Jakie to wszystko jest...brak mi słów. .. wróciłam do domu zostawiając mamę spiaca bez kontaktu. .. tato pojechał po 16 jeszcze do mamy. .. dzwoni do mnie że mama chce ze mną rozmawiać - rozmawiałam z nią przez telefon - pierwszy raz od ponad miesiąca miała jedynie chrypiacy głos mówiła spojnie logicznie wiedziała że jest w szpitalu rozmawiała nawet z moją córką. .. wiem od taty że jest zacewnikowana kroplowke ma podpieta do drugiej ręki , prawdopodobnie miała lewatywe, miała dostać też leki przeciw obrzekowi mózgu. .. wypila od taty całego nutridrinka i jeszcze poprosiła o herbatę - wyraźnie odzyla:) a ja głupia wróciłam do domu...
[ Dodano: 2014-03-04, 19:06 ]
Tak wiem leki zaczęły działać i jest poprawa - cieszę się bo tak sobie myślę że to dzięki opiece i wykwalifikowanych lekarzach i pielegniarkach i bardzo się cieszę że tak to wygląda i mam smutek że nie ma mnie teraz przy niej żeby wiedziała że jestem żebyśmy mogły jeszcze porozmawiać. ..
_________________ los czasami rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im, ile dla siebie znaczą - Paulo Coelho
Cieszę sie że choć troszkę sie poprawiło. Jest pod dobrą opieką a to ważne. Racja żebyś sie nie zadręczała , może troszkę odpocznij, nabierz siły, znajdz czas dla dziecka. Chodzi mi o to , żeby nie dać sie zwarjować. Moja mama kiedy była w szpitalu dodam, że pracuje na zmiany mam 9 letnia córkę . To wtedy moje życie polegało na :najpierw śniadanko, obiad, szybko córkę ze szkoły odebrać , zawieżc do rodzinki ,po drodze obiad zawiezć do szpitala, posiedziałam trochę i do pracy. Wytrzymałam tak kilka dni i wpadłam w taką nerwicę, że wylądowałam na leka ch. A potem wyżuty bo nie miałam czasu dla dziecka, dla siebie i męża, brakowało mi rozmów, padałam wieczorem ze zmęczenia. Potem tak przemyślałam, przecież mama ma opiekę w szpitalu, a ja tam jezdziłam ciągle i siedziałam tak długo jak mogłam, zaniedbując dziecko. Dzisiaj patrzę inaczej na to wszystko.Pomagam jak dotąd, ale nie daję sie zwarjować. Pozdrawiam.
JMD, również się cieszę ze u mamci lepiej .
Życzę Wam zeby było jeszcze dobrze tak jak jest u nas .
Obrzęk mózgu jest opanowany ,zoboczysz kochana ,że mama dojdzie do siebie.
_________________ Romka.
To nie był czas,to nie była pora.21.o3.2014.
dziękuję za słowa wsparcia...
mama od wczoraj dobrze - ma tylko zachrypnięty głos...
jutro jedziemy do niej wszyscy - ja z mężem i córcią...
odezwę się w weekend -zdam relację co i jak...
refleksja: w obliczu choroby, kryzysu, załamania - z ludzi wychodzą najgorsze cechy, zachowania... objawia się prawdziwe oblicze - ja trafiam w zakłamanie, obłudę, zazdrość i chciwość... za nic wartości rodzinne czy chociażby nawet kultura osobista... szkoda słów...
_________________ los czasami rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im, ile dla siebie znaczą - Paulo Coelho
Super JMD,babcia bedzie szczesliwa na widok wnusi.
Zycze ci kochana takich spotkan rodzinnych jak najwięcej.
U nas troszkę gorzej,ale szukam znów wyjscia z tej sytuacji,chociaż na jakis czas. Ale tak to juz jest w tej chorobie raz lepiej raz gorzej .
Pozdrawiam
_________________ Romka.
To nie był czas,to nie była pora.21.o3.2014.
Myślałam, że umnie tylko są problemy, typu rodzina. Wsparcie a co to takiego? Uczę sie pomału jak sobie radzić z tymi problemami, ale jakoś mi nie wychodzi. Mamę którą tak opisuję to tak naprawdę moja teściowa, którą sie opiekuję jak mogę. Mieszkam z nią, więc inaczej nie mogę postąpić. Serce by mi pękło. Natomiast ma 3-oje dzieci i tu jest problem, bo choć mieszkają niedaleko są 2 razy w tygodniu po godzince. Pozdrawiam.
właśnie... rodziny się nie wybiera... jest różnie... chciałabym umieć być twarda, mieć jakąś znieczulicę ale jakoś mi nie wychodzi... może kiedyś jak opadną emocje i każdy zastanowi się nas sensem i koniecznością właśnie takiego zachowania... może wtedy będzie inaczej...
wczoraj mama była niekontaktowa - leżała tylko i spała, trafiłam na obiad - trochę pokarmiłam ale nie zjadła za wiele i więcej nie chciała - nie zmuszałam - zasnęła.
brat wczoraj tez dojechał- mówił, że warunki dobre, mama przebrana, uczesana, umyta, że jest dobrze ale niestety brak kontaktu.
dziś rano mama trochę rozmawiała ale była w innym świecie - mówiła o zmarłych tak jakby byli w sali razem z nami, szukała jakiś kluczy, chciała dokądś iść, twierdziła że moja córka to jej córka... kilka zdań wyjętych z rzeczywistości, urywanych w połowie wypowiedzi i w końcu zasnęła...
najbardziej uderzyło mnie - bezdechy - niby mama śpi spokojnie i co 5-6 oddechów następuje bezdech, po chwili klatka piersiowa wykonuje dziwne ruchy które mi się kojarzą z reanimacją - takie uciski mostka , falowanie i w końcu jest oddech. cały czas mama oddycha z brzucha - jak leżała to klatka prawie wcale się nie ruszała tylko brzuch. Przy tym mama chrapie (nie jest to odgłos bulgotania o którym się naczytałam). wygląda spokojnie, jakby nic jej nie bolało, śpi... wygląda jakby nie cierpiała... ma podpięty cewnik, lezy w pampersie, pielęgniarki ją codziennie myją, przebierają nową piżamę, pampersa też zmieniają niezwłocznie - kursują po wszystkich salach max co 30 minut i sprawdzają każdego pacjenta i co trzeba to robią...
zmykam posiedzieć i porozmawiać jeszcze z tatą - będę wracać na drzemce dziecka...
pozdrawiam i dziękuję wszystkim za słowa otuchy i wsparcia - to dla mnie bardzo ważne i sprawia mi ogromną radość że jeszcze ktoś mnie rozumie i nie potępia...
_________________ los czasami rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im, ile dla siebie znaczą - Paulo Coelho
To co myslą inni , ktorzy nie byli nigdy w takiej sytuacji to ich sprawa.
JMD,własnie miej to co inni myslą i mówią glęboko w d....e,
Tacy ludzie nigdy nas nie zrozumieją .
Jak mi ktoś się pyta jak mąż ? odpowiadam króciutko,że nie jest gorzej i tylko tyle.
Zrozumiałam,ze nie ma sensu nic więcej mówić,bo po co?
JMD-sama dobrze wiesz.ze robisz wszystko co możesz.Jesteś wspaniałą córką ,mama jest z ciebie bardzo dumna .
Dużo sił życze i pozdrawiam .
_________________ Romka.
To nie był czas,to nie była pora.21.o3.2014.
Myśli są non stop, ja mam tak 2 lata i chyba sie przyzwyczaiłam. Teraz mama pojechała po wyniki i już mnie telipie czy podadzą chemię czy nie. Za dwa tygodnie ide do szpitala i tu dopiero mnie nerwy ogarniają jak to będzie. Ajeśli chodzi o spanie to jest, ale często z koszmarami a rano wstaję nieprzytomna. Nabawiłam sie nerwicy, mam bóle w klatce.
Ale muszę jakoś żyć , dla niej , dla dzieci, dla siebie. Śledzę twoj wątek i choć cie nie znam, wielkie brawa dla ciebie. Jesteś super córką, nie każdy może mieć taką. Pozdrawiam.
spałam może ze 2 godzinki... siedzę w pracy - już się obrobiłam więc jest troszkę luzu .
Ledwo patrzę na oczy - dziś dzień ciepły słoneczny tylko wiaterek trochę chłodny wieje... czekam na wieści od taty- jak się mama dziś czuje...
jak rozmawiałam z lekarze w weekend -powiedziała - mama jest coraz słabsza - nie mają z nią kontaktu - nie zawsze odpowiada - dużo śpi i przysypia. Tak już będzie , w końcu się nie obudzi - to takie czekanie na śmierć. Nikt nie powie kiedy to nastąpi.
Rozmawiałam tez z pielęgniarką - próbowałam podpytać o "znaki zbliżającej się śmierci" w kontekście - żebym zdążyła jeszcze do mamy dojechać i być z nią - niestety powiedziała, że nie mówią rodzinie a jak same widzą to już trzeba odmawiać koronkę. Ale nie dzwonią, nie mówią...
tato jakby trochę wystraszony - ale radzi sobie - umie sam ugotować, pralkę mu rozpisałam jak się obsługuje, zakupy robi... gorzej psychicznie i że całe dnie siedzi sam z przerwą na jazdę do mamy czy do swoich lekarzy, na zakupy... dzwonię do niego kilka razy dziennie - dziś w planach ma prace na ogrodzie porządkowe po zimie - zdejmowanie otuliny z krzewów...
ja sama szukam zajęcia jak mnie coś trapi...
_________________ los czasami rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im, ile dla siebie znaczą - Paulo Coelho
jak rozmawiałam z lekarze w weekend -powiedziała - mama jest coraz słabsza - nie mają z nią kontaktu - nie zawsze odpowiada - dużo śpi i przysypia. Tak już będzie , w końcu się nie obudzi - to takie czekanie na śmierć. Nikt nie powie kiedy to nastąpi.
JMD-może i lepiej ze tak a nie inaczej,ze mama nie jest swiadoma co tak naprawdę sie dzieje.
Jestem w podobnej sytuacji i uwierz mi kochana,ze jak u nas bedzie nadchodziło to co zreszta i tak nieuniknione to bardzo bym chciała żeby własnie to tak wygladało jak u was.
Wiadomo,ze bedzie to czekanie na ......,ale czekanie na odejscie bez bólu, bez swiadomosci.
JMD-trzymaj się jakoś,siły przede wszystkim ci życzę .
_________________ Romka.
To nie był czas,to nie była pora.21.o3.2014.
wczoraj popołudniu mama miała lepszy dzień - chciała ze mną rozmawiać przez telefon - na początku rozmowy nawet dobrze się rozmawiało ale z każdym zdaniem głos stawał się coraz mniej wyraźny... tato ją nakarmił - zjadła dość sporo jak na jej poprzednie dni. Była świadoma, logicznie myśląca... odniosłam wrażenie że chciała mi coś jeszcze powiedzieć, przekazać ale było to dla mnie już niezrozumiałe. Chyba nie ma nic przeciwko że jest w "szpitalu". Mówiła że pielęgniarki ją męczą - myją, przebierają... Ja osobiści się wyciszyłam - dzwonię codziennie po kilka razy do taty, jak mama ma dzień jak wczoraj - lepszy to również dzwonię z nią porozmawiać, wczoraj byłam na zakupach, zrobiłam pranie i naszykowałam następny wsad na dziś, zmieniłam pościel u córki... na dziś plany - kolejna tura prania i zmiany pościeli, gotowanie na kilka dni obiadku( córcia będzie zachwycona z możliwości pomocy) a jeszcze się zbieram umówić do fryzjera... zaczynam wracać do normalności, codzienności i odrobiny luzu dla samej siebie....:)
_________________ los czasami rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im, ile dla siebie znaczą - Paulo Coelho
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum