Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się => w tym wątku <=
Witam
Dołaczyłam do tego forum z przyczyn niestety oczywistych
- diagnoza, rak piersi naciekajacy NG-2. G-2
Jakby tego jeszce bylo malo, obraz tomagrafu komputerowego wykazal 4 przerzuty do watroby (najwiekszy 25 mm)
Zalozylam ten temat, bo chce udowodnic, ze raka mozna wyleczyc ( nawet jesli bylby z przerzutami).
Moze to i pycha z mojej strony, ale ja wiem, ze sie nie dam rakowii juz:)
mam juz wyniki markerow i receptorow, gdyby ktos ktos kto sie na tym zna to zinterpretowal bylabym wdzieczna:
marker AR(+) 100%
ER (+++)
PR(++)
Ki67(+) 25%
Dodam, ze czuje sie swietnie, nic mnie nie boli, a w te przerzuty do watroby po prostu nie wierze ( tk tez moze sie mylic)
3 kwietnia mam rozpoczac pierwsza z 9 cykli chemii czerwonej brrr, sama jeszce nie wiem co zrobie, moze tak sobie ja odpuscic?
Jakie macie doswiadczenia z chemia czerwona?
Pozdrawiam wszytkie towarzyszki niedoli:)
[ Dodano: 2012-03-28, 12:16 ]
aha dodam jeszce jeden wynik, chyba istotny
HER2( +)
czy to oznacza wynik pozytywny czy negatywy?
Wysoce dodatni ER i dodatni PR mówią o hormonozależności nowotworu i możliwości zastosowania hormonoterapii.
Stopień złośliwości nowotworu jest średni, niestety z Twoich słów wynika, że stadium zaawansowania wysokie.
Przypuszczam, że późno wykryte, zbyt późno, niestety, co nie pozostaje bez wpływu na leczenie.
Nie rozumiem sensu Twojej wypowiedzi o "odpuszczeniu sobie chemii" (tzw. czerwona zawiera doksorubicynę).
Jeśli zrezygnujesz z tej terapii, dajesz "zielone światło" dalszej progresji choroby.
miećhaka_na_raka napisał/a:
Moze to i pycha z mojej strony, ale ja wiem, ze sie nie dam rakowii juz:)
Tego Ci serdecznie życzę. Ale nie lekceważ choroby, bo czeka Cię bardzo trudna walka.
Pozdrawiam i witam Cię na forum.
[ Dodano: 2012-03-28, 12:37 ]
uzupełnienie:
HER2: 1+ oznacza wynik ujemny, co jest dobrym czynnikiem, chociaż niestety nie najważniejszym.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Kochana Ja o chemii mogę powiedzieć jedno - Nie taka straszna czerwona jak ją malują
Moja Mamcia bardzo dobrze znosiła wszystkie wlewy
Nawet nie myśl o odpuszczaniu sobie czegokolwiek Kobitko która ma haka na Raka
Dasz sobie rade - a my będziemy Cię wspierać
_________________ " Złapać wiatr , pokonać strach i być ..."
Moja Mamcia 01.10.1954 - 06.04.2012
dzieki za szybkie odpowiedzi:)
wlasnie skonczylam serfowanie bo "antyrakowych blogach" hehe i doszlam do wniosku, ze rak to przede wszystkm choroba umyslu i wlasnie umyslem( przy wsparciu tradycyjnych metod brrr) mozna ja pokonac.
A wlasciwie nie pokoac, tylko zrozumiec, na tym innym ,subtelnym pozomie hehe( ale pieprze:)), sorry .
Anway, czy znacie z wlasnego dowiadczenia przypadki kiedy obraz tomografu komputerowego mogl pokazac bledne dane?
Chodzi mi o to, czy to mozliwe ze jednak nie mam przerzutow do watroby, zwlaszcza ze rozmiar mojego guza wg USG to niecale 2 cm, mam 3 powiekszone wezly chlonne tylko w pasze lewej, ( w piersi lewej mam guza), czyste pluca i pozostale narzady, kosci mnie nie bola(wyniki scyntografii bede 2 kwietnia), no i biopsja wezlow chlonnych wykazala tylko krew(onkolog twierdzi, ze to nic nie znaczy, ze po prostu igła nie natrafla w odpowieni material badawczy hehe)
W ogole to odnosze wrazenie, ze onkolodzy wola zawsze "przeszacowac" niz "niedoszacowac" hehe, i im gorzej dla mnie tym dla nich lepiej.
W kazdym razie spadlo to na mnie jak grom z jasnego nieba, po 2 tygodniach buntu, doszlam do jednej konkluzji-NIE DAM SIE I JUZ, ZNAJDE HAKA NA RAKA!!!
Dzieki za chec wsparcie, to wazne pogadac o tym z kims kto zna to nie tylko z teorii.
Zwijam sie z netu, ide w plener zrozumiec dlaczego mam raka.:)
Dodam, ze czuje sie swietnie, nic mnie nie boli, a w te przerzuty do watroby po prostu nie wierze
ja mając przerzuty nie tylko do wątroby jeszcze do nie dawna czułam się świetnie
lekarze na konsultacji mając moje wypisy (widząc mnie pierwszy raz)- pytali czy to są moje wypisy?
Tego Ci serdecznie życzę. Ale nie lekceważ choroby, bo czeka Cię bardzo trudna walka.
A moze dlatego, że tę chorobę traktuje się jak walkę, cięzka bitwe na smierc i zycie ktora nalezy rozegrac, tak malo jest w niej wygranych?
Robiac badania w instytucie Onkologii w Gliwicach po raz pierwszy( potem juz do tego przywyklam) uderzyla mnie ta panujaca wszedzie apatia i jakas bierna rezygnacja chorych.Tak jakby zostali napietnowani i juz ma tak pozostac.
Ludzxi tam przebywajacych dzieli sie na tych" nieskazonych "i" skazonych" choroba.
Od razu widac kto ma a kto nie ma raka, wystarczy przyjrzec sie twarzom tych "skażonych". Jakas taka berna rezygnacja:(
Moze to tylko moje subiektywne odczucia, nie wiem , ale na pewno, nigdy przenigdy nie dam sie rakowi, w sensie ze bedzie wplywal na moja psychike, ze stane sie zrezygnowana ofiara.
Ktos kiedyz powiedzial, ze niemozliwe jest niemozliwym tylko wtedy gdy wiemy ,ze to niemozliwe, tak samo moze byc z rakiem, jesli wszyscy twierdza ze jest nieuleczalny i tak sie zachowuja to bedzie nieuleczalny.
Ja mam glebokie, intuicyjne przekonanie, ze raka nawet z przerzutami, mozna pokonac, treba tylko znalezc "klucz":)
i wlasnie mam zamiar go poszukac:)
[ Dodano: 2012-03-29, 08:56 ]
akos6 napisał/a:
mogłabyś opisać jak u Ciebie zaczęła się ta "historia"?
Historia zaczęła sie banalnie, mammorafia wykazala zmianę do dalszej diagnostyki.
Zawalilam sprawe bo juz od dluzszego czasu mialam male wglewbienie w skorze lewej piersi, jednak robiac samobadanie nic nie wyczulam, tlumaczylam to cysta jaka kiedys mialam.W ogole to chyba mialam zacmienie, zamiast od razu na mammografie to chodzilam z tym tak dlugo Dopiero ja zauwazylam wciagniecie brodawki, poszlam na mammografie.
Potem potoczyla sie lawina, usg zrobil lekarz, ktory absolutnie nic nie powiedzial, ze to powazna sprawa, wyznaczyl termin biopsjii za miesiac ( sic!), napisal jakies nic mi nie mowiace rozpoznanie i tyle.Dobrze, ze z ciekawosci zerknelam do netu zo oznacza tajemnicze BIRADS 5.
OD razu zrobilam biopsje prywatnie, na drugi dzien mialam juz wynik: komorki rakowe!
Przerzylam szok, najpierw chcialam gdzies uciec, zaczyc sie w mysia dziure hehe i tam umrzec hehe, potem rodzina i przyjaciele postawili mnie na nogi i zaczelam myslec w miare rozsadnie.
Zaczelam czytaj wszyko o raku,"oswajac" chorobe, teraz jestem przekonana , ze z tego wyjde, musze tylko znalezc przyczyne/
Pozdrawiam wszystkich serdecznie:))
Robilam dzis badanie krwi, zupelnie zapomnialam ze wczoraj mialam miec robione UKG serca, ale udalo sie przelozyc na 3 kwietnia, tuz przed chemia brrrrr.
Czuje sie super, moze to dlatego , ze pije swiezo wyciskane soki owocowo- warzywne,
boje sie chemii , mam wrazenie ze sama sobie poradze z rakiem, bez trucia organizmu,
to niemozliwe, zeby wlasne komorki zabily czlowieka...
Podobno komorki rakowe sa niesmiertelne, wiec moze "one" probuja nas ocalic?
Musze konieczne zrozumiec co sie dzieje z moimi komorkami, co chca mi przekazac?
Podobno komorki maja pamiec, moga nawet "pamietac" informacje przekazywane przez komorki z zupelnie innego organizmu.
Czuje jakas irracjonalna niechec by zabijac moje komorki nowotworowe chemia, wole je w jakis sposob sklonic by samoczynnie zaniechaly ten szalenczy podzial.
Sorry ze sie tak rozpisuje, wiem, forum sluzy do dyskusji a nie do monologow hehehe, w kazdym razie jestem tu po to by udowodnic ze mozna wyjsc z raka nawet z przerzutami.
Poza tym odkrylam ze czlowiek chory na raka ma mniej zahamowan i wlasciwire przestaje zwracac uwage na banaly i niepotrzebne konwenanse.
See you
Caly dzien czytalam ksiazke "Rak nie jest chorobą", wlasnie skonczylam i chialam sie podzielic uwagami, jesli mozna, bo juz sama nie wiem co robic, mam totalny metlik w glowie.
W tej ksiazce jest ukazane zupelnie inne podejscie do raka, wg autora , rak nie jest choroba ale reakcja organizmu na szok toksyczny jaki w nim wystepuje, i to podobno wlasnie dzieki rakowi jeszce zyjemy, bo jak by nie powstal to nastapilaby zapasc organizmu
Nie wiem co o tym sadzic, ksiazka jest kontroweryjna, ale rowniez daje wiele informacji merytorycznych, np, nie wiedzialam , ze komorki rakowe sa beztlenowe i nie moga przezyc srodowisku gdzie jest duzo tlenu w plynie miedzykomorkowym.
Albo ze przetwarzaja kwas mlekowy w postaci fermentacji w glukoze, ktorej potrzebują dziesiecokrotnie wiecej od normalnych komorek.( Podobno nalezy unikac bewzglednie cukru przy raku)
Generalnie, autor twierdzi , ze kazdego raka mozna wyleczyc, pod warunkiem ze stworzy sie organizmowi odpowiednie warunki do samouzdrowienia.
Pisze tez ze bezwzglednie nalezy unikac chemii, bo to zniweczy szanse na samozuzdrowienie organizmu.. i tu juz nie wiem co myslec.
Poddac sie chemii- zle, nie poddac - jeszce gorzej!
Nie wiem co robic,? Moze jakies sugestie?
1. Na tym forum zajmujemy się metodami leczenia nowotworów w oparciu o medycynę konwencjonalną (naukową, akademicką), o czym mówi choćby Regulamin (cz. II, pkt 9).
2. Nasze stanowisko wobec osób twierdzących np. "ze bezwzglednie nalezy unikac chem[ioterap]ii" wyłożone jest tutaj.
3. Oczywiście to Twoja sprawa i Twoje zdrowie i życie; możesz kierować się radami tych osób, którym ufasz i uważasz, że doradzą Ci lepiej i według ich rad oraz swego uznania postępować.
Jeśli jednak chcesz znać moje zdanie (a pewnie także większości forumowiczów) na ten temat,
to jedynie Twoja współpraca z lekarzem onkologiem i podjęcie leczenia pod jego opieką i kierunkiem pozwoli Ci uzyskać optymalne (możliwe do uzyskania) efekty terapii - przy czym mając na uwadze zaawansowanie choroby (przerzuty, o których pisałaś), powiem uczciwie, że nie wiem, czy i jak duże mogą być szanse na powodzenie terapii i wyleczenie.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Twoje optymistyczne podejście do sytuacji jest wspaniałe i godne naśladowania, ale w całym okołodiagnostycznym szoku postaraj się zachować rozsądek i weryfikuj jakość materiałów, które wpadają Ci w ręce. Oto co pisze bowiem o sobie autor wspomnianej przez Ciebie książki:
Cytat:
I am a medical intuitive; a practitioner of Ayurveda, iridology, shiatsu, and vibrational medicine; a writer; and an artist.
Zastanów się czy postawić na udokumentowane, poddane wieloletnim obserwacjom, owszem trudne, ale dające rezultaty leczenie konwencjonalne, czy na intuicję przypadkowego faceta bez wiedzy medycznej. Jeśli będziesz dalej oddawać się podobnym lekturom, to dowiesz się, że z raka "uleczą" Cię soki, lewatywy, przykładanie rąk do głowy, zioła z Peru, pestki albo transfer energii od jakiegoś "specjalisty medycyny niekonwencjonalnej". Medycyna jest jedna i albo dajesz sobie szansę na osiągnięcie jakichś rezultatów, albo czynisz ze swojego życia szalony eksperyment.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę samych rozsądnych decyzji, które zaowocują jak najlepszym zdrowiem.
Jeśli jednak chcesz znać moje zdanie (a pewnie także większości forumowiczów) na ten temat,
to jedynie Twoja współpraca z lekarzem onkologiem i podjęcie leczenia pod jego opieką i kierunkiem pozwoli Ci uzyskać optymalne (możliwe do uzyskania) efekty terapii - przy czym mając na uwadze zaawansowanie choroby (przerzuty, o których pisałaś), powiem uczciwie, że nie wiem, czy i jak duże mogą być szanse na powodzenie terapii i wyleczenie.
Dzięki za wyrażenie opinii.Wnioskujac z autorytatywnego tonu- jestes lekarzem?:)
Co do szansy na powodzenie terapii i wyleczenia, nie sadze zeby ktokolwiek , nawet lekarz wiedzial jak przebiegnie choroba, uwazam ( i tutaj kieruje mna rozsadek, a nie
jakas hipotetyczna intucija), ze tak wlasciwie jedyna osoba, ktora ma najwiekszy wplyw na powodzenie terapii jest sam "zainteresowany" czyli pacjent.
Nigdy nie chorowalam, nie mam wiec doswiadczenia zupelnie z lekarzami i sluzba zdrowia, ( i stad moze ten moj "optymizm"), ale uderza mnie to "nabożenstwo" z jakim podchodza onkolodzy i czasami sami pacjenci do choroby nowotworowej, to piętno "nieuchronnosci" i ten wyniosly stosunek niektorych lekarzy do pacjentow.
Gleboko wierze w to, ze mamy wplyw na wlasny los i na wlasny stan zdrowia i abastrahujac juz od tych mniej lub bardziej oszolomskich metod alternatywnych, gleboko wierze w to ze stan umyslu moze wplywac na przebieg choroby.
To czy poddam sie leczeniu konwencjonalnemu czy alternatywnemu, tak wlasciwie jest malo istotne, istotne jest to by zachowac "podmiotowosc" w tym calym bajzlu, by nie dac sie sprowadzic do roli ofiary zlapanej w pulapke gloszacych ex catedra wyrokow lekarzy!
[ Dodano: 2012-04-01, 00:30 ]
Agnieszka00 napisał/a:
Zastanów się czy postawić na udokumentowane, poddane wieloletnim obserwacjom, owszem trudne, ale dające rezultaty leczenie konwencjonalne, czy na intuicję przypadkowego faceta bez wiedzy medycznej. Jeśli będziesz dalej oddawać się podobnym lekturom, to dowiesz się, że z raka "uleczą" Cię soki, lewatywy, przykładanie rąk do głowy, zioła z Peru, pestki albo transfer energii od jakiegoś "specjalisty medycyny niekonwencjonalnej". Medycyna jest jedna i albo dajesz sobie szansę na osiągnięcie jakichś rezultatów, albo czynisz ze swojego życia szalony eksperyment.
Dzieki , oczywiscie wszystko przemysle, rzeczywiscie faceta byc moze troche ponioslo hehe, hmmm chemia hmmm brrrrr, ale mam jeszce dwa dni na decyzje:)
Rowniez pozdrawiam Cie serdecznie:))
Jeśli jednak chcesz znać moje zdanie (a pewnie także większości forumowiczów) na ten temat,
to jedynie Twoja współpraca z lekarzem onkologiem i podjęcie leczenia pod jego opieką i kierunkiem pozwoli Ci uzyskać optymalne (możliwe do uzyskania) efekty terapii - przy czym mając na uwadze zaawansowanie choroby (przerzuty, o których pisałaś), powiem uczciwie, że nie wiem, czy i jak duże mogą być szanse na powodzenie terapii i wyleczenie.
Dzięki za wyrażenie opinii.Wnioskujac z autorytatywnego tonu- jestes lekarzem?:)
Proponuję:
Przede wszystkim ponowne, uważne przestudiowanie treści, a szczególnie pkt. 7, 8 i 9 II cz. Regulaminu Forum i przyjęcie do wiadomości, że korzystanie z zasobów Forum oznacza pełną akceptację zasad wymienionych w w/w Regulaminie;
Przyjęcie do wiadomości i uszanowanie, że na tym Forum dyskutujemy wyłącznie w oparciu o zasady diagnostyczno-terapeutyczne oparte na faktach (Evidence-based medicine).
Wszyscy się tu wspieramy i poszukujemy jak najlepszych rozwiązań, jednak nie czarujemy i nie opieramy na myśleniu życzeniowym. Polegamy wyłącznie na tym, co opiera się na nauce, dowodach i daje realne szanse na dany efekt terapeutyczny.
I nie wprowadzamy w błąd innych, powołując się na źródła o nie zweryfikowanej jakości i treści bogatej w twierdzenia niczym nie uzasadnione (prócz subiektywnych twierdzeń autora danego tekstu).
Z góry bardzo dziękuję za uszanowanie zasad tu panujących - a zatem uszanowanie nas wszystkich (założycieli tego Forum oraz Forumowiczów) - i za współpracę.
pozdrawiam ciepło.
[ Dodano: 2012-04-01, 01:41 ]
miećhaka_na_raka napisał/a:
gleboko wierze w to ze stan umyslu moze wplywac na przebieg choroby.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum