Proszę o pomoc, Zanim tutaj weszłam często korzystałam z tego forum i dużo mi to dało. Właściwie zacznę od początku.
U mojego męża od sierpnia zaczęły się kłopoty z przełykaniem. Ponieważ po tygodniu nie było poprawy 2 września wybraliśmy się do lekarza pierwszego kontaktu. Lekarka dała nam skierowanie do pracowni endoskopowej w celu wykonania gastroskopii. Udało mi się załatwić wizytę w gabinecie endoskopii na 14 września.
Podczas badania lekarz już nie mógł dostać się do żołądka ponieważ było zwężenie przełyku. Pobrano wycinek do badania histopatologicznego. 20 wrześnie ja odebrałam wynik... nogi pode mną się ugięły... wynik badania Carcinoma planoepitheliale keratodes G-2 (M-8070/3)
3 do 0,2 cm
Wynik z gastroskopii:
Przełyk do 20 cm od linii zębów jest niezmieniony. Poniżej jest przewężenie światła narządu przez naciek npl. Pobrano wycinki do badania hist-patol.
Nie będę pisać co czułam... w jednym momencie świat mi się zawalił... Dzięki Bogu tam w gabinecie uzyskałam fachową pomoc co robić dalej. Mąż poszedł na 3 dni do szpitala na wszystkie badania. Miał wykonaną TK klatki piersiowej.
Wynik TK KLP:
W środkowej części przełyku na poziomie segmentu Th4-Th5 widoczny jest guzowaty naciek zwężający światło przełyku, poszerzający jego zarysy na odcinku dlugości około 5 cm, łączna średnica zmiany 3 cm.
Nie będę cytowala całego opisu tylko napiszę krótko, że innych zmian nie stwierdzono. Czyli radość, bo nie ma przerzutów. Potem szybko zarejestrować się do CO... no niestety na wizytę do chirurga onkol. trzeba czekać około 2 tygodni. Połowa pażdziernika jest nareszcie konsultacja u chirurga, ale najpierw badanie krwi. Jest decyzja że mąż będzie operowany. Za tydzień mamy konsultację internistyczną , EKG. Wszystko ok.
24.10 ma być przyjęty na oddział. Niestety 23.10 mąż zachorował - przeziębienie, gorączka, kaszel. Termin przyjęcia odroczony o 2 tygodnie. 6 listopada nareszcie przyjęty na oddział. Niestety tydzień dożywiania, pozajelitowego, bo trochę mąż schudnął przez te 2 miesiące.
13 listopada termin operacji. Nie pojechałam do męża, bo tak wszyscy radzili... bo operacja długa i ciężka. Modliłam się w domu. Zadzwoniłam do szpitala wieczorem, a tu się okazuje, żę mąż od południa już na swojej sali. Pojechałam do szpitala... a tu szok mąż już wybudzony i mówi, że operacji nie było. Rozcięli mu tylko trochę brzuch i włączyli dożywianie dojelitowe. Pielęgniarki nic mi nie chciały powiedzieć, mam rano skontaktować się z lekarzem prowadzącym. Całą noc nie spałam... w głowie najgorsze myśli... że to już koniec. Rano szybko do szpitala i rozmowa z lekarzem.
Okazało się, że przed operacją zrobiono gastroskopię i guz jest nieoperacyjny.. znajduje się w części szyjnej od samego początku. Sprawdzono zdjęcie z TK (robiono TK w tym CO) i ze zdjęcia też wyszło że w części szyjnej. Jak to możliwe, że 2 razy się pomylili. Raz w gabinecie endoskopii a raz w opisie TK. Chirurg onkolog, który kierował na oddział nie ćhciał zdjęcia tylko opis. Więc mój mąż niepotrzebnie trafił na oddział chirurgii onkol. Kwalifikuje się do radiochemoterapii i niepotrzebnie tyle czekał na przyjęcie.
Jestem strasznie rozżalona, jak można tak się pomylić w diagnozie.
Mąż jest jeszcze na oddziale chirurg. Jest dożywiany jelitowo... nie wiem po co bo przecież może jeść pokarmy zmiksowane. Dzisiaj dostał gorączki... chyba z tego całego stresu. Nie wiadomo kiedy będzie ta chemioradioterapia, ale ma trwać 6 tygodni. Proszę mi napisać czy ta cała chemioradioterapia też daje jakąś szansę.
Przerzutów nie ma... chyba. TK było robione 26 września, więc dużo mogło się zmienić. Dla mnie szansą była operacja. Jestem załamana..
Przepraszam, że tak chaotycznie piszę, ale chciałam wszystko opisać, a nerwy robią swoje.
Na kwestiach medycznych się nie znam, ale wiem, że chemioterapia "odblokowała" żołądek u mojego męża.
Teraz z nadzieją czekamy na operację ....
Pozdrawiam
Właśnie wyjeżdżam do szpitala. Jak tylko wrócę to wyślę pełne wyniki.
Bardzo dziękuję za odzew i zainteresowanie.
[ Dodano: 2012-11-16, 16:15 ]
Napiszę dokładnie jakie mąż miał badania:
Wynik badania GASTROSKOPII z dnia 14.09.2012
Przełyk do 20 cm od linii zębów jest niezmieniony. Poniżej widoczne jest przewężenie światła narządu przez naciek npl. pobrano wycinki do badania hist-patol. Dgn. Ca oesophagi.
Proszę zgłosić się 21 września br po wynik badania mikroskopowego do tutejszej pracowni.
Wynik badania histopatologicznego. 19.09.2012
Dane kliniczne: wycinki Ca oesophagi
Wynik badania
Carcinoma planoepepitheliale partim keratodes G-2 (M-8070/3).
3 do 0,2 cm.
TK KLATKI PIERSIOWEJ z Kontrastem z dnia 26.09.2012
Rak przełyku.Ocena stopnia zaawansowania - dane ze skierowania
W środkowej części przełyku, na poziomie segmentu Th4-Th5 widoczny jest guzowaty naciek zwężający światło przełyku, poszerzający jego zarysyn na odcinku długości około 5cm, łączna średnica zmiany 3 cm.
Powyżej widoczne jest mierne poszerzenie światła przełyku.
Węzły chłonne śródpiersia pojedyńcze, niepowiększone.
Serce i duże naczynia w granicach fizjologii wieku.
U podstawy płuca prawego widoczne są zwłóknienia w pierwszej kolejności o pourazowym charakterze z towarzyszącym spłyceniem zatoki przeponowo żebrowej.
Płuca bez zagęszczeń ogniskowych z obecnością zwłóknień w segmentach nadprzeponowych w płucu prawym.
Jamy opłucnowe wolne od płynu.
Uwidocznione w badaniu kości z obecnością zaawansowanych zmian zwyrodnieniowo wytwórczych.
Pogłębiona kyfoza piersiowa. Cechy obecności zmian o charakterze z guzków Schmorlla w środkowo dolnym odcinku piersiowym z niewielkim obniżeniem wysokości trzonów kręgów Th6 i Th8.
Stan po złamaniu żebra VIII-go po stronie prawej w linii pachowej przedniej.
Wnioski:
Obraz TK przemawia za obecnością nacieku npl, bez ewidentnych radiologicznych cech rozsiewu.
Mąż prawdopodobnie w poniedziałek opuści szpital i w poniedziałek dowiemy się kiedy dalsze leczenie tzn, radiochemoterapia. Lekarz mówi, że to też leczenie radykalne, a nie paliatywne, ale ja mam straszny żal, że prawie dwa tygodnie leżał na oddziale chirurgicznym, a operacji nie było. W poniedziałek będzie reszta wyników przy wypisie, więc znowu się odezwę. Boję się, że każdy dzień opóżnienia leczenia to ryzyko przerzutów. Nie rozumię też dlaczego mężowi założyli dożywianie jelitowe, przecież on normalnie jadł pokarmy zmiksowane.
Odpisałam u siebie, ale w międzyczasie znalazłam Twój wątek
Joasiu, to że wszyscy mają mnie za młódkę jest plusem tej choroby .
Mam zamontowaną stomię - to taka rurka wystająca z brzucha, pokarm wędruje prosto do żołądka. Jak na razie jem jeszcze ,,górą,, rozdrobniony pokarm np, ziemniaki z sosem, drobno utartą marchew ze śmietaną i pokrojone drobniutko mięsko, popijam to wszystko dużą ilością herbaty chociaż czasem zdarza się, że jak nabiorę za dużo na widelec to utyka i muszę poczekać aż się rozmoczy herbata i przejdzie. wszystko zależy od dnia - nieraz jedzenie przechodzi bez problemów, a nieraz z trudem. Rurką wrzucam np sk z buraków który niezbyt mi smakuje.
Rzeczywiście szybko udało mi się zrobić badania, ale to zasługa moich najbliższych - często siedzieli na upartego w gabinetach lekarzy i nie ruszyli się z miejsca bez skierowania.
Nigdy bym nie wpadła na to, że mam taką chorobę, zaczęło się w pażdzierniku od problemów z przełykaniem, potem wizyta u lekarza i kolejne diagnozy.
U mnie ma to być leczenie radykalne i podobno szansa na całkowite wyleczenie jest.
Mam nadzieję, że u Was też wszystko dobrze się skończy, trzeba być dobrej myśli, pozytywne myślenie jest bardzo ważne, chociaż sama wiem, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić.
[ Dodano: 2013-01-13, 18:10 ]
Przepraszam, ale skopiowało mi całość razem z moimi wynikami. - usunięte / absenteeism
Joasiu jak tam z mezem? Dopiero dzis czytam Twoj post i mam nadzieje ze wszystko wporzadku? Dziekuje Ci za porade i tak zrobie ze tate wysle najpierw do szpitala na wszystkie mozliwe badania
Darek mój mąż czuje się w miarę dobrze. Znajomi nie mogą uwierzyć, żę choruje na to paskudztwo. Poza chrypką i dysfagią nic mu nie dolega. Aż trudno uwierzyć, żę są już przrzuty. Mąż nic nie wie o przrzutach, nie pokazałam mu wyników badania PET i poprosiłam, żeby lekarz też mu nic nie powiedział. Mąż jest też pod opieką hospicjum domowego. Mieliśmy kłopoty z tym dożywianiem jelitowym, bo przez tydzień pokarm nie chciał spływać do jelita, ale teraz już jest dobrze. Przez ten tydzień miał w domu podłączone kroplówki. Mąż jest dobrej myśli, ja zresztą też. Tyle się naczytałam w internecie o raku przełyku i wiem że ciężko go wyleczyć, pomimo tego wierzę, że będzie dobrze i że męża nie stracę. Może jestem naiwna...ale cuda przecież też się zdarzają.
Na razie 22 stycznia mamy wizytę w onkologii, będzie rtg przełyku i decyzja o dalszej radioterapii.
Darek napisz jaki jest wynik hist.pat. u Twojego taty.
Pozdrawiam i życzę Wam dużo siły i wiary że będzie dobrze
Cieszę się ze wszystko u Was w porządku. Właśnie wkleiłem wyniki hist.pat taty ma moj profil i czekam może ktoś z użytkowników coś podpowie.
Pozdrawiam Was cieplutko
Darek
- czy będzie to radioterapia radykalna jak pisałaś na początku, skoro teraz piszesz o hospicjum domowym... jakie są wyniki PET bo piszesz o przerzutach... usystematyzuj proszę; wyniki i sposób leczenia męża
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Kmis ..zacznę po kolei. Miało być leczenie radykalne, ale wcześniej zrobiono badanie PET. Po tym badaniu lekarz zadzwonił do mnie i powiedział, że wyniki nie są dobre i już nie będzie leczenia radykalnego tylko paliatywne
Opis Pet;
Ogniska patologicznego wychwytu w rzucie;
1. zmiany powodujacej zwężenie odcinka przełyku SUL peak 14,37
2. kilku węzłow chłonnych przytchawiczych obustronnie, bardziej ewidentnie po stronie prawej SUL peak do 7,57.
3. pojedyńczego węzłachłonnego w okolicy krzywizny mniejszej żołądka SUL peak 3,99.
Poza tym uwidoczniono fizjologiczną dystrybucję radioznacznika w pozostałych segmentach ciała objętych badaniem.
Wnioski;
Obraz PET/TK odpowiada nowotworowi przełyku z przerzutami do węzłow chłonnych przytchawiczych górnych obustronnie oraz do pojedyńczego węzła chłonnego podprzeponowo.
Ja sama zgłosiłam męża do hospicjum, bo nic nie jadł - pokarm do jelita nie leciał i on się tracił w oczach. Dali mu kroplówki, nikt nam nie mógł pomóc, aż w końcu mąż wpadł na pomysł, że rurkę do jejunostomii trzeba przełuć igłą bo się zapchała,i do dzisiaj wszystko ok, a chirurdzy chcieli mu założyć nową, ale to znowu musiałaby być operacja..Kiedyś to chyba książkę napiszę o tej chorobie,,,,może komuś tym pomogę.
[ Dodano: 2013-01-15, 20:34 ]
Kmis dokładnie tak jak Twoje motto.
Joasia51, Wynik PET przemawia zapewne za rozsianym procesem nowotworowym, dlatego na 22 stycznia pozostawiono ostateczną decyzję o ewentualnej radioterapii i dalszym sposobu leczenia paliatywnego. Przykre to co napisałaś i rozumie co czujesz. U mnie też w przełyku zagnieździł się ten potwór ograniczając jego 'światło' stąd bardziej solidaryzuje się z Wami. Dobrze, że mąż jest pod właściwa opieka i życzę aby leczenie paliatywne dało Wam jeszcze wiele wspólnych lat.
_________________ Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
Dzisiaj mąż bardzo żle się czuje. Już nawet wody nie umie przełknąć. Dobrze, że ma założoną jejunostomię, tylko w taki sposób jest odżywiany. Cały dzień wymiotuje białą flegmą. Nie wiem co to jest. Może przerzuty na żołądek dają o sobie znać. Bardzo mi ciężko patrzeć na jego cierpienie. We wtorek mamy wizytę w Onkologii i ustalenie dalszego leczenia. Ma być wykonany też rtg przełyku.
Boże dodaj mi siły....
Wczoraj byliśmy w Onkologii na wizycie. Lekarz powiedział, że to koniec leczenia, dalsza opieka hospicyjna. Jesteśmy w szoku, bo liczyliśmy na dalszą radioterapię paliatywną. Mąż załamany, musiałam mu w końcu powiedzieć, że ma przerzuty.
Mąż czuje się w miarę dobrze , tylko te ciągłe wymioty flegmy. Lekarka z hospicjum przepisuje mu Dexaven i plastry przeciwbólowe. Na opiekę hospicyjną nie możemy narzekać. Pielęgniarka przyjeżdża co tydzień, a lekarka co dwa tygodnie.
Ciągle tylko nie mogę uwierzyć, że to koniec i że nic więcej nie da się zrobić...
Dlaczego nie został poddany chemioterapii? Lekarz powiedział, że chemia by go zabiła, bo on jest tylko żywiony dojelitowo. Wyniki z badania krwi ma dobre. Czy wszyscy którzy mają przrzuty są odsyłani do domu??
Nie wszyscy, ale czasem leczenie onkologiczne (paliatywne) byłoby bardziej obciążające dla chorego niż brak tego leczenia, mówiąc wprost - skróciłoby mu życie bardziej niż choroba.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum