Chemia "Xeloda". Lekarka przepisała ja mojemu tacie na 14 dni - musi brać ją rano i wieczorem. Liczyła, że pomoże i zahamuje wodobrzusze. Dzisiaj mija 10 dzień podawania chemii, a tacie nadal zbiera sie woda. Dzisiaj 4l mu ściagnięto w szpitalu kopernika. lekarki jak pytalismy to powiedziała że jak to nie pomoże to chyba już nic nie będą mogli zaoferowac mojemu tacie.... Czy miał ktoś podobna sytuację? Czy faktycznie już nic nie da się zrobić...? Pomózcie:( Słyszałam o dobrym ośrodku w Bydgoszczy, może tam warto jechać?? I jeszcze dr. Szczylik. Powiedzcie coś na ich temat, czy warto próbować?? prosze...
[ Dodano: 2014-04-17, 20:38 ]
Dodam, że tata już dzisiaj nie przyjął całej dawki leków. Po prostu ją zwrócił...:(
Karka a co z inną chemią, może lepsza będzie w tej sytuacji dożylna, musisz skonsultować z chemikiem o ile już nie było takiej konsultacji i stwierdzili ze nic dobrego z tego nie wyjdzie...
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
chemie dożylną brał przed operacją... przez cały rok, 2 razy w miesiącu po dwa dni. Lekarze stwierdzili, że "swoją" chemie już wybrał... dlatego szukam innego lekarza, innych mozliwości...
Nie znam się za bardzo ale rodzai chemii jest więcej niż ta dożylna którą brał tata i doustna, może jakiś inny składnik. Ja bym na twoi miejscu gdzieś skonsultowała, pozdrawiam
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Karka,
z całą pewnością warto skonsultować się z dr. Szczylikiem. Możliwe jest spotkanie z profesorem bez udziału chorego, jesli podróż/dotarcie na konsultację w danym momencie będzie dla niego zbyt dużym obciążeniem. Musiałabyś zebrac wszystkie wyniki, płytki z zapisem badań taty i spotkać się z profesorem w wyznaczonym terminie.
Już po konsultacji z dr. Szczylikiem. Zaproponował inny rodzaj chemii, którą można spróbować podac tacie jak będzie w stanie ją wziąść. Innych możliwości nie ma, guz nie operacyjny, wodobrzusze które stwierdza, że komórki nowotworowe rozprzestrzeniają się po organiźmie i wogóle źle rokujące wyniki....
Tata we wtorek trafił do szpitala. Stwierdzenie zbyt wysoki potas. Tata już ledwo co się rusza, ma podawane kroplówki, dzisiaj się dowiedzieliśmy, że również morfina jest podawana. Wyniki nerek nie są zadowalające, powoli zaczyna się chyba niewydolność. Bolą go plecy. Powoduje to brak apetytu, nudności, wymioty. Już 3 dzień tata nic nie je. To jest jakiś koszmar. Lekarze w pon chcą go wypuścić do domu bo "oni tylko potas mieli zbić":/. Lekarze z Kopernika wypisali już kartę końcową, że leczenie chemiczne zostało zakończone. Dzwoniliśmy po hospicjach ale w łodzi nie ma żadnej dużej placówki, a jedna niewielka ma oczekujących.... Co robić żeby on zaczął chociaż jeść? żeby z głodu się nie wykończył. Boże czekamy na jakiś cud... bo innych nadzei nam nie dają.. :( 3 miesiące od operacji...
Pod hospicjum domowe podlegamy ale dwa razy w tygodniu pielęgniarka to niestety za mało. Mama jest osobą starszą również schorowaną więc sama niewiele zrobi. Na Żeromskiego już się dowiadywaliśmy i czekamy w kolejce.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum