Sorbifen - to tabletki w skład których wchodzi witamina C i siarczan żelaza. Podaje się go w stanach niedoboru żelaza. Leczenie niedokrwistości spowodowanej niedoborem żelaza tymi tabletkami wynosi średnio 3-6 miesięcy.
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Leczenie niedokrwistości spowodowanej niedoborem żelaza tymi tabletkami wynosi średnio 3-6 miesięcy.
Peti dzieki za pomoc,ale to straszny kawal czasu...w tej chorobie;-(Mawiaja ze rokowania statystyczne sa od pol roku do roku,ale ja wiem ze kazdy przypadek jest inny ..i poprostu cholera nie chce w ten czas wierzyc..bo 27 stycznia od diagnozy minie 4 miesiace..
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Gonia, Ela1 ma rację, najpierw zróbcie morfologię, być może nie potrzebne będzie żelazo- każdy przypadek jest inny. To prawda, że żelazo może powodować bóle brzucha, u mojej Mamy doszły jeszcze zaparcia- a wtedy nie brała jeszcze morfiny.
Leczenie anemii tow ogóle długotrwały proces, trzeba się nastawić, że może potrwać. W naszym przypadku było tak, że do 4 chemii Mama nie potrzebowała nic na krew, przy 4 dostała tydzień odroczki+ leki, o których wspomniałam wcześniej (wraz z żelazem) i wyniki poprawiły się w tydzień i to znacznie. Przy następnych odroczeniach i po kolejnych chemiach było już trudniej poprawić wyniki.
Nie zrażaj się jednak, bo każdy organizm jest inny. Wspominałam w, którymś temacie, że moja ciocia jest po operacji guza w piersi, 6 chemiach, i 30 naświetlaniach- jej wyniki są rewelacyjne jak na takie leczenie- po prostu szybko się regeneruje.
Gonia zróbcie morfologię a wtedy lekarz zadecyduje czy i jakie leki są potrzebne Twemu Tacie. Z tego co się orientuję to są różne typy anemii, spowodowane niedoborem różnych składników i w różny sposób się je leczy. Możliwe jest, że lekarz zaleci inne leki- nie róbcie nic na własną rękę, tutaj trzeba delikatnie, żeby Tacie nie zaszkodzić dodatkowo, przecież i tak jest osłabiony.
Trzymam kciuki i zdrowia Tacie życzę
Peti to prawda, że każdy uśmiech mojej Mamy to dla mnie zastrzyk energii...wiem, jakie ta choroba ma rokowania, jak się zazwyczaj kończy, ale ja nie chcę pamiętać Jej cierpiącej, tylko z uśmiechem.
Pozdrawiam.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Witam....
Nie wiem od czego zacząć, bo ręce mi opadają.
W sobotę Mama dorwała się do chodzika i tak"śmigała", że całą noc opłaciła bólem- ogólnie słabo było. W niedzielę nad ranem usiłowałam wezwać pogotowie, Mama zwijała się z bólu, ale dyspozytor po małym wywiadzie zaproponował aby odczekać ( pół godziny wcześniej podałam Mamie Sevredol 20 mg), i dobrze, bo ból zelżał, Mama całą niedzielę choć słaba to posypiała. Zapobiegawczo co 4 godziny podawałam Sevredol- Mama bała się żeby Jej się ból nie "rozhuśtał". Udało się jakoś tę niedzielę przetrwać...noc upłynęła w miarę spokojnie a i na dzisiejszy dzień nie można narzekać.
Nie wiem czy mogła na te bóle mieć wpływ robiona w sobotę lewatywa? Wiem jedno, prawie nic nie dała i zaczynam się zastanawiać jak tu Mamie pomóc, bo jak długo można jeść i nie móc tego z siebie wydalić?
Aha mam pytanie: czy macie jakieś doświadczenie z lekiem o nazwie Forlax? Czy w ogóle warto tym Mamę "kartować", i czy w ogóle jest choć trochę skuteczny?
Dzisiaj pierwszy raz od tygodnia wyszłam z domu na dłużej, ojciec wyzdrowiał i może zająć się Mamą- mi się bardzo dużo zaległości narobiło. Wyszłam a tu deszcz jak jesienią, jak ja nie cierpię takiej pogody.
Kupiłam dzisiaj Mamie, kolczastą piłeczkę do masaży, dłoni i całego ciała- siedzi i turla ją jak kotek. A i zdecydowałam się na buraka w tabletkach- wybrałam forte, żeby Mama nie musiała zbyt dużo łykać tych tabletek. Mama twierdzi, że zaczyna czuć się troszkę mniej zmęczona- od tygodnia łyka kilka na krew....czy to możliwe? Jeśli ona tak czuje, nawet jeśli to tylko placebo to ja się cieszę
Pozdrawiam.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
oj Czkaweczko to mieliście trudną noc - aż w szoku jestem, że Mamusię tak ta noga boli...
O zaparciach - niestety nie pomogę, bo jeśli zdażą się u nas , to leczymy je tak bardziej domowo tzn.jemy suszone morele a na drugi dzień ...fiuuuu...czysto w jelitach
Jeśli buraki pomagają, chociaż tylko psychicznie to dobrze, oby tylko hemoglobinka się poprawiła.
Ściskam
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
czkawko
a próbowaliście na czczo pół szklanki letniej wody z cytryną???
na mnie to działa, 2- 3 dni i powinno sie ruszyć
jest jeszcze jeden sposób,można wsunąć w odbyt wiórek szarego mydła,ale z własnego doświadczenia wiem,że przy dużym zapieczeniu troszkę boli późniejsze wydalanie,no ale wygodniejsze to niż lewatywa
a co do krwi to możliwe,że mama już czuje poprawe,zresztą sama mówiłaś,że śmigała........
ściskam serdecznie
Peti nogi Mamę bolą to prawda, ale w nocy miała bóle w dole żeber i brzucha.
Domowe sposoby niestety nie działają na Mamę- len, śliwki, i morele...no nie wiem jakieś uparte te Mamine kiszki.... A propos metody, o której pisałaś mi wcześniej, znaczy terapii czaszkowo-krzyżowej- ciekaw metoda muszę podpytać czy jest u nas na miejscu ktoś kto by się tego podjął i czy w przypadku mojej Mamy by się to sprawdziło. Dzięki wielkie.
Kama dzięki ogromne, jednak cytryna z wodą tez w naszym przypadku nic niestety nie daje.
Witam...
Jakoś dotrwałyśmy do środy. Bóle jak na razie utrzymują się w stopniu umiarkowanym, chyba dzięki morfinie...jak tylko zaczyna się coś dziać, nie czekamy z podaniem.
Niedowłady niestety nadal dokuczają, ale..no właśnie jest światełko w tunelu. Byłam wczoraj na konsultacji u neurologa, pani doktor (bardzo miła kobieta) odradziła podawanie leków ( Nivalin, Neurolipon), które ponoć mogą powodować wzrost guza? Zaleciła natomiast masaże, terapię dotykiem i hydroterapię.
Udało mi się umówić na jutro Mamę z rehabilitantem, najbardziej polecanym przez wielu znajomych nam lekarzy- ma przyjechać do domu i dopiero na miejscu dowiemy się czy zajmie się Mamy przypadkiem. Najważniejsze, że nie pozbawił nas tej nadziei.
Pocieszeniem w tej nieciekawej sytuacji jest to, że trafiamy na dobrych ludzi.
Wiem sama i lekarze nam to powtarzają, że te neuropatie się cofną, ale kiedy to może nastąpić? Czy może być tak, że ten stan się utrzyma i Mama nie wróci do pełnej sprawności?
Martwi mnie ten stan, ale mam nadzieję, że jutro moje wątpliwości zostaną rozwiane.
Niestety mamy nadal problem z zaparciami, aż się boję co będzie dalej.
Mam jeszcze taki dylemat: pielęgniarka z hospicjum zasugerowała, że Mama jest odwodniona i potrzebuje kroplówki z soli fizjologicznej. Lekarz rodzinna zaleciła nie robić kroplówki, bo boi się o nerki i serce Mamy. Kto ma rację? Dodam, że Mama pije średnio około litra płynów, wydala też coś koło tego. Czy jest w takim razie sens ją nawadniać?
Rodzinna dała nam zlecenie na krew, mamy robić za tydzień, żeby sprawdzić czy leki na morfologię coś dają i czy jest problem z elektrolitami- wtedy będzie decydować czy dajemy kroplówkę. Czy to dobre posunięcie?
Pozdrawiam.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Tak mi przykro, że zmagacie się z takim wielkim bólem. Ta choroba jest wredna, nie dość że odbiera nam bliskich to jeszcze w tak strasznym bólu.
Niestety nie potrafię pomóc ci w sprawie dot. kroplówki.
Myślami jestem z Tobą i Twoją mamą. Życzę mamie jak najmniej bólu.
Jesteś bardzo silną i dobrą osobą o wiele silniejszą ode mnie ... Dajesz mamie to czego najbardziej potrzebuje - wsparcie i bezwarunkową miłość, nie okazujesz przy niej strachu.
Ja sama bardzo boję się przyszłości boję się tego co przyniesie jutro.
Ściskam
_________________ ZAWSZE BĘDĘ CZĄSTKĄ CIEBIE
ZAWSZE CZĄSTKA CIEBIE BĘDZIE ZE MNĄ
Kset chyba nie doceniasz siebie. Ja nie jestem taka silna, w środku to jestem taki bojuch, cała się trzęsę jak mam coś załatwić, że się nie uda, że nie wyjdzie...ehhh. Również bardzo boję się przyszłości i tego co przyniesie jutro. Taki już los chorych i ich rodzin.
Mama niestety bólowa, noc przespała spokojnie jak dawno się nie zdarzyło i to dobrze, ale nad ranem atak bólu kręgosłupa. Podałam 20 mg Sevredolu, nie pomogło, po godzinie zadzwoniłam po karetkę. Nie przysłano, p. dyspozytor zaproponował podanie Ketonalu Forte i odczekanie godziny (sytuacja prawie taka sama jak w niedzielę- zresztą dyspozytor ten sam pamiętał mnie). Podałam Ketonal, Mama się uspokoiła, trochę przysypia, po 4 godz. czyli ok. 10.00 podałam ponownie 20 mg. Sevredolu i czekamy.
Po południu mam zamiar dzwonić do lekarza z hospicjum, niech zweryfikuje leczenie p/bólowe- chociaż we wtorek była pielęgniarka i powiedziała, że Mama ma dobrze leki ustawione ...no nie wiem? W takim razie dlaczego boli?
Jeszcze jedna sprawa przeczytałam na forum, że masaże osób chorujących na nowotwory są niewskazane...lekarz zaleca, więc ja już naprawdę nie wiem co i jak? Dzisiaj ma przyjść rehabilitant, o co więc go pytać, i na co zwrócić uwagę?
Może macie jakieś doświadczenie w tej kwestii? Będę dozgonnie wdzięczna za jakieś sugestie.
Pozdrawiam.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Wczoraj był rehabilitant, porozmawiał z Mamą stwierdził, że to może być wina kręgosłupa na odcinku piersiowo-lędźwiowym (nie wiem czy nie pomyliłam), chodzi chyba o 10-ty kręg. Niestety nie miałam przy sobie zdjęcia tego odcinka, tylko opis- ale zdjęcie się znalazło, jutro Pan przychodzi i zadecyduje co i jak po obejrzeniu zdjęcia- podobno musi zobaczyć swoim okiem. Powiedział, że niekoniecznie są to tylko neuropatie, ale ogólne cały organizm wraz z kręgosłupem tak zareagował na chemię. Sympatyczny mężczyzna, bardzo serdeczna twarz ponadto długoletnie doświadczenie i świetne podejście do pacjenta.
Ja jestem pełna nadziei, Mama czeka jak zbawienia- płacze bidulka z przejęcia a ja pozwalam jej się wypłakać. Bardzo szybko się wzrusza....
Coś czuję, że spać dzisiaj nie będę, za dużo myśli się kłębi i ciekawa jestem co jutro?
Mam jeszcze prośbę. Czy ktoś mógłby m,i na ludzi, zrozumiały język przetłumaczyć ten opis? To co znalazłam to dla mnie trochę mało.
RTG Kręgosłupa piersiowego.
"W kręgosłupie Th cechy zaniku kostnego, sklerotyzacja listewek granicznych, wielopoziomowe, niewielkie przewężenia tarcz m-kręgowych oraz stereofity na krawędziach trzonów. Ewidentnej destrukcji kostnej w kręgosłupie Th nie stwierdzono."
Czy jest to opis, którym trzeba się martwić? Już nie wiem co o tym wszystkim myśleć?
Pozdrawiam.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum