to samo
Tak to jest. Niestety.
Pamiętam gdy leżałam w izolatce po pierwszej chemii po wznowie, to była moja najgorsza chemia, a przede wszystkim jeden z najgorszych okresów 'spadków', powikłań po chemii. Chemia i wszystko co po niej przeczołgało się po mnie. Byłam wściekła na Boga. Przeklinałam na czym świat stoi. W jakimś programie TV był reportaż o chłopaku całkowicie sparaliżowanym (nie wiem co było tego przyczyną), bardzo się cieszył, że dostał laptop, taki specjalny dla niego. W ogóle jego forma psychiczna była o niebo lepsza od mojej. I nie to, że poczułam się lepiej, że on ma 'gorzej' niż ja. Tylko poczułam wstyd, że ja się tak tu nad sobą użalam itd., gdy tymczasem mogę chodzić, jestem pełnosprawna w sensie, że w koło siebie obrobię, nie jestem całkowicie skazana na innych, i mogę jeszcze robić wiele takich rzeczy, których on nie może. A ja nie doceniam, że mogę.
Ot znów tak krótko 'refleksyjnie'.
acilla, też się trzymajcie cieplutko i mocno.
[ Dodano: 2011-11-15, 20:09 ] acilla, co do tej obniżonej odporności teraz jesteś przerażona, i najlepiej zamknąć Tatę w izolacji, jednak z czasem nauczycie się jak z tym żyć. Poczujecie się pewniej. A zamykać Taty też nie można, aż tak wyjawiać się nie można .
Gdy białych będzie ok. 3tys./mm3 to jest poniżej normy, ale całkiem przyzwoity wynik, gdy ok. 1,5tys./mm3 większa ostrożność wskazana, gdy poniżej 1 tys./mm3 - do lekarza, do szpitala.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witam ponownie,
długo mnie tu nie było, bo z tych wszystkich stresów sama się pochorowałam. Od kilku tygodni męczą mnie okropne bóle żołądka i lekarze podejrzewają zapalenie albo nerwicę żołądka. :(
Tata na szczęście czuje się dobrze. Od 2 tygodni przyjmuje chemię oxaliplatin i xeloda(capecitabine). Dobrze się odżywia i nawet przytył parę kilogramów. Humor też mu dopisuje.
Jadę do niego w przyszłym togoniu, żeby trochę pomóc w codziennych sprawach i dotrzymać towarzystwa i tu mam do was kilka pytań:
1. Tata strasznie marznie, jak tylko włoży rękę do lodówki po coś, to od razu mu kostnieje z zimna. Jak herbata jest letnia zamiast gorącej, to czuje jakby przełknął lód. Każdy chłodniejszy powiew sprawia, że cały kostnieje z zimna. Macie na to jakieś sposoby?
2. Chciałam kupić mu jakieś zioła oczyszczające organizm, żeby się wzmocnił, ale w sklepie zielarskim powiedzieli, że w czasie chemioterapii nie może pić takich rzeczy, bo osłabią jej działanie. Czy to prawda?
3. Czy w tym czasie można brać jakieś preparaty wzmacniające odporność, np. olej z wątroby rekina?
4. Co na pękającą skórę, wysuszone śluzówki i tego typu rzeczy?
Ogólnie, to chciałam wiedzieć, co mogłabym ze sobą przywieźć, co mogłoby mu się teraz przydać.
Dziękuję i pozdrawiam
Chciałam kupić mu jakieś zioła oczyszczające organizm, żeby się wzmocnił, ale w sklepie zielarskim powiedzieli, że w czasie chemioterapii nie może pić takich rzeczy, bo osłabią jej działanie. Czy to prawda?
To prawda, wiele ziół reaguje z lekami utrudniając ich wchłanianie, więc ewentualne ich przyjmowanie w czasie terapii trzeba skonsultować z lekarzem, a najlepiej ich unikać jeśli nie ma jakiś szczególnych wskazań do ich picia.
Gdyby tata miał jakieś konkretne dolegliwości, które chcielibyście leczyć ziołami, to można lekarza spytać o konkretny gatunek ziół (np. senes na zaparcia).
Bardzo porządny sklep zielarski, że powiedzieli Ci prawdę a nie chcieli naciągnąć na kasę! Jestem pod wrażeniem ich profesjonalizmu.
acilla napisał/a:
Czy w tym czasie można brać jakieś preparaty wzmacniające odporność, np. olej z wątroby rekina?
Można. Można też tabletki z buraka, lub jeśli ktoś preferuje, świeży sok z buraka - to akurat nie na odporność, a przeciwko spadkom hemoglobiny.
acilla napisał/a:
Co na pękającą skórę, wysuszone śluzówki i tego typu rzeczy?
Skórę należy nawilżać i odżywiać, od środka przy takiej terapii za bardzo się nie uda, czyli zostają balsamy i kremy dla skóry suchej, najlepiej takie apteczne, koniecznie bez konserwantów, które dodatkowo podrażnią. Jeśli nie te drogie apteczne balsamy, to np. kakaowe masło do ciała też dobrze nawilża. No i koniecznie pomadka do ust albo wazelina, także w kącikach ust, bo tam skóra w czasie chemii lubi wysychać i pękać, potem tam wchodzą jakieś grzyby i zajady się ciężko leczy.
A wysuszone śluzówki czego? Do nosa można kupić taki żel dla osób pracujących w klimatyzowanych i zadymionych pomieszczeniach, nazywa się Alfarin.
Jeśli to jelito grube, to lekarz doradził taką miksturę: łyżka oliwy z oliwek, łyżka tranu, pół łyżki linomagu w płynie - wymieszać i robić wlewki gruszką z miękkim końcem (taką dla dzieci) codziennie wieczorem.
Inny zapisał czopki do wykonania w aptece na bazie masła kakaowego
pomaga przy radioterapii
Dzięki dziewczyny, na pewno skorzystamy z tych rad.
A na śluzówkę jamy ustnej i gardła? Tato ostatnio skarży się na ból gardła i lekarz powiedział, że to od chemii. Podobno też można ją jakoś nawilżać.
Witam ponownie. Tata już zakończył leczenie chemioterapią. Poszło całkiem dobrze. Ani razu nie wylądował w szpitalu, wyniki krwi za każdym razem miał bardzo dobre i ogólnie czuł się ok. Kilka razy miał tylko lekką biegunkę.
Nie wiem czy ta informacja się komuś przyda, ale kupiliśmy sokowirówkę i przez cały ten czas tata pił na zmianę soki z marchewek i jabłka lub z buraków i jabłka. Lekarze tutaj mowią, że być może dlatego właśnie przeszedł tak dobrze leczenie.
Po ostatecznych badaniach i tomografii całego ciała, uznano go za wyleczonego i teraz modlimy się aby nie było nawrotów. Ale mam jeszcze jedno pytanie. Mija 2 miesiące odkąd zakończył chemioterapię a jemu ciągle drętwieją stopy i dłonie. Czy można temu jakoś zaradzić?
Mija 2 miesiące odkąd zakończył chemioterapię a jemu ciągle drętwieją stopy i dłonie.
Prawdopodobnie to występujący po kapecytabinie zespół ręka - stopa, polegający właśnie na drętwieniu, mrowieniu etc., co świadczy jak na razie o I stopniu (z III).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum