Rak migdałka - pieczenie jamy ustnej przy radioterapii
Witam! Bardzo prosze o informacje czym uśmierzyc pieczenie jamy ustnej przy radioterapii. Moja mama zaczęła 4 tydzień naswietlania i raz w tygodniu chemia w zwiazku z rakiem migdałka.Od dwóch dni nic nie je ani nie pije, bardzo ja piecze a na dodatek ma duże ilosci białej wydzieliny ze ślinianek. Płucze capsoholem i nic poza tym, ale poprawy nie ma. Pozdrawiam .
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2012-06-11, 09:04 ] Post wydzielony do osobnego wątku, zgodnie z Regulaminem Forum.
Wolanka, Proszę napisz spokojnie gdzie leczy się Twoja mama? czy jest w szpitalu? jaki jest plan leczenia? oraz podaj więcej informacji na temat historii choroby (była operacja?). Radioterapia w uzupełnieniu z chemioterapią potęguje skutki uboczne. Jednym z nich jest często brak apetytu. Nawet woda ma dla nas wtedy smak rdzy. Przed mama zapewne jeszcze 3/4 tygodnie radio...przeplatane cotygodniową chemio... Wiem, że to bardzo trudne ale mama musi w siebie "wpychać" jedzenie i pić jak najwięcej. Poczytaj nasze wątki tam jest dużo informacji. Próbowała mama pić Nutridrinki i czy bierze jeśli jest taka potrzeba tabletki przeciw wymiotne? Do płukania ust powinna stosować jak najczęściej Hasco sept i dodatkowo 3 x dziennie Caphosol. Jeśli w ustach ma bolące odczyny popromienne to może je smarować Elugel - łagodzi ból. Na tą gęstą wydzielinę w ustach powinna mama pić Tussicom 200 ( rano i w południe). To rozrzedzi i złagodzi ślinę, której będzie coraz mniej z powodu lamp.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Wolanko, radioterapia obszaru jamy ustnej wiąże się z dotkliwymi skutkami ubocznymi. W kwestii łagodzenia bólu polecam napar z siemienia lnianego ( z pełnego ziarna), po ugotowaniu należy odcedzic ziarno od naparu - będzie miał konsystencję gęstą jak kisiel. Popijać małymi lyczkami schlodzone, będzie powlekało śluzówki i złagodzi pieczenie. Powodzenia!
MP
Serdeczne dzięki za rady. Mama miała wyciętą tylko narośl na migdałku. Przez 3 tygodnie było prawie bez skutków ubocznych. Teraz jest bardzo ciężko. Najgorzej że moja mam pomimo wieku 76 lat jest osoba o silnym charakterze i jak twierdzi że jeść i pić nie może, to żadna siła nie jest w stanie ja do czegokolwiek zmusić. Własnie jest od rana w szpitalu na kroplówkach. Az strach pomyśleć co będzie dalej. Przed nia jeszcze 4 tygodnie leczenia. Powiedzcie proszę czy jest szansa na zmniejszenie tych skutków ubocznych ? Czy będzie jeszcze gorzej. Jeszcze raz pięknie dziękuje za pomoc. Pozdrawiam.
Wolanko, standardem jest pojawienie się skutków ubocznych w radioterapii - typowych dla odczynow popromiennych - mniej wiecej w połowie cyklu leczenia. Zawsze można poprosić lekarza o dodatkowe zabezpieczenie w postaci leków przeciwbólowych (np. dobrze przy naswietlaniach jamy ustnej spisują się plastry z fentanylem) oraz specjalnie przygotowanych w aptece z przepisu lekarza plukanek powlekająco-kojących.
Paradoksalnie sama woda absolutnie nie łagodzi dolegliwości, a może je wręcz nasilać! Lepiej spisują się np. Delikatne zupy, kisielki, puree itp.
Ten właśnie obszar naświetlań należy to najbardziej dotkliwych. Ważne jednak, aby zrobić wszystko by nie przerywać naświetlań.
W ostateczności, jeśli chory nie jest w stanie przyjąć żadnego pokarmu i płynów lekarz może zaproponować założenie tymczasowej sondy do żołądka (przez nos), przez którą podawane są zmiksowane pokarmy. Choć może się to wydawać bolesne, to takie nie jest - raczej uciążliwe i tyle. Ważne, że pozwala na żywienie i dokończenie terapii.
Efekty uboczne radioterapii zazwyczaj osiągają swoje apogeum a następnie stabilizują się pod koniec leczenia. Tym samym można mieć nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Ale cokolwiek, co jest dla Was problemem, każdy objaw, zgłaszajcie lekarzowi prowadzacemu!
Witajcie! Bardzo bardzo dziękuje za wszystkie rady. U Mamy tak jak przewidywaliście kończy się zapas śliny, a zaczyna suchość w ustach, opuchnięte wargi i pleśniawki. Nadal nic nie je, ale codziennie przy okazji naświetlań ma podawane kroplówki wzmacniające i nawadniające. Przy każdym przełknięciu ma odruch wymiotny , ale dostała czopki przeciwwymiotne. Opiekę w czasie pobytu w szpitalu ma bardzo dobrą. Zarówno lekarz jak i pielęgniarki są przemiłe i bardzo pomocne w każdej chwili. Przed nami jeszcze 3 tygodnie naświetlań. Ostatnio lekarz stwierdził ( podobno na podstawie badania krwi - chyba markery czy coś innego), że świetnie się rak leczy, że zostało go niewiele i byc może , że skróci chemię. I tak tomografia 26 czerwca i pewnie wtedy się wszystko wyjaśni. Na razie mama walczy, choć widzę po niej że lekko jej nie jest. Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz pięknie dziękuję, to form jest lepsze niż najdroższy lek.
Wolanka, mój tato tez cierpi na raka migdałka. Jest już w domu po leczeniu, które było bardzo, bardzo ciężkie. Przed Twoją mamą jeszcze 3 tygodnie, niestety obawiam się, że najgorsze. Przynajmniej tak było u mojego taty. Dobrze, że jest w szpitalu pod dobrą opieką - to bardzo ważne w ostatnim etapie leczenia. Jezeli mogę coś doradzić, to do jedzenia dawaliśmy tacie zupki w słoiczkach, takie dla dzieci, ale te po 5 miesiącu - są całkowice zmiksowane i mojemu tacie jako tako "wchodziły". Dobrze sprawdzał się też schłodzony budyń i kaszki, no i nutridrinki, ale tez schłodzone.
Informujcie lekarzy o każdym problemie, nawet takim, który może wydawac się błahy -to, co u zdrowego człowieka może byc tylko lekką przypadłością, u chorego po chemi i radio może powaznie zaszkodzić.
pozdrawiam ciepło Ciebie i mamę,
Patrycja
Patxxx. Dzięki za informację! Niestety mama nie chce pić.Dzisiaj wsadziłam w nią półtora Nutridrinka i na tym koniec.Jakoś tak dziwnie ją otrzepuje przy każdym przełknięciu. Na domiar złego mieszkam 14 km od niej i trudno mi być z nią cały czas.Zresztą ona się okropnie burzy jak przy niej siedzę. Trzy 3 tygodnie które jeszcze ja czekają najbardziej mnie martwią. Chyba by lepiej było jakby była w szpitalu ,ale lekarz tak zdecydował. Napisz proszę na co jeszcze powinnam zwrócić uwagę i na co być przygotowana. Na tym etapie leczenia bardzo jej niedobrze bo jeszcze ma dużo flegmy ( bierze czopki na mdłości). I niestety bardzo słaba jest . Serdecznie pozdrawiam.
[ Dodano: 2012-06-16, 19:02 ]
A jeszce , bo napisałam niejasno.Mama dojeżdża codziennie do szpitala i spedza tam przez kroplówki kilka godzin, a potem jedzie do domu. Weekend wiadomo bez naświetlań, za to w poniedziałek wyniki tragiczne, bo sie odwadnia.
Wolanka, mój tata tez dochodzil na lampy i chemię - do czasu, kiedy nerki przestały mu funkcjonować a to z powodu odwodnienia właśnie. Zwróć baczną uwagę, czy Twoja mama nie ma problemów z oddawaniem moczu - może się nie przyznać, bo pomyśleć tak jak mój tata, że "mało piję, to i mało siusiam" - niestety nic bardziej mylnego. Mój tata upadł w drodze do szpitala, własnie z powodu nerek.
Gdy pacjent jest na oddziale ma codziennie pobieraną krew, więc wyniki sa monitorowane na bieżąco. W razie potrzeby dostaje kroplówkę lub ma przetaczaną krew. W ostatnim etapie leczenia, z powodu bólu w jamie ustnej ludzie nie jedzą, więc dożywianie dożylne jest z reguły koniecznością. Czy ktoś zawsze towarzyszy Twojej mamie w drodze do szpitala? Czy ciągle dostaje chemię?
Wolanka, przede wszystkim niech Mama zgłasza wszystkie niedogodności związane z leczeniem lekarzowi prowadzącemu. On postara się to w jakiś sposób zminimalizować lekami.
Wolanka napisał/a:
Na tym etapie leczenia bardzo jej niedobrze bo jeszcze ma dużo flegmy
Na rozrzedzenie tej flegmy ja brałam ACC 600 raz dziennie (na receptę) - można kupić ACC 200 (bez recepty) ale brać 3 razy dziennie - może być to męczące albo wręcz niemożliwe jeśli Twoja Mama ma już problemy z przełykaniem.
Byłam w podobnej sytuacji jak Twoja Mama i mi lekarka na flegmę przepisała Mucofluid - w areozolu do nosa - u mnie sprawdza się do tej pory, więc polecam
Wolanka napisał/a:
I niestety bardzo słaba jest
I nic dziwnego skoro pije 1,5 nutridrinka dziennie i nie pije.
To brutalne ale Mama musi się zmuszać. Traktować jedzenie i picie jak lekarstwo. Nie może żyć tylko na kroplówkach. Chyba, że lekarze zadecydują o żywieniu dożylnym, czy sondą do żołądka.
Ja miałam taki kryzys w 5 tygodniu, nic nie jadłam a nutridrinka na 2 razy piłam i to z wielkim trudem. Dostałam kroplówki z glukozy i elektrolitów, zrezygnowano z chemii i zmuszałam się aby jeść. Później już było lepiej i dotrwałam do koca leczenia.
Czy Mama też bierze chemię?
Niech Mama mówi wszystko lekarzowi, oni od tego tam są żeby pomóc. Oczywiście wiem po sobie, że jak człowiek jest tak osłabiony leczeniem to ciężko samemu o siebie zawalczyć. Może warto żebyś z mamą pojechała i wszystko lekarzowi powiedziała, nawet pomimo jej sprzeciwu - przecież to dla jej dobra.
Pozdrawiam i życzę siły i cierpliwości
Trzymam kciuki żebyście szczęśliwie dobrnęły do końca leczenia
Kochani ! Jak było do przewidzenia mama wylądowała w szpitalu na dłużej. Lekarz stwierdził że nie będą ja kłuć codziennie i że jak nic nie je to trzeba ja "dokarmić". Ma okropna chrypkę praktycznie nie może mówić i bardzo spieczone wargi. Smaruje je lignokaina , nie wiem czy dobrze. Zobaczymy , co zaproponują teraz i oczywście czy będzie dalej chemia. Zapewne w szpitalu pobędzie do końca leczenia, chyba że jakimś cudem zacznie jeść. Dzięki wszystkim i serdecznie pozdrawiam. Iwona
I to jest bardzo dobra wiadomość. Ty będziesz o mamę spokojniejsza, a i mama będzie mniej cierpieć bo z miejsca lekarze zainterweniują jak będzie taka potrzeba. Dokarmią, wzmocnią lekami...
Witam po przerwie!Właśnie dzis odebrałam mamę ze szpitala. Miała 35 naświetlań i 6 chemioterapii. Czuje sie dość dobrze, oczywiście ma spalone gardło i nie może jeść, jest też dość słaba, ale to jakby normalne. W wypisie który dostała jest informacja że to rak migdałka cT4N2c = IVa i z tego wynika że są złe rokowania na przeżycie 5 lat. A wcześniej ordynator oddziału gdy badał laryngologicznie mamę stwierdził że "raka nie ma, proszę jak pieknie sie leczy". Ja również byłam u niego na rozmowie, co nie było takie łatwe, bo zapisy , terminy itd, ale nic sie nie dowiedziałam oprócz tego że leczenie trwa i że jak zasieje marchewkę to od razu jej nie zbiorę. Rozmawiał ze mną jak z głupkiem. powiedział że kontrolna tomografia może być po 3 miesiącach po zakończeniu leczenia, a te tomografie co były w trakcie leczenia nie są diagnozujące. Więc ja już nie wiem czy jest z nią tak źle że lekarz nie chce mówić i opowiada jej bajki że raka nie ma? Kontrolna wizyta 10 sierpnia, ale teraz dopiero zaczynam sie martwić. Może ktoś miał podobny wypis i wie czym to pachnie. Pozdrawiam
W wypisie który dostała jest informacja że to rak migdałka cT4N2c = IVa i z tego wynika że są złe rokowania na przeżycie 5 lat. A wcześniej ordynator oddziału gdy badał laryngologicznie mamę stwierdził że "raka nie ma, proszę jak pieknie sie leczy".
Proszę nie odbieraj tego do siebie ale uważam, że czasami gdybyśmy stosowali się do proponowanego regulaminu Forum ( prosimy o zamieszczenie wyników posiadanych badań) to unikali byśmy takich sytuacji jak Twoja. Czasami słowo wypowiedziane przez lekarza: "raka nie ma, proszę jak pięknie się leczy...", lub temu podobne cieszą nas na tyle, że zapominamy z jaką chorobą walczymy. U Twojej mamy stwierdzono i leczono Nowotwór migdałka z przerzutami do regionalnych węzłów chłonnych czyli szyi i to obustronnie ale wiemy to dopiero teraz gdy o tym napisałaś. Tak lekarz miał rację mówiąc, że tomografie wykonywane w trakcie leczenia nie są diagnozujące proces wyleczenia. Dopiero TK (tomografia) lub MRI (rezonans magnetyczny), który wykonuje się nie wcześniej niż trzy miesiące od zakończonego leczenia daje pierwszy obraz po leczeniu. Wtedy też (a są i tu na Forum w opisach dostępne przykłady - w moim przypadku zresztą też), czasami okazuje się, że na węzłach chłonnych lub guzie pierwotnym są jeszcze widoczne zmiany ( guzy), zmiany określane jako martwicze. Organizm potrzebuje czasu aby je wchłonąć i wydalić. Szczęśliwsi mogą czuć się Ci u których pierwszy TK lub MRI wykaże, że ich już nie ma. Pierwsza kontrola 10 sierpnia jest tylko taką ogólną kontrolą stanu pacjenta. Wykonuje się wtedy tylko rutynowe ( buzia, język na brodę, lusterko) laryngologiczne badania kontrolne i oczywiście bada nas radioterapeuta-onkolog. Wtedy też zwykle dostajemy skierowanie na TK lub MRI bo czas oczekiwania np. w DCO jest dwa miesiące i z wynikami po około trzech miesiącach od zakończenia leczenia jesteśmy ponownie na wizycie i jest pierwszy dokładny obraz naszego leczenia. Do tego czasu każdemu z nas pozostaje wiara w to, że jest wszystko dobrze czego bardzo życzę Twojej mamie. Poza wiarą pamiętać musimy o samokontroli skutków ubocznych i badaniach w rejonie. A co do statystyk i rokowań przeżycia; proszę nie zagłębiaj się w te dane... pozostaw wszystko medycynie i Bogu.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum