Witam,
dwa miesiące temu zdiagnozowano u mnie raka przełyku - płaskonabłonkowy, środkowy i dolny odcinek przełyku, masywnie zajęte węzły chłonne śródpiersia i szyi, podejrzenie przerzutów do wątroby i kości (po tomografii w tym tygodniu). Piszę, bo szukam ludzi, którzy mają większe doświadczenie z tym paskudztwem - chodzi mi o objawy najbardziej.
W sumie niby nie boli za bardzo - tylko mam problemy z przełykaniem, bo światło przełyku na 35 centymetrze jest zamknięte. Jem wszystko (prawie) i tylko muszę mocno żuć, żeby przełknąć. Jakiś czas temu pojawił się u mnie kaszel nocny i tu moje pierwsze pytanie:
Czy są jakieś sprytne sposoby, żeby wyeliminować kaszel nocny albo żeby mnie przynajmniej nie wybudzał co dwie godziny?
Ja podejrzewam, że on wynika z tego, że zamknięty przełyk nie przepuszcza śliny i ona spływa do krtani albo tchawicy - jak się nazbiera, to organizm odksztusza to kaszlem chyba. Czy coś się z tym objawowo da zrobić? Biorę Thiocodin ale nie zawsze wystarcza.
I drugie pytanie:
od paru dni mam napady kaszlu po posiłkach - myślę że przyczyna podobna jak z kaszlem nocnym. I znowu - czy ktoś ma sposób, żeby sobie z tym poradzić?
Z tomografii wynika, że płuca mam czyste - boję się, że mi z tego aspirowania do nich jakieś zapalenie się wywiąże albo coś. A więc... ktokolwiek słyszał... ktokolwiek wie...