Wiem że od tego tu sie zaczyna wiec przedstawię wynik badania histopatologicznego:
Do badania otrzymano macicę 9x5x4cm 370g z przydatkami. W orębie jajnika lewego lito torbielowaty guz śr.17cm. Powierzchnia obydwu jajników nierówna.
Histologicznie:
CYSTADERMACARCINOMA PAPILLARE SEROSUM PARTIUM ENDOMETRIOIDES G3 OVARI UTRIUSQUE
Naciek raka obecny na powierzchni obu jajników , jajowodów , tylnej powierzcni trzonu macicy , w obu przymaciczach , obrębie sieci oraz na pT3b.
LEIOMYOMATA CORPORIS ET COLLI UTERI ENDOMETRIM AUTOLYTLUM
PORTIO VAGINALIS SINE LAESIONIBUS
Poziom CA125 przed operacją 1122 , a obecnie 15.
Proszę mi powiedzieć jakie sa rokowania.
Mama jest po trzeciej chemii (Taxol, cisplatinum) po 2 pierwszy raz spadły jej leukocyty,
dostała Neupogen (7szt) po kolejnej chemii na 3 dzień potwornie osłabła (w piatek)
W poniedziałek zrobiliśmy morfologie i leukocytów znów było tylko 900 (!) Do tego zaczęły dochodzić omdlenia,
We wtorek pod wieczór mama zemdlała i ciężko było ją docucić, wczoraj dostałam skierowanie do szpitala na hematologię ale nie było miejsc w szpitalach i w końcu położyli mamcię na Internie w 4osobowej sali.
Czy te osłabienia po chemioterapii są normalne, czy może jest to efekt zbyt silnej chemii ?
Niestety pani onkolog się prawie obraziła po sugestii że może można byłoby słabszą dać...
Przy chemii takie rzeczy się zdarzają, daje się maksimum jakie można, osłabienie chemii daje nieproporcjonalnie dużą stratę na skuteczności. To o co możesz prosić lekarza, to żeby następną chemię podać w warunkach szpitalnych (jeżeli lekarz zdecyduje się kontynuować). Możesz również rozważyć konsultację (prywatną) u jednego ze znanych specjalistów od chemioterapii, ale musiałabyś podać wszystkie dawki, wszystkie wyniki i najlepiej pokazać mamę (niewielu lekarzy omówi takie sprawy bez rozmowy z pacjentem) Jeżeli się na taką drogę zdecydujesz to lepiej na początku kuracji, żeby później nie szukać "lekarza ostatniej szansy".
Niestety nie ma podanych na wypisach dawek jakie mama dostaje...
Mama chemię dostaje w klinice... i zaraz po chemii jest wypisywana do domu... A "efekty" działania chemii wychodzą dopiero po dwóch dniach...
Gdziekolwiek mama nie jest leczona, ma prawo do pełnej kopii swojej dokumentacji, zwykle w szpitalach są specjalne komórki które przygotowują takie kopie, kopię się zamawia (płaci koszty kserowania) i dostaje po kilku dniach (do 2 tygodni). Jak każą wypełniać formularz lub pisać podanie to należy napisać "w celu konsultacji" i nie wdawać się w żadne szczegóły i tłumaczenia, taka kopia to prawo chorego tylko jeszcze niewielu się upomina. Ja osobiście uważam, że taką kopię po każdym etapie leczenia trzeba sobie zrobić. Co u mnie to ja pilnuję, w trakcie mojego życia niejedna moja dokumentacja została zniszczona lub zgubiona w trakcie jakiejś reorganizacji.
Nawet jeżeli rutynowo ta chemia jest podawana ambulatoryjnie, to można prosić żeby ze względu na powikłania przyjęto chorego do szpitala - za taką prośbę onkolog nie powinien się obrazić.
Jeżeli mogę Ci doradzić to podszkól się trochę ogólnie w temacie, jeżeli znasz angielski to www.cancer.gov jest najlepiej opracowany i obejmuje wszystkie poziomy. Na tym forum w ciągu 2-3 godz czytając wszystko w tym dziale co dotyczy układu rozrodczego będziesz miała dobry obraz jak to wszystko przebiega. Niełatwa droga przed Tobą, ale trzeba ją przejść - chyba lepiej z otwartymi oczami? Powodzenia
No i chemioterapia zakończona przed czasem TK pokazało jakiś cień ale pani doktor stwierdziła że to może być blizna pooperacyjna.
Markery niskie i kolejna kontrola za miesiąc.
Ale co się stało. Mama traci czucie w kończynach. Są wciąż zdrętwiałe , piekielnie bolą a w stopach ma wrażenie jakby buty były wyłożone gwoździami. Lekarka rodzinna stwierdziła że to może być porażenia nerwów...
Czy da się to jakoś leczyć? Dr. onkolog nie dał na to żadnych leków a mama cierpi.
Czy ktoś zna metody które mogłyby pomóc??
Jest to powikłanie po chemioterapii - polineuropatia obwodowa. Czy zgłosiłyście to może onkologowi? Wiem, że czasem konieczne jest stosowanie leków pomagających w regeneracji nerwów.
Pozdrawiam ciepło.
Witam , tak zgłaszane od początku...
Pierwsza chemia jaką mama dostawała okropnie działała na krew... Praktycznie po każdej chemii leukocyty leciały na łeb na szyję... raz było tak źle że wylądowała w szpitalu 2 dni od przyjęcia chemii... Pani onkolog chemię zmieniła i ta zmieniona chemia "rzuciła" się naręce i nogi...
Proszę podpowiedzcie jak i czym ,u jakiego lekarza się to leczy???
Pani onkolog twierdzi że ona nie może nic na to przepisać...A mamie każdy krok sprawia ogromny ból...
Właśnie mija rok od zakończenia (przedterminowo) pierwszej chemioterapii. Planowałam w świeta świetować również rocznicę wygranej bitwy z rakiem, Miał być tort w ramach niespodzianki dla mamy...
Niedawno gdy byłam na wizycie u naszej p.ginekolog uslyszałam coś czego nikt mi wcześniej nie powiedział... To cud że mama jeszcze żyje... że świetnie wyglada i dzielnie sie trzyma...
Dziś odebrałyśmy wyniki kontrolnego badania CA125. Od zakończenia leczenia grzecznie trzymały się na poziomie ok 9 a na dzisiejszym wyniku jest 38. Niby teoretycznie mieści się to jeszcze w granicach normy , bo zakres referencyjny jest do 40 , niemniej to już bliziutko magicznej granicy. No i fakt że jeszcze 3 m-ce temu były 4 x niższe . Czy to świadczy o wznowie/przerzutach? Na jakie organy "rzuca" się ten typ nowotworu?
Dziś odebrałyśmy wyniki kontrolnego badania CA125. Od zakończenia leczenia grzecznie trzymały się na poziomie ok 9 a na dzisiejszym wyniku jest 38. Niby teoretycznie mieści się to jeszcze w granicach normy , bo zakres referencyjny jest do 40 , niemniej to już bliziutko magicznej granicy. No i fakt że jeszcze 3 m-ce temu były 4 x niższe . Czy to świadczy o wznowie/przerzutach?
Wartość mieści się jeszcze w granicach normy, ale bardzo niepokojący jest jej znaczny wzrost.
Obawiam się, że bardzo prawdopodobnie może to świadczyć o wznowie.
W tej sytuacji konieczna jest pilna konsultacja w celu zweryfikowania procesu wznowy
i ewentualnego rozważenia sposobu leczenia ratującego.
nikka napisał/a:
Na jakie organy "rzuca" się ten typ nowotworu?
Rozsiew zwykle następuje poprzez lokalny układ chłonny i sąsiadujące narządy miednicy (jajowody, macica)
stopniowo drogą limfatyczną/krwionośną do dalszych lokalizacji (wątroba, płuca, mózg, kości).
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dziękuję za odpowiedź Richelieu.
Wizytę mamy jutro , z artykułu wynika że mama bedzie pod ścisłą obserwacją prawdopodobnie. Odezwę się jak bedę coś wiedzieć...
Wygląda na to że pozostanę z Wami na dłużej... Zarówno USG jak i TK wskazują na wznowę procesu nowotworowego na kikucie macicy :(
Na 20 kwietnia termin operacji. Wielkość "zmiany" - 32x30x20mm . Mama nie odczuwa żadnych dolegliwości w okolicy podbrzusza . Nawet mówi że z nogami trochę lepiej...
No nic , czekamy , przed nami jakiś miesiąc nerwówki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum