Jeszcze jedno pytanie.Czy jeżeli teraz zastosuje się brachyterapje,to potem będzie możliwe podanie chemii(chcę zaznaczyć-radykalną)? Czy tylko paliatywną?Oczywiście jeżeli się znajdzie specjalista, który się podejmie leczenia.
czy w tym przypadku można jeszcze zastosować cyberknife?
Nie. Czynniki dyskwalifikujące to w tym wypadku, niezależnie:
1. przywnękowe położenie guza z naciekaniem struktur śródpiersia;
2. naciekanie naczyń krwionośnych;
3. wymiary guza.
Radioterapię stereotaktyczną (w tym CyberKnife) można zastosować wyłącznie w wypadku niewielkich guzów płuca (o średnicy do ok. 2-3 cm) i położonych obwodowo (z dala od struktur śródpiersia).
Naciekanie naczynia krwionośnego zawsze dyskwalifikuje od leczenia CyberKnife (groziłoby to przerwaniem ściany naczynia krwionośnego i wystąpieniem krwotoku wewnętrznego).
larysa506 napisał/a:
Czy jeżeli teraz zastosuje się brachyterapje,to potem będzie możliwe podanie chemii(chcę zaznaczyć-radykalną)?
Brachyterapia jest leczenie objawowym, udrażniającym oskrzele od wewnątrz ("zatkane" masami nowotworowymi). Nie wydłuża to czasu przeżycia, ale poprawia jego jakość.
Zastosowanie brachyterapii nie wyklucza wcześniejszego lub późniejszego leczenia chemioterapią.
larysa506 napisał/a:
będzie możliwe podanie chemii(chcę zaznaczyć-radykalną)? Czy tylko paliatywną?
Samodzielna chemioterapia w leczeniu niedrobnokomórkowego raka płuca nigdy nie jest leczeniem radykalnym. NDRP (niedrobnokomórkowy rak płuca) nie jest nowotworem chemiowyleczalnym, podobnie jak większość nowotworów litych u chorych dorosłych.
Jest to leczenie, które u większości chorych na NDRP wydłuża czas przeżycia i nieco poprawia jego jakość. Niestety nie u wszystkich, ale próbować warto - jednak pod pewnymi warunkami.
Chemioterapia paliatywna w NDRP może być zastosowana o chorych w dobrym stanie ogólnym, z odpowiednią wydolnością narządów wewnętrznych (nerki, wątroba, szpik kostny, układ sercowo-naczyniowy), brakiem przetrwałych działań niepożądanych ewentualnej wcześniejszej chemioterapii oraz z brakiem innych, istotnych, współistniejących schorzeń.
larysa506, nie podejmuję się oceniać czy przy takich schorzeniach współistniejących (w szczególności przewlekłych infekcjach wirusowych) zastosowanie chemioterapii jest możliwe. Z moich obserwacji wynika, że u chorych z infekcją HIV nie wdraża się chemioterapii (zaawansowany NDRP). Jednak nie wiem czy jest to przeciwwskazanie bezwzględne czy względne, zatem sugeruję uzyskanie tzw. second opinion ("druga opinia lekarska" lub inaczej "dodatkowa, niezależna konsultacja") u onkologa klinicznego z dużą wiedzą i doświadczeniem.
Jest to bowiem sytuacja szczególna i z pewnością powinna być potraktowana indywidualnie.
pozdrawiam ciepło.
Dziękuję DSS za tak szczegółowe wytłumaczenie. Szukałam wcześniej informacji dotyczących ck i chemii w takich przypadkach jak nasz.
Co do chemii - od początku wiedziałam że nie ma szans. A ck nam teraz po tk zasugerował lekarz. Po radykalnym naświetlaniu wiedziałam, że zostaje brachyterapia. Do ostatnich wyników samopoczucie męża nie pogorszyło się, nic się nie działo. Lekarze też męża badali i było dobrze. Ze wszystkich objawów choroby ma tylko poranny kaszel jak wstaje z łóżka i zmienia pozycje z poziomej na pionową. To wszystko nas uspokajało. Lekarzy też. Zimne stopy mąż miał zawsze, tylko teraz doszło pocenie dłoni. Kardiolog zlecił badania, i wykluczył problemy z sercem, które sugerował onkolog. Dodam, że zimą mąż zawsze strasznie marzł w stopy.
Po ostatnich wynikach, w trakcie rozmowy z onkologiem znowu pojawił się temat chemii, i sugestia ck.M ąż jest umówiony na 20 marca z onkologiem w sprawie brachyterapii. A ja próbuję skonsultować się w sprawie chemii. Cyberknife wykluczyli w wieliszewie. Wysyłałam do nich całą dokumentacje, i wczoraj dostałam negatywną odpowiedż. Nasz onkolog też wcześniej dzwonił do kogoś z warszawy, i też nic z tego. Na chemie też nie liczę,a le próbuję. przede wszystkim, to odporność męża po naświetlaniu bardzo spadła. przy rozpoznaniu raka miał cd4 - 400, po lampach - 80, a teraz - 200. Dlatego bardzo sie boje chemii, a lekarze wiedzą co robią. Wiem, że wygłąda to dziwnie. Z jednej strony boję się (wiem że chemia może męża wykończyć), ale szukam lekarza, może który się zgodzi. Wtedy będziemy się zastanawiać. Wstyd się przyznać, ale w ten sposób sama przed sobą usprawiedliwiam sie, że na ten moment przynajmniej próbowałam. Czekamy do środy i na opis tk głowy (miał robioną 8 marca).
[ Dodano: 2013-03-15, 14:56 ]
jeszcze jedno pytanie. Jeżeli brachyterapia działa udrazniając oskrzela, to na nacieki na żyly to może nie zadziałać?
To nie rozumiem celowości brachyterapii teraz,kiedy nie zajmuje oskrzela?Jeżeli sam zabieg nie zmniejszy wymiarów guza(co dla mnie jednoznaczne ze zmniejszeniem nacieków),to nie lepiej zostawić zabiegu na czas,kiedy naprawdę będzie potrzebna?Domyślam sie że w naszym przypadku i tak ta brachyterapia była by mniej obciążajaca.Czytam,dzwonie,szukam,i im więcej mam informacji-tym bardziej to wszystko mi sie miesza.Znalazłam coś takiego jak ,,brachyterapia śródnaczyniowa,,? Co jeszcze można zrobić? same pytania...
Witam serdecznie Larysa.
Pozwól, że dorzucę skromną garść informacji do tego, co zostało napisane powyżej.
larysa506 napisał/a:
To nie rozumiem celowości brachyterapii teraz,kiedy nie zajmuje oskrzela?Jeżeli sam zabieg nie zmniejszy wymiarów guza(co dla mnie jednoznaczne ze zmniejszeniem nacieków),to nie lepiej zostawić zabiegu na czas,kiedy naprawdę będzie potrzebna?
Zwróć proszę uwagę, że opis ostatniego CT jest dość skromny (tzn mniej dokładny od tego, który jest w karcie leczenia szpitalnego - gdzie, nawiasem mówiąc, jest mowa o niedrożności oskrzela). Nie jest wykluczone, że na projekcjach z badania (czyli na płycie) jest znacznie więcej ponad to, co zostało napisane. Jednocześnie, naciekanie dużych naczyń krwionośnych jest niebezpieczne, gdyż może spowodować krwotok w procesie obumierania guza lub jego rozpadu w wyniku chemioterapii.
Po drugie - guz jest duży i nie ma wyraźnej tendencji do metastazy. Z jednej strony można pomyśleć, że to dobra wiadomość. Niestety, z drugiej strony guzy składające się z komórek o wysokim zróżnicowaniu (tutaj tego nie wiemy, bo hist-pat jest niepełny) mają tendencję do miejscowego "rozrastania się" do rozmiarów, które utrudniają (a w efekcie uniemożliwiają) oddychanie. Z tej perspektywy nie jest to bezsensowne, by postarać się zmniejszyć rozmiary guza w obecnej fazie, mając na celu zapobieżenie krwotokowi (np po podaniu chemioterapii) i wydłużenie czasu do pojawienia się uporczywych dla chorego objawów. Czy brachyterapia jest możliwa w tym przypadku? Nie mam pojęcia - powinien się na ten temat wypowiedzieć dobry radioterapeuta po dokładnej ocenie wyniku badania obrazowego.
Chciałem jeszcze dodać kilka słów na temat chemioterapii. Niestety, nie udało mi się dotrzeć do protokołów postępowania w przypadku leczenia niedrobnokomórkowca ze współistniejącym nabytym niedoborem odporności. Nie znaczy to jednak wcale, że w takim przypadku chemioterapia jest wykluczona. Wystarczy bowiem przejrzeć choćby tę pracę przeglądową aby sie przekonać, że w takich przypadkach stosowane są standardowe reżimy terapeutyczne (z ewentualną modyfikacją dawki i koniecznie z monitorowaniem profilu limfocytów). Są też tam odwołania do prac dyskutujących skuteczność i toksyczność wybranych cytostatyków w połączeniu z HAART. Bardzo interesujące wyniki zostały opublikowane kilka lat temu w Lung Cancer. Okazuje się bowiem, że w przypadku nabytego deficytu odporności, HAART pozytywnie wpływa na medianę czasu przeżycia w NSCLC (informacje prasową z fragmentami artykułu można znaleźć tutaj). Część z pacjentów opisanych w tym artykule była poddana chemioterapii. Niestety, nie udało mi się znaleźć żadnych wyników większych prób klinicznych dających niezaprzeczalne dowody na skuteczność danego schematu chemioterapii (warto wspomnieć, że trwają próby kliniczne z tym związane).
Biorąc powyższe pod uwagę, chciałem bardzo poprzeć zdanie DSS o tym, że warto zasięgnąć drugiej opinii w tej sprawie. Może onkolog-immunolog byłby odpowiednią osoba do konsultacji? Wiem, że jedni z lepszych immunologów pracują we Wrocławiu, może to jest dobry kierunek? A może ktoś podpowie coś mądrzejszego, bo moja wiedza w tym temacie jest niestety znikoma.
Strasznie się rozpisałem, najmocniej przepraszam, bo miało być krótko.
Serdecznie pozdrawiam!
Witam. Majkelek, dzięki za odpowiedż i strony. Przesyłam je męża córce do przetłumaczenia. Tak jak pisałam wcześniej, będę próbować coś zdziałać w sprawie chemioterapii. Wszystkie posty, które dostałam, spowodowały, że wróciłam do punktu wyjścia. Od początku wszystko o brachyterapii. Przyznam, że do ostatniej wizyty u lekarza byłam przekonana że naciekanie- to obejmowanie narządu, a nie przenikanie do środka. Muszę wszystko mieć obrazowo by dokładnie zrozumieć. Stąd te wszystkie moje pytania. Co do opisu płyt z tomografii, to dalej wysyłają do innej placówki. Czy ja mam poprosić naszego lekarza o dokładniejszy opis?
Brachyterapia służy do niszczenia guza egzofitycznego, "zatykającego" oskrzele i uniemożliwiającego swobodną wymianę gazową.
Natomiast guzy endofityczne to te, które znajdują się "na zewnątrz" oskrzela - i to one właśnie penetrują obszary sąsiadujące, niszcząc struktury znajdujące się "obok", np. naczynia krwionośne. Tam brachyterapia już niestety nie sięga.
Naciekanie to "wgryzanie się" nowotworu w jakąś strukturę/tkankę i jednoczesne jej niszczenie. Może to ostatecznie spowodować perforację - tj. całkowite przerwanie ciągłości ściany np. oskrzela (zacznie wtedy uciekać powietrze /i nie docierać do płuca/), naczynia krwionośnego (może to spowodować krwotok wewnętrzny) czy np. ściany jelita (wtedy kał dostaje się do jamy otrzewnowej i powoduje to zapalenie otrzewnej). I znów obrazowo: to jak stopniowe niszczenie w danym miejscu ogrodowego węża gumowego, którym pompujemy wodę. Gdy ten proces niszczenia będzie postępował powstanie w tym miejscu w końcu dziura i woda zamiast płynąć wężem dalej - popłynie tą wyrwą.
larysa506 napisał/a:
Czy ja mam poprosić naszego lekarza o dokładniejszy opis?
O uzupełnienie opisu lub jego korektę najlepiej poprosić radiologa, który opisywał wynik danego badania obrazowego. Nie będzie tym zachwycony, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że się zgodzi.
Warto przedtem uzbroić się w argumenty - jeśli radiolog ma wykonać dodatkową pracę to pewnie będzie chciał wiedzieć jaki jest tego sens (który lekarz i do czego to potrzebuje).
pozdrawiam ciepło.
Co do opisu płyt z tomografii, to dalej wysyłają do innej placówki. Czy ja mam poprosić naszego lekarza o dokładniejszy opis?
Myślę, że lekarze chcą dokładnie przeanalizować jakie postępowanie przyniesie największą korzyść dla pacjenta. Sama procedura umieszczenia izotopu w pobliżu guza jest skomplikowana, zatem (tak jak pisałem powyżej) potrzebna jest zapewne konsultacja z radioterapeutą.
Nie ma potrzeby by prosić o dokładniejszy opis - najważniejsze, że projekcje są na płycie i lekarze konsultujący mają do nich dostęp.
W razie pytań pisz. W miarę swoich skromnych możliwości będę się starał odpowiadać (a jak nie dam rady, to ktoś bardziej kompetentny nas wesprze).
Pozdrawiam serdecznie!
[ Dodano: 2013-03-16, 17:26 ]
No i masz Wystarczy pomyśleć i już ktoś bardziej kompetentny się zjawia!
Wybacz DSS, nie wiedziałem, że piszemy jednocześnie.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2013-03-16, 17:28 ]
Potrzebowałam takiego ,,abecadła,,. Pocieszam się, że nie byłam jedyna. Po rozpoznaniu guza, w niecałe 2 tygodnie mąż zaczął naświetlanie w naszym co. Najpierw prowadził męża onkolog-radioterapeuta, a od listopada-onkolog specjalista od brachyterapii. Resztę opisywałam wcześniej. Teraz jeszcze opis tk głowy, i wizyta w środę. Poproszę lekarza o usg jamy brzusznej. I chcę zapytać o różnicę w wymiarach guza w opisie.Może pomyłka, ale dość spora- 9 mm. Czy to nie ma znaczenia?
witam wszystkich. Mamy już opis tk głowy, jest czysto. Byliśmy na konsultacji o brachyterapii, i lekarz doradził, żeby zostawić zabieg jako ostateczność, przy pogorszeniu w otdychaniu. Potem była konsultacja w warszawie. Męża zakwalifikowali do chemii. Będzie dostawał cisplatynę i navelbine. Tylko nie wiem w jakich dozach. W poniedziałek mąż ma być przyjęty do szpitala. Chemia będzie podawana w naszym mieście, z czego bardzo się cieszę, będe mogła być przy nim. Od jakiegoś czasu mąż ma bóle w klatce, które promieniują aż do łokcia. Bierze ketonal i paracetamol. Mówi że pomaga. Czy mógłby ktoś podpowiedzieć, czy wyniki są w porządku? I czy chemia paliatywna będzie miała mniejsze dawkowanie?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum