Mialo byc pomodlic, wiem ze zrozumialas, mimo to przepraszam za literowke.
Pomodle sie za Taty zdrowie.
Wiara czyni cuda, i ja o taki sie pomodle.
Trzymaj sie wspaniala corko Taty.
[ Dodano: 2016-03-02, 09:26 ]
Raz jeszcze,
Uwierz do tej mysli nie da sie przyzwyczajic, nie ma czegos takiego, wiemy ze to nastapi ale liczymy na rok,miesiac, dzien... a kiedy nastepuje okazuje sie ze nie bylismy na to gotowi.
Dystans masz tylko tego nie widzisz, ja tez nie widzialem, ale teraz wiem ze byl, byl dystans do choroby jak bym go nie mial to zagryzl bym onkologa kiedy powiedziel ze dalsze leczenie nie ma sensu... brakuje czasem zdrowego rozsadku ale dystans jest.
HD zadba o usmierzenie bolu, o to nie musisz sie martwic, natomiast Ty zadbaj o Tate, dobre jedzonko tez jest wazne, ja w grudniu smarzylem grila po to aby Tesc cos co lubi zjadl, a wiedzialem ze latem juz go nie bedzie.
Twoje uczucie zalamania, tez przez to przechodzilem, ostatnia wizyta w szpitalu Tescia, czasem sam do siebie gadalem, juz nie daje rady, dzieci do szkoly, praca a moja to pelen tydzien gotowosc 24 na dobe, dowiesc jedzenie do szpitala, wieczorem zajrzec aby nie siedzial sam, co prawda na zmiane z zona, ale uwierz mi masz jeszcze spory zapas energii, jeszcze nie wiesz jaki power w Tobie drzemie, ja tez nie wiedzialem, dopiero po wszystkim, po pogrzebie nastapilo oslabniecie, zeszla adrenalina i poczulismy zmeczenie.
Dasz rade, nie zapomnij o poplakiwaniu czasami to przynosi ulge, ja dusilem wszystko w sobie, w tej chwili trzesa mi sie rece na tle nerwowym, jestem pod opieka psychologa, razem probujemy z tym walczyc, zalecil mi tez w stanach stresowych spacer do lasu i wykrzyczenie sie, to tez pomaga...
Jezeli czujesz sie zmeczona psychicznie to nawet w hospicium znajdziesz psychologa ktory pomorze poukladac pewne rzeczy w glowie
Marcin J, może masz rację...sama nie wiem, ale ja chyba nie jestem tak silna jak Ty. Bardzo podziwiam Was za to co zrobiliście dla Twojego teścia. Sama chyba nie mam tyle siły. To wszystko chyba mnie przerasta. Zawsze byłam delikatną osobą, a teraz już w ogole się rozklejam. Dodatkowo mam wrażenie, że wszyscy dookoła uważają że powinnam już pogodzić się z tym co nas czeka. Wczoraj usłyszałam wprost od jednej z ciotek, że powinnam się już z tym pogodzić. W końcu od kilku miesięcy wiemy, że jest źle. Takie jest życie, że rodzice odchodzą. No cóż, takie życie. Tylko szkoda, że nikt nie pomyśli co ja czuję. Jestem przed 30, mama od lat żyje w swoim świecie, w pewnym stopniu został mi tylko tato. A teraz ma też jego zabraknąć? To niesprawiedliwe. Miał doczekać się wnuków...
Wiem, za jakiś czas się podniosę ale na razie jest mi bardzo ciężko.
Marcin, bardzo dziękuję za ciepłe słowa
Wczoraj i dziś zauważyłam krew w wyplutej przez tatę ślinie. Już kiedyś się pojawiła, ale ostatnio był spokój. Oczywiście cały czas męczy go kaszel, ale HD na razie nic więcej nie podaje oprócz Thiocodinu. Dzisiaj pielęgniarka przywiozła receptę na Hydroxyzinum. Mogę go podać w nocy jeśli tatę będzie bardzo męczyć kaszel. Ma pomóc w zaśnięciu.
patrycja7, ja też walczę z mama z chorobą tak jak Ty ze swoim tatą.
Ja taty juz nie mam, tylko mama mi zostala... juz niedługo pewnie...
mnie w tym roku stuknie 30-stka i również dziś napisałam na forum, że powoli zaczyna brakować mi sił...
Wszyscy tutaj byli lub są w podobnej sytuacji, wielu tutaj dało sobie znakomicie radę więc my też damy.
Z pewnością znajdziemy w sobie pokłady sił i odnajdziemy się w trudnych sytuacjach.
Ja także czuje lęk, mam obawy... jednak nie mamy wyjścia i bliscy teraz najwazniejsi.
To sa ich ostatnie chwile więc musimy dać z siebie wszystko nawet ostatkiem sił-dla nich, bo my kiedyś tam w przyszłości się zregenerujemy.
lilalou, masz rację i wiem, że muszę dać radę dla taty. Muszę mu pomóc, chcę mu pomoc ile mogę, ale widzę, że chwilami mój organizm już się buntuje. Wróciły problemy ginekologiczne, kto re już kiedyś miałam. Przez to mogę mieć problemy z zajściem w ciąże. to wszystko razem mnie dobija. Ale muszę wierzyć, że wszystko się ułoży. I tak jak piszesz, my tu zostaniemy i jakoś się podniesiemy, a ich już nie będzie.
Tato na szczęście od kilku dni czuje się całkiem nieźle. Dokucza mu kaszel, ale duszność się nie pojawia, przynajmniej nie tak silna jak ostatnio...
Trzymajcie się dziewczyny. Dacie radę. Pamiętajcie jednak o sobie, żeby nie przesadzić. Żeby się nie wykończyć.
Marne to pocieszenie, ale miałem 24 lata jak tato mój umarł na raka płuc.
Świat mi się zawalił. Pod koniec tamtego roku mama odeszła na tą samą chorobę.
Ale teraz jestem już stary (41lat) i łatwiej było mi to unieść .
W tych najtrudniejszych momentach człowiek (ja) dostaje nadprzyrodzonych sił.
Nie myślcie co będzie, tylko żyjcie dniem dzisiejszym.
Dzień po dniu, zadanie po zadaniu. Bez wybiegania w przyszłość.
Powiem Wam, że od śmierci mamy minęły 4 miesiące i dopiero puszcza ta adrenalina, która trzymała. Praktycznie co noc mam sny. Cała moja rodzina to odreagowuje.
_________________ Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. – (Aureliusz Augustyn z Hippony)
Trzymajcie sie Dziewczyny.
Tak to niestety juz jest na tym swiecie, moja zona ma 34 lata, jest jedynaczka, i zawsze byla oczkiem w glowie swojego Taty, teraz niestety juz go nie ma, wszyscy przegodzimy gechenne w zwiazku z chorobami najblizszych, ale doprawdy patrzac na ostatnie dni i cierpienie Tescia jestem szczesliwy ze ostatnie stadium tak szybko pozwolilo mu odejsc, ze nie cierpial, a wraz z nim nie cierpielismy my, bliscy.
Wiem tez (dowiedzialem sie juz po smierci), ze moja zona byla dzien przed smiercia i prosila swoja SP babcie a mame Tescia aby zabrala go do siebie, jestem bardzo dumny z mojej zony znalazla w sobie tyle sily aby wyprosic u babci smierc Taty.
Bonaj ma racje, drzemia w nas poklady energi, ktora pozwala wytrwac w tej nierownej walce.
Panietajcie aby zadbac rowniez o sobie, naprawde stres powoduje ogromny wysilek dla organizmu, a skutki tego potrafia wystapic juz po wszystkim.
Ja walcze z opanowaniem drzenia rak juz ponad miesiac, skutek marny...
Bonaj, trafiłeś chyba w sedno moich problemow. Za dużo myślę, szczególnie o tym co będzie. Strasznie boję się jak sobie poradzimy bez taty. Ja mam męża, chcemy mieć dzieci...ale jest mama, opieka nad nią spadnie praktycznie na mnie. Wiem, że będę musiała podjąć jakąś decyzję i przez to mi ciężko. Brat to dobry facet, ale trochę niezaradny, dobrze po 30 a ciągle sam. Martwię się o nich.
Co do tych sił to ostatnio mi ich brakuje. Zdarza się, że nie mam siły wstać do taty w nocy, ale jakoś się zmuszam. Staram się jak najwięcej odpoczywać. Jutro umówiłam się z koleżankami na kawę. Czuję, że jeśli nie wyjdę na trochę od rodziców to zaraz oszaleję. mam nadzieję, że takie oderwanie na chwilę od problemow i rozmowa dodadzą mi trochę sił.
Witajcie Kochani,
Z tatą chyba dzieje się coś nie dobrego. widziałam to dzisiaj w spojrzeniu pielęgniarki z HD. O ile ostatnie 2-3 tyg były całkiem niezłe tak od kilku/ kilkunastu dni zaczyna tracić siły. Widzę, że jest słabszy. Coraz częściej kładzie się do łóżka, wcześnie przysypia. kaszel jest coraz bardziej męczący, poci się cały czas. Do tego mówi, że w gardle czuje jakby jakąś gulę.
Na noc podaję mu Hydroxyzinum i jakoś udaje mu się przysypiać. Pielęgniarka powiedziała żeby przy takich dusznościach i napadach kaszlu podać pól tab Lorafenu, ale tato jest uparty i cały czas twierdzi, że nie potrzebuje.
Pielęgniarka pytała mnie o krew w ślinie, ale ostatnio po Cyclonamine się uspokoiło, ale przed chwilą tato znowu pluł z krwią. Powiedziała mi tylko tyle, że raczej się pogarsza z tego co widzi...
Lekarz czy pielęgniarka z HD potrafią określić czy jest gorzej czy stan jest stabilny, Oni mają z tym do czynienia na co dzień.
Tato ma w domu koncentrator tlenu do lepszego oddychania?, jak nie podpytajcie o to hospicjum.
Może nie jest tak źle skoro tato nie chce łykać leku i mówi, że nie jest mu potrzebny, jak sam poczuje to na pewno poprosi o lek ale przekonajcie Go, że będzie mu po leku lepiej, żeby spróbował.
Trzymaj się, niestety w tej chorobie rzadko kiedy idzie ku lepszemu i musisz mieć tego świadomość.
marzena66, tato ma koncentrator, bardzo często z niego korzysta. Nie wiem sama czy potrzebuje czy nie. Widzę, że nie jest za dobrze. Ciągle wychodzą na niego poty, dodatkowo jest umęczony tym kaszlem. Nie umiem tez powiedzieć czy tato jest świadomy tego co się z nim dzieje. Cały czas te wszystkie objawy tłumaczy odstawieniem papierosów, jakimś przeziębieniem i złą pogodą. Dobrze, że chociaż na noc chce brać Hydroxyzinum. Przynajmniej się wysypia.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: missy: 2016-03-21, 11:38 ] Nie ma potrzeby cytowania całych, długich postów.
Dodatkowo część posta została ukryta - brak merytorycznego związku z tematem.
U nas skoki, raz lepiej, nawet całkiem dobrze można powiedzieć. Tato siedzi rozwiązuje krzyżówki bądź ogląda Tv(chociaż narzeka że meczy mu się wzrok) a za chwilę wychodzą na niego zimne poty, albo jest mu strasznie duszno. Ostatnio złapało go w nocy, mówił że brakło mu przez chwilę tchu i zrobiło się gorąco. Chciałam podać mu Lorafen, ale jest uparty i nie chciał. Zdarza mu się przysypiać w ciągu dnia, a potem w nocy męczy go kaszel...
Dzisiaj była pielęgniarka z Hd, nie wiem jak Wam to wytłumaczyć, ale ostatnio coś w jej spojrzeniu i zachowaniu mnie niepokoi. Dzisiaj sama powiedziała, że to wszystko jest u Niego takie "skaczące" i tak naprawdę musimy na wszystko się przygotować. Tylko pocieszyła, że tato nie ma takiego specyficznego zapachu z ust więc nie jest tak bardzo źle. Coraz bardziej się boję.
Niestety Taty choroba postepuje, i tak juz jest w tej chorobie, stan chorego zmienia sie w ciagu kilku dni czasami nawet godzin, tak niestety bylo w naszym przypadku, zadecydowaly godziny....
Uporczliwy kaszel powinnas zglosic lekarzowi lub pielegniarce HD, one znaja srodki lagodzace taki kaszel ktory dla Taty jest uciazliwy i strasznie go meczy.
Kazdemu z nas bliskich choremu nie jest latwo patrzec jak czlowiek z ktorym byli zzyci najlepiej na swiecie odchodzi... jak choroba go niszczy na naszych oczach a my nie potrafimy im pomoc, oni sa bezradni w tej walce a my bezradni w udzieleniu pomocy ludziom ktorzy potrzebuja tej pomocy....
Ach... jakie to ciezkie
Zycze Wam duzo sily i oby Tato walczyl jak najdluzej...
Tatę męczy czkawka, nie cały czas, ale coraz częściej zdarza się, że łapie go takie czkanie, nie raz jest to pojedyncze czknięcie czasem kilka po kolei. czy mam się martwić? Do tego tato już kilka razy zachłysnął się podczas jedzenia, oczywiście proszę go by jadał delikatniejsze rzeczy, ale jest uparty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum